Sean Callery

24 (24 Godziny)

(2004)
24 (24 Godziny) - okładka
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Od dobrych dwóch lat byłem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju telewizyjnych przedsięwzięć filmowych. Seriale, bo to o nie głównie mi chodzi, nudziły mnie niemiłosiernie, czasem irytowały rozwlekłością i bezsensownością fabuły, dlatego przestałem je oglądać. Jakiś czas temu całkiem “przypadkowo” wpadł w moje ręce jeden sezon serialu 24. Od niechcenia włączyłem płytę do odtwarzacza… i zanim się zorientowałem na zewnątrz było już ciemno, a przez ekran mojego telewizora przelatywały już napisy końcowe 11 odcinka. Obejrzenie pozostałych 3 sezonów było zatem tylko kwestią czasu :)… Skłamałbym mówiąc, że 24 to serial genialny. Jak każdy inny ma swoje wady, np.: olbrzymia ilość patosu z podtekstem w stylu “God Bless America”, wiele nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności (szczególnie gdy weźmiemy na wzgląd postać Kim Bauer), czy też nadludzkie zdolności bohaterów, którzy o dziwo potrafią wyjść cało nawet z najgorszych opresji. Czymże więc zadziwia ów serial? Ciągłym napięciem, nieustanną akcją ukazaną w innowacyjnym świetle – systemie “real-time” i inteligentnymi zagrywkami scenariuszowymi (takowe występują bynajmniej w pierwszych trzech sezonach). Widowisko to, niczym silny magnes działający na metal, skupia uwagę widza i nie pozwala odejść od siebie. Trzeba nie lada odwagi (lub olbrzymiego zmęczenia) by z własnej woli zrezygnować po obejrzeniu zaledwie jednego chaptera :). Dodatkową atrakcją jest nieszablonowa postać Jacka Bauera (Kiefer Sutherland) – człowieka gotowego posunąć się tak daleko jak tylko będzie trzeba by osiągnąć zamierzony cel.

Sean Callery, twórca muzyki do 24, został postawiony przed bardzo trudnym zadaniem. Mając raczej skromne środki finansowe i techniczne musiał stworzyć muzykę, która za wszelką cenę podkreślałaby nieustanne napięcie wypływające z filmu, gdzie każda decyzja głównych bohaterów wiązać się miała z jakimś mniejszym lub większym dramatem. Mimo tych trudności wyszedł z powierzonego mu zadania obronną ręką, serwując nam poprawną ilustrację bogatą w ciekawe rozwiązania techniczno-stylowe. Twórca nie unika jednak pomyłek. Jak to w podobnych projektach bywa, czasu na pisanie muzyki jest mało, więc zdarzają się i mierne utwory służące głównie do “zagospodarowania muzycznej ciszy”, które po oderwaniu z obrazu byłyby “ciężkostrawnym daniem dla przeciętnego smakosza”. Nie obce są mu też zapożyczenia, nawiązania i tym podobne, kompozytorskie “brudne sprawy”. Na szczęście muzyka jaką spotkamy na płycie wydanej przez Varese, to kompilacja najlepszych fragmentów muzycznych i tematycznych z pierwszych trzech sezonów, odpowiednio poselekcjonowana i przemontowana. Innymi słowy: dostajemy to co tygrysy lubią najbardziej, plus gwarantuję Poxipolu, że każdy słuchacz/wielbiciel serii będzie miał ogromną satysfakcję obcowania z materiałem nań zawartym.

Infiltrując muzykę do 24 przyjrzyjmy się na początku stronie technicznej. Sprawa jest prosta. Kompozytor sięgnął do łatwoprzyswajalnego dla szerszego grona, stylu Media Ventures i skonfrontował go ze swoimi, nierzadko “szalonymi” pomysłami na ilustracje. Mimo, że cały score powstawał w studiu Callery’ego, a jedynymi instrumentami jakimi się posługiwał były elektroniczne, udało mu się tchnąć życie w te sztuczne dźwięki, czyniąc je różnobarwnymi. Przysłuchując się muzyce w filmie zaobserwować możemy liczne zabiegi kompozytorskie mające na celu pobudzanie wyobraźni widza (generowanie specyficznej atmosfery dla akcji dziejących się w dzień, a innej w nocy; podkreślanie za pomocą wybranej kombinacji dźwiękowej zmęczenie głównych bohaterów długotrwałą i wyczerpującą pracą w terenie lub centrum operacyjnym CTU). Osobna atrakcją jest tematyka. Mnogość i różnorodność palety tematycznej imponuje. Nie chcąc jednak czynić z tej recenzji obszernej analizy przytoczę tylko te najważniejsze.

