Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

Redakcja od kuchni

Mariusz Tomaszewski | 21-04-2022 r.

Na Ziemi są ludzie zdolni czynić rzeczy, których nawet sobie nie wyobrażamy. Ludzie ci obdarzeni są niesamowitą wręcz charyzmą i kreatywnością. Potrafią wykonywać powierzone im zadania z nieomal chirurgiczną precyzją. Cechuje ich oddanie i poświęcenie dla sprawy, o które walczą. Umiejętność poświęcenia tego, co najcenniejsze, stawia ich wśród najlepszych z najlepszych. We wszystko co robią, wkładają całe swoje serce i duszę. Teraz wyobraźmy sobie całkowite przeciwieństwo tych cech… Co otrzymujemy?

www.filmmusic.pl

Naturalnie nie jest aż tak źle. Nie jesteśmy pomiotami szatana ani też nie jesteśmy odpowiedzialni za wszelkie klęski żywiołowe. Aby to udowodnić, zapraszam na krótką wycieczkę po naszej wirtualnej redakcji. Mam nadzieję, że ta pełna przygód podróż przybliży nieco niczego nieświadomemu czytelnikowi skomplikowany proces tworzenia recenzji albumu muzycznego. Nie odbiorę sobie też przyjemności zaprezentowania skomplikowanych więzi, jakie łączą nas z innymi portalami. A jest o czym pisać, gdyż były czasy, kiedy toczone były mityczne wojny między portalami, wysyłani byli szpiedzy, knute były spiski mające na celu maksymalne uprzykrzenie życia przeciwnikowi. Brakowało jedynie Parysa, który skradłby Helenę. Cóż, żaden z nas nie jest tak urodziwy, aby można było zapleść aż tak dużą pajęczynę intryg. Może to i dobrze… Ale każda dobra historia zaczyna się od rodziny. W tym miejscu też zaczniemy naszą wędrówkę.

Rodzina

Paweł Devoe Stroiński (Ojciec) – niczym mityczny Zeus, siedzi na Olimpie i od czasu do czasu zaszczyci nas swą obecnością. Prawda jest taka, że tylko wybrani go widzieli, a legenda głosi, że życie śmiałka, który spotkał na swej drodze Ojca, już nigdy nie pozostanie takie samo. Gawiedź w wolnych chwilach zastanawia się, cóż takiego nasz mityczny Ojciec robi na Olimpie (w wolnych chwilach rzecz jasna). Plotka głosi, że siedzi nad litanią słów, które z czasem przeistaczają się w szczegółowe recenzje szczycące nasze skromne oczy na pewnym prężnie rozwijającym się portalu traktującym o muzyce filmowej (mowa o nas).

Tomasz al-karnak Goska (Wielki Brat) – czuwa całą dobę. Zorganizowany niczym nasz rząd, gotowy jest podjąć się każdego karkołomnego zadania, aby tylko podnieść jakość naszej strony. To właśnie jemu zawdzięczamy wszystko to, czego nie widać gołym okiem. Najbardziej niedoceniane ogniwo w naszej rodzinie. Chłopisko jest tak zabiegane, że do tej pory zastanawiam się, kiedy ma czas pisać te wszystkie recenzje (notabene ma ich najwięcej z całej redakcji).

Łukasz babuch Wudarski (Wujek Dobra Rada) – jeśli masz jakiś problem, zgłoś się do babucha. Mediator, negocjator, wręcz szlachetny rycerz Jedi. Jako pierwszy z nas ustatkował się i rozpoczął nowy etap swojego życia (cała redakcja składa w tym miejscu szczere kondolencje). Mistrz w pisaniu recenzji, perfekcyjnie łączący dobry styl z dogłębną informacją. Mało kto jest w stanie dorównać mu na tym polu, aczkolwiek sam zainteresowany nigdy nie przyznaje się do winy. Trochę więcej pychy…

Przemysław Thedues Korpus (Młodsza Siostra) – dobry duch zespołu. Mało pisze, bo ugania się za… szczęściem w życiu. Nigdy nie wiadomo, czego oczekiwać po naszym dobrym kompanie i to jest w nim najlepsze. Nie grzeszy szybkim tempem, jeśli chodzi o pracę. Charakteryzuje go powiedzenie ‘już skończone’, po czym efekt końcowy możemy podziwiać w miesiąc później. Istny chaotyczny wulkan energii i zawzięty komentator wszelakich zdarzeń.

