Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Takeshi Furukawa

Avatar: The Last Airbender

(2024)
2,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 17-03-2024 r.

Rdzeniem kompozycji jest klasyczna orkiestra oraz chór mieszany. Natomiast przyprawami, które nadają szczególnego smaku tej pracy są etniczne solówki w postaci różnego rodzaju fletów, instrumentów strunowych czy perkusjonaliów.

Słowo Avatar kojarzy się z efektownymi filmami o niebieskich ludzikach walczących z najeźdźcami z innej planety. Ale zanim Cameron spieniężył swoją proekologiczną wizję, miłośnicy fantasy mieli już okazję poznać to słowo w kontekście serialu opowiadającego o młodym chłopcu, na którym spoczywa brzemię zaprowadzenia pokoju między zwaśnionymi nacjami. Avatar: The Last Airbender – serial live action zrealizowany przez Netflixa, niczym główny bohater zmaga się z ciężarem porównań zarówno do kultowej animacji, jak i blamażu filmowego Nighta Shyamalana. Zamknięte w ośmioodcinkowym formacie widowisko okazało się jednak całkiem przyjemnym doświadczeniem. Ścieżka przemiany jaką przechodzi Aang o wiele bardziej przekonuje niż w kinowym obrazie sprzed dekady. A otwarta formuła zakończenia daje możliwość wyjścia z kolejnymi odsłonami tej historii.

Za oryginalną ścieżkę dźwiękową do animowanego pierwowzoru odpowiedzialni byli Jeremy Zuckerman i Benjamin Wynn. Natomiast sequel tej produkcji zilustrowany był przez Samuela Kima. Wpływ tych postaci na muzyczny wizerunek serii był nie do przecenienia, co widać po najnowszej odsłonie tego projektu, serialu live action. Do zilustrowania aktorskiego projektu zatrudniono Takeshi Furukawe – kompozytora japońskiego pochodzenia, a działającego w Stanach Zjednoczonych. Mając na swoim koncie kilka mniejszych projektów realizowanych na potrzeby telewizji, angaż do Avatara był niejako szansą na przyspieszenie kariery. Tym bardziej, że w kwestii wykonawczej twórca ten nie miał praktycznie żadnych ograniczeń, a jedynym wiążącym oczekiwaniem ze strony producentów było poszanowanie względem muzycznej spuścizny franczyzy. Furukawa wziął więc na warsztat wszystkie kluczowe tematy powstałe do wcześniejszych animacji i na ich podstawie dostarczył iście hollywoodzką, bezkompromisową ilustrację.

Wykonawstwo blisko dwustu muzyków i solistów czuć niemalże w każdej scenie, a najbardziej od pierwszych minut pilotażowego odcinka, w którym poznajemy miejsce i okoliczności akcji. Patetyczna, dramatyczna muzyka świetnie łączy się z dynamicznymi sekwencjami bitewnymi obrazującymi konflikt między nacjami. Polichromatyczne instrumentacje przemawiające wschodnią etniką doskonale splatają się z równie barwnymi obrazami beztroskich czasów dzieciństwa Aanga. Dramat jaki spada na żyjących w harmonii mieszkańców Południowej Świątyni Powietrza rzutuje na dalsze wydarzenia rozgrywające się sto lat później. Niemniej kompozytor świetnie bawi się możliwościami, jakie stwarza pełna przygód podróż tytułowego bohatera. Odwiedzając różne miejsca, widz poczuć się może jak na wycieczce kulturoznawczej, gdzie każda społeczność identyfikowana jest z innym zestawem brzmień oraz stylów. Niemniej jest to w głównej mierze starcie dwóch kultur – wschodu i zachodu.

Rdzeniem kompozycji jest klasyczna orkiestra oraz chór mieszany. Natomiast przyprawami, które nadają szczególnego smaku tej pracy są etniczne solówki w postaci różnego rodzaju fletów, instrumentów strunowych czy perkusjonaliów, kierujących naszą uwagę w stronę dalekiego wschodu. Nierozerwalnie związane są one zarówno z postacią samego Aanga, jak i jego przeciwników – Narodu Ognia. Połączenie hollywoodzkich brzmień z tymi barwnymi elementami kulturowymi tworzy ciekawy miszmasz, co przy rozmachu w jakim zrealizowana jest cała kompozycja ma prawo przykuwać uwagę odbiorców.

Jeszcze zanim zakończyłem przygodę z serialem Netflixa miałem przyjemność sięgnąć po album soundtrackowy prezentujący 80-minutową selekcję z oryginalnej ilustracji. Można zastanawiać się czemu tak krótko skoro w całym ośmioodcinkowym widowisku tej muzyki jest naprawdę sporo. Tym bardziej, że większość utworów, które znalazły się na albumie pochodzi z pierwszego i ostatniego odcinka. Cóż, wybrany zestaw w zupełności wystarczy, aby wyczerpać tematyczny i stylistyczny potencjał pracy Furukawy i nie zmęczyć nadmiarem treści. W czasach, kiedy publikuje się wszystko albo nic, taka selekcja jest idealnym kompromisem.

I jak w każdym tego typu albumie są fragmenty warte szczególnej uwagi. Z pewnością zwróci nią sekwencja otwierająca, a nade wszystko ilustracja sceny batalistycznej z ataku na Południową Świątynię Powietrza. Pędząca orkiestra i apokaliptyczny chór ukazują rozmach z jakim wykonano tę partyturę, a słyszane w tle, znane z animacji, kultowe tematy, czuwają nad melodyczną atrakcyjnością ścieżki dźwiękowej. Środkowa część albumu jest bardziej stonowana, gdyż odnosi się do poszczególnych etapów podróży Aanga, ale końcowe fragmenty znów przypominają o monstrualnym budżecie przeznaczonym na realizację. Finalna konfrontacja może nie prezentuje się tak spektakularnie, jak prolog i nosi w sobie znamiona ilustracyjności, ale w odniesieniu do filmowych kadrów wykonuje świetną robotę.

Jedyną uwagą jaką skierować możemy w stronę kompozytora, to brak większego wyczucia w operowaniu środkami wyrazu. Rozumiem, że możliwości z jakimi zetknął się Furukawa były kuszące, ale podbijanie dramaturgii w niektórych sekwencjach ociera się o iście trailerowe granie, co spłyca emocjonalną wartość muzyki. To, co w serialu może lekko razić, na albumie okazuje się natomiast łakomym kąskiem dla każdego miłośnika ścieżek dźwiękowych przemawiających klarowną, melodyczną symfoniką. Polecam.

Najnowsze recenzje

Komentarze