Paul Anthony Romero – wywiad dla Filmmusic.pl

Paul Anthony Romero – wywiad dla Filmmusic.pl - okładka
Daniel Aleksander Krause | 21-04-2022 r.

source: https://www.facebook.com/heroesorchestra/

25 lutego 2020 w Studio Lutosławskiego w Warszawie miały miejsce dwa specjalne koncerty. Fani serii gier komputerowych Heroes of Might and Magic mieli okazję posłuchać swojej ulubionej muzyki w wykonaniu młodej, znakomitej Heroes Orchestra wraz z samym kompozytorem, Paulem Anthonym Romero. Dwóch naszych redaktorów, Daniel Krause i Dominik Chomiczewski, mieli następnego dnia przyjemność spotkać się z artystą oraz zadać mu kilka pytań. Zapraszamy do lektury wywiadu poniżej.

Daniel Krause: Jest z nami Paul Anthony Romero. To zaszczyt móc spotkać cię osobiście, dziękuję za przybycie!

Paul Anthony Romero: Och, to ja dziękuję.

DK: Jak podobał ci się wczorajszy wieczór? Dałeś dwa koncerty wraz z tą młodą orkiestrą. Było mnóstwo fanów Twoich oraz serii Heroes. Jakie są Twoje odczucia?

PAR: To było niesamowite na wiele różnych sposobów, choćby przez wzgląd na to, jak ta orkiestra powstała. To było takie organiczne… nie wiem nawet jak to opisać – kiedy ludzie łączą się, żeby razem zagrać muzykę, którą stworzyłeś do gry komputerowej. Zabawne jest to, że kiedy zaczynałem tworzyć do gier, w życiu bym nie pomyślał, że ktokolwiek będzie tego słuchać. Ta muzyka miała posłużyć jako tło do rozgrywki, więc dla mnie to było jak malowanie ściany pod ekspozycję jakiegoś obrazu. Nie przyszło mi w ogóle do głowy, że ktoś chciałby tego słuchać. I wtem , po latach, ci ludzie mieli wolę się zebrać, nauczyć się grać tę muzykę na własną rękę i stworzyć orkiestrę. Nigdy bym nie pomyślał, że do czegoś takiego dojdzie. Było to fantastyczne grać razem z zespołem, który powstał z wyobraźni młodych ludzi pod wpływem jakiejś gry komputerowej. Ciężko mi to opisać. To coś, jakbyś był malarzem i po latach przyszłaby do ciebie grupa osób, która chce ożywić twój obraz na scenie. Następnie zapraszają Cię, żebyś razem z nimi uczestniczył w tym wydarzeniu na scenie. Tak przynajmniej to odczułem. To było naprawdę niesamowite, cudowne doświadczenie.

DK: Można było naprawdę zobaczyć twój szczery entuzjazm na scenie. Wyglądałeś, jakbyś był iście podekscytowany każdym kolejnym kawałkiem…

PAR: Bo byłem! Jedna z najlepszych rzeczy to fakt, że duża część tych aranżacji – to ich wersje! To, jak oni słyszą tę muzykę, jak ją widzą i jak chcą ją przeżywać. Gdy odbywały się próby, nie byłem tym, który mówił: „Nie, to nie brzmi do końca jak oryginał”, bo nie to było moją rolą w tym wszystkim. Oryginały już powstały, dawno temu. Teraz mamy nową generację i w pewnym sensie świeżą interpretację tej muzyki. Ja po prostu za tym podążam. Chcę, żeby to było coś nowego i świeżego, i chcę, żeby to było ich oryginalne doświadczenie, w którym z radością mogę czasem uczestniczyć. Ludzie często pytają mnie „Czego oczekujesz? Jest coś, co chciałbyś zasugerować dyrygentowi, może chcesz żeby to było bliższe oryginałowi?” Nie, nic z tych rzeczy. Ja tu jestem po to, żeby partycypować w ich wizji mojej muzyki.

Dominik Chomiczewski: Masz jakieś ulubione wykonanie Heroes Orchestra?

PAR: Tak, chociaż nie są to kawałki, w których sam brałem udział. Naprawdę uwielbiam Chaos oraz Nature.

DK: Nature to również mój faworyt.

DC: Mój także.

PAR: Tak. Lubię ten kawałek, bo mam z nim mnóstwo wspomnień. Gdy nagrywaliśmy oryginał, mieliśmy mnóstwo problemów. Korzystaliśmy z usług bułgarskiego chóru w Los Angeles, który śpiewał kobiece partie. Składał się z Amerykanek, które potrafiły mówić po bułgarsku. Wprawdzie tekst nie był w tym języku, ale potrzebowaliśmy ich specyficznego brzmienia. No i jak nagraliśmy ich partie, przez przypadek użyliśmy złej prędkości nagrywania. Spowodowało to, że ich głosy brzmiały znacznie wyżej niż powinny, zupełnie jakbyśmy nagrali chór dziecięcy. To nie było celowe i nie mogliśmy tego odkręcić, bo odkryliśmy to dopiero na etapie edycji. Niestety nie było nas stać na to, żeby ponownie wynająć chór i nagrać wszystko ponownie. Z tego powodu musieliśmy zmienić cały utwór tak, żeby odpowiadał tej nowej prędkości nagrania, z tego też wynika to dziwne brzmienie… ten moment, w którym ich głosy opadają… pierwotnie to nie był chór! To byłem ja, siedzący za keyboardem w studio. Ten mały spadek jest dziełem tego tutaj palca. [śmiech] Usłyszeć zeszłego wieczoru, jak udało im się powielić ten efekt – to było naprawdę fantastyczne i potężne przeżycie.

