Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Rob Simonsen

Adam Project, the (Projekt Adam)

(2022)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 18-03-2022 r.

Projekt Adam (The Adam Project), to najnowsza produkcja s-f platformy streamingowej Netflixa. Wyprodukowana przez Skydance, pierwotnie miała być skierowana do kinowej dystrybucji, ale sytuacja pandemiczna zrewidowała te plany jeszcze na etapie trwania zdjęć. Za kamerą stanął Shawn Levy (Free Guy), a w główną rolę wcielił się Ryan Reynolds. Projekt Adam opowiada o przybyszu z przyszłości, który wraz z młodszą wersją siebie próbuje powstrzymać pewną kobietę przed tragiczną w skutkach zmianą biegu historii. Naszpikowaną humorem, przygodową fantastykę, ogląda się z wielką przyjemnością, czego nie zakłóca naiwna i słabo dopracowana fabuła. Świetne kreacje aktorskie również dają tu osobie znać, choć można zaryzykować stwierdzeniem, że od czasów pierwszego Deadpoola, Reynolds w każdym kolejnym filmie gra właściwie taką samą rolę – ekranowego błazna. Aczkolwiek skoro taka formuła działa, a widzów nie brakuje, to chyba nie ma powodów do narzekań.



Jeszcze na etapie promocji tego widowiska próbowano przekonać potencjalnych odbiorców, że Projekt Adam będzie kinem familijnym nawiązującym do sztandarowych dzieł Spielberga z lat 80. I pod pewnymi względami można się z tym zgodzić. Przygody, emocji oraz rodzinnej dramy tu nie brakuje, aczkolwiek sposób realizacji to już współczesny mainstream. I nie chodzi tylko i wyłącznie o zdjęcia oraz montaż. Także o muzykę czerpiącą pełnymi garściami zarówno z klasyki gatunku, jak i współczesnych rozwiązań technicznych.



Do stworzenia oryginalnej ścieżki dźwiękowej poproszono Roba Simonsena. W ręce kompozytora święcącego swoje chwile triumfu wpadają ostatnio coraz ciekawsze projekty, które pozwalają mu na eksperymentowanie z różnego rodzaju brzmieniami. I tak oto jedna z jego najnowszych prac, Pogromcy duchów: Dziedzictwo była jednym wielkim hołdem w stronę klasyki muzyki filmowej z lat 80. Naturalnym wydawało się więc, że skoro promocja Projektu Adam sugerowała tego typu kino, to Simonsen pójdzie tym samym tropem. Rzeczywistość nieco zweryfikowała te oczekiwania. Co prawda temat przewodni rezonuje duchem przygody znanym z prac Williamsa czy Hornera, ale całość pracy jest już tubą dla współczesnych standardów ilustracyjnych oraz brzmień.


Podczas oglądania Projektu Adam nie doświadczymy tylu chwil zachwytu, jak to miało miejsce w przypadku wspomnianych wyżej Pogromców duchów. Łezka sentymentu również nie zakręci się w oku, a to wszystko dlatego, że muzyka została potraktowana w obrazie Levy’ego dosyć instrumentalnie. Z jednej strony sama kompozycja na to pracuje odchodząc w stronę hybrydowego sposobu opowiadania filmowych wydarzeń. Z drugiej, dużą rolę odegrał sposób w jaki umiejscowiono warstwę muzyczną w miksie. Zdecydowanym faworytem są tu efekty dźwiękowe, co po raz kolejny dowodzi, że zapatrzenie filmowców w stronę klasyki kina familijnego jest tylko powierzchowne.



Najbardziej rozczarowującym elementem ścieżki dźwiękowej wydaje się muzyczna akcja. To w niej pokładano najwięcej nadziei i to ona (niestety) jest nośnikiem średnio intrygujących, elektroniczno-symfonicznych rozwiązań ilustracyjnych. Całość przypominać może to, co otrzymaliśmy w poprzednim obrazie Levy’ego, czyli Free Guy. Ścieżka dźwiękowa Chrisopthera Becka co prawda sprawnie poruszała się pomiędzy kolejnymi sekwencjami akcji, ale nie potrafiła skupić na sobie większej uwagi. Momentem przełomu okazywały się natomiast te sceny, które angażowały sferę emocjonalną oraz relacje między bohaterami. Projekt Adam posiada zdecydowanie więcej tego typu sekwencji, co kompozytor stara się przekuwać na fortepianowo-ambientowe, przyjemne dla ucha fragmenty. Równie anonimowe co wybuchowa akcja, ale dające zdecydowanie więcej przestrzeni do nawiązania kontaktu z odbiorcą. I szkoda tylko, że pomiędzy tym wszystkim ginie całkiem niezły temat przewodni. Niewykorzystanie jego potencjału uważam za największą porażkę tej kompozycji.



No właśnie, ale czy muzykę do Projektu Adam można w ogóle nazwać porażką? Absolutnie nie. To jedna z tych prac, która w filmie robi swoją robotę. Działa jak należy i właściwie tyle można o niej powiedzieć. Bo wsłuchiwanie się w nią na soundtracku nie dostarcza większych emocji poza poczuciem zanurzania się w przygodowy mainstream. Mimo wszystko można spróbować sowich sił z albumem wydanym nakładem Milan Records. Godzinny czas prezentacji nie powinien przeciążyć neuronów potencjalnego odbiorcy. Pytanie tylko na ile będzie to czas dobrze zagospodarowany, a na ile zmarnowany. Jeżeli bowiem zachwyceni oprawą muzyczną do Pogromców duchów będziemy szukali tutaj analogicznych wrażeń, to możemy poczuć niemałe rozczarowanie. Ale i tak wszystko ostatecznie rozbije się o gusta słuchaczy.


Najnowsze recenzje

Komentarze