Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ryuichi Sakamoto

Black Mirror: Smithereens

(2019)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 16-06-2019 r.

Black Mirror to jedno z ciekawszych zjawisk w świecie seriali. Licząca sobie już pięć sezonów antologia (stan na rok 2019) w każdym odcinku opowiada inną historię. Z każdym kolejnym epizodem zmieniają się również twórcy, a na ekranach pojawiają się nowe twarze. Formuła produkcji znalazła swoje przełożenie w roszadach na stołkach kompozytorskich. Decydenci sięgali jak dotąd po rozmaite nazwiska, w tym także po cieszące się uznaniem na całym świecie, jak chociażby Max Richter i Clint Mansell. Na potrzeby piątego sezonu do tego elitarnego grona dołączył Ryuichi Sakamoto, który otrzymał do zilustrowania 21. odcinek serialu, Smithereens. Jego fabuła opowiada o taksówkarzu, który porywa pracownika dużej kompanii prowadzącej media społecznościowe i żąda rozmowy z jej prezesem. Chce mu wyjawić dręczący go od lat sekret.

Angaż ten może się wydawać dość zaskakujący. Pozornie. Pomijając już fakt, że Sakamoto po pokonaniu nowotworu przeżywa niejako drugą młodość (świetnie przyjęty async, liczne projekty, film dokumentalny Coda), to tematyka Smithereens wyraźnie leżała w kręgach obecnych zainteresowań artysty. Reżyser obrał sobie za cel uświadamianie widza o zagrożeniach związanych z uzależnieniem od mass media. Tymczasem Japończyk od lat walczy z degradacją środowiska i często odnosi się do potencjalnych negatywnych skutków ludzkiej działalności i postępu technologicznego. Z kolei charakter filmu, będącego w zasadzie połączeniem dramatu psychologicznego i thrillera, otwierał mu drogę do uwielbianych ostatnio przez niego eksperymentów z muzyką elektroniczną.

Patrząc pod kątem widza, Smithereens to solidnie zrealizowany suspens, a ten, jak wiadomo, często wymaga stosownej ilustracji nietworzonej z myślą o doznaniach słuchowych na domowym odtwarzaczu. Większość omawianej ścieżki dźwiękowej to więc wspomniane eksperymenty z syntezatorami, mrocznawe, duszne i nieraz dysonujące pejzaże elektroniczne, zazwyczaj utrzymane w nieśpiesznym tempie, będące pokłosiem nie tylko solowych prac Sakamoto, ale także tych, które były tworzone z innymi twórcami, min. z Alvą Notą i Christianem Fenneszem. Podczas seansu nie przejmują one nigdy audiowizualnej przestrzeni – można nawet powiedzieć, że ilustracja muzyczna jest dość wycofana. Co ważne jednak, Japończyk nie popełnia najważniejszego błędu – nie przedramatyzowuje filmu, skupiając się przede wszystkim na teksturach. Można więc powiedzieć, że Smithereens otrzymało dokładnie taki score, jakiego potrzebowało. Z drugiej strony Sakamoto jest dość przewidywalny, a sama muzyka raczej nie oferuje nowych i nieznanych dotąd brzmień.

Z obfitego w underscore albumu wyróżnia się jednak kilka fragmentów wartych uwagi. Na pewno najciekawiej prezentuje się otwierające wydawnictwo Meditation App, będące przykładem rasowego ambientu – atmosferycznego, refleksyjnego i pedantycznego od strony brzmieniowej, który odpowiednio zapętlony mógłby trafić na którąś z płyt tuzów tego gatunku. Intrygującym aspektem jest też moment, w którym główny bohater odkrywa przed widzem swoją tajemnicę. Został on okraszony dźwiękami wiolonczeli, co jest jedynym tak czytelnym zastosowaniem instrumentu strunowego na przestrzeni całej partytury. Niemniej ciekawszych kompozycji jest jak na lekarstwo, a takie Chain Smoking Addict, choć intrygujące od strony koncepcyjnej, w swojej industrialności zbliża się do już granicy, przepraszam za wyrażenie, muzycznego hipsterstwa.

Nie będę nikogo oszukiwał – wydanie soundtrackowe z wyżej wymienionych względów nastręczy statystycznemu słuchaczowi naprawdę sporo problemów. To surowa, przyciężkawa, miejscami przygnębiająca muzyka, w której odznacza się ta charakterystyczna dla współczesnej twórczości Sakamoto redukcja środków muzycznego wyrazu na rzecz kolorytów brzmienia i eksperymentatorstwa. Jest też w tej muzyce pewna oczywistość i zachowawczość, bo jest to score dokładnie taki, jakiego można się było spodziewać, znając wykładniki obecnego stylu Japończyka i zarys fabularny Black Mirror: Smithereens. Nie wróżę zatem tej muzyce długiego żywotu poza ruchomymi kadrami, choć przy Meditation App można się na chwilę zatrzymać.

Najnowsze recenzje

Komentarze