Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

”Chciałem pokazać, że w Polsce mogą powstawać spore projekty” – rozmowa z Pawłem Pudło

Tomek Goska | 21-04-2022 r.

FilmMusic.pl: Z racji, że jesteś osobą, którą nasi czytelnicy jeszcze nie znają, na wstępie możne powiedz kilka zdań o sobie. Co porabiasz na co dzień?



Paweł Pudło: Zajmuję się komponowaniem muzyki ilustracyjnej na potrzeby filmu, reklamy itp. Jest to muzyka wykorzystująca głównie instrumenty symfoniczne, choć pracuję w różnych stylistykach i jestem dość otwarty muzycznie.



FM.pl: Tylko komponowanie zajmuje Cię obecnie, czy też Paweł Pudło, to człowiek zajmujący się wieloma innymi rzeczami?



PP: Komponowaniem i produkcją muzyki zajmuję się zarobkowo, choć przy projekcie Violemi pełniłem również wieeeele innych funkcji z racji, że jest to projekt autorski.



FM.pl: Zanim przejdziemy do rozmowy o twojej najnowszej, właściwie jedynej mi znanej kompozycji… Paweł, odpowiedz mi na jedno pytanie. Sam od czasu do czasu tworze sobie jakieś kawałki na mojej domowej stacji roboczej, bardzo amatorsko i raczej dla frajdy, więc bardzo intryguje mnie jedna kwestia. Mianowicie, co sprawiło, że pewnego dnia doszedłeś do wniosku, że z biernego słuchacza chcesz stać się aktywnym twórcą muzycznym?



PP: Od kilku ładnych lat nie jestem już biernym słuchaczem, wcześniej z muzyką związany byłem również twórczo, mianowicie grałem w zespołach (różne instrumenty, różne style) m.in. instrumenty perkusyjne, gitara basowa (klasyka, pop, rock, poetycka, metal, flamenco). Muzyka „klasyczna” oraz muzyka filmowa zawsze mi towarzyszyły, tzn. od zawsze zwracałem na nie uwagę, jednakże w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że instrumentarium w tak zwanej „muzyce rozrywkowej” nie do końca pozwala na to, bym mógł we własnych kompozycjach przekazać wszystkie te rzeczy, które chciałbym.



Już będąc w zespołach zacząłem komponować, czy też aranżować, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że instrumenty „zespołowe” mnie w jakiś sposób ograniczały (nie wspomnę już o tym, że muzyka rozrywkowa zatraciła coś w sobie, np zmiany dynamiczne, zmiany tempa itp)… Pisząc „muzyka rozrywkowa” generalizuję oczywiście.



Nie było jednak konkretnego wydarzenia w moim życiu, to nastąpiło po prostu progresywnie (od prostych kompozycji do bardziej złożonych). Moim ulubionym „instrumentem” jest oczywiście orkiestra symfoniczna posiadająca niezwykłą siłę i różnorodność wyrazu.



FM.pl: Może zechcesz zaprezentować naszym czytelnikom swoje pierwsze kompozycje? jeżeli takowe jeszcze gdzieś posiadasz. Z tego co wiem, wielu odwiedzających FM.pl stara się na własną rękę coś tworzyć. Może zaprezentujesz się zatem z początków swoich „eksperymentów” muzycznych? 😉



PP: Wolałbym tego nie robić, ponieważ teraz słyszę jakie miałem braki kompozycyjno/orkiestracyjno/produkcyjne. Właściwie duża część z tego co chciałem zaprezentować, znajduje się na mojej stronie MusicPudlo.com w dziale portfolio.



