Gdy Ennio Morricone na początku lat 60. rozpoczynał swoją przygodę z branżą filmową, jako początkujący kompozytor nie miał sposobności pracować z wielkimi reżyserami o ugruntowanej renomie. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo w zamian za to podejmował się komponowania muzyki dla młodych i ambitnych reżyserów, z których wielu w kolejnych latach stało się czołowymi przedstawicielami włoskiej kinematografii. Pierwszy do głowy przychodzi rzecz jasna legendarny Sergio Leone, niemniej zanim na ekrany trafiła „trylogia dolarowa”, Maestro miał sposobność współpracować z kilkoma innymi ciekawymi nazwiskami. W 1963 roku napisał muzykę do filmu Bazyliszki, debiutu Liny Wertmüller, pierwszej kobiety nominowanej do Oscara za reżyserię, także laureatki tej nagrody za całokształt twórczości w 2019 roku. Następną osobą, która później miała zapisać się złotymi głoskami na kartach kinematografii, był Bernardo Bertolucci. Morricone zilustrował jego drugi, i pierwszy ważny, film w karierze – Przed rewolucją. Nie wspominam o tych tytułach przypadkowo, ponieważ muzyka z Bazyliszków i Przed rewolucją ujrzała światło dzienne na wspólnym wydawnictwie wytwórni GDM Music.
Bazyliszki, opowieść o życiu trojga młodych mężczyzn z małego miasteczka, były pierwszym w karierze Morricone filmem reprezentującym podgatunek kina autorskiego. Tego typu obrazy dają rzecz jasna duże pole manewru twórcom – nie nastawione na komercyjny sukces, pozwalają poszukać nowatorskich i świeżych rozwiązań. Początkująca Wertmüller, która jeszcze w tym samym roku była asystentką samego Felliniego podczas realizacji słynnego 8 i pół, miała jasno sprecyzowaną wizję swojej pierwszej produkcji, także w aspekcie muzycznym. Wertmüller ingerowała w niemal każdy element partytury, tymczasem Morricone, jak to miał w zwyczaju, również miał swoje pomysły na muzykę. Ze względu na swoją wciąż słabą pozycję w branży, zmuszony był ostatecznie ustąpić w wielu kwestiach reżyserce, niemniej pomny na te trudności i niesnaski, odrzucił kilka lat później ofertę napisania muzyki do jednego z jej kolejnych filmów. Artyści połączyli jednak siły przy powstałym ponad 30 lat później filmie Ninfa plebea.
Jak wiele ówczesnych ścieżek dźwiękowych Morricone, Bazyliszki składają się z kilku osobnych idei muzycznych. Najważniejszą z nich usłyszymy w piosence Cantata Basilisca. Wykonuje ją Fausto Cigliano, słowa napisała Wertmüller. Prosta, pozbawiona ozdobników melodia o lirycznym wydźwięku, oparta na statycznych partiach smyczków, buduje tutaj specyficzny efekt zawieszenia i letargu. Dopiero refren przynosi element ekspresji i ożywienia. Repryza zwrotki prezentuje z kolei znak firmowy Morricone – eteryczne i migotliwe smyczki w wysokich rejestrach, pomysł po raz pierwszy zastosowany przez Maestro zaledwie rok wcześniej w ścieżce dźwiękowej z Zabłąkanej w Rzymie. Temat główny otwiera i zamyka film, co sprawnie koreluje z wymową dzieła. Podczas seansu obserwujemy bowiem, jak jeden z trójki protagonistów wyjeżdża z rodzinnej wioski w poszukiwaniu lepszego życia. Ostatecznie wraca jednak do swoich przyjaciół. Powrót tematu z początku obrazu podkreśla w ten sposób łukową formę fabuły.
