Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Steven Price

Archive

(2020)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-07-2020 r.

Z coraz większą trudnością przychodzi filmowcom przedstawianie oryginalnych pomysłów w gatunkowej fantastyce. Można odnieść wrażenie, że stale kręcą się wokół tych samych wątków, czego idealnym przykładem jest najnowsza produkcja tego pokroju. Akcja filmu Archive osadzona jest w oku 2038 w oddalonej od cywilizacji placówce naukowej. Przez całe, niespełna dwugodzinne widowisko obserwujemy mężczyznę, który z uporem godnym podziwu pracuje nad stworzeniem sztucznej inteligencji zdolnej czuć i myśleć jak człowiek. Bardziej aniżeli uznanie w środowisku naukowym determinuje go chęć „wskrzeszenia” swojej żony, która zginęła w wypadku samochodowym. I choć sam pomysł na fabułę wydaje się kliszą wielu podobnych widowisk, to jednak warto wziąć na przeczekanie ten nieco dłużący się film. Końcowy twist zrekompensuje kulejącą narrację i wylewającą się z wcześniejszych kadrów nudę. Mimo wszystko debiutujący w roli reżysera Gavin Rothery może się tylko cieszyć, że w związku z sytuacją pandemiczną obraz ten ostatecznie nie trafił na duże ekrany tylko od razu do streamingu. Wątpię, by spotkał się z wielkim zainteresowaniem szerokiego grona odbiorców.



Wielkim zainteresowaniem nie będzie się również cieszyła oprawa muzyczna, o stworzenie której poproszono Stevena Price’a. Brytyjski kompozytor, który w roku 2019 powrócił na usta krytyków za sprawą kilku bardzo mocnych prac, tym razem raczej nie wywoła poruszenia w branży. Choć fantastyka i wątek sztucznej inteligencji są wdzięczną przestrzenią do dokonywania ciekawych eksperymentów brzmieniowych, Price postawił jednak na gatunkowy mainstream. Otaczając się syntetycznymi środkami wyrazu zafundował odbiorcom dosyć ciężką w brzmieniu i równie toporną w wymowie, oprawę muzyczną.



Podstawą jest oczywiście elektronika, którą na pierwszy rzut ucha można utożsamić z głównym wątkiem opowieści – sztuczną inteligencją. Pójście w tym kierunku miało również pewien walor praktyczny. I tak oto przestrzeń muzyczna w jakiej porusza się kompozytor jest ograniczona w taki sam sposób, w jaki zamyka się widza w obrębie kilku tylko lokacji. Duszna, nasączona smutkiem i melancholią, atmosfera znajduje swoje odzwierciedlenie w anachronicznych, stylizowanych na modne w latach 80., pulsujące, elektroniczne pady i ambientowe, rozmyte w tle tekstury. Snujące się dźwięki szczelnie wypełniają filmową przestrzeń, tworząc duszną, nierzadko mroczną atmosferę. Depresyjny nastrój od czasu do czasu ożywiają wiolonczelowe i fortepianowe solówki, które moim zdaniem kojarzyć tu można z ludzkim pierwiastkiem filmowej opowieści. Zarówno przeżycia głównego bohatera, jak i emocje towarzyszące poznawaniu swojej natury przez sztuczną inteligencję – to wszystko całkiem sprawie blendowane jest do sugestywnej, choć na ogół anonimowej, muzycznej treści. Faktem jest, że w niektórych scenach owa mieszanka spełnia swoje funkcje niemalże wzorcowo, ale wysiłek ten dosyć szybko niwelowany jest przez brak umiaru w dawkowaniu materią muzyczną. Zalewająca, przekrzykująca miejscami obraz, w pewnym momencie staje się obciążeniem dla i tak duszonego w ciasnej scenerii odbiorcy. Finalnie wychodzimy z tego doświadczenia lekko pokiereszowani i bez większych perspektyw na ponowną próbę mierzenia się z filmowym Archive.


Zapewne jeszcze mniejsza liczba widzów zdecyduje się zmierzyć z albumem soundtrackowym wydanym cyfrowo przez wytwórnię Milan Records. 50-minutowe słuchowisko to sprawna selekcja stworzonego na potrzeby obrazu, materiału muzycznego. Aczkolwiek biorąc pod uwagę naturę tej ilustracji, jej ograniczony wachlarz brzmień i tematyczną ascezę, można przypuszczać, że nawet i tak ozoptymalizowany czas prezentacji może się okazać zbyt dużym wyzwaniem.



Spośród dwunastu utworów zgromadzonych na wirtualnym krążku można jednak wyszczególnić te, które w zupełności wyczerpują potencjał całej ścieżki dźwiękowej. A będą nimi otwierający krążek So Sorry For Your Loss niejako wprowadzający nas do tego futurystycznego świata oraz następujący po nim Archive, gdzie kombinacja pulsujących „arpów” z rozciągłymi, atmosferycznymi dźwiękami zanurza nas w technologiczne wątki widowiska. Środkowa część albumu niejako bazuje na tych pomysłach, angażując przy tym szczyptę emocjonalnego wydźwięku oraz wiele ambientowych rozwiązań brzmieniowych, jakie Price wypracował podczas tworzenia ścieżki dźwiękowej do Grawitacji. Dopiero końcówka słuchowiska zbiera to wszystko do kupy podkręcając przy okazji dramaturgiczną śrubę. I Didn’t Build You Well Enough to w moim odczuciu najciekawszy utwór, jaki serwuje nam ten album, choć zapewne niejeden odbiorca doceni przebojowy charakter kończącego słuchowisko I Had That Dream Again Last Night.



Cóż, po niezwykle produktywnym i artystycznie satysfakcjonującym dla Stevena Price’a roku 2019, kompozytor złapał chyba lekką zadyszkę. Nie twierdzę, że Archive jest ścieżką dźwiękową zmarnowanej szansy, ale zdecydowanie można było z tego tematu wycisnąć więcej. Brytyjczyk postawił na sprawdzone rozwiązania, w efekcie czego otrzymaliśmy solidną, choć przewidywalną do bólu, oprawę muzyczną. Miejmy nadzieję, że kolejne projekty pobudzą w nim odrobinę więcej kreatywności i chęci do eksperymentowania z nowymi brzmieniami.


Najnowsze recenzje

Komentarze