FM.pl: Nie ma się czego wstydzić. jak ja wczoraj posłuchałem sobie mojego pierwszego dema… Okej, może faktycznie lepiej porzućmy ten temat :]



PP: Wszystkie poprzednie rzeczy (sprzed 2006 roku) jeśli miałbym teraz upubliczniać musiałbym jeszcze raz zorkiestrować, nagrać i wyprodukować. Mam nadzieję, że będzie w przyszłości taka możliwość, by to wszystko nagrać



FM.pl: Popracujemy nad tym ;]
Apropo początków… Wiadomo, że początkujący kompozytor nie zaczyna z miejsca od zabawy z pełną orkiestrą symfoniczną i chórem, a raczej od nieśmiałego samplingu, kreowania utworów z tzw. „banków brzmień”. Od czego zaczynałeś i na czym obecnie pracujesz? Pytam jako świeżo-upieczony fascynat tego typu procesów produkcyjnych?



PP: Również zaczynałem od banków sampli, wiadomo, że na czymś się trzeba uczyć, a dzisiejsza technologia daje dużo dobrego np. to, że podczas nauki orkiestracji lub instrumentoznawstwa nie trzeba sobie tego dźwięku wyobrażać albo szukać instrumentalistów. Można usłyszeć od razu ten dźwięk, a przynajmniej większość z nich. Aktualnie pracuję na PC (na szczęście od kilku lat nie trzeba mieć MACa, by móc coś robić profesjonalnie z dźwiękiem), do tego Cubase i sprzęt M-Audio itp.



Wracając jeszcze do sampli. Przez te lata gromadziłem też własne banki instrumentów, dźwięków itp., choć w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że sample same z siebie nie brzmią i dlatego przerzuciłem się na muzyków. Brzmią jaśniej i „żywiej”.



FM.pl: Zapewne blisko miesiąc spędzony w studio na nagrywaniu elementów Violemi pomogło poszerzyć tą bazę?



PP: To też, ale sporo pomogła poprzednia dość spora produkcja jaką była Symfonia Nr1 „Dead End Symphony”, gdzie poza instrumentami klasycznymi nagrywałem dźwięki np. kowadła, siekiery czy też radiatora z procesora komputerowego. Nawet w partyturze do symfonii w instrumentach perkusyjnych znajduje się zapis dla radiatora.



FM.pl: Zatem awangarda nie jest Ci obca. 😉



PP: Nie tyle awangarda, co eksperymenty, szukanie nowych brzmień, dźwięków itp. Bardzo lubię instrumenty akustyczne, ale nie zamykam się również na samplery czy syntezatory. Wszystko zależy od tego, jaki ma być ostateczny efekt.



FM.pl: Całkiem zrozumiała logika postępowania. No ale zmieniamy temat. Z tego co mówiłeś jeszcze w rozmowach przed wywiadem, praca nad „Violemi” zajęła ci 3 lata. Nie mniej aniżeli sam przebieg realizacji projektu, interesuje mnie jego geneza. Pewien szczątkowy zarys przeczytać można na oficjalnej stronie Violemi. Czy mógłbyś opowiedzieć nam szczegółowo, skąd pomysł na tego typu przedsięwzięcie i jak wyobrażałeś sobie w tamtym czasie jego realizacje?



PP: Wyobrażałem sobie, że zajmie dużo mniej czasu [hehehe] sama muzyka leżała skończona na dyskach już od roku i czekała na materiały okołomuzyczne. Pomysł wziął się z tego, że zawsze chciałem wziąć udział w takiej produkcji, dużej, epickiej. Ale zdałem sobie sprawę z tego, że albo będę na to czekał wieeele lat (i może się nie doczekam) albo sam zacznę to organizować. Plus tego rozwiązania jest też taki, że miałem wpływ na wiele rzeczy, na które, jako kompozytor normalnie, nie miałbym. Chciałem również pokazać na świecie, że w Polsce mogą powstawać ciekawe i spore projekty, wyłamujące się ze schematów.



