Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Lorne Balfe

Argylle

(2024)
4,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 06-03-2024 r.

Kino szpiegowskie zawsze przykuwało uwagę widzów, a w połączeniu z elementami komediowymi fascynowało nawet bardziej. Twórca kultowego Kingsman: Tajne służby, Matthew Vaughn, właśnie wyszedł z kolejną taką propozycją. Jak wyszło?

Najnowszy film Matthew Vaughna produkowany przez platformę streamingową Apple+ nie zrywa przysłowiowych kapci z nóg. Jak to u tego reżysera bywa jest bardzo dynamicznie, rozrywkowo, a widowisko aż kipi od barwnych kreacji w iście gwiazdorskiej obsadzie. Aczkolwiek nie dajmy się zmylić pozorom. Tytułowy agent Argylle w którego wciela się Henry Cavill nie jest pierwszoplanową postacią. Cała uwaga koncentruje się na Elly i jej szoku poznawczym jakiego doznaje, gdy z pasywnego twórcy emocjonujących opowieści staje się ich uczestnikiem. Można się zgodzić, że film Argylle rozrywką stoi, ale nie oczekujmy, że twórcy zaskakiwać nas będą ciekawymi pomysłami. Wszystko to już było.

Do stworzenia ścieżki dźwiękowej zaangażowany został Lorne Balfe, co wywołało we mnie pewne zmieszanie. Filmy Matthew Vaughna z gatunku kina szpiegowskiego do tej pory kojarzyły się bowiem z barwną, wpadającą w ucho muzyką autorstwa Henry’ego Jackmana i Matthew Margesona. W międzyczasie sam reżyser podejmował wiele różnych eksperymentów filmowych, jak Silent Night oraz Tetris, w których nie mógł sobie pozwolić na finansową rozrzutność. Wybór padł zatem na Lorne Balfe i najwyraźniej współpraca ta układała się całkiem dobrze, ponieważ angaż Balfego ogłoszono jeszcze na półtora roku przed planowaną premierą Argylle. Czemu tak wcześnie?

Film miał serwować widzom kilka muzyczno-tanecznych wstawek, więc praca kompozytora rozpoczęła się jeszcze na etapie kręcenia zdjęć. Aranż popularnych piosnek, w końcu oryginalnie stworzone tematy zaadaptowane na potrzeby poszczególnych scen… Jeżeli wierzyć wypowiedziom kompozytora, to spędził nad tym projektem bardzo dużo czasu, angażując w jego realizację wiele sił i środków. Ale patrząc na listę współpracowników i aranżerów trudno dać wiarę w tak bezgraniczne poświęcenie Szkota. Szczególnie kiedy weźmiemy pod uwagę jego nadzwyczajną „produktywność” w minionych latach.

Mimo że ilustracji stworzonej przez Balfego daleko do miana odkrywczej, to jednak potrafi zainteresować odbiorcę swoją treścią. Stworzony na potrzeby widowiska temat przewodni spełnia swoją funkcję i pomimo jego względnej anonimowości, to mieści się w standardach kina szpiegowskiego. Ostinatowa konstrukcja nadaje rytmu, a klasyczne instrumentarium wykonujące całość niewiele odbiega od tego, co na potrzeby serii Kingsman tworzył Jackman z Margesonem. Ulepieni z jednej gliny kompozytorzy serwują podobną pod względem przebojowości, oprawę muzyczną, choć Balfemu daleko do aranżacyjnych umiejętności Jackmana. Można się zgodzić, że widowisko Vaughna zaniża loty względem jego poprzednich filmów, więc i w muzyce nie należało oczekiwać przesadnych fajerwerków. Ale szkoda, że jakkolwiek barwna ilustracja chowana jest w dźwiękowym miksie za licznymi efektami.

Troszkę lepiej radzi sobie na soundtracku wydanym w formie cyfrowej, na którym w niespełna 80-minutowym programie wyczerpuje się potencjał tej pracy. Jest dynamicznie, przebojowo, ale niekoniecznie oryginalnie i pomysłowo. Oczywiście największą frajdę sprawia słuchanie utworów osadzonych na stylistycznym gruncie gatunku szpiegowskiego. Podniosłe tematy, bogate aranże – ta formuła chyba nigdy się nie znudzi. I myślę, że to na nich powinna się w głównej mierze koncentrować uwaga odbiorcy. Niemniej cały soundtrack ma potencjał zainteresować odbiorcę, zatrzymać go przy sobie na chwilę, ale nie oszukujmy się, że będzie on walczył o zapisanie w historii gatunku. Balfe świetnie wchodzi w buty poprzedników odtwarzając utarte schematy, ale nie daje nic od siebie. Niestety jak większość prac sygnowanych nazwiskiem tego kompozytora…

Najnowsze recenzje

Komentarze