Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Geoff Zanelli

You Should Have Left

(2020)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 27-07-2020 r.

W czasach kiedy masowo przekłada się premiery filmowe w związku z panującą pandemią COVID-19, wydaje się że najmniej cierpiącym na tym procederze gatunkiem jest kino grozy. Realizowana za śmieszne pieniądze, najczęściej popcornowa rozrywka idealnie sprawdza się jako alternatywa na nudne, spędzane w domu wieczory. I taki też los spotkał najnowszą produkcję studia Blumhouse. Zdjęty z afiszów kinowych i skierowany do internetowego streamingu You Should Have Left, to autorski projekt reżysera Davida Koeppa. Historia luźno oparta na książce o tym samym tytule opowiada o pewnym mężczyźnie, Theo Conroyu ,który, by odpocząć od uporczywych myśli, wraz z rodziną przeprowadza się do willi znajdującej się na walijskim odludziu. Wymarzony dom okazuje się pułapką, która za wszelką cenę chce rozliczyć Theo z jego mglistej przeszłości. I jak w większość filmów, gdzie mamy do czynienia z nawiedzonymi domostwami, tak i tutaj motorem napędzającym element grozy są tajemnicze dźwięki, zabawa światłem i dynamiczny montaż. Ale bardziej aniżeli zabiegi tzw. „jump scare” uwagę koncentrują relacje między bohaterami i stosunkowo dobre, jak na tego typu kino kreacje aktorskie ze świetnym Kevinem Baconem w roli głównej. Wszystko to sprawia, że film You Should Have Left, mimo oklepanej formuły, ogląda się całkiem przyjemnie.



Przyjemna (przynajmniej od strony melodycznej) nie wydaje się ścieżka dźwiękowa zdobiąca ten obraz. O stworzenie takowej poproszony został Geoff Zanelli, który z Koeppem miał już okazję współpracować nad trzema innymi produkcjami. Amerykański kompozytor stosunkowo wcześnie rozpoczął pracę nad tym projektem – jeszcze na etapie zdjęć, bazując głównie na scenariuszu dostarczonym przez reżysera. Otrzymał również bardzo dużą wolność artystyczną, choć zbyt wybujałą kreatywność temperował skąpy budżet przeznaczony na produkcję. Zresztą postępująca epidemia skutecznie oddalała perspektywę inwestowania w drogie sesje z orkiestrowymi wykonawcami. Wszystko więc musiało się „rozegrać” w warunkach domowo-studyjnych kompozytora. Kwarantanna pełną gębą!



Geoff mógł pójść tutaj na łatwiznę serwując odbiorcy tradycyjny dla tego gatunku zestaw elektroniczno-samplowano-orkiestrowych zabiegów wzmacniających element grozy, ale kompozytor postanowił podejść do sprawy troszkę bardziej ambitnie. Wziął na warsztat element kulturowy regionu, w jakim rozgrywa się akcja, nanosząc to wszystko na architektoniczny postmodernizm domu, w którym zamieszkuje Theo wraz z rodziną. Prowizoryczna etnika bazuje tutaj na tradycyjnych walijskich instrumentach, których rolą jest nie tyle odtwarzanie pewnych melodii, co kreowanie szorstkiej, dusznej atmosfery. W ruch idą głównie instrumenty strunowe, takie jak talharfa, czy chrotta, z których sam Zanelli wydobywa ponure, skąpane w fałszu dźwięki. Uzupełnieniem tego jest subtelna elektronika spinająca eksperymentatorskie zabiegi klamrą przynajmniej symbolicznej, ambientowej melodyki. Powstała w ten sposób geometria zależności między brzmieniami akustycznymi (organicznymi) a elektroniką wydaje się zabiegiem dosyć oryginalnym pod względem koncepcyjnym. Także skutecznym w oprowadzaniu widza po mrocznej przeszłości Theo Conroya. Ale to, co w moim odczuciu jest tutaj najważniejsze, to fakt, że muzyka nie stara się nadmiernie korzystać z przywileju nakręcania spirali strachu. Element grozy jest tylko kolejnym pretekstem do eksperymentowania z różnego rodzaju przetworzonymi dźwiękami, choć w finale widowiska nie dało się uniknąć odwołania do gatunkowych standardów. Efekt końcowy jest jednak na tyle zadowalający i intrygujący, że nie sposób odpędzić się od chęci sprawdzenia tego wszystkiego na gruncie indywidualnego doświadczenia soundtrackowego.


Do dziewięćdziesięciominutowego filmu You Should Have Left Geoff Zanelli skomponował niespełna godzinną ilustrację rozpostartą na 45 krótkich utworów. Oficjalny soundtrack opublikowany nakładem Back Lot Music odwołuje się tylko do połowy tego materiału i to w bardzo selektywny sposób, nie przywiązując się przy tym zbyt mocno do filmowej chronologii. Powstałe w ten sposób 35-minutowe słuchowisko prezentuje najbardziej istotne elementy filmowej ilustracji bez zbędnego obciążania słuchacza zbyt dużą ilością powtarzalnej lub napastliwej treści. Zresztą sama konstrukcja albumu nie pozwala na pogrążenie się w nudzie. Pierwsze utwory stoją bowiem pod znakiem budowania tajemniczej otoczki wokół głównego bohatera i miejsca toczącej się akcji. Stopniowe wprowadzanie kolejnych egzotycznych instrumentów osadzonych na ambientowym gruncie rodzi apetyt na więcej. I kiedy już na dobre zaczynamy przyzwyczajać się do takiego grania, kompozytor zaczyna blendować je z hollywoodzkim sposobem kreowania atmosfery grozy. Ostatecznie nie unikamy więc zabiegów typu „junp scare” i festiwalu piskliwych, przesterowanych dźwięków zaciekle walczących z wszelkimi przejawami tonalnego rozprawiania się z materią muzyczną. Dopiero ostatnie minuty przynoszą upragniony spokój, a jego nośnikiem jest chłodna, melancholijna melodia wykonywana na fortepianie.



W morzu tworzonych taśmowo ilustracji do filmów grozy, You Should Have Left jawi się zatem jako pewnego rodzaju ewenement. Niekoniecznie w skali całego gatunku, ale na pewno w niszy, jaką proponuje nam przewidywalne do bólu studio Blumhouse. Godna pochwały jest postawa kompozytora, który nie zamknął się w obrębie utartych schematów, ale próbował przemówić jakimiś nowymi brzmieniami. Z różnym skutkiem to wszystko wyszło (zwłaszcza w końcówce pracy), co nie zmienia faktu, że jakiś wysiłek został włożony w kreowanie tego muzycznego świata. I to właśnie należy docenić.


Najnowsze recenzje

Komentarze