Warto napisać, że rok później Cantata Basilisca ukazała się w interpretacji Gino Paoliego, ówcześnie jednego z najpopularniejszych włoskich piosenkarzy, także stałego współpracownika Morricone (jego nazwisko pojawi się jeszcze w dalszej części tekstu). Utwór wydany został pod nazwą Nel Corso, z odrobinę zmienionymi słowami. Podobną formułę piosenki – liryczna i ospała melodia, efekt zawieszenia poprzez „nieruchomą” aranżację oraz ekspresja w części środkowej – Morricone zastosował kilka lat później w Nuddu z filmu Piękny listopad. Utwór ten wykonał zresztą Cigliano.
Kolejnym tematem z Bazyliszków jest Pomeriggio In Paese, towarzyszący przedstawieniu widzowi wiejskiego życia północnych Włoch. Ponownie jest to utwór o lirycznym wydźwięku, niemniej pod względem brzmieniowym prezentuje się już zupełnie inaczej. Podbarwiona na latynoski sposób aranżacja zbudowana jest na urokliwym gwizdaniu, któremu asystuje gitara. Melodia jest poruszająca, choć, co ciekawe, niepokojąco zbliża się do Wspomnień z Alhambry Francisco Tarregi. Być może była to jedna z sugestii Wertmüller – Morricone wszak nie przepadał za bezpośrednim nawiązywaniem do cudzych utworów. Zresztą faktem jest, że kojarzona z okularami w białych oprawkach reżyserka wymusiła na Maestro zaaranżowanie fragmentu dziś niemal całkowicie zapomnianego baletu Volti la Lanterna! Ezia Carabelli (co ciekawe, w filmie wystąpiła córka kompozytora, Flora Carabella). Najprawdopodobniej chodzi tu o skoczny i folkowy utwór Sminfa Paesana. Materiał skomponowany przez Morricone zamyka Il Tangone, humorystyczne tango, towarzyszące włóczeniu się głównych bohaterów po filmowym miasteczku i podrywaniu tamtejszych dziewczyn. Żartobliwa aranżacja (zwłaszcza „zataczająca się” trąbka) wprowadza do filmu element groteski, co też może stanowić pewien łącznik z dziełami Felliniego, jednego z mistrzów Wertmüller.
Bazyliszki intrygują od strony formalnej, choć trudno znaleźć dla tych utworów wspólny mianownik. Jest to zatem muzyka nieszablonowa, bardzo eklektyczna, w jakiś sposób ekstrawagancka, a przy tym zupełnie odmienna od Przed rewolucją, z którym dzieli miejsce na recenzowanym wydawnictwie. Dalszą część tekstu poświecimy właśnie pierwszemu z pięciu wspólnych projektów Morricone i Bertolucciego.
Zacznijmy od tego, że Morricone nie był pierwszym wyborem zaledwie 22-letniego Bertolucciego. Twórca Ostatniego cesarza na początku zaangażował do filmu wspomnianego kilka akapitów wyżej Gino Paoliego. Wokalista nagrał dwie piosenki – Ricordati i Vivere Ancora (drugi z nich otwiera niniejszy krążek). Obydwie utrzymane są w nurtach popowych, obydwie również zostały zaaranżowane przez Morricone (w owym czasie Paoli i Morricone bardzo często ze sobą współpracowali – nagrali chociażby wielki hit tamtych lat, Sapore di Sale czy rzeczone wcześniej Nel Corso). W jednej i drugiej piosence z łatwością wyczujemy wczesny styl Maestro, zwłaszcza ostinatowa formuła rytmiczna Vivere Ancora przypomina o jego późniejszych dziełach. Co ważne, to właśnie praca aranżera przy utworach Paoliego zapewniła mu stołek kompozytorski. Podczas sesji nagraniowych tychże kompozycji, Paoli przedstawił Bertolucciemu Morricone. Gdy ten zrozumiał, jak wiele zależy od charakterystycznych aranżacji, których autorem był Maestro, postanowił zaprosić go do ekipy realizatorskiej. Ostatecznie powstała ścieżka dźwiękowa złożona z piosenek Paoliego oraz utworów instrumentalnych. Nie ulega wątpliwości, że za wszystkie aranżacje odpowiadał Maestro. Pozostaje natomiast kwestią sporną, czyjego autorstwa są konkretne melodie. Bertolucci wspominał bowiem, że Paoli napisał dwie piosenki oraz „melodie komentujące poszczególne sceny”, co może wskazywać również na utwory niewokalne. Dołączona do soundtracku książeczka wskazuje na wspólne autorstwo Morricone i Paoliego wszystkich zamieszczonych na płycie utworów.