Na początku miał być to projekt muzyczno-filmowy trwający około 20 minut. Miałem zainteresowanych tym filmowców, ale niestety ostatecznie wszystko się rozsypało i zostaliśmy sami z już zrealizowaną częścią nagrań (w tym właściwie kompletną kompozycją) itp. Postanowiliśmy (ja i autorka tekstów – Anna Osowska) wziąć to wszystko w swoje ręce i rzucić się z motyką na słońce. Mamy cały czas nadzieję, że to się udało i słońce nas nie spaliło. Dostajemy informacje z różnych stron świata, że projekt i muzyka się podobają, przez co jesteśmy jeszcze bardziej zadowoleni. 🙂



FM.pl: Okej, powróćmy do źródeł. Zapewne pierwsze dni wcielania w życie pomysłów były motywujące i pełne wrażeń… Gdy pierwsza chwila ekscytacji pomysłem minęła przyszła zapewne ciężka faza realizacji przynosząca zarówno te bardziej jak i mniej owocne dni pracy twórczej. Trzy lata to bardzo dużo czasu! Ciągłe zmiany koncepcji, poszukiwanie nowych rozwiązań… A może konsekwentnie trzymałeś się pierwotnego założenia?



PP: Konsekwentnie trzymałem się pierwotnych założeń, lekko modyfikując je do pojawiających się po drodze przeszkód i możliwości. Oczywiście pojawiały się ciężkie momenty, ale udało się je wszystkie przezwyciężyć, Dzięki czemu projekt doczekał się końca:) Jako kompozytor ze skończoną od roku muzyką, najbardziej nie mogłem się doczekać, aż moja praca ujrzy światło dzienne!



Cieszę się, że mogę pokazać na całym świecie coś, z czego jestem dumny. Jak może być zauważone, cały projekt Violemi jest pewnego rodzaju hołdem złożonym muzyce. Wszystko łączy się z muzyką. wszelkie nazwy, znaczenia itp.



FM.pl: Powiem szczerze że masz z czego! Czy były momenty, kiedy czułeś się ogromnie przytłoczony tym zadaniem? Czy nie miałeś kiedyś ochoty rzucić to i pójść na przykład w tym czasie z kolegami na… sok? 😉



PP: Oczywiście, że były takie momenty, szczególnie wtedy, gdy ludzie się wykruszali, zaczynało brakować pieniędzy na rzeczy, które wymyśliliśmy itp., ale zawsze doprowadzam do końca rzeczy w których biorę udział i mam na nie wpływ, bo szkoda marnować coś w co się sporo pracy włożyło (tym bardziej, że kompozycja całości muzyki zajęła nie więcej niż miesiąc, a reszta to było doprowadzanie do ostatecznego efektu). Jestem bardzo zadowolony, że udało mi się trafić w tym projekcie na ludzi bardzo przykładających się do pracy, ale oczywiście zdarzyli się ludzie, którzy deklarowali się wielkim profesjonalizmem, a później nic z tego nie było, przez co trzeba było szukać zastępców.


FM.pl: I oto mamy. Po 3 latach gotowy projekt. Słuchając go zapewne niejeden zastanawiał się będzie z czym ma tak na dobrą sprawę do czynienia. Violemi nie jest bowiem do końca ani muzyką filmową, ani utworem operowym. Balansuje gdzieś na pograniczu tych dwóch gatunków. No właśnie… Czym właściwie jest ten utwór w kategoriach muzycznych?



PP: To jest największy problem, ale i jedno z największych zaskoczeń, ponieważ ciężko jest wskazać jedną (właściwą) grupę docelową (bardzo dużo ludzi z całkiem odmiennych od siebie „światów” się projektem zainteresowało. Ludzie lubiący muzykę filmową, symfoniczną, operę, musical, folk, pop, pock, jazz, metal czy osoby związane z fantastyką i eksperymentami). Okazuje się, że mamy do czynienia z całkiem nowym połączeniem, które my określamy słowem „projekt”. Brak jest jednoznacznego określenia co to jest.



Unikalna forma nie wynika z samego faktu jakim jest połączenie muzyki filmowej, symfonicznej, opery i musicalu, ale przede wszystkim ze sposobu narracji i jego połączenia z warstwą muzyczną. Narracja prowadzona jest na dwa sposoby, które przez całą opowieść przeplatają się ze sobą, dodatkowo podkreślona jest przez motywy i instrumenty muzyczne.



