Po dekadach oczekiwania, ścieżka dźwiękowa do trzeciej części Gliniarza z Beverly Hills doczekała się swojego wydania. Mimo dużego sentymentu, jakim wielu miłośników muzyki filmowej może darzyć tę pracę, nie dla każdego będzie ona przedmiotem zachwytu.

Sukces dwóch pierwszych filmów o ekscentrycznym gliniarzu z Detroit spędzał sen z powiek producentów. Chęć wyciśnięcia z tej dochodowej marki kolejnych profitów nie zbiegała się jednak z pomysłem na kontynuację przygód Axela Foleya. Dopiero na początku lat 90., kiedy do projektu dopuszczono Johna Landisa coś ruszyło w tej sprawie. Nieoczekiwanie jednak gwiazda serii, Eddzie Murphy zaczął upierać się, aby grany przez niego bohater był nieco dojrzalszy, poważniejszy. W końcu wątek śmierci bliskiego przyjaciela i prowadzonego z tego tytułu śledztwa dał tutaj sposobność do złagodzenia zawadiackiego wizerunku Foleya. Trzeci Gliniarz z Beverly Hills zadebiutował w maju 1994 roku i stał się komercyjnym sukcesem, choć krytyka kręciła nosem na wizerunkową metamorfozę głównego bohatera. Z drugiej strony doceniono widowiskowe sceny akcji rozgrywające się w filmowym parku rozrywki i kunszt stojącego za kamerą Landisa.
Mimo wielkiego wkładu w warstwę muzyczną serii, do trzeciego Gliniarza nie powrócił Harold Faltermeyer. Landis postanowił sprowadzić do ekipy swojego zaprzyjaźnionego kompozytora, Nile’a Rodgersa. Studio próbowało przekonać reżysera, by został przy dotychczasowym twórcy, ale ten usilnie obstawał przy wizji orkiestrowej oprawy swojego filmu. Co ciekawe, zdanie studia podzielał nawet sam Rodgers, tłumacząc, że nie powinno ingerować się w tak ikoniczną melodię. W końcu utwór Axel F stał się w ciągu tej minionej dekady jednym z najbardziej rozpoznawalnych kawałków filmowych w dziejach kina. Upór reżysera wymusił na kompozytorze pewne ustępstwa, choć ten, jak sam wspominał, obarczony był olbrzymią presją tworząc orkiestrowe aranże do słynnej wizytówki detektywa Foleya. Efekt końcowy okazał się jednak satysfakcjonujący zarówno dla widza mierzącego się z obrazem, jak i melomana.
Muzyka Rodgersja w jednym jest bardzo zgodna z tym, co na potrzeby wcześniejszych filmów zrobił Faltermeyer – nie zalewa obrazu nadmiarem treści. Punktuje tylko najważniejsze sceny, które ukierunkowane są na akcję. A skoro najwięcej takowych rozgrywa się w parku rozrywki WonderWorld, to nie będzie przesadą stwierdzenie, że ilustracja podporządkowana jest praktycznie tej scenerii. Oczywiście zanim trafiamy do Los Angeles, bierzemy udział w dramatycznych wydarzeniach z Detroit, które determinują późniejsze postępowanie głównego bohatera. Tragiczny w skutkach nalot na samochodową dziuplę ozdobiony został niezbyt wymyślnym, ale odnajdującym się w scenie, orkiestrowym utworem. Kolejne fragmenty oryginalnej ścieżki Rosgersa pojawiają się już w słonecznej scenerii Beverly Hills. Jednym z ważniejszych utworów kompozycji jest ten zdobiący sekwencję ratowania dzieci z karuzeli w parku WonderWorld. Początkowo miała być to w pełni orkiestrowa kompozycja, ale po uwagach reżysera, że dostarczony twór jest za mało dynamiczny, powstał hybrydowy kawałek angażujący wiele modnych wówczas elektronicznych brzmień. Natomiast finalna konfrontacja w pełni wykorzystuje już potencjał organicznego instrumentarium, udowadniając przy tym, że temat stworzony przez Faltermeyera jest bardzo elastyczny.

Ścieżka dźwiękowa Rodgersja nie ogranicza się tylko do balansowania pomiędzy elektronicznymi i orkiestrowymi frazami. To barwna praca, która na potrzeby chwili nie boi się sięgać po różne style i instrumenty, jak pianiono Rhodesa, perkusje czy gitary. Ważnym uzupełnieniem tej palety są utwory źródłowe przypisane atrakcjom filmowego parku rozrywki – w tym temat parku napisany przez Richarda Shaermana i Roberta Shermana. Stylistycznie nie odbiegają one znacznie od utartych w gatunku schematów. Mamy więc proste melodie zamknięte w marszowych rytmach lub walczykach, siermiężne wykonanie na instrumenty dęte lub przypominające dźwięki rodem z katarynki. Tak duże zróżnicowanie w brzmieniu stawia pracę Rodgersa ponad innymi z serii – oczywiście jeżeli chodzi o kreatywność w gospodarowaniu środkami. Wrażenie jakie zostawia ścieżka dźwiękowa po zakończonym seansie są zatem jak najbardziej pozytywne.
Niestety przez wiele lat (zupełnie jak oprawy z poprzednich dwóch części) nie można było przenieść tego doświadczenia na radość indywidualnego, domowego odsłuchu. W okolicach premiery filmu ukazał się co prawda album soundtrackowy, ale był on wypełniony szlagierami, które w ten lub inny sposób wybrzmiały w filmie Landisa. Na krążku od MCA Records znalazła się jednak „współczesna” aranżacja słynnego Axel F wzbogacona o charakterystyczną dla lat 90. perkusję. Na resztę kompozycji Rodgersa trzeba było jednak poczekać aż 30 lat. Dopiero na początku 2025 roku nakładem wytwórni La-La Land Records ukazał się kompletny zestaw utworów nagranych i wyprodukowanych na potrzeby trzeciego Gliniarza. Krążek limitowany do 3 tysięcy egzemplarzy został wypełniony po brzegi nie tylko oryginalną ilustracją, ale i całym mnóstwem dodatków w postaci utworów źródłowych i alternatywnych wykonań. Najwięcej miejsca poświęcone jest wspomnianej wyżej sekwencji ratowania dzieci, która przeszła niesamowitą metamorfozę od pierwszych koncepcji, aż po filmowy, gotowy już produkt.
Mimo dużego sentymentu, jakim wielu miłośników muzyki filmowej może darzyć tę pracę, nie dla każdego będzie ona przedmiotem zachwytu. Należy zrozumieć, że ilustracja stanowi tu marginalną część całości, na jaką składają się utwory źródłowe i wersje alternatywne konkretnych wykonań. Barwna mozaika brzmień i stylów może wywołać zachwyt, ale też zniechęcić swoją wylewnością. Mimo wszystko cieszy niezmiernie pojawienie się tego albumu, który pod względem muzycznym domyka jedną z ciekawszych serii z pogranicza komedii i akcji.