DK: Interesujące. Byłem praktycznie pewien, że w oryginale śpiewają to dzieci!

PAR: Nie, nie… to efekt błędu. [śmiech]

DK: Nie pierwszy raz odwiedzasz Polskę. Grałeś już we Wrocławiu, miałeś też tour po Rosji. Wygląda na to, że coś cię łączy z Europą Wschodnią… jakie są twoje odczucia w tym względzie?

PAR: Nie wiem. Wiesz, ja naprawdę nie rozumiem, jak to się stało. Heroesi stali się dużo bardziej popularni w Europie Wschodniej i nie wiem za bardzo dlaczego. Jeśli jednak ludzie chcą usłyszeć tę muzykę ponownie, a ja mogę się pojawić, zagram wszędzie. Kocham grać muzykę. Jeśli ktoś poprosi mnie o koncert w Japonii, pojadę do Japonii. Nie czuję żadnych ograniczeń w tym względzie tak długo, jak są ludzie, którzy chcą posłuchać mojej muzyki.

Wydaje mi się, że dawno temu nawet niespecjalnie myślałem o tym, że promować moją muzykę jako koncertową – w ogóle nie próbowałem. Ale temat do mnie wracał za każdym razem, gdy ktoś mnie pytał: „może byś przyjechał i zagrał swoją muzykę z Heroesów”? W końcu pojechałem do Budapesztu i zagrałem mały koncert fortepianowy dla Węgrów. I wydaje mi się, że po tym wydarzeniu doszło do mnie, że to mógłby faktycznie być niezły materiał na koncert. Wrzucili ten koncert na YouTube i zdaje się, że zobaczyli to ludzie z gamemusic.pl oraz Neoclassica. Wtedy się zaczęło – „Mógłbyś przyjechać do Polski? Przyjechałbyś do Rosji? Spróbujemy powołać Twoją muzykę do życia. Możemy poprosić o notacje dla orkiestry?” I niestety musiałem im odmawiać, ponieważ nie mam żadnych orkiestracji. Nie robiliśmy tego w ten sposób – wszystkie partie grałem ja, na keyboardzie. Zarówno od Rosjan, jak i Polaków usłyszałem „zatrudnimy kogoś, żeby stworzył orkiestracje i po prostu przyjedź z nami zagrać”. I w ten sposób to wszystko się zaczęło… [śmiech] Teraz w różnych krajach mam odmienne wersje tej samej muzyki – gamemusic.pl z ich Symfonią Heroes, tutaj – Heroes Orchestra, no i w Rosji jest jeszcze Neoclassica… to interesujące.

DK: Większość muzyki do tych gier powstała przy użyciu komputera. Myślałeś kiedyś o tym, żeby nagrać ją ponownie, z żywą orkiestrą i chórem?

PAR: Teraz o tym myślimy. Wyrosłem jako kompozytor klasyczny, ale tworzenie muzyki do gier to coś innego – wszystko trwa może dwie lub trzy minuty? Jest bardzo, bardzo krótkie. Zawsze myślałem, że jeśli napiszę jakieś dużo dzieło na orkiestrę, byłaby to raczej symfonia, a nie utwory do gry komputerowej. Teraz myślę, że jest kilka orkiestr, które chętnie nagrałyby ten soundtrack ponownie. Trzeba będzie się zastanowić, czy skopiować oryginał czy może spróbuję stworzyć nową wersję muzyki, w dużo większym, symfonicznym wymiarze. Gamemusic.pl – oni mają swoją wersję, ale to ich interpretacja. Także myślę, że pewnego dnia będę musiał stworzyć własną interpretację mojej muzyki.

DK: Miałeś chyba w planach stworzenie Heroes Symphony?

PAR: O, tak. Nawet zaczynałem już prace nad tym. I wtedy oni mnie wyprzedzili… [śmiech]

DK: A więc fani są szybsi. [śmiech]

PAR: Tak, są szybsi. [śmiech] Wtedy zacząłem pracować nad innymi projektami. Teraz mam więcej możliwości, więc prawdopodobnie wrócę do tego i skończę. Czasem ciężko jest się zdecydować, kiedy, wiesz, nie chcesz koniecznie ciągle wracać do przeszłości. Oczywiście uwielbiam to, granie tej muzyki to świetna rzecz, ale jeśli planuję włożyć w to naprawdę dużo pracy, może wolałbym zrobić coś zupełnie innego i nowego? Mam inne rzeczy, nad którymi aktualnie pracuję, więc pytanie brzmi – w jakim kierunku zmierzać? Zacząłem pracować nad pierwszą częścią Heroes, gdy miałem 30 lat, miałem 36, gdy robiłem „trójkę”. Teraz mam 54 lata. Czego chcę – wciąż robić rzeczy, które zacząłem 20 lat temu, czy może wolę zrobić coś, co bardziej… nie wiem. To artystyczne pytanie. [śmiech] Z tego też powodu to miłe, że są inni ludzie, którzy robią to za mnie i ja mogę po prostu przyjechać, posłuchać i zagrać razem z nimi. Świetna sprawa. Także zastanowię się, czy będę w stanie zrobić lepszą wersję muzyki, czy może to, co już jest, jest wystarczająco dobre.

DC: W dzieciństwie byłeś wielokrotnie nagradzanym pianistą oraz cudownym dzieckiem. Myślisz, że te wczesne lata wpłynęły na twoją obecną twórczość?