FM.pl: Jak nie my teraz, to zapewne historia zdefiniuje, czym jest Violemi…



PP: Całkiem fajne jest to, że Violemi z powodzeniem można by było wystawić scenicznie właśnie w formie opery/przedstawienia.



FM.pl: Może warto byłoby rozpocząć poszukiwania odpowiedniego miejsca i ludzi, którzy pomogliby zrealizować ten zamysł?



PP: Z chęcią nawiązałbym współpracę z takimi osobami. Jest to jeden z celów, które chcielibyśmy osiągnąć poprzez promocję.



FM.pl: W tej kwestii niestety Ci nie pomogę, ale trzymam kciuki za rozwój spraw. 😉 Wracając jednak do języka muzycznego… W Violemi da się wyczuć silne inspiracje (stylistyczne i brzmieniowe) ikonami współczesnej muzyki filmowej. Hans Zimmer w elementach akcji, gdzieniegdzie Howard Shore… Przyznaj się, czyja twórczość z kanonu muzyki filmowej najbardziej cię inspirowała?



PP: Jeśli chodzi o Violemi, to ciężko jest wskazać jednego twórcę muzyki filmowej. Mogę jedynie nadmienić, że bardzo cenię prace takich kompozytorów jak Danny Elfman, John Powell, Michael Giacchino czy Don Davis (jest ich znacznie więcej, ale to są moi ulubieni). Tak, wiem, że może nie tego się spodziewałeś, ale tych kompozytorów lubię i cenię przede wszystkim za to, że nie zamykają się w jednej stylistyce. Hansa Zimmera (i jego zespół) lubię przede wszystkim za Gladiatora



FM.pl: To słychać! W bardziej dynamicznych sekwencjach da się zauważyć m.in. Zimmera, czyli ład i harmonię instrumentalną w służbie estetyki brzmieniowej i tematycznej. Jeszcze stronisz od dysonansów i atonalności jaką prezentuje np. Davis… Może dopiero odkrywasz tajniki takowych zabiegów? ;>



PP: Chciałbym znacznie więcej muzycznie, ale niestety ograniczone środki finansowe ograniczają eksperymenty z muzykami orkiestrowymi (pamiętajmy, że oni w Hollywood mają tam cały sztab ludzi, którzy zajmują się samą orkiestrą, przez co kompozytor może się tylko i wyłącznie skupić na kompozycji (teraz już częściej też produkcji).



FM.pl: No jasne, zawsze zostaje tylko uruchomienie komputera i wyżywanie się na bankach brzmieniowych, ale to nie to samo

PP: Myślę, ze kompozytorzy uczą się i rozwijają przez całe życie. Z każdym nowym projektem muzycznie chcę coraz więcej i lepiej. Banki brzmieniowe ograniczają i to jest jedna z ich wad



FM.pl: Wspomniałeś na początku wywiadu, że odnajdowałeś się w przeszłości między innymi w cięższych brzmieniach. Podsłuchujesz sobie czasem muzyki metalowej? Pytam, bo jeden z moich ulubionych kawałków na płycie, brzmi jak próba hybrydyzacji elementu charakterystycznego dla tego gatunku, czyli wokalu, z epickim brzmieniem orkiestrowym.



PP: Rozumiem, że chodzi Ci o Corren’s Battle March?;)



FM.pl: Tak, o ten kawałek się rozchodzi.



PP: Słucham baaaardzo dużo muzyki i dla mnie najważniejsza, by muzyka której słucham była dobra. Czy jest to muzyka symfoniczna, elektroniczna, folkowa czy metalowa, to nie ma znaczenia, ważne by mnie zainteresowała. 🙂



FM.pl: Bardzo dyplomatycznie powiedziane, ale każdy zdaje sobie sprawę, że są gatunki, które słucha się bardziej przyjemnie od innych 😉



PP: Najbardziej lubię muzykę filmową, ponieważ potrafię odnaleźć w niej najlepsze elementy z wyżej wspomnianych stylistyk 🙂 No disco / disco-polo itp. nie słucham 😀



