18. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie – relacja

18. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie – relacja - okładka
Maciej Wawrzyniec Olech | 27-10-2025 r.

Można powiedzieć, że Festiwal Muzyki Filmowej osiągnął pełnoletniość.

I choć trudno w to uwierzyć — w tym roku świętował swoje osiemnaste urodziny! Ja, jako redaktor Filmmusic.pl, towarzyszyłem mu przez prawie od samo początku. A inni redaktorzy pamiętają jeszcze jego pierwszą edycję.  Można powiedzieć, że jako Filmmusic.pl co roku byliśmy w Krakowie, aby wspólnie celebrować naszą największą pasję: muzykę filmową.

Pamiętamy, gdy FMF (jak najczęściej nazywamy festiwal) stawiał pierwsze kroki na krakowskich Błoniach, prezentując muzykę z trylogii Władca Pierścieni. Później przeniósł się w industrialne klimaty nowohuckiej Ocynowni, która idealnie pasowała do koncertów muzyki z serii Obcy. To właśnie tam usłyszeliśmy na żywo muzykę z Incepcji, w obecności samego Hansa Zimmera. Z czasem FMF na stałe zagościł w krakowskich salach koncertowych — takich jak TAURON Arena, Centrum Kongresowe ICE czy Filharmonia Krakowska.

W ciągu osiemnastu lat Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie stał się jednym z najważniejszych wydarzeń tego typu na świecie i miejscem spotkań miłośników muzyki filmowej. Nie inaczej było w tym roku. FMF gościł aż trójkę zdobywców Oscara: Gabriela Yareda, Gustavo Santaolallę i Justina Hurwitza.

Jak zawsze, koncertom towarzyszyły panele dyskusyjne, warsztaty oraz spotkania z twórcami i osobami związanymi z muzyką filmową. Można powiedzieć, że wszystko wyglądało i brzmiało znajomo — z jedną drobną, ale istotną różnicą. Teraz, kiedy festiwal osiągnął pełnoletniość, jego „ojciec i matka” — Robert Piaskowski — po osiemnastu latach pracy ustąpił ze stanowiska dyrektora artystycznego. Zastąpi go Agata Grabowiecka, która — dzięki swojemu doświadczeniu i wieloletniej znajomości FMF-u — wydaje się idealną osobą na to stanowisko.

Przyjrzyjmy się więc, jak prezentował się ten osiemnasty, pożegnalny Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie pod artystycznym kierownictwem Roberta Piaskowskiego.

Rękopis znaleziony w Saragossie – film z muzyką na żywo

 (Poniedziałek 26.05.2025)

18. Festiwal Muzyki Filmowej rozpoczął się w poniedziałkowy wieczór. W Filharmonii Krakowskiej zostaliśmy wtedy zabrani w niezwykłą podróż za sprawą klasycznego filmu Wojciecha Jerzego Hasa Rękopis znaleziony w Saragossie z 1965 roku. Tym razem można go było zobaczyć na dużym ekranie z towarzyszeniem muzyki Krzysztofa Pendereckiego, wykonywanej na żywo przez Sinfoniettę Cracovia pod batutą Katarzyny Tomali-Jedynak, wzbogaconej o specjalne partie zespołu Małe Instrumenty.

Filmowa opowieść pełna snów, iluzji i zagadek po tylu latach wciąż fascynuje. Był to wieczór, który udowodnił, że klasyka polskiego kina nadal trzyma się mocno. Pozostaje jednak pytanie: czy do tego potrzebna była aż tak wyjątkowa oprawa z muzyką na żywo — której, co warto podkreślić, nie było w filmie aż tak wiele?

Choć muzyka Krzysztofa Pendereckiego była chętnie wykorzystywana przez wielu filmowców, trudno nazwać go kompozytorem muzyki filmowej. Rękopis znaleziony w Saragossie to jeden z jego nielicznych projektów, w których rzeczywiście stworzył ścieżkę dźwiękową specjalnie na potrzeby filmu. Nie jest to jednak muzyka ilustracyjna w klasycznym rozumieniu tego terminu. Ścieżka dźwiękowa Pendereckiego łączy eksperymentalne brzmienia z muzyką barokową i klasyczną, wzbogaconą o charakterystyczne gitarowe partie, mające oddać egzotyczny klimat miejsca akcji.

