Sarah Jordan to pochodząca z wyższych sfer Amerykanka mieszkająca w Londynie. Pewnego dnia na balu organizowanym przez jej bogatego męża, jest świadkiem zdarzenia, które zmienia jej światopogląd. Nick Callahan, lekarz działający w krajach Trzeciego Świata, przerywa przyjęcie i oskarża zebranych o marnotrawienie pieniędzy, które mogłyby uratować wiele istnień. Sarah, zafascynowana tym przemówieniem oraz osobą charyzmatycznego Callahana, wyjeżdża do Etiopii, aby tam nieść pomoc humanitarną potrzebującym. Niedługo potem podczas jednej z wypraw znów spotyka Callahana…
Beyond Borders (Bez granic) z 2003 roku w reżyserii Martina Campbella jest filmem wielogatunkowym. Mamy tutaj trochę dramatu, trochę romansu i do tego nutkę kina przygodowego i wojennego. Ostatecznie powstała przyzwoita, nie nudząca produkcja ze słusznym, choć dość oczywistym przesłaniem, którego możemy się domyślić po przeczytaniu samej fabuły. Niemniej jednak Bez granic to obraz poruszający problemy ważne i ciągle aktualne, i właśnie w związku z tym warto go obejrzeć. Jednym z najistotniejszych elementów filmu jest ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Jamesa Hornera.
Dla amerykańskiego kompozytora była to jedna z trzech kolaboracji z Martinem Campbellem, z którym wcześniej zrealizował Maskę Zorro, a w dwa lata po premierze Bez granic, także Legendę Zorro – sequel opowieści o zamaskowanym obrońcy uciśnionych. Tym razem jednak latynoskie wpływy, Horner, musiał porzucić na rzecz szeroko rozumianej etniki, co wydaje się naturalnym wyborem ze względu na miejsca akcji filmu. Mając na uwadze to, jak Amerykanin potrafi doskonale posługiwać się tym rodzajem muzyki oraz jego łączeniem z tradycyjnym brzmieniem orkiestry, nikt nie powinien mieć obaw, co do ostatecznego efektu.
Możemy się mu bliżej przyjrzeć na płycie wydanej przez Varese Sarabande, zawierającej nieco ponad 55 minut muzyki podzielonej na 12 utworów, przy czym jeden z nich, Chechnya III, to tak naprawdę romantyczna kompozycja Roberta Schumanna Traumerei. Zwraca uwagę konstrukcja oraz tytulatura poszczególnych kompozycji. Decydenci postanowili przeznaczyć po cztery ścieżki na każdą krainę geograficzną, w której Nick i Sarah niosą pomoc. Muzyka Hornera jest więc swoistym łącznikiem pomiędzy miejscami akcji – Londynem, Etiopią, Kambodżą i Czeczenią. W tym celu Amerykanin napisał dwa tematy główne, które ochoczo będzie nam przypominał.
Pierwszy utwór na płycie, rozpoczynający blok utworów zatytułowanych Ethiopia, przenosi słuchacza dosłownie w sam środek Afryki – etniczne perkusjonalia, dęte drewniane i przede wszystkim wspaniałe, polifoniczne wokale intonujące pierwszy z głównych motywów, tworzą coś na wzór hymnu Czarnego Lądu. To, że Horner doskonale czuje ducha Afryki, udowodnił już kilka lat wcześniej, pisząc piękną kompozycję Wind Song do filmu Mighty Joe Young. O ile w tejże pieśni punktowała głównie wspaniała, wpadająca w ucho melodyka, o tyle sam utwór był relatywnie prosty. Ethiopia I to natomiast pójście w stronę bardziej złożonych form harmonicznych, przy jednoczesnym utrzymaniu tego samego, świetnego wyczucia afrykańskiego folkloru.
Reszta kompozycji także zawiera etniczne elementy, choć może nie aż tak rzucające się w ucho, jak w otwierającym album utworze. Na przykład w kompozycji Ethiopia II znajdziemy etiopską pieśń tradycyjną Tirut Tebatin Lig. Poza tym wiele innych ścieżek, takich jak Chechnya I , czy też Chechnya IV, jest nasiąknięta etniką. W utworach tych zapoznamy się także z drugą z wiodących melodii. Obydwa motywy przewodnie służą również jako klasyczna, dramatyczna ilustracja (zarówno stricte liryczna, jak i pełniąca rolę undercore’u) po zaaranżowaniu na orkiestrę, czy też solowe instrumenty, choć jest to zapewne najmniej frasująca płaszczyzna tejże partytury. Jakkolwiek żonglerka różnorakimi wariacjami konkretnych tematów jest kolejnym dowodem na świetne zdolności aranżacyjne Hornera.
Obok orkiestry, która wspomaga utwory nacechowane folklorem, i elementów etnicznych wyróżnia się jeszcze jeden aspekt – wykorzystanie syntezatorów. Muzyka elektroniczna pojawia się niemal w każdym utworze, w większości z nich pełniąc jednak rolę tła, także w ścieżkach o afrykańskim zabarwieniu. Czasem jednak Horner używa jej w dużo bardziej odważnych i zarazem nieco kontrowersyjnych kompozycjach. W takich ścieżkach, jak Cambodia II czy Chechnya I, Amerykanin wprost szarżuje dynamicznymi syntezatorami, dorzucając do nich niekiedy orkiestrę – głównie niskie, chaotyczne partie na fortepian. Takie eksperymenty jednak na dłuższą metę troszkę irytują i po przesłuchaniu krążka nie czuje się raczej potrzeby powracania do nich. Dużo lepiej wypada natomiast symfoniczna, bardzo ekspresyjna muzyka akcji z Chechnya II, świetnie ilustrująca dramatyzm punktu kulminacyjnego filmu Campbella. Co ciekawe, w rzeczonej kompozycji nie usłyszymy jego popularnego czteronutowca, choć w wielu miejscach można zauważyć, że Horner był bardzo bliski wykorzystania swojego słynnego motywu.
Pomimo kilku niekwestionowanych zalet recenzowanej ścieżki dźwiękowej, nie zawsze jednak zdaje ona egzamin poza filmowym kontekstem. Niektóre utwory mogą się wydać zbyt przepastne, brawurowa elektronika niekiedy mierzi, a repetycja dwóch głównych motywów czasem daje we znaki. Niemniej jednak jest to soundtrack ciekawy, miksujący ze sobą trzy wydawałoby się odległe od siebie rodzaje muzyki – etniczną, elektroniczną oraz orkiestrową. Jeśli komuś odpowiada taka koncepcja, a przy tym nie będzie oczekiwał żadnych fajerwerków, to myślę, że się nie zawiedzie.