Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Don Davis

Ballistic Ecks vs. Sever (Ballistic)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Pewnego pięknego popołudnia, w moje rączki wpadł film o dumnie brzmiącej nazwie: Ballistic: Ecks vs. Sever. Nie wiedząc dokładnie z czym mam do czynienia postanowiłem zaryzykować i wrzuciłem płytkę do odtwarzacza… Dawno nie miałem takiego poczucia bezpowrotnego stracenia półtorej godziny z mojego życia. Mając za sobą wieloletni bagaż doświadczeń w obcowaniu z amerykańskim kinem akcji dostatecznie zdążyły mi zbrzydnąć obrazy, gdzie miernikiem ich wartości jest ilość wybuchów, kopanin i niespotykana w rzeczywistości mnogość fantastycznych zbiegów okoliczności. O błyskotliwości fabuły już nawet nie wspominam bo to temat drażliwy. O ile jednak samym filmem się nie przejąłem i zapomniałem o nim tak szybko jak go dostałem, to muzyka wzbudziła moje głębokie “zainteresowanie”.

Don Davis od początków swojej kariery stara się wypracować własny styl lub dopasować się do jakiegoś. Stąd też jego prace różnią się często od siebie. Znajdziemy wśród nich mroczne i chłodne klimaty (House Of Frankenstein), lekką i swobodną przygodę (Antitrust), agresywne, pełne napięcia wariacje orkiestrowe (Matrix) no i… w sumie nie wiadomo co (Ballistic: Ecks vs. Sever). Nie bez powodu użyłem zwrotu “nie wiadomo co”. Zaiste, jest to największy niewypał Davisa z jakim miałem kiedykolwiek szansę obcować. Problematyka tej “partytury” jest tak złożona jak polski system podatkowy. Nie chcąc brnąc w tym błocie wymienię tylko najważniejsze wady i postaram się troszkę je przybliżyć.

Niewątpliwie największym defektem Ballistic jest jego styl. Davis pisząc go najwyraźniej próbował naśladować kolegów z Media Ventures lub po prostu chciał uczynić swoją muzykę atrakcyjniejszą szerszemu gronu słuchaczy. Zdecydował się więc pójść na całość i pobawić się elektroniką. Wszystko było by dobrze, gdyby jeszcze potrafił sprawnie się nią posługiwać na szerszą skalę. Już od pierwszego utworu (Main Title) udowadnia jak mierne radzi sobie z zestawianiem klasycznych smyczków i szaleńczej, trochę nieskoordynowanej elektroniki. Powstała w wyniku tego papka dźwiękowa bije po uszach już nie tylko słuchacza obcującego z materiałem muzycznym sam na sam, ale i widza, który nie jeden raz będzie się czuł nią wręcz przygnieciony. Don bardzo często wstawia muzykę tam gdzie akurat jest niepotrzebna, gdzie wystarczała by cisza lub lekka przygrywka. Strasznie dekoncentruje to, a nawet denerwuje.

Jednak już nie sam brak umiejętności obsługiwania syntezatorów najbardziej razi. Prawdziwym problemem są gitary elektryczne i perkusja. Pojawiają się niemal wszędzie, gdzie bohaterowie strzelają, kopią i wysadzają coś w powietrze (czyt.: prawie non stop). Dźwięki wydobywane z tych instrumentów są strasznie monotonne i po pewnym czasie zaczynają okropnie nudzić. Nudzą, bo to na nie aranżowany jest temat główny Ballistic, stale wałkowany, bez jakichkolwiek nowinek aranżacyjnych, lub stylowych. Poza tym dochodzi jeszcze element estetyki. Mieszanie ciężkich brzmień z nieokiełznaną, nierzadko tandetną elektroniką to według mnie niepoważny zabieg, którego sensu nie mogę pojąc w żaden sposób… Ciężka to próba dla uszu i prawdziwy test na cierpliwość. Wyrazy szacunku i głębokiego uznania kieruję zawczasu dla tych, którzy dzielnie dotrwają do końca płyty.

Niemniej problemów sprawi nam również kobiecy wokal, którego jak na ironię pełno w Ballistic. Głównym założeniem było uczynienie go czymś w rodzaju tematu Sever. Davis jednak postanowił pójść na łatwiznę bezmyślnie szastając nim na prawo i lewo, często wrzucając go tam gdzie nie powinien się znaleźć i spłytczając go przy tym okropnie. W efekcie cały tekst “śpiewany”, to wałkowana w kółko, aż do znudzenia (co następuje niezwykle szybko) przyśpiewka: “…aaaa-aaaa-aaaaaa…”. Wystarczy przesłuchać dwa przykładowe utwory: Main Title i Ecks Remembers by skutecznie odebrać sobie ochotę na jakiekolwiek dalsze obcowanie z Ballistic. Davis wprowadził sporo zamieszania w swoją muzykę. Próbował szybkim elektronicznym kawałkom nadać bardziej dramatycznego tonu dodając do nich niewinnego, kobiecego głosu. Efekt tych starań przybrał raczej formę odwrotną do zamierzonej. Zamiast poruszać, wynikła z tego muzyka często po prostu śmieszy. Mimo tej płycizny artystycznej są jednak wyjątki, gdzie wokal ów odbiera się nawet przyjemnie. Do takowych zaliczyłbym Sever Finds The Bug i Michael’s Return. Całą resztę radziłbym omijać szerokim łukiem.

Wypadało by na koniec dorzucić coś na obronę… niestety obrońca poszedł na ugodę z oskarżycielem…

A tak na poważnie… Ballistic nie jest totalnym dnem i też posiada swoje plusy. Takowym jest na przykład w miarę melodyjny charakter ścieżki. Jednak i tu pojawia się drobne “ale”. Melodyjność owa sprawia, że partytura ta jest bardziej komercyjnym produktem niż filmową ilustracją. Dlatego nie polecałbym jej miłośnikom muzyki filmowej, a raczej entuzjastom “niewymagającej muzyki”, ludziom, którzy słuchając czegokolwiek nie chcą wytężać szarych komórek, tylko chłonąć wszystko co “brzdęka” w tle. Na koniec drobna uwaga. Ci, którzy uważają Davisa za twórcę ciekawego i wszechstronnego (np. po przesłuchaniu Matrixów) niech trzymają się od Ballistic: Ecks vs. Sever z daleka. Niech unikają go za wszelką cenę, mogą bowiem słuchając tej ścieżki podkopać sobie opinie o tym twórcy.

P.S.: Pozdrowienia dla siostry, która chcąc zająć mój komputer dała mi silny bodziec motywacyjny do napisania powyższego tekstu 😛

Najnowsze recenzje

Komentarze