Na pewno nie jest to muzyka „miła, łatwa i przyjemna” — a do tego w samym filmie pojawia się stosunkowo rzadko. W przypadku koncertu symultanicznego oznaczało to liczne momenty ciszy, w których muzyka w ogóle się nie pojawiała. A tam, gdzie była obecna — potrafiła być bardzo wymagająca w odbiorze. Oczywiście, tego typu kompozycja świetnie współgra z filmem Hasa, ale zdecydowanie mniej sprawdza się w formule koncertu z muzyką na żywo.

Był to bez wątpienia udany seans jednego z klasyków polskiej kinematografii. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy był to równie udany koncert muzyki filmowej.

Cinema Chorale: Choral Extravaganza

(Środa 28.05.2025)

 We wtorek FMF zrobił sobie przerwę, by powrócić w środowy wieczór z kolejnym nietypowym koncertem. A właściwie — z dwoma koncertami, ponieważ ze względu na duże zainteresowanie wydarzenie z cyklu Cinema Chorale odbyło się tego wieczoru dwukrotnie. Miało ono miejsce w pięknej, zabytkowej auli przy klasztorze Franciszkanów w centrum Krakowa.

Nie usłyszeliśmy jednak muzyki filmowej ani chóru o sakralnym charakterze, jak mogłoby sugerować miejsce. Ba — wykonane utwory miały niewiele wspólnego z klasyką chóralną. Na niewielkiej scenie pojawił się młody żeński chór Treble Choir z Nazareth University w Rochester (partnerskie miasto Krakowa). Wokalistki wykonały znane utwory filmowe i musicalowe w aranżacjach na głosy sopranowe i altowe. Towarzyszyli im muzycy grający na fortepianie, saksofonie, akordeonie i wiolonczeli.

Trzeba przyznać, że od razu udało im się porwać publiczność. Warto jednak zaznaczyć, że wiele z wykonywanych utworów brzmiało zupełnie inaczej niż ich oryginalne wersje. Później wśród festiwalowej publiczności pojawiały się głosy, że program koncertu nie do końca pokrywał się z zapowiedziami.

Nie zmienia to faktu, że był to ciekawy punkt programu i miłe zaskoczenie w ramach tegorocznego FMF-u. Koncert był lekki, pełen radości i pozytywnej energii — nawet jeśli momentami bardzo odbiegał od tego, co wielu osobom przychodzi na myśl, gdy słyszą „muzyka filmowa”.

The Music of Gabriel Yared

(Czwartek 29.05.2025)

Poniedziałkowy i środowy koncert można zaliczyć do wydarzeń bardziej kameralnych (nie w negatywnym tego słowa znaczeniu). W czwartek wieczorem Festiwal Muzyki Filmowej zafundował jednak prawdziwą ucztę dla miłośników muzyki filmowej — koncert poświęcony twórczości zdobywcy Oscara, Gabriela Yareda.

Był to bez wątpienia wyjątkowy wieczór. Na scenie Filharmonii Krakowskiej wystąpiła Sinfonietta Cracovia pod batutą Dirka Brossé, a przy fortepianie zasiadł sam Gabriel Yared. Program obejmował najsłynniejsze kompozycje artysty — zarówno te stworzone dla hollywoodzkich produkcji, jak i dla filmów francuskich.

Usłyszeliśmy m.in. fragmenty ze ścieżek dźwiękowych do Betty Blue, Camille Claudel, a także oscarowego Angielskiego pacjenta, Utalentowanego pana Ripley’a i Wzgórz nadziei. To właśnie filmy Anthony’ego Minghelli przyniosły Yaredowi największą rozpoznawalność — i było prawdziwą przyjemnością móc usłyszeć te kompozycje na żywo.

Nie sposób jednak ograniczać bogatej filmografii kompozytora jedynie do tych tytułów, co koncert znakomicie udowodnił. Pojawiający się na scenie soliści — grający na mandolinie, akordeonie, gitarach czy saksofonie — pomogli wydobyć pełnię muzycznej różnorodności i wszechstronności urodzonego w Bejrucie, francuskiego twórcy. A skoro już o saksofonie mowa — trudno nie wspomnieć o Betty Blue, które zdawało się być idealnym utworem na rozpoczęcie koncertu. Zostaliśmy subtelnie wprowadzeni w świat Yareda — z nutą romantyzmu i lekkim erotyzmem, tak charakterystycznym dla jego muzyki.

O każdym utworze można by napisać osobny akapit — szczególnie gdy mamy do czynienia z kompozycjami do tak znanych filmów, jak Kochanek, List w butelce czy Miasto aniołów. Ale wówczas ta relacja zdominowana byłaby przez powtarzające się zwroty typu „piękna muzyka”, „wspaniałe wykonanie” czy „znakomite brzmienie”.

A trzeba przyznać obiektywnie: był to koncert naprawdę wyjątkowy. Pochwały należą się wszystkim muzykom, w tym — naturalnie — samemu Gabrielowi Yaredowi, który nie tylko wykonał swoje fortepianowe partie, ale także dzielił się z publicznością historiami powstawania niektórych utworów. Tym samym szybko nawiązał kontakt z widownią, która i tak była już poruszona pięknem i różnorodnością jego muzyki.

Koncert zakończył się z przytupem — finałem była (niestety odrzucona przez producentów) muzyka do Troi w reżyserii Wolfganga Petersena. Sam kompozytor żartobliwie nazywa suitę Yort — czyli Troy odczytane od tyłu. W tym utworze mógł w pełni zaprezentować się Chór Filharmonii Krakowskiej — i zrobił to z ogromną mocą. Epicka kompozycja dosłownie przeniosła nas do świata antycznych herosów i niemal rozsadziła niedawno wyremontowany budynek Filharmonii. Publiczność zareagowała euforycznie — długimi i w pełni zasłużonymi owacjami na stojąco.

Po takim przyjęciu naturalnym było, że utwór został zagrany jeszcze raz — na bis. I choć zachwyty były jak najbardziej uzasadnione, pozostawał pewien niedosyt: świadomość, że tak znakomita muzyka została ostatecznie odrzucona i nie znalazła się w finalnej wersji filmu.

Właściwie o całym tym koncercie można mówić wyłącznie w superlatywach — także jeśli chodzi o jego lokalizację. A nie zawsze było to takie oczywiste. Choć Filharmonia Krakowska od czasu do czasu gościła wydarzenia FMF-u, to jeszcze kilka lat temu problemy z nagłośnieniem znacząco obniżały komfort odbioru. W najgorszych przypadkach, siedząc w tylnych rzędach, słychać było… przejeżdżające tramwaje.

Na szczęście, po gruntownym remoncie, te problemy należą już do przeszłości. Dzięki temu mogliśmy w pełni delektować się muzyką Gabriela Yareda — podczas, bez przesady, najlepszego koncertu tej edycji Festiwalu Muzyki Filmowej.

La La Land In Concert

(Piątek 30.05.2025)

Jednym z najgłośniejszych i najbardziej promowanych wydarzeń 18. Festiwalu Muzyki Filmowej był koncert La La Land in Concert. W Tauron Arenie, na wielkim ekranie, wyświetlono nagradzany film Damiena Chazelle’a z niezapomnianymi kreacjami Ryana Goslinga i Emmy Stone. Jak przystało na koncert symultaniczny, całości towarzyszyła muzyka wykonywana na żywo przez Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej oraz Chór Filharmonii Krakowskiej. Całością dyrygował sam Justin Hurwitz — autor oscarowej ścieżki dźwiękowej. Wśród solistów pojawił się także Randy Kerber, który — podobnie jak na oryginalnej ścieżce — odpowiadał za partie fortepianowe.

La La Land wydaje się wręcz stworzony do takich wydarzeń jak to. Film Chazelle’a jest barwny, pięknie nakręcony i doskonale łączy współczesne kino z klasyczną formą hollywoodzkiego musicalu. Jego ścieżka dźwiękowa jest równie kolorowa i chwytliwa, a orkiestra miała pełne ręce roboty — grała niemal bez przerwy. Orkiestra Akademii Beethovenowskiej poradziła sobie bardzo dobrze, a synchronizacja obrazu z muzyką była imponująco precyzyjna. Szczególnie mocno można to było odczuć podczas scen z fortepianem — kiedy postać Ryana Goslinga siadała przy instrumencie, trudno było uwierzyć, że to nie on gra, a Randy Kerber na scenie.

Ponieważ La La Land to musical, naturalnie nasuwają się pytania o piosenki — jak zostały zrealizowane i jak brzmiały? Cóż, wokalnie brzmiały perfekcyjnie… ponieważ nie były śpiewane na żywo, a odtwarzane z playbacku. To zupełne przeciwieństwo zeszłorocznego koncertu Króla lwa Na Żywo, podczas którego soliści rzeczywiście występowali na scenie. Tam jednak pojawiły się problemy techniczne — tu ich nie było. Orkiestra wciąż miała mnóstwo pracy, bo mimo że głosy Ryana Goslinga, Emmy Stone czy Johna Legenda były z nagrania, cały muzyczny podkład wykonywany był na żywo — i ponownie należy pochwalić jego znakomitą synchronizację.

Jedyny moment, w którym zaśpiewano na żywo, nastąpił podczas bisu. Na koniec filmu na scenie pojawili się Joanna Kulig i Szymon Komasa, by wykonać słynne, nagrodzone Oscarem City of Stars. Już w trakcie Festiwalu, a także później, pojawiły się głosy krytyki wobec tego występu. Trzeba jednak przyznać, że zostali oni postawieni przed bardzo trudnym — niemal niemożliwym — zadaniem. Przez cały koncert słuchaliśmy partii wokalnych odtworzonych z perfekcyjnych nagrań studyjnych, starannie wygładzonych i wyprodukowanych. Trudno oczekiwać, by jakiekolwiek wykonanie na żywo mogło się z nimi równać — bez względu na poziom wykonawców.

Dlatego z tą krytyką warto być ostrożnym i bardziej wyrozumiałym. Tym bardziej, że bez ich duetu moglibyśmy usłyszeć głosy niezadowolenia, że zabrakło czegokolwiek na bis. A jednak — bis był, i był potrzebny. La La Land in Concert okazał się bowiem nie tylko muzycznie piękny, ale i widowiskowy. W najpełniejszym tego słowa znaczeniu.

Podczas koncertu nie zabrakło efektów pirotechnicznych — wystrzeliwały tuż przed orkiestrą i tuż za plecami Justina Hurwitza. Całe wydarzenie nabrało dzięki temu jeszcze bardziej „showbiznesowego” charakteru. I właśnie o to chodziło — by posłuchać świetnej muzyki na żywo, dobrze się bawić i zanurzyć w tym wyjątkowym, amerykańskim „show”.

Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji. W holu Tauron Areny przygotowano specjalne stoiska z płytami i gadżetami z La La Land. Po koncercie Justin Hurwitz przez ponad dwie godziny podpisywał je cierpliwie oczekującym fanom. Niestety — kompozytor potraktował nazwę wydarzenia La La Land in Concert bardzo dosłownie. Autograf można było dostać wyłącznie na oficjalnych gadżetach dostępnych na miejscu. Osoby przynoszące płyty Whiplash, First Man, Babylon czy własnoręcznie przygotowane plakaty — odchodziły z kwitkiem.

Dwie godziny podpisywania gadżetów z pewnością zasługują na uznanie, ale szkoda, że Hurwitz był tak selektywny. Co więcej — nie była to jego pierwsza taka decyzja podczas tego Festiwalu (więcej na ten temat w relacji z paneli, warsztatów i spotkań).

To jednak tylko drobna rysa na obrazie bardzo udanego wydarzenia. Przez te ponad dwie godziny mieliśmy okazję poczuć się jak w samym sercu Hollywood — i o to przecież chodzi na Festiwalu Muzyki Filmowej.

FMF International Gala

(Sobota 31.05.2025)

 Od lat jednym z najważniejszych elementów Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie pozostaje międzynarodowa gala. To właśnie te wielkie koncerty, skupiające twórczość różnych kompozytorów, cieszą się niesłabnącą popularnością wśród publiczności. W tym roku potwierdziła to wypełniona po brzegi sala ICE Kraków.

Na przestrzeni lat formuła tych gal znacząco się zmieniała. Przykładowo, podczas jubileuszowej 10. edycji FMF wystąpiło aż dziesięciu kompozytorów — symbolicznie, by uczcić dekadę istnienia festiwalu. W tym roku, choć nie pojawiło się 18 twórców z okazji „pełnoletniości” FMF-u, również nie zabrakło muzycznych emocji. Niemniej dało się odczuć, że z roku na rok proporcja muzyki do przemówień i wręczania nagród się zmienia — niestety na niekorzyść tej pierwszej. Tym razem pierwsza część gali była w dużej mierze zdominowana przez wręczenie nagród, m.in. za Polską Ścieżkę Dźwiękową Roku 2024 oraz FMF Young Talent Award 2025. Na szczęście nie zabrakło także muzyki. Orkiestra Filharmonii Krakowskiej, wspierana przez Chór Polskiego Radia, wykonała utwory pod batutą stałego gościa FMF-u — Diego Navarro.

Polska muzyka na pierwszy plan

Pierwsza część koncertu skupiła się na najnowszych polskich produkcjach. Usłyszeliśmy m.in. kompozycję Pawła Lucewicza do Ludzi i bogów oraz utwory Bartosza Chajdeckiego z filmów Jesień 2024 i Supersiostry. Zgodnie z tradycją, na gali pojawiła się również muzyka z gier wideo — w tym roku była to ścieżka dźwiękowa Brunona Lubasa do gry The Invincible (opartej na powieści Stanisława Lema). Co ciekawe, choć na pierwszy rzut oka mogła zaskoczyć obecność utworu z duńskiego filmu The Girl With The Needle Frederikke Hoffmeier, to jednak produkcja ta była częściowo realizowana w Polsce — stąd jej obecność w programie miała pewne uzasadnienie.

Niestety, mimo interesujących tytułów, ta część gali nie zachwyciła. Kompozycje Lucewicza i Chajdeckiego były poprawne, ale w ich dorobku można znaleźć znacznie ciekawsze i bardziej poruszające prace. Syntezatorowa muzyka z The Invincible stanowiła stylistyczną odmianę, ale w wersji koncertowej różniła się znacznie od tej znanej z gry i ścieżki dźwiękowej. To muzyka nastawiona głównie na budowanie atmosfery — trudna do adaptacji na scenę koncertową. A jeszcze mniej przystępna była oryginalna muzyka Hoffmeier — atonalna i oparta na dronach. Na potrzeby koncertu dokonano jej aranżacji, by uczynić ją bardziej klasyczną i melodyjną. Mimo to, nadal była wymagająca w odbiorze i niekoniecznie dobrze sprawdzała się w kontekście koncertu na żywo.

Emocjonalne pożegnanie i mistrzowskie wykonanie

Na szczęście druga część gali przyniosła znacznie więcej emocji. Zaczęła się od symbolicznego momentu — Robert Piaskowski po raz ostatni pojawił się na scenie jako dyrektor artystyczny FMF. Został uroczyście pożegnany i nagrodzony zasłużonymi brawami. Zaskakująco, nie towarzyszyła mu jego następczyni, Agata Grabowiecka, która mogłaby oficjalnie przejąć pałeczkę artystycznego przywództwa.

Następnie na scenie pojawiła się główna gwiazda wieczoru — dwukrotny zdobywca Oscara, Gustavo Santaolalla. Argentyński kompozytor, jak zawsze z gitarą w dłoni, wystąpił wspólnie z Orkiestrą Filharmonii Krakowskiej, prezentując swoje najbardziej znane utwory. Publiczność miała okazję usłyszeć m.in. Tajemnice Brokeback Mountain, Babel (z kultowym Iguazu), Dzienniki motocyklowe, muzykę z animacji Księga życia, a także — ku ogromnej radości fanów — The Last of Us.

Podczas koncertu Santaolalla został również uhonorowany Nagrodą im. Wojciecha Kilara. Choć jego muzyczny styl — oparty na gitarze i minimalizmie — znacząco różni się od monumentalnych, orkiestrowych kompozycji Kilara, jego wkład w rozwój muzyki filmowej bez wątpienia zasługuje na uznanie.

Trzeba przyznać, że Santaolalla nie tylko „uratował” galę — on ją ożywił i nadał jej wyjątkowego charakteru. Wraz z towarzyszącymi mu muzykami stworzył niezwykle poruszające widowisko. Co ciekawe, sięgnął również po utwory spoza świata filmu — osobiste, emocjonalne, które sprawiły, że publiczność… wstała z miejsc. Po raz pierwszy w 18-letniej historii FMF-u podczas Wielkiej Gali widzowie nie tylko klaskali, ale też… tańczyli.

FMF4Kids: Kultowe dobranocki – koncert multimedialny                     

(Niedziela 01.06.2025)

 Ostatni dzień 18. Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie zbiegł się z obchodami Dnia Dziecka. Z tej okazji zorganizowano specjalny koncert skierowany do najmłodszych widzów i słuchaczy. W jednej z sal kompleksu konferencyjnego Fabryczna 13 rozbrzmiały melodie z najbardziej znanych bajek i wieczorynek – polskich i zagranicznych. Tytuł wydarzenia, „Kultowe dobranocki”, doskonale oddawał jego charakter.

Na scenie wystąpiła Tarkowski Orkiestra pod kierownictwem Jacka Tarkowskiego – kameralny zespół muzyków, któremu towarzyszyło czworo wokalistów. Artyści nie tylko śpiewali, ale także z dużą swobodą i humorem prowadzili całe wydarzenie, budując świetny kontakt z publicznością.

W repertuarze znalazły się piosenki i motywy muzyczne z najbardziej rozpoznawalnych polskich animacji: Bolek i Lolek, Reksio, Miś Uszatek, Zaczarowany ołówek czy Porwanie Baltazara Gąbki. Koncertowi towarzyszyły wyświetlane na ekranie fragmenty bajek, a niektóre z nich – jak wspomniane Porwanie Baltazara Gąbki – zaprezentowano w formule mini koncertu symultanicznego, z muzyką graną na żywo do wybranych scen.

 

Nie zabrakło również akcentów zagranicznych. Publiczność mogła usłyszeć niezapomniane przeboje z takich klasyków, jak Pszczółka Maja, Gumisie czy Kacze Opowieści.

Szczególnie ciekawym aspektem koncertu była jego międzypokoleniowość. Dla wielu rodziców był to nostalgiczny powrót do lat dzieciństwa, co wyrażało się choćby we wspólnym śpiewaniu dobrze znanych piosenek. Równocześnie zaskakiwało to, jak dobrze współczesne dzieci kojarzyły melodie z dawnych dobranocek — niejednokrotnie same potrafiły rozpoznać, czy dany utwór pochodzi z Reksia, czy Misia Uszatka.

Warto podkreślić, że koncert (a właściwie dwa identyczne występy, ze względu na duże zainteresowanie) był skierowany przede wszystkim do przedszkolaków oraz uczniów najmłodszych klas szkoły podstawowej. Nie miał ambicji konkurowania z wielkimi galami FMF-u i nie był wydarzeniem o charakterze symfonicznym. Jego celem była radość, zabawa i wspólne świętowanie Dnia Dziecka — cel ten został zrealizowany w pełni.

Cinematic Piano: Aleksander Dębicz

(Niedziela 01.06.2025)

18. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie zakończył się w kameralnym tonie – solowym koncertem Aleksandra Dębicza. W sali Filharmonii Krakowskiej zabrzmiały utwory z jego autorskiego cyklu „Cinematic Piano”, inspirowanego muzyką filmową, ale prezentowanego w formie zupełnie niezależnej od obrazu.

To był wyraźny kontrast wobec wcześniejszych wydarzeń w tej przestrzeni – choćby niedawnego koncertu Gabriela Yareda, podczas którego scenę wypełniała orkiestra i chór. Tym razem na estradzie stał tylko jeden instrument – fortepian. I tylko jeden muzyk – Aleksander Dębicz. Wystarczyło.

Dębicz potrafi bowiem opowiadać muzyczne historie bez pomocy obrazu czy dodatkowych środków wyrazu. Jego kompozycje balansowały między subtelnymi odniesieniami do znanych motywów filmowych a osobistym, indywidualnym stylem. Niektóre utwory odwoływały się wprost do konkretnych brzmień znanych z kina, inne były bardziej impresyjne – inspirowane atmosferą i emocjami płynącymi z muzyki filmowej.

To nie był pierwszy raz, gdy artysta wystąpił na FMF z takim programem – podobny koncert zagrał również podczas poprzedniej edycji. Mimo tego pewnego poczucia powtórzenia, występ ten zachował swoją świeżość i siłę oddziaływania. Był to koncert refleksyjny, spokojny, piękny w swej prostocie – dla wielu idealny finał festiwalowego tygodnia pełnego emocji.

Nie zabrakło jednak głosów, które podnosiły kwestię czy tego rodzaju kameralne wydarzenie to odpowiedni wybór na wielkie zamknięcie festiwalu. Po tylu efektownych koncertach – pełnych rozmachu, świateł, pirotechniki czy tłumów w Tauron Arenie – finał z jednym fortepianem na pustej scenie mógł wydawać się zbyt stonowany. Z drugiej strony, taka forma zamknięcia – oszczędna, skupiona, wewnętrzna – mogła być też zaproszeniem do osobistej refleksji i emocjonalnego domknięcia tygodnia spędzonego z muzyką.

Forum Audiowizualne: Panele i spotkania

Jak co roku, obok koncertów – najważniejszego punktu programu – organizatorzy Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie przygotowali również szereg wydarzeń i atrakcji towarzyszących. Warsztaty dla kompozytorów, panele dyskusyjne, spotkania z artystami oraz atrakcje dla dzieci towarzyszyły uczestnikom niemal każdego dnia. W praktyce jednak większość tych wydarzeń skumulowana była w ostatnich trzech dniach festiwalu – od piątku do niedzieli.

Nowa lokalizacja – Fabryczna 13

Tegoroczna edycja przyniosła zmiany lokalizacyjne. Tylko pojedyncze panele odbyły się