PAR: O, tak. Zdecydowanie! Zacząłem grać na fortepianie, gdy miałem trzy lata. Po prostu się nauczyłem. Kiedykolwiek słyszałem brzmienia, które mi się spodobały, po prostu byłem w stanie je zduplikować. Pierwsze dźwięki, które polubiłem, to był Chopin. Usłyszałem jego muzykę i wydała mi się tak piękna. Wiesz, moi rodzice byli Meksykanami i zawsze słuchali meksykańskiej muzyki. Pewnego dnia słuchali radia i leciał jeden z nokturnów Chopina. I gdy usłyszałem tę muzykę, która była dla mnie tak egzotyczna, tak piękna… pomyślałem „wow, cóż to są za dźwięki?” Od razu chciałem zagrać to na fortepianie. Potem znowu posłuchałem i zagrałem. Poprzez słuchanie muzyki Chopina oraz Liszta, uczyłem się jak tworzyć tego typu brzmienie. To był ten fizyczny proces słuchania czegoś. Twoje dłonie uczą się jak to skopiować – to jak nauka języka przy ich pomocy. Nie słuchałem wtedy rock ‘n’ rolla, więc nie słyszę Eltona Johna w mojej głowie. Nawet nie potrafiłbym go zagrać. Moje dłonie w pewien naturalny sposób rozwinęły się do tego, aby grać XIX-wieczną muzykę europejską. Zatem poprzez oswojenie się z romantycznymi twórcami takimi jak Chopin, Rachmaninow czy Liszt, moje ciało stworzyło swego rodzaju własną choreografię dla tego języka muzycznego. Gdy siadam przy klawiszach i chcę coś zaimprowizować, moje dłonie naturalnie tworzą muzykę romantyczną w stylu Chopina – to jest to, do czego się przyzwyczaiły. Teraz, gdy ktoś mnie spyta „Mógłbyś skomponować coś w stylu Prokofiewa, Mussorgskiego albo Händla?”, jest to dla mnie łatwe, gdyż nie muszę o tym nawet myśleć. Palce po prostu wiedzą, gdzie mają iść. Wszystko, co muszę zrobić, to zapisać. W ten sposób moje wczesne lata nauki fortepianu oraz granie repertuaru Bacha, Scarlattiego, Rachmaninoffa, Schuberta i Czajkowskiego mocno na mnie wpłynęły. To jest też coś, co gry komputerowe mi dały… to ciekawa kariera, bo ja nigdy nie piszę muzyki w jednym stylu. Zawsze muszę stworzyć coś, co jest pasujące do danego projektu.

DK: Skąd wziął się pomysł, aby zilustrować Fortecę przy pomocy walca?

PAR: Ten walc jest zainspirowany drugą częścią Tańców symfonicznych Rachmaninowa oraz piosenką The Sweetest Sounds, napisaną przez Oscara Hammersteina. Uwielbiam orkiestracje Rachmaninowa, te wzrastające ku niebu dęte drewniane, oplatające się wokół mrocznej rosyjskiej melodii… Muzyka Rachmaninowa jest tak pamiętna, że chciałem jej więcej i to była świetna okazja do tego, żeby napisać podobnego do niego walca. Te wznoszące się partie dętych drewnianych przypominają mi wiatr wiejący wokół bardzo wysokiej wieży niczym niewidzialne wstęgi. Sama melodia dla Fortecy była zainspirowana jednym z moich ulubionych nagrań z dzieciństwa, Barbra Streisand… and Other Musical Instruments. Jako dziecko byłem zakochany w głosie Barbary i słuchałem jej śpiewu dzień w dzień. Miała taki emocjonalny nerw, który jako kompozytor i pianista zawsze starałem się uchwycić.

DC: Oprócz Chopina, zdarza ci się słuchać innych polskich kompozytorów?

PAR: Cóż… grałem raz koncert Lutosławskiego. Niestety nie znam zbyt wielu polskich kompozytorów. To znaczy, każdy oczywiście zna Paderewskiego – był tak znany, że został premierem. Jest jakiś film o tym?

DK: Nie, nie wydaje mi się…

PAR: To byłby dobry film – o pianiście, który został premierem. Był świetny. Dzisiaj byłoby to dość niecodzienne, prawda? To po prostu nie wpisuje się w standardy. To byłby naprawdę świetny film. [śmiech] Prawdziwa z niego legenda, czyż nie?

DC: Spędził również ostatnie lata życia w Stanach Zjednoczonych…

PAR: Tak. Był niczym nowy Ferenc Liszt. Kobiety mdlały, gdy widziały jego oraz jego piękne, długie włosy i wąsa. To interesujące – jego fizyczne piękno, życie pianisty i w końcu posada premiera. To fascynująca kariera, miał niezłe życie. Naprawdę chciałbym zobaczyć o tym film.

DK: Niestety nie kręcimy filmów, ale bardzo podoba nam się twój pomysł! Skoro mowa o polskich kompozytorach, niektóre z technik, które wykorzystałeś w temacie Necropolis z trzecich Heroes brzmią analogicznie do Draculi Kilara.

PAR: O, tak! Tak właściwie, ta partia na skrzypce pochodzi ze świetnego koncertu, zdaje się, że Brahmsa. To jest bardzo znana rzecz, którą kompozytorzy romantyczni wykorzystywali w partiach skrzypiec. Wielu twórców z tego skorzystało. Uwielbiałem to jeszcze nim poznałem muzykę do Draculi, ponieważ gdy chodziłem do szkoły muzycznej, często musiałem grać na fortepianie pod różnych skrzypków. Zapamiętałem tę technikę dzięki graniu akompaniamentu pod Czajkowskiego, Wieniawskiego, Brahmsa… tak wiele koncertów na skrzypce wykorzystuje tę frazę. Wtedy usłyszałem Draculę… naprawdę uwielbiam ten soundtrack i bardzo dużo go słucham. Ta pierwsza minuta, którą słyszysz na początku filmu… tadada! I potem ponownie, i ponownie… [śmiech]

DK: Na Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie grali kompletną muzykę z tego filmu.