Przed rewolucją opowiada historię młodego mężczyzny, który stara się odciąć od mieszczańskiego pochodzenia i zaczyna podkochiwać się w swojej ciotce, Ginie. Podobnie jak Bazyliszki, dotyka zatem tematyki społecznej ubranej w szaty włoskiego postneorealizmu. Mamy tu jednak do czynienia z zupełnie inną koncepcją muzyczną. Ścieżka dźwiękowa z filmu Bertolucciego jest bowiem ukłonem w stronę ukochanej przez Morricone muzyki barokowej. Melodie konstruowane są w matematyczny sposób wzorem chociażby Bacha, pojawiają arpeggia lub szybkie pasma melodyczne klawesynu, którego partie wydają się wprost przeniesione z osiemnastowiecznych dzieł; napotkamy również elementy fugi. Na kanwie tych pomysłów powstały najważniejsze tematy. Temat pierwszy najczęściej związany jest z wątkiem miłosnym, to melodia bardzo urokliwa, ale jednocześnie gorzka i dość smutna. Najładniej wypada w aranżacjach na solowy flet. Temat drugi pojawia się znacznie rzadziej. Utrzymany jest w metrum trójdzielnym, ma bardziej lekki i frywolny charakter. Tu Vedrai prezentuje natomiast perłę tego score’u, czyli temat trzeci. Osiągane są tu absolutne wyżyny emocjonalne, za sprawą porywającej pięknem melodii, szeroko wybrzmiewającej sekcji smyczkowej oraz klawesynowego pulsu. Co ciekawe, niemal identyczny fragment znajdziemy na ścieżce dźwiękowej z filmu El Greco. Film ten miał premierę w 1966 roku, niemniej został ukończony dwa lata wcześniej. Ponadto niektóre źródła mówią o tym, że muzyka została nagrana już w 1963 roku. Wskazałoby to na to, że Tu Vedrai jest w istocie recyclingiem materiału z El Greco, a nie odwrotnie. Jest to również przesłanka świadcząca o tym, że muzyka instrumentalna przynajmniej w pewnej mierze jest całkowicie autorskim dziełem Morricone. Paoli nie był bowiem zaangażowany w żaden sposób w powstanie El Greco.
Na recenzowanym wydawnictwie znalazło się niespełna 20 minut materiału z Przed rewolucją. Nie jest to jednak całość filmowej ilustracji. Brakuje chociażby piosenki Ricordati, kilku aranżacji wcześniej nadmienionych tematów oraz barokowych utworów klawesynowych (być może źródłowych). O ile zaprezentowany na płycie materiał tworzy niezły seans muzyczny, o tyle z pewnością warto wyczekiwać pełnej ścieżki dźwiękowej. Miejmy nadzieję, że ta ujrzy kiedyś światło dzienne.
Tym sposobem dochodzimy do końca tego tekstu. Podsumowując, Bazyliszki i Przed rewolucją to bez dwóch zdań jedne z najciekawszych ścieżek dźwiękowych z „pre-leonowskiego” okresu twórczości Ennio Morricone. Doskonale pokazują to, co stanie się ostatecznie wizytówkami Maestro – melodyjność, aranżacyjna pomysłowość oraz wszechstronność. Ponadto przedstawiają dwa zupełnie inne spojrzenia muzyczne na gatunek włoskiego postneorealizmu. Polecam.