Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Graeme Revell

Below (Ciśnienie)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Mariusz Tomaszewski | 15-04-2007 r.

Jak dziś pamiętam zapowiedzi Below. Anonsowano to jako bombastyczną produkcję umiejscowioną podczas Drugiej Wojny Światowej. Ostatecznie z epickością ten film ma naprawdę niewiele wspólnego. Nie wiem, może zabrakło pieniędzy, a może takie właśnie były zamierzenia twórców, faktem jest, iż mamy do czynienia z horrorem osadzonym w realiach bitwy o Atlantyk. Horror jak to horror… opowieść o duchach nawiedzających okręt podwodny brzmi niedorzecznie. Jednak David Twohy zręcznie ubrał całą historię i przerodził ją w histerię, jaka stopniowo staje się udziałem załogi okrętu USS Tiger Shark. Całość prezentuje się naprawdę przyzwoicie.

Nie będę odkrywczy, jeśli napiszę, iż muzyka w horrorze odgrywa niebagatelną rolę. Ma za zadanie budować napięcie, straszyć, itp. Innymi słowy to głównie dzięki niej podskakujemy w fotelach w kulminacyjnym momencie filmu. Jednakże umiejscowienie akcji na okręcie podwodnym dawało kompozytorowi duże pole do popisu. Z jednej strony zadaniem muzyka pozostawało stworzenie klimatycznego suspensu, jednak można było gdzieniegdzie pokusić się o muzykę odbiegającą od klasycznej konwencji. Graeme Revell, który zajął się oprawą muzyczną do Below (jego druga współpraca z Twohy’m – dwa lata wcześniej było Pitch Black) nie należy do twórców, którzy grzeszą talentem. Jego muzyka zazwyczaj świetnie sprawdza się w obrazie, jednak poza nim… powiedzmy, że nie ma zbyt wielu zwolenników. Jednak tym razem Nowo-Zelandczyk spisał się na medal i otrzymaliśmy muzykę, która broni się zarówno w filmie jak i poza nim.

Do straszenia kompozytor zatrudnił skrzypce, skromną sekcję dętą, a wszystko okrasił elektroniką, w której chyba czuje się najlepiej. Z przykrością to stwierdzam, ale rzadko takie mieszanki udają się Revell’owi. Niestety zbyt często przytrafiają mu się wpadki pokroju Tomb Raider, czy też Dune. Tym razem trafiliśmy na dobry miesiąc w twórczości artysty, co słychać już w pierwszym utworze. Bardzo niepokojący kawałek, który doskonale daje przedsmak tego, co nas czeka. Utwór wykonywany jest przez róg, a wspomaga go mroczna elektronika. Chwilę później do głosu dochodzi orkiestra, która przenosi nas na otwarte wody oceanu. Stations Ready to świetny przykład, że Revell ma jednak jakiś talent do pisania tematów. Szkoda, że muzyka, jaką słyszymy podczas zanurzania okrętu nie pojawia się w dalszej części albumu. Jednakże kompozytor ograniczony jest obrazem, a w tym zwyczajnie zabrakło miejsca na heroiczne tematy. Także i tak należą się brawa dla Revella za to co zrobił, gdyż jakby chciał (albo nie chciał), mógłby w to miejsce wstawić zwyczajny underscore i nikt nie mógłby mieć o to nie niego specjalnych pretensji.

Szczerze mówiąc ilustracja muzyczna z horrorów często mnie nudzi. Muzyka powoli podąża swoim tempem. Narasta, ‘wybucha’ po czym uspokaja się. Tak można by to opisać w bardzo dużym skrócie. Chwilę później cały proces zaczyna się od początku. Często zdarza się, że jesteśmy najzwyczajniej w świecie znudzeni dźwiękami, jaki płyną z głośników. W tym miejscu dużo zależy od samego wydawcy. Album powinien być odpowiednio skonstruowany i w przypadku muzyki czysto ilustracyjnej, odpowiednio dawkowany. Cóż z tego, że otrzymamy kompletny zapis muzyki słyszanej w filmie, skoro nudzimy się przy niej niczym przy czytaniu recenzji. Owszem, istnieje complete score z Below, gdzie mamy około 30 minut muzyki więcej. Ale czy opłaca się tego szukać… raczej radziłbym zdać się na muzykę, którą zawarta jest na oficjalnym wydaniu. W przypadku Ciśnienia mamy to szczęście, gdyż 35 minut muzyki w zupełności wystarczy. Album zawiera najlepsze kawałki, jakie możemy usłyszeć w samym filmie. W dalszej części Revell buduje napięcie głównie poprzez skrzypce, które świetnie spełniają swoją rolę. Jak już wspomniałem wcześniej, wszystko wspierane jest elekrtoniką, która brzmi nader ciekawie. Wartym wyróżnienia jest pomysł zastosowany w The Haunted Hull. Mamy tu okazję usłyszeć dźwięki dobiegające z poza kadłuba okrętu, który znajduje się w zanurzeniu. W połączeniu z nastrojową muzyką daje to wspaniały efekt. Osobiście bardzo podoba mi się taki zabieg i trochę żałuję, że Revell nie odważył się pójść dalej w tym kierunku wydając ten soundtrack. Niemniej to co słyszymy, jest godne wyróżnienia. Całość zamyka Safe Harbor, które jest połączeniem tracków 1,2 oraz 13, a w filmie towarzyszy napisom końcowym. Opisywaną tu muzykę można by zamknąć w ramach underscore, który jednak wyłamuje się z nudnych hollywoodzkich kompozycji.

Przystępując do recenzji tego albumu stałem przed trudnym zadaniem. Ciężko jest opisywać krótki soundtrack z horroru czy też soundtrack bez tematów przewodnich (w tym przypadku mamy jedno i drugie). Album zawiera muzykę czysto ilustracyjną z filmu, o którym mało osób słyszało, a jeszcze mniej go oglądało. Na domiar złego za całością stoi kompozytor powszechnie uważany za rzemieślnika. W tym miejscu nie chcę skupiać się na wątku, jakiemu to strasznemu zadaniu musiałem podołać. Bynajmniej. Chciałem zaznaczyć tylko, że czasami pozory mogą mylić i to co na pierwszy rzut oka wydaje się mało ciekawe, po głębszym zbadaniu może okazać się czymś godnym naszej uwagi. Tak właśnie sprawa ma się z Below. Polecam tą muzykę, każdemu kto ma ochotę przytłoczyć się ‘ciężkimi’ dźwiękami. W sam raz na burzowy chłodny wieczór spędzany… w wannie. Jednak aby w pełni docenić ten soundtrack, należy wpierw zapoznać się z Ciśnieniem, które na pewno wam nie raz podskoczy podczas nocnego seansu.

Najnowsze recenzje

Komentarze