Płytę otwiera 24 Theme. Nie sugerujmy się nazwą, gdyż temat przewodni (CTU/Jacka) to tylko jeden z kilku elementów składających się na ten utwór. Tak na prawdę większa jego część to muzyka towarzysząca introdukcji pilotowego odcinka sezonu pierwszego. Ale pomińmy ten fakt i skupmy się na samym motywie. Najwierniej odzwierciedla go fragment pochodzący z napisów końcowych, którego z kolei możemy posłuchać w ostatnich kilkudziesięciu sekundach 24 Theme. Charakteryzuje go rytmiczna i dynamiczna elektronika będąca tłem dla wygrywanego przez dęciaki tematu. Najczęściej spotkamy go jednak w znacznie uproszczonej wersji, bez szalejącej elektroniki w tle, a zamiast niej z militarną (brzmieniowo) perkusją. W mniej więcej takiej formie kreowane są “wejściówki” zdobiące pierwsze minuty każdego odcinka. Jedną z takich “wejściówek” usłyszymy również na płycie w 24 Theme zaraz po kilkusekundowym flashbacku. Kluczową rolę odgrywa również motyw Palmera, bardzo patetyczny, o charakterze patriotyczno-militarnym (duża aktywność elektronicznych perkusji i solówki na trąbki). Motyw ten zdobi nie tylko samą postać senatora/prezydenta, pojawia się także w wielu “poruszających serce” przemowach o potędze narodu amerykańskiego przeciwstawiającego się z zalewającą go falą zła, tudzież terroryzmu. Jeżeli chodzi o sam film, owe sekwencje ogląda się z lekkim podirytowaniem. Złośliwi (na przykład ja) mogliby powiedzieć, że są propagandą polityki Busha obranej po 11 września 2001. Politykę zostawmy jednak na bok. Poza wyżej wymienionymi tematami na CD umieszczono szereg innych, jak na przykład latyno-brzmiący Salazarów (Salazar’s Theme), czy rockowy kawałek odwzorowujący bezwzględną naturę Alexisa Drazena (Alexis).

Jako, iż 24 to serial akcji, dominuje w nim action score. Przybiera on różne formy i bazowany jest na wielu stylach. Wszystkie posiadają jednak wspólną cechę: rozbudowana paleta elektronicznych efektów dźwiękowych. Oprócz standardowych utworów z typową, znaną z kuźni Media Ventures melodyką (Coliseum Finale, Copter Chase Over L.A.) znajdziemy kilka innych, wyróżniających się ciekawą techniką wykonania. Do takowych z pewnością należy zaliczyć Kim And Teri’s Escape From Safe House – bardzo nieszablonowy utwór błądzący klimatycznie gdzieś w rejonach krajów bliskowschodnich, opierający się w głównej mierze na gitarach elektrycznych i rozbudowanej elektronice. Najciekawszy jest jednak Jack In The Limo. Rozpoczyna się cichym rytmicznym basem i smyczkopodobnymi samplami, w miarę upływu czasu wzbogacane są one przeróżnymi elektronicznymi dodatkami, by w ostatnich kilkudziesięciu sekundach eksplodować dźwiękiem z pełną parą. Zdecydowanie najlepszy utwór jaki znajdziemy na płycie.

Muzyka akcji nie roztacza jednak kompletnej hegemonii mimo jej dużej aktywności w partyturze. Funkcjonuje w niej masa mniej lub bardziej “przyjaznego uchu” underscore’u, oraz nieliczne utwory o zabarwieniu lirycznym. Problemy i dramaty wewnętrzne bohaterów podkreślane są za pomocą solówek fortepianowych (np.: Jack Tells Kim He’s Not Coming Back i Jack And Kim Trying To Reconnect) lub przejmującego wokalu (Jack’s Revenge At The Docks).

24 to z pewnością jedna z najciekawszych serialowych ścieżek dźwiękowych ostatnich lat. Choć do statusu “wzorowej” brakuje jej jeszcze wiele, to nie można odmówić jej faktu, że ściśle wywiązuje się z zadań ilustratorskich jakie na niej ciążą. Dowodem na to jest chociażby nagroda Emmy, którą przyznano kompozytorowi za jego pracę, a jej efektem płytka zestawiająca najlepsze utwory z dorobku trzyletniej pracy Caller’yego nad tym serialem. Płyta, która w krótkim czasie odniosła całkiem spory sukces tak naprawdę rozbudziła tylko apetyt żądnych wrażeń serialowych muzykopatów. Zresztą co się będę ukrywał! Również i ja żywię nadzieję, że w niedługim czasie Varese zdecyduje się na wydanie kolejnego albumu uzupełniającego, być może wzbogaconego już o nową tematykę i wybrane utwory z czwartego i piątego sezonu 24 godzin, który to od stycznia ponownie szturmować będzie kanał Fox.

Inne recenzje z serii:

  • 24 season 4 & 5
  • 24: The Game
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze

    Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.