PAR: Naprawdę? Świetna sprawa. Uwielbiam to, jak ten film wygląda… Zawsze oglądam go po kilka razy, choćby jego fragmenty. Są niczym malowidła.

DK: Kontynuując temat Necropolis – nawiązujesz w nim do słynnego chorału Dies Irae. Użyłeś tego motywu również w głównym temacie piątej części Heroes oraz w temacie Akademii w siódemce. Skąd pomysł na wykorzystanie go?

PAR: Jak byłem małym dzieckiem, uwielbiałem Totentanz Ferenca Liszta. On tego tam użył. Również Mozart go wykorzystał, no i Rachmaninow w Wyspie umarłych – jednym z najlepszych dzieł, jakie usłyszałem w dzieciństwie. Poza tym, wychowałem się w katolickiej rodzinie. Brzmienie tego motywu… uwielbiam je. To po prostu brzmi. Nawet gdy nie wiesz co to jest, brzmienie tej melodii jest bardzo intrygujące. Przez niemal tysiąc lat ludzie w pewien naturalny sposób polubili ten temat, kompozytorzy go uwielbiają. To coś, gdy słyszysz Dla Elizy albo Sonatę księżycową – wszystkim się to podoba. Nie wiem czemu. Jest coś w tej prostocie – ona łączy ludzi. Z tego powodu zawsze chciałem to wykorzystać.

DC: Rachmaninow wydaje się być jednym z twoich ulubionych kompozytorów. To on cię zainspirował on do wykorzystania tego tematu?

PAR: Tak. Szczególnie usłyszenie tego w muzyce jego oraz Brahmsa. Gdy byłem dzieckiem, chciałem robić cokolwiek, co robili moi idole. Była taka amerykańska wokalistka, Liza Minelli. Była znakomitą gwiazdą filmową oraz pop. Zawsze nosiła ubrania z cekinami, ponieważ dużo się pociła. W ten sposób nie wyglądały na mokre. Teraz gdy ja robię tour, często zakładam marynarkę. To tajemnica, bo naprawdę się staram, ale pocę się. Ale tego nie widać. [śmiech] Także to dobry trik. Inna rzecz – jako dziecko dużo chodziłem na koncerty pianistyczne. Nikt nigdy nic nie mówił. Artyści po prostu wchodzili na scenę i grali. Nikt nie rozmawiał z publicznością. Naprawdę pokochałem ten pomysł, gdy zobaczyłem gwiazdy pop opowiadające widzom o swoich piosenkach. Teraz sam gdy ruszam na trasę, staram się mówić do słuchaczy tak, by mogli zrozumieć, dlaczego gram tę muzykę, jaka kryje się za tym historia. Lubię nawiązywać kontakt werbalny, nie tylko muzyczny. Widziałem to, dorastając w środowisku muzycznym – to zbyt nudne. Nie wiedziałem nawet, co grali, ani dlaczego to robili. Ktoś może być świetny na scenie, podoba ci się to, ale nie masz pojęcia dlaczego to jest dobre. To jest to, czego ja chciałbym się dowiedzieć – dlaczego, spośród miliona różnych utworów, ten artysta gra akurat ten konkretny? Jak zeszłego wieczoru, naprawdę interesujące było zobaczyć, dlaczego orkiestra wybrała takie, a nie inne kawałki – ponieważ związali się z nimi z wielu różnych powodów.

DK: Wiele wspomnień…

PAR: Tak. Każdy jest inny i ma inne odczucia.

DK: Jako muzyk, masz jakiegoś ulubionego pianistę?

PAR: Tak. Moim ulubionym pianistą był Vladimir Horowitz. Jego brzmienie jest bardzo specyficzne. Nie wiem czemu, ale jest nie do pomylenia. Na świecie jest 10 miliardów pianistów, fortepian jest pewnie najczęściej nagrywanym instrumentem. Ale każdy zna to konkretne brzmienie. Dlaczego ten człowiek jest w stanie grać tak charakterystycznie? Nie wiem, to interesujące. Poza tym, są ci wszyscy inni muzycy, o których nie masz pojęcia, kim oni są. Wszyscy brzmią tak samo. Ale czasem pojawi się ten jeden, który brzmi tak odmiennie, unikalnie.

DK: Większość współczesnych kompozytorów wykorzystuje komputery do tworzenia muzyki, podczas gdy twórcy „starej daty” tacy jak John Williams czy Ennio Morricone preferują papier i ołówek. Jakie jest twoje podejście do komponowania?

PAR: Papier i ołówek. Nawet nie używam elektronicznej notacji. Tak właściwie to ja muszę to samodzielnie notować, ponieważ daje mi to dodatkową chwilę do zastanowienia się nad tym, co robię. Wiesz, te wszystkie małe detale mogą zrobić dużą różnicę w ekspresji melodii. Zawsze dochodzę do wniosku, że odrobina więcej czasu robi ogromną różnicę. Mozart i wszyscy ci inni kompozytorzy napisali tony muzyki i wszystko spisywali ręcznie, więc nie można powiedzieć, że to jakoś spowalnia proces. To po prostu inna droga. Gdy widzę jak nuty płyną na papierze, wtedy poniekąd dostrzegam jak moje ciało w naturalny sposób chce pociągnąć dalej tę frazę. Widzę to w sposobie, w jaki narysowałem linie – mają w sobie pewną charakterystyczną krzywiznę. Nie jesteś w stanie tego zrobić, korzystając z elektronicznej notacji. Nie poczujesz fizykalności muzyki, która rodzi się na papierze za sprawą twoich palców.

