MA: Jeszcze się odniosę do tego pytania o to, czy jest łatwo zgromadzić osoby. Powiem z mojego doświadczenia, że jest łatwo. Może to tak bardzo „hop do przodu” zabrzmi, ale wydaje mi się i to samo czuję na próbach, że my bardzo fajny mamy projekt i również na muzyków działa to bardzo pozytywnie. Oni przychodzą do nas i jest zajawka, bo grają ze swoimi znajomymi. Ja zajmuję się organizowaniem nagrań fonograficznych i często wygląda to w ten sposób, że mój przyjaciel mówi mi spontanicznie, że jest termin w studio i możemy nagrać jakiś utwór. Dzwonię wtedy do muzyków i nie jest to żaden problem, by z dnia na dzień zorganizować 15 przygotowanych osób. To są ludzie, którzy mają już swoje rodziny, dzieci, pracę na noc, pracę w dzień, a jednak zawsze przychodzą.
NG: Jest to dla nich na pewno miła odskocznia od tego, co robią na co dzień. Traktują chyba też nagrania i koncerty z nami nie tylko jako pracę, a taką formę rozrywki.
DAK: No właśnie, czy Wam się udaje mieć z tego jakiś zysk, czy wszystko idzie na utrzymanie tego projektu?
MA: Ten zysk nie jest adekwatny do pracy, którą poświęcamy, ale bardzo wierzymy, że kiedyś będzie. <śmiech> Nie jest to nasza główna praca. To jest inwestycja w przyszłość, bardziej w projekt niż czerpanie z tego korzyści.
NG: My też jesteśmy fundacją i naszym największym celem po prostu nie są zarobki, a cele statutowe, które sobie wyznaczyliśmy zaczynając projekt. Chcemy szerzyć muzykę z Heroesów i w ogóle muzykę z gier komputerowych jako ten osobny element poza grą. Myślę, że jednym z naszych głównych celów jest to, żeby ściągać do sal koncertowych osoby, które nigdy w takim miejscu by się prawdopodobnie nie znalazły. I sądzę, że w dużym stopniu udało nam się to już osiągnąć.
MA: Na pewno. Nie wiem, czy nasi słuchacze kiedykolwiek jeszcze przyjdą do Studia Polskiego Radia. <śmiech> Myślę, że wielu osobom na koncert do filharmonii może nie być za bardzo po drodze, ale już na koncert muzyki z Diablo… to jak najbardziej!
DAK: Ludzie zajmujący się muzyką filmową często spotykają się wśród osób o podłożu bardziej akademickim z podejściem, że soundtracki to muzyka trochę drugiej kategorii. Wiadomo, że w salach koncertowych to powinien być Penderecki albo Mozart. Czy wy się kiedyś spotkaliście z negatywnymi reakcjami? Wszakże zaczęliście ten projekt na Uniwersytecie Muzycznym. Były jakieś krzywe spojrzenia?
MA: Tak, bardzo często, nawet w biurze koncertowym. Ile razy to już słyszeliśmy: „Ale jaka muzyka z gier? Mario będziecie grać?” Ja to w sumie rozumiem, bo część osób w starszym wieku może nawet nie wie, że muzyka z gier może być porównywalna chociażby do Brahmsa. W World of Warcraft przepisano pół Ravela czy Mussorgskiego, więc to kulturowo absolutnie nadaje się na salony. Zatem tak, niestety się z tym spotkaliśmy i próbujemy z tym walczyć.
NG: Często widzimy też takie podejście, gdy próbujemy nawiązać współpracę z jakąś salą koncertową. Widzą młodych ludzi, którzy pasjonują się grami i myślą, że to nie jest miejsce dla nich. Natomiast wydaje mi się, że to podejście się zmienia. Muzyka filmowa wkroczyła już do sal koncertowych jakiś czas temu, natomiast muzyka z gier powoli ją dogania.
MA: Na szczęście mamy już portfolio i filmy na YouTube. Dzięki temu mogą zobaczyć, że ta muzyka, którą gramy jest bardzo szeroka i, można powiedzieć, programowa.
DAK: Rzeczywiście ma się wrażenie, że muzyka z gier coraz odważniej wchodzi na salony. Na Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie koncerty „growe” pojawiają się regularnie i wy również robicie pod tym względem świetną robotę. Chciałbym zapytać jeszcze o Paula Romero. Jest to dość wyjątkowe zjawisko, gdyż jest to już kolejny raz, gdy kompozytor przyjeżdża osobiście, by zagrać z wami na koncercie i robi to z niezwykle dużym entuzjazmem. Jak w ogóle doszło do kontaktu między Wami? Jaka jest historia tej znajomości?
MA: Historia jest taka. Przede mną były dwie osoby z Polski zajmujące się tworzeniem aranżacji muzyki z Heroesów. Jednym był Łukasz Kapuściński, który jutro na koncercie będzie naszym gościem honorowym. To jest gość, który miał konto na YouTube i grał covery gitarowe muzyki z gier. Następny był Michał Bylina, który jest kontrabasistą i on w ogóle jako pierwszy stwierdził, że chciałby spisać muzykę z Heroesów na orkiestrę. Jeśli o mnie chodzi, napisałem chyba do Łukasza maila z prośbą czy ma jakiś kontakt do Paula. Wtedy nie było jeszcze nawet nazwy Heroes Orchestra – było może 6 osób, które lubiły grać w gry i na instrumentach. I rzeczywiście, nasza pierwsza korespondencja z Paulem odbyła się mailowo. Napisałem do niego, że planuję założyć zespół, który będzie grał muzykę z gier i czy nie ma przypadkiem gdzieś nut do Heroesów. No, i okazało się, że nie ma. <śmiech> Zaproponował mi więc bardzo odważną misję polegającą na tym, żebym spróbował zaaranżować to sam: „Jak będziesz miał jakieś kłopoty, to ja ci w tym pomogę.” I tak też się stało. Zrobiłem pierwsze aranżacje i pamiętam, że Paul był ogólnie w szoku, w kompletnym szoku. Dodał mnie do znajomych i napisał mi pierwszą wiadomość: „Jak to jest w ogóle możliwe, skąd ty, człowieku, wziąłeś 60 osób na sali koncertowej?” Aż do dzisiaj trzymam na dysku screena z tą wiadomością i nigdy go nie usunę. Cała ta rzecz w ogóle mu się w głowie nie mieściła i od tamtej pory ma do nas bardzo duży respekt. Z czasem chyba nawet jeszcze bardziej to docenia, bo jednocześnie jest to super rzecz dla niego.