FM.pl: Ja czasami lubię jako element odskoczni od filmowej. 😉



PP: Dzięki temu, że udało mi się współpracować z Krzysztofem Forkasiewiczem mogłem sobie pozwolić na to, by dokładnie oddać „emocjonalnie” postać Correna. Krzysztof ma bogate doświadczenie z różnymi stylistykami (muzyka akustyczna, etniczna czy właśnie metalowa) i możliwości głosowe. Bardzo dobre było to, że pytał nie tylko o takie rzeczy kiedy dokładnie użyć wibrato, ale też o to kiedy włączyć/wyłączyć przester w głosie, to było dość niezwykłe i od wokalistów klasycznych na coś takiego raczej nie mógłbym liczyć.



FM.pl: Da się zauważyć.



PP: W tym utworze chodziło mi o bardzo agresywny wokal (w refrenie jest nawet użyty growl znany z muzyki deathmetalowej). W utworze kolejnym słyszymy dużo łagodniejszy sposób śpiewania, bardziej liryczny. Tak jak wspomniałem, lubię eksperymenty i nie lubię zamykać muzyki w określone ramy.

Byłbym bardzo niesprawiedliwy jeśli bym nie wspomniał bardzo ważnej osoby dla projektu jaką jest Artur Wilniewczyc. Jest on bardzo zdolnym realizatorem, z dość nieszablonowym podejściem do muzyki symfonicznej. Jestem bardzo zadowolony z ostatecznego brzmienia jakie udało uzyskać się podczas miksów finalnych!



FM.pl: Ok, powoli będziemy zbliżali się do końca naszej rozmowy. Może zatem dodasz coś, co powinniśmy wiedzieć o Violemi, czego nie dowiedzielibyśmy się w sposób konwencjonalny? 😉

PP: Warto poświęcić chwilę, by znaleźć wszystkie poukrywane znaczenia i odniesienia między muzyką, instrumentami a tekstem, mapą, przedmiotami zaprojektowanymi specjalnie na potrzeby świata Arstonaroth (m.in. broń, ona jest bardzo „muzyczna”). Jeśli chodzi o muzykę, to jest to muzyka bardzo filmowa, użycie określonej grupy instrumentów w danej chwili nie jest przypadkowe. Żałujemy trochę, że sam obraz jednak nie powstał, ponieważ domykałby całość.



FM.pl: Paweł Pudło w swoim dorobku oprócz Violemi ma jeszcze…?



PP: Z autorskich rzeczy przede wszystkim Dead End Symphony oraz inne mniejsze rzeczy jak kwartety smyczkowe, utwory na harfy, fortepian itp. Muzykę do kilku filmów niezależnych (bardzo dobrze nakręconych), sporo reklam telewizyjnych, internetowych i radiowych.



FM.pl: W bliższej lub dalszej perspektywie, Paweł Pudło w swoim dorobku chciałby mieć między innymi…?



PP: Pełnometrażowy film z ciekawym scenariuszem i realizacją, który pozwoliłby na pełne wykorzystanie umiejętności kompozytorskich i produkcyjnych , ale i też pozwoliłby zmierzyć się z czymś nowym. Z chęcią zrobiłbym też muzykę do filmu animowanego, gry komputerowej… Mam też nadzieję, że kiedyś uda mi się zrobić balet.



FM.pl: Ambitnie! A czym się zajmujesz w chwili obecnej, oprócz promowania swojego dzieła?



PP: Zarysowuje się kilka projektów filmowych w najbliższym czasie, ale nie mogę zdradzać szczegółów.



FM.pl: Ale informuj na bieżąco jak będzie wiadome co i jak i będziesz mógł o tym nam powiedzieć.



PP: Ok, będę, choć pewnie nie będą to tak duże rzeczy jak Violemi 😉 Mam nadzieję, że to już będzie niedługo.



FM.pl: Trzymamy kciuki, tymczasem dzięki serdeczne za rozmowę!



PP: Dziękuję również.

Najnowsze artykuły

Komentarze