Sebastian Dr Plama Wojdyło (Czarna Owca w Rodzinie) – chodząca powaga i rozwaga. Po pewnych perturbacjach wrócił na łono naszego rodzinnego życia. Cóż, kwestią czasu był powrót, bo prawda jest taka, że jak raz zasmakujesz naszego towarzystwa, to nie można się odeń oderwać. Utalentowany na wielu polach (bynajmniej nie rolniczych), mierzący się na co dzień z megalomanią. Na szczęście nie jest w tej batalii osamotniony, gdyż w redakcji jest to zjawisko tak powszechne jak literuwki, które możecie znaleźć w naszych recenzjach i artykułach.

Mariusz mtomasky Tomaszewski (Duże Dziecko) – cóż ja mam biedny żuczek o sobie powiedzieć. Wspominam o sobie wyłącznie z kronikarskiego obowiązku. Najlepiej zrobię, jeśli pozwolę w tym miejscu wypowiedzieć się na mój temat mojej dobrej znajomej: ‘chodzące bóstwo’. Czy trzeba czegoś więcej? Moim zadaniem jest po prostu dopilnować, aby ludzie mieli o czym rozmawiać (plotkować) i żeby nie zagroziła nam stagnacja. Ot taki redakcyjny błazen.

Recenzja

Jak trudno jest napisać dobrą recenzję, wie tylko ten, kto próbował to zrobić. To, co z pozoru wydaje się proste, okazuje się nie mającą sensu plątaniną fachowych terminów. Jak napisać recenzję, żeby nie zanudzić laika i zadowolić znawcę? Do tego wszystkiego jak skutecznie zachęcić lub zniechęcić potencjalnego nabywcę? Na domiar złego ktoś jeszcze wymyślił funkcję komentarza, która nam recenzentom spędza sen z powiek. Kto wpadł na pomysł, aby dać ludziom możliwość komentowania? Budzę się co rano i z przerażeniem włączam komputer. Czy to już teraz oczekuje na mnie jakiś negatywny komentarz, czy to jeszcze nie ten dzień? Czy aby na pewno moje argumenty (o ile takowe są) okazały się wystarczająco silne, aby przeciągnąć publikę na swoją stronę? A co jeśli trafię na kogoś, komu natura poskąpiła rozumu? Sami widzicie, że życie recenzenta wcale nie jest takie łatwe.

Każdy z nas inaczej podchodzi do pisania recenzji, co gołym okiem przekłada się na różnorodny styl pisania (tudzież jego brak). To, kto z nas pisze najlepiej, najciekawiej czy jak kto tam jeszcze woli zależy tylko i wyłącznie od gusta czytelnika. Bynajmniej nie zależy nam na współzawodnictwie. Nie musicie się obawiać, pomysł, aby następna ankieta dotyczyła wyboru najlepszego recenzenta umarł śmiercią naturalną. Bardzo często jest tak, że wzajemnie sobie pomagamy na różne sposoby (bez podtekstów proszę). Stąd też nie zawsze nazwisko widniejące pod recenzją oznacza, że tylko ta osoba zajmowała się opracowywanym materiałem.

Jeśli chciałbym bliżej powiedzieć coś na temat poszczególnych sposobów pracy z tekstem, to naprawdę mamy tu pełen wachlarz możliwości. Niektórzy z nas przygotowują się do jednej recenzji niczym do walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Zbierają materiały przez wiele dni, kreślą wszelakie plany, rozważają, rozkładają całość na czynniki pierwsze by poskładać je w całość podczas medytacji. Innym potrzeba kilku godzin, aby przekazać w zwięzłej formie to, co najważniejsze. Jedni z nas bardziej, inni mniej posiłkują się zagranicznymi portalami, na których zrecenzowane zostało już prawie wszystko. Prawda jest jednak taka, że każdy z nas mierzy się z monotonią. Bo ile można pisać ciekawie i różnorodnie opisując w sumie ciągle to samo używając tego samego słownictwa? Jak nie popaść w rutynę pisząc coś po raz n-ty? Na koniec, jak uniknąć posądzenia o plagiat, skoro wszystko zostało już napisane? Te pytania pozostawię czytelnikowi…

Wojny Klonów

Ha, mogę się założyć, że niektórzy w tym miejscu ostrzyli sobie zęby na pikantne szczegóły. Nic z tego wy żądne sensacji hieny. Wszelkie próby poważnego podejścia do tematu zakrawają na farsę i kończą się w ten sam sposób. Naprawdę, dla postronnego widza wszystko to, co swego czasu działo się (i niestety dzieje się nadal) w naszym środowisku jest niepojęte. Piszę to z pełnym przekonaniem, gdyż sam nie jestem w stanie zrozumieć, czemu ludzie piszący dla innych portali nie są w stanie choćby podać ręki recenzentowi innej strony piszącej o muzyce filmowej. Każdy wietrzy gdzieś jakieś chore spiski, każdy chce dominacji (ponownie proszę bez podtekstów). Niestety to, co powinno być oczywiste (współistnienie) jest utopią. Wystarczy wykazać komukolwiek jakiś błąd, aby być posądzonym o atak na cały portal. Śmieszą mnie opinię, jakoby panuje między nami kruchy ‘pokój’ i nawet najmniejsza uwaga może go zburzyć. Ludzie, to jest muzyka filmowa w internecie, a nie międzygalaktyczna walka o przetrwanie ludzkości. Nie próbuję w tym miejscu powiedzieć, że my jesteśmy bez winy, bo też mamy swoje grzechy na sumieniu, ale wydaje mi się, że najwyższy czas skończyć z tą błazenadą. Nie będę się zagłębiał w żadne szczegóły, bo nie jest moim celem obrzydzenie komuś muzyki filmowej. Z góry przepraszam wszystkich zniesmaczonych powyższym fragmentem, ale po prostu musiałem to publicznie wyrzucić z siebie. Po prostu musiałem… To tyle w tej smutnej materii.

Podsumowanie

Jak znam życie, wiele osób zakwestionuje sens tego krótkiego artykułu i zada fundamentalne pytanie, „dlaczego to powstało?” A ja odpowiem w tym miejscu, „a dlaczego by nie?” Czy wszystko musi być śmiertelnie poważne i nie ma już miejsca na odrobinę luźniejszego podejścia do zagadnienia? Już głupio się czuję, bo mam wrażenie, że się tłumaczę, a tak być nie powinno. Dlatego dumnie staję naprzeciw tym, którzy będą mnie krytykowali i ani jednego słowa więcej na temat potencjalnej krytyki. No może jeszcze jedno zdanie, żeby nie było niedomówień. Nie, to nie jest żadna prowokacja. Teraz wszystko powinno być jasne.

Wracając do naszej kochanej redakcji… mam nadzieję, że udało mi się zniechęcić potencjalnych kandydatów do pisania recenzji. Jak widać nie każdy może i powinien pisać recenzje. Jeśli nie wierzycie, rzućcie okiem na kilka naszych (i nie tylko) recenzji. Z drugiej zaś strony, recenzja nie jest też żadną sztuką, nad którą można by debatować godzinami. Chodzi w tym wszystkim o to, żeby się dobrze bawić i w miarę możliwości przelać ‘na papier’ swoje uczucia towarzyszące słuchaniu muzyki. Nie jesteśmy żadną grupą ekspertów, jesteśmy młodymi ludźmi, którzy chcą pokazać, że muzyka filmowa to gatunek muzyki, któremu warto się bliżej przyjrzeć. A jeśli jednak znaleźliby się chętni do pisania recenzji, to życzę powodzenia, wytrwałości i cierpliwości, bo czasami przychodzi ochota, ażeby dać sobie z tym wszystkim spokój. No, ale dzielnie z tym walczymy i tak łatwo się nas nie pozbędziecie.

PS. W tym miejscu chciałem zamieścić zdjęcia z naszego listopadowego zjazdu, ale z oczywistych względów zrezygnowałem z tego pomysłu.

Najnowsze artykuły

Komentarze