DK: Howard Shore powiedział, że dla niego pisanie muzyki to bardzo wizualne doświadczenie…

PAR: W rzeczy samej. To prawie jak malowanie. Wiesz, czasem bawię się w grafologa, gdy widzę czyjś podpis. Możesz w tym dostrzec dużo z osobowości danej osoby. Czy kreśliła z lewej do prawej, z prawej do lewej? Czy narysowała linię pod podpisem? Dużą czy małą? [śmiech]

DK: Wracając do Heroes – jedną z rewolucyjnych rzeczy w muzyce było niespotykane dotąd w grach wykorzystanie głosów operowych. Na przykład w City of Sorceress łączysz ze sobą partie mezzosopranu z brzmieniem dud, co samo w sobie jest dość egzotycznym pomysłem. Skąd wziął się pomysł na to, jak i na wykorzystanie głosów?

PAR: Mam mnóstwo przyjaciół, którzy są muzykami i pomyślałem, że mogliby dla mnie zagrać za darmo, albo przynajmniej nie za dużą kwotę. Większość orkiestracji była elektroniczna, ale chciałem mieć też jakieś żywe dźwięki. Z tego względu zapraszałem swoich znajomych do współpracy. Miałem Brocka jako saksofonistę, miałem przyjaciół wokalistów, jednego flecistę… to naprawdę było oparte na przyjaźni. W tamtym czasie nie miałem żadnego zaprzyjaźnionego tenora i z tego powodu brakuje tego głosu na ścieżce. Miałem tylko barytona, bas i mezzosopranistkę. Także to w sumie nie był efekt jakiegoś procesu myślowego. Bardziej na zasadzie „Hej, chcesz być częścią tego?”

Jeśli chodzi o City of Sorceress… Rob King, który jest moim producentem, przedstawił mi wizję: „Pomyśl o szkockich wyżynach. Kraina na szczycie klifu, prosty, zielony krajobraz. Co by tam było i jakie brzmienie rozbrzmiewałoby w dużej, otwartej, zielonej przestrzeni?” Pomyślałem, że dudy oraz jakieś wokale dobrze by pasowały. Rob zawsze daje mi pewien emocjonalny obraz lub uczucie, a ja tworzę wokół tego.

DK: Partie wokalne z Heroesów stały się całkiem sławne! Użyłeś wielu różnych inspiracji do tekstów – na przykład w drugiej części zawarłeś cytaty z Nietzschego oraz Biblii. W jaki sposób tworzysz lub wybierasz słowa dla wokalistów?

PAR: Teksty mogą pochodzić dosłownie z każdego źródła. Staram się zaczynać od moich własnych herosów, takich jak Mozart, Brahms czy Britney Spears. Nim zacznę szukać tekstu, zadaję sobie wiele pytań: „Jakie są teksty moich idoli i skąd je wzięli? Jaka jest historia lub uczucie, które staram się opisać? Jaki język byłby właściwy dla tego projektu? Jak daleko pozwolą mi się posunąć producenci?” Gdy już sobie na nie odpowiem, mogę rozpocząć poszukiwania. Kilka lat temu pracowałem przy siódmej części Heroes. Wybrałem starożytny celtycki dialekt, język galijski, i udało mi się znaleźć poezję w tym języku, która doskonale pasowała do uczuć, które próbowałem oddać w muzyce.

DK: Gdy tworzyłeś styl Heroes, zacząłeś od inspiracji barokiem, potem romantyzmem. W czwartej części wprowadziłeś więcej etnicznego i folkowego brzmienia. Jaki był proces wyboru ewolucji tego muzycznego stylu?

PAR: Rob King zaprosił mnie do pierwszej części… on sam jest muzykiem oraz producentem rockowym. Dostał pracę jako dyrektor audio w New World i powiedział do mnie „Robimy grę, Heroes of Might and Magic, są tam zamki i tego typu rzeczy i potrzebujemy muzyki, która brzmi staro”. Nie wiedział jak pisać starą muzykę, więc zapytał mnie, czy mógłbym spróbować. Przyszedłem z małym keyboardem i próbowaliśmy znaleźć odpowiedni styl. Zasadniczym pytaniem było, co to znaczy „stary”? Słuchaliśmy trochę muzyki średniowiecznej, ale była zbyt prosta. Potem spróbowaliśmy z muzyką w stylu Czajkowskiego, ale ta z kolei była zbyt ciężka. W ten sposób próbowaliśmy różnych opcji, aż doszliśmy do muzyki Händla oraz Czterech Pór Roku Vivaldiego. I to było to. Mieliśmy do dyspozycji tylko 50 różnych dźwięków, ponieważ w tamtym czasie posiadaliśmy bardzo ograniczoną technologię. Także mogłem zasymulować na komputerze mały klawesyn, jakieś tanio brzmiące smyczki, trochę dętych drewnianych i kotły. Ale tak, mogłem użyć tych dźwięków i napisać barokową partyturę. I tak zrobiliśmy – Rob posadził mnie w jednym pomieszczeniu i miałem tydzień na skomponowanie muzyki. Tak się zaczęło.

W drugiej części Rob stwierdził, że potrzebujemy odrobinę odmiennego brzmienia. Zrezygnowaliśmy więc z klawesynu, zdecydowaliśmy się na fortepian i może jakichś wokalistów i dudy, żeby było bardziej egzotycznie. Gdy przyszedł czas na Heroes III, mieliśmy dużo lepszą technologię, więcej paczek dźwiękowych, więcej sampli. Dzięki temu mogliśmy pójść w bardziej romantycznym kierunku, bardziej… rachmaninowskim. Rachmaninow i XIX-wieczni kompozytorzy byli wielką inspiracją dla trzeciej części, bo mieliśmy dźwiękowe możliwości, by to zrobić. Także ewolucja stylu następowała wraz z postępem technologicznym. Co było dla mnie interesujące, wydawało mi się, że muzyka stawała się coraz lepsza. To mój punkt widzenia, ponieważ jest bardziej filmowa – mogłem uczynić ją bardziej epicką i szczegółową. Ale dużo fanów pierwszej gry jej nie polubiła. „ Co się stało z muzyką? Wcześniej była taka prosta i mogłem wyróżnić melodie, teraz brzmi za bardzo jak z filmu.” Moim celem było, żeby brzmiała bardziej filmowo, bo myślę tylko o sobie. Chcę, żeby brzmienie stawało się lepsze i bardziej epickie. Ale oni myślą bardziej o samej grze. To była interesujące odkrycie.

DK: Myślę, że to również moc sentymentów.

PAR: Tak, z pewnością. „Chciałem żeby to było takie jak wcześniej, wtedy brzmiało lepiej”. Zobaczyłem, wiesz, że może miałem potrzebę być „bardziej”, ale to niekoniecznie to, czego potrzebują ludzie. Oni chcą, żeby to było prostsze.

DK: Każda z gier posiada bardzo rytmiczną, etnicznie nacechowaną, niemalże taneczną muzykę akcji. Skąd brałeś pomysły na te utwory?

PAR: Rob King, mój producent, tworzy wiele z tych rytmicznych struktur. On zmienia nastrój oraz tempo w trakcie utworu – wie, co będzie adekwatne dla konkretnej części gry, która wymaga więcej niż tylko orkiestracji. Gdy tylko kończy pracę nad ścieżką rytmiczną, ja komponuję i orkiestruję muzykę, która pasuje do tych rytmów. Każdy rytm może zadziałać – afrykański, łaciński, celtycki, rzymski, irlandzki, aborygeński…

Swoją drogą, miałem okazję współpracować z azteckim perkusistą, który stworzył dla mnie partie grane na prawdziwych azteckich bębnach wypełnionych wodą. Powiedziałem mu jakiego potrzebuję BPM (uderzeń na minutę – ang. beats per minute – przyp. red.), a on zagrał dla mnie trzy minuty czystych, azteckich rytmów. Nagraliśmy to i po odsłuchaniu jego twórczości w 2 tygodnie skomponowałem i rozpisałem utwór na pełną orkiestrę i chór, które nałożyłem na jego wspaniałe rytmy.

DK: Zdarzało ci się także komponować do filmów. Inny kompozytor muzyki do gier, Inon Zur, powiedział, że woli gry komputerowe, gdyż dają mu więcej wolności twórczej. A co ty sądzisz na ten temat?

PAR: O, tak. Nie wydaje mi się, żeby to było trudniejsze, ale jest inne. Znam mnóstwo ludzi, którzy pytają mnie jak robić gry komputerowe. Muzyka jest w nich tak różna. Każdy utwór musi być kompletny. I biorąc pod uwagę jak gra się toczy, muzyka musi w pewien sposób pasować do następnego utworu, który będzie leciał… w filmie tak nie jest. Możesz mieć melodię, która się zacznie, zatrzyma, zniknie i może nigdy już nie wróci. Dla mnie film jest niczym rozmowa – z reguły nie wracasz do już wypowiedzianych zdań. Gra komputerowa jest bardziej jak kupno płyty CD, której będziesz słuchać raz po razie i każda piosenka ma swój własny, mały świat. To odmienna technika, zupełnie. Muzyka do gier komputerowych jest też dla mnie bardziej satysfakcjonująca, ponieważ każdy utwór musi mieć początek, środek i koniec. Nawet jeśli sam kawałek jest króciutki, musi być w pełni skończony.

DK: Począwszy od Heroes IV, zacząłeś eksperymentować z etnicznym brzmieniem. Wykorzystałeś style pochodzące z wielu różnych kultur – azjatyckiej, arabskiej, celtyckiej i wielu innych. Jak przygotowujesz się do stworzenia takiej muzyki? Używasz jakichś materiałów źródłowych?

PAR: Mamy dobrego przyjaciela z Armenii. Zawsze gdy go odwiedzamy w jego domu, słuchamy ormiańskiej muzyki. Często dają mi muzykę, którą przywieźli z ich kraju i proszą mnie, żebym zagrał na fortepianie pod ich śpiew i grę na skrzypcach. Poprzez samo odwiedzanie domu mojego przyjaciela miałem okazję nasiąknąć mnóstwem pięknej, ormiańskiej muzyki, która ma bardzo dużo wschodnich wpływów. Z tego powodu miałem to brzmienie w pewien sposób z tyłu głowy i zacząłem używać go we własnych kompozycjach. Gdy pracowaliśmy nad Heroes V: Tribes of the East, pomyślałem, że może spróbuję uczynić brzmienie typowo ormiańskim używając duduka i kilku innych instrumentów. Niemniej to nie było przez wzgląd na jakiś proces przygotowawczy – po prostu pociągnąłem dalej coś, czym sam miałem okazję nasiąknąć.

Z innych rzeczy… temat Twierdzy z Heroes V powstał pod wpływem świetnej peruwiańskiej śpiewaczki, Imy Surmac. Temat Sylvan z tej samej części był bezpośrednio zainspirowany jednym z moich ukochanych filmów z dzieciństwa, King Kongiem. Uwielbiam tę scenę, w której tubylcy składają King Kongowi Jessicę Lange w podarunku. Ta taneczna muzyka mnie zafascynowała. No i w szóstej części gry była lokacja nazwana Sanktuarium, która jest wyspą pełną węży, niczym z chińskiej baśni. Z tego względu wykorzystałem smyczki, ale chińskie smyczki – ich brzmienie jest bardzo specyficzne. Zainspirowałem się przy tym włoskim kompozytorem, Giacomo Puccinim, który skomponował Madame Butterfly oraz Turandota. To nie była zatem nawet chińska muzyka, a raczej włoska wariacja na muzykę azjatycką, zarówno japońską, jak i chińską. W innych przypadkach… czasem kupuję bibliotekę dźwiękową, która może zawierać nawet tysiąc różnych instrumentów.Sprawdzam je wszystkie po kolei, słucham całymi dniami i po prostu czuję, co brzmi dobrze. Upodobałem sobie pewnego konkretnego plemiennego, wietnamskiego wokalistę i używam jego głosu w europejsko brzmiących soundtrackach, bo po prostu zapamiętałem, że to mogłoby dobrze ze sobą współbrzmieć. To trochę jak dekorowanie domu. Odbywasz na przykład podróż do Indii, kupujesz piękne rzeczy i stwierdzasz, że mogłyby dobrze wyglądać we francuskim domu. Nie dlatego że uczyniłyby go bardziej francuskim lub indyjskim, po prostu ten jeden detal w pewnym sensie dopełniłby całości. To jest coś, co lubię – dobierać sobie różne rzeczy, z którymi miałem kontakt. Czy źródłem będzie jakaś znajomość czy biblioteka dźwiękowa, w jakiś sposób zapamiętujesz wszystkie muzyczne możliwości.

DK: Jaka jest twoim zdaniem najlepsza muzyka, jaką napisałeś?

PAR: Moim personalnym faworytem byłyby soundtracki z Heroes V oraz VII. Muszę powiedzieć, że gdy pracowałem nad piątą częścią, było to dla mnie emocjonalnie bardzo ciężkie, gdyż poszedłem w dużo mroczniejsze rejony niż z reguły. Chciałem poeksperymentować z bardziej ponurym, cięższym klimatem. Pamiętam jak wracałem ze studia do domu późną nocą i nie mogłem się otrząsnąć z mroku tej muzyki. Czułem, jakbym był w takim emocjonalnym stanie, który działał korzystnie dla procesu twórczego, bo pomagał tworzyć mi bogatsze, mroczniejsze melodie i orkiestracje. Ale gdy wracałem do domu, chciałem wrócić do mojej codziennej, wesołej osobowości. To było niemożliwe tak długo, jak projekt nie był skończony. Czułem jakby pierścień Saturna zacisnął się wokół mojego serca oraz duszy i uwolnił mnie w momencie, gdy nagrania się zakończyły. Teraz gdy słucham kompletnego wydania z Heroes V, jestem zadowolony z efektu i dumny z tej muzyki, niemniej prawdopodobnie wolałbym nie wracać do tego stanu.

Heroes VII było dla mnie zupełnie przeciwnym doświadczeniem. Czułem wyłącznie radość z tworzenia. Uwielbiałem pracę z fanami, z Karin Mushegain, z różnymi językami oraz stylami, które eksplorowałem. Abstrahując od serii Heroes, bardzo podobała mi się praca nad tematem do Neverwinter Nights II. Nagrywaliśmy to dwa razy – w Los Angeles, a potem w Pradze z Filharmonikami… osobiście preferuję to pierwsze nagranie.

DC: Muzyka do serii Might and Magic jest inna od tej z Heroes. Jest mniej melodyczna, a bardziej atmosferyczna, z naciskiem na elektroniczne sample oraz beaty. Miałeś intencję, żeby uczynić to brzmienie odrębnym dla tej serii?

PAR: Muzyka do Might and Magic była umyślnie bardziej minimalna oraz nowoczesna w porównaniu ze score’ami z Heroes. Rob King chciał, żeby muzyka była bardziej eteryczna, współczesna. Próbowałem nawet dodać do niej trochę jazzowych progresji, żeby uczynić ją bardziej hipnotyczną, a mniej teatralną.

DK: Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

PAR: Kończę powoli nowy musical, nad którym pracowałem, Gods and Mortals. Jesteśmy w trakcie trzeciej korekty. Jest to dwugodzinny spektakl, na który składa się dwanaście postaci. Moim celem jest, żeby wystąpić z tym na Broadwayu w Nowym Jorku. Kończymy nową wersję razem z autorem oraz moim najlepszym przyjacielem, Toddem Stroikiem. Także w maju oraz czerwcu planuję wybrać się na tour do Rosji, a gdy wrócę, mam nadzieję spędzić resztę lata oraz jesień nad tym musicalem. Oprócz tego, mój rosyjski management chce rozszerzyć ich tour Heroesów na inne kraje, takie jak Chiny. Do tej pory skupiali się tylko na trzeciej części gry, więc moim zamiarem jest spróbować to trochę rozszerzyć, o drugą i czwartą. Chciałbym dojść do tego, czego ludzie chcą słuchać, staram się być tego świadomy. Muszę również popracować nad moimi umiejętnościami tanecznymi. Kończymy remont naszego domu w Kalifornii – pracowaliśmy nad tym przez prawie cztery lata i niemalże całość przebudowaliśmy. Mamy dom z 1957 roku, autorstwa brazylijskiego projektanta. Próbujemy uczynić go takim, jakim był w momencie budowy, ale bardziej nowoczesnym – z lepszymi materiałami oraz technologią. No i myślę, że nadchodzą też nowe gry komputerowe. Rob King finalizuje kontrakty nad jakimiś nowymi projektami, ale nie znam jeszcze tytułów. Potem… cokolwiek życie przyniesie. Jedyne czego chcę, to tworzyć więcej muzyki oraz być szczęśliwym i zdrowym. [śmiech]

DK: No pewnie! [śmiech] Chciałbyś kiedyś wrócić do Polski?

PAR: Tak, zdecydowanie bym chciał! Myślę, że mógłbym nawet przyjechać w październiku na Symfonię Heroes [na Game Music Festival – przyp. red.]. Będą to grać w tym roku. I myślę, że Rob King też się zjawi, po raz pierwszy! Zdaje się, że ma być członkiem sympozjum.

DK: O, to ciekawe. Jesteś znany ze swojego olbrzymiego entuzjazmu dla fanów oraz ich społeczności. Niektórych z nich nawet zaprosiłeś do współpracy. Mógłbyś opowiedzieć trochę więcej o tych relacjach?

PAR: Dostaję dużo listów, nagrań i filmów od fanów Heroes of Might and Magic. Niektórzy z nich to naprawdę znakomici muzycy i grają moją własną muzykę lepiej ode mnie! Stąd pojawił się u mnie pomysł, że może powinienem spróbować podzielić się z nimi wspólnym doświadczeniem komponowania oraz nagrywania. Spytałem mojego greckiego przyjaciela, Stamatisa, czy nie chciałby skomponować kilku krótkich melodii, a ja bym wybrał swoją ulubioną i wykorzystał ją w soundtracku do Heroes VII. Nazwałem utwór na jego cześć – Stamatus Infernus. Zaprosiłem również Magdę Urbańską, polską skrzypaczkę, żeby nagrała kilka solówek do siódmej części, bo była w dzieciństwie olbrzymią fanką serii. Wierzę w pracę, tworzenie oraz współdzielenie muzyki z moimi przyjaciółmi. To nie tylko świetny związek pomiędzy mną, a nimi jako muzykami, ale również dzielenie miłości do franczyzy Heroes. Łączy to nas na wiele różnych sposobów. Uwielbiam otrzymywać feedback od fanów tej serii i mam nadzieję, że nasze relacje utrzymają się przez wiele lat.

DK: Czas na ostatnie pytanie. Czy jest coś szczególnego, co chciałbyś przekazać swoim fanom?

PAR: Cóż, dziękuję. Dziękuję wam bardzo za to, że słuchacie. Szczerze, gdy jako małe dziecko tworzyłem muzykę, najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przytrafić to ludzie, którzy jej słuchali. Jeśli tylko moi rodzice słuchali tego, co grałem – czyniło mnie to szczęśliwym. Czy to wujkowie i ciocie w odwiedzinach, czy mój nauczyciel na studiach – ktokolwiek mnie słuchał, bardzo mnie tym uszczęśliwiał. Później, po dwudziestce, gdy skończyłem studia… nie byłem w stanie dostać pracy. Nie zaktywizowałem się zawodowo – byłem kucharzem, pracowałem w budownictwie, byłem sprzedawcą w IBM… robiłem wszystko, tylko nie muzykę, bo nie potrafiłem nikogo przyciągnąć swoją muzyką. Zupełnie, nic! Gdy osiągnąłem wiek 30 lat, pomyślałem „O mój Boże, już nigdy więcej nie będzie muzyki w moim życiu”. Myślałem, że zniknęła z mojego życia, bo nie możesz po prostu wyjść i sprawić, że ludzie zaczną cię słuchać. Próbowałem, ale nic się nie działo. Wtem pojawił się Rob i spytał mnie „Hej, chcesz skomponować trochę muzyki? Zapłacimy ci 400 dolarów”. I pewnie, że chciałem zarobić 400 dolarów. [śmiech] Myślałem, że to będzie jednorazowa robota. I to było jakieś 24-25 lat temu, ten jeden telefon zrobił wielką różnicę w moim życiu. Dlatego już nigdy nie zakładam, że ludzie będą słuchać mojej muzyki, bo wiem jak to jest, gdy nikt tego nie robi. Z tego powodu naprawdę, naprawdę doceniam fakt, że ludziom podobają się moje kompozycje. To bardzo, bardzo miłe. Nagminnie słyszę pytania: „co zrobić, by ludzie posłuchali mojej muzyki?” Tylko, że ja nie wiem! To złote pytanie. Najlepszą rzeczą, o jaką prosić może kompozytor to ludzie, którzy go posłuchają. Dlatego dziękuję. Dziękuję, że słuchacie.

DK: I to jest naprawdę niesamowita historia. Bardzo ci się dziękuję, Paul, za tę fascynującą konwersację!

DC: I ja również dziękuję.

PAR: To ja dziękuję za wasze wspaniałe pytania. Z przyjemnością odpowiadałem na nie najlepiej, jak tylko mogłem.

Od lewej: Paul Anthony Romero, Daniel Krause, Brock H. Summers, Dominik Chomiczewski.

Najnowsze artykuły

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.