Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Mark Korven

The VVitch: A New-England Folktale (Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii)

(2016)
-,-
Oceń tytuł:
Wojtek Wieczorek | 31-10-2020 r.

Las. Ciemność. Nieznane.. Archetypowe lęki i ich mitologiczne przedstawienia stanowiły punkt wyjściowy dla Roberta Eggersa, scenarzysty i reżysera filmu Czarownica. Dorastając w Nowej Anglii, twórca był zafascynowany lokalnymi legendami i grozą, która w ludowych wierzeniach przybrała postać kobiety będącej w zmowie z diabłem. Tematyka filmu wykracza jednak daleko poza historyczno-mitologiczne inspiracje.

The VVitch to swoisty fenomen – pełnometrażowy debiut reżysera jest arcydziełem horroru, ale sprawdza się równie wyśmienicie, jeśliby oceniać go jako studium szaleństwa, kryzysu wiary, dramat rodzinny czy film kostiumowy. Złożona symbolika zastosowana w obrazie sprawia, że trudno jest zamykać go w szufladce jednego gatunku. Bez wątpienia daje tu o sobie znać zarówno doświadczenie Eggersa jako scenografa, jego zaplecze teatralne, a także obsesja na punkcie researchu i mitologii. Jego dbałość o detale obejmowała wszystkie aspekty dzieła filmowego, a proces powstawania ścieżki dźwiękowej nie był tu wyjątkiem.

Do skomponowania oprawy zaangażowano kanadyjskiego kompozytora Marka Korvena, znanego głównie z filmów dokumentalnych. Eggers wyznaczył pewne ścisłe reguły dotyczące ścieżki dźwiękowej – reżyser nie chciał w score żadnej elektroniki ani muzyki z epoki, dlatego też odrzucił jeden z pierwotnych pomysłów kompozytora, by wykorzystać w ścieżce aranżację Lachrimae, zbioru utworów instrumentalnych z początku XVII wieku. Proces nagrywania był w dużej mierze improwizowany, a ze względu na drobiazgowość i zaangażowanie Eggersa, który ciągle chciał coś poprawiać i zmieniać kolejność poszczególnych nut, kompozytor często samplował nagrany materiał, by ułatwić ten proces.

Szukając odpowiedniego brzmienia, Korven skupił się głównie na instrumentach etnicznych, często będących w użyciu od wieków w niewiele zmienionej formie. Jednym z dwóch filarów, na których opiera się cały soundtrack, jest szwedzka nyckelharpa, przypominający skrzypce instrument, którego powstanie można datować na późne średniowiecze. Korven samodzielnie wykonywał partie jej partie, i przyznał, że uważa, że to właśnie to użycie tego instrumentu pozwoliło mu wyróżnić się na tle innych kompozytorów starających się o angaż. Powiedział też, że jego umiejętności gry na nim są dalekie od wirtuozerii, ale była to kolejna rzecz, która przypadła do gustu reżyserowi – drobne niedoskonałości dodawały jego zdaniem ścieżce człowieczeństwa, a to właśnie ludzki dramat był tutaj jednym z najważniejszych elementów filmu.

Nyckelharpa (w odmianie basowej), to zresztą pierwszy instrument, który słyszymy w ścieżce dźwiękowej – jego ponure brzmienia ilustrują scenę sporu między Williamem a radą wspólnoty, który wprawia wszystkie wydarzenia w ruch. Można uznać ten instrument za serce score’u, głos rodziny w filmie. Wśród innych instrumentów etnicznych, które składają się na tworzenie nadnaturalnego świata XVII-wiecznej Nowej Anglii znajdują się też lira korbowa, często wykorzystywany w horrorach waterphone, a także rodzaj fińskiej liry – jouhikko. Jej użycie zaproponował przyjaciel kompozytora, Ben Grossman, wirtuoz liry korbowej i multiinstrumentalista specjalizujący się w muzyce etnicznej. Instrument spodobał się reżyserowi, który szukał ostrego i nietypowego brzmienia, oraz czegoś, co oddalałoby się od temp-tracku.

W ścieżce słychać też bardziej tradycyjne instrumentarium, na przykład wiolonczelę (na której również grał sam kompozytor, i wykorzystywał ją często w roli perkusji, ponieważ reżyser nie chciał żadnego tradycyjnego zestawu perkusyjnego), oraz inne smyczki, które pojawiają się już w utworze Banished. Wprowadzony w nim zostaje też drugi filar partytury – chór.

Eggers chciał unikać w ścieżce dźwiękowej melodii i harmonijnych brzmień, Czarownica miała przypominać dysonujący, 90-minutowy koszmar. Słychać było to już w warstwie instrumentalnej, jednak to właśnie ludzie głosy wynoszą ów koszmar na nowy poziom. Atonalne partie chóralne przywodzą na myśl mikropolifocznie utwory Ligetiego, takie jak Kyrie i Atmospheres, oba zresztą wykorzystane w ścieżce dźwiękowej do 2001: Odysei Kosmicznej. Chór ilustruje nadprzyrodzone elementy historii, towarzyszy przede wszystkim czarownicom, ale oddaje też samą grozę nieznanego – często słychać go w ujęciach lasu, który kadrowany jest w sposób mogący kojarzyć się z tym, jak Kubrick filmował monolit we wspomnianej Odysei. Powolny zoom to zresztą cecha charakterystyczna dla stylu tego reżysera, znajdziemy go też w wielu scenach Lśnienia, horroru ilustrowanego, a jakże! muzyką Ligetiego i innymi dziełami awangardy. Sam Eggers przyznał, że Lśnienie było dla niego świetną lekcją jak tworzyć horror, za pomocą utrzymywania stałego napięcia w każdej scenie. Odwołania do węgierskiego kompozytora zdają się zatem nawiązaniem celowym, wykraczającym poza czysto emocjonalną potęgę oddziaływania samego brzmienia.

Warto również zauważyć, że w chórze słychać przede wszystkim kobiece głosy (nawet, jeśli zastosowano chór mieszany, męskie głosy giną w miksie), co nie tylko pozwala na osiągnięcie wyższych rejestrów, ale też wiąże się z tematyką filmu, pełną symboliki dotyczącej kobiecości i seksualnej represji. Do nagrania takich partii jak fantastyczny Witch’s Coven użyto The Element Choir, kanadyjskiego chóru specjalizującego się w improwizacji. Utwór składa się z syków, szeptanych inkantacji, stopniowo przechodzących w krzyk, śmiechów, wrzasków, różnych perkusjonalnych dźwięków, drzewa rurowego, atonalnych instrumentalnych wstawek, i przede wszystkim niekończącego się zdawać by się mogło, chóralnego glissanda (chociaż przy uważnym przesłuchaniu można znaleźć w teksturze utworu znacznie więcej ruchu, więc ponownie nasuwają się skojarzenia z techniką wypracowaną przez Ligetiego).

Ścieżka ta jest stosunkowo krótka (niecałe 40 minut), ale jej użycie w filmie jest niesamowicie efektywne. Warstwa instrumentalna potęguje uczucie beznadziei i rozpaczy towarzyszące głównym bohaterom, chór natomiast fantastycznie tworzy nastrój lęku przed nieznaną grozą i złowrogimi siłami, czającymi się w lesie. Wiele z eksperymentów dźwiękowych może być nieco męczące podczas odsłuchu na płycie, ale są one fantastycznie równoważone przez apokaliptycznie brzmiące partie wokalne.

Czarownica jest idealnym ucieleśnieniem starego porzekadła, że czasem mniej znaczy więcej. Eggers doskonale wie, jak uzyskać potężny emocjonalny efekt bardzo oszczędnymi środkami, strasząc przede wszystkim atmosferą, zamiast polegać wyświechtanymi jump scare’ami. Sporadyczne użycie muzyki w filmie też wpisuje się w tę zasadę – w przeciwieństwie do The Lighthouse, w którym score wypełniał film praktycznie “po brzegi”, zacierając granicę między muzyką diegetyczną i niediegetyczną, The VVitch jest bardzo powściągliwie umuzyczniony, punktując tylko kluczowe sceny. Dzieło Korvena nie jest przykładem soundtracku, który ma wielkie pole do narracji porywającymi i oryginalnymi leitmotywami czy zagłębiania się w meandry psychiki bohaterów, jest jednak przykładem muzyki, która fantastycznie dopełnia wizję reżysera i służy filmowi. I właśnie w ten sposób Czarownicę będzie można bardziej docenić – chłonąc ją razem z obrazem aniżeli na płycie.

Najnowsze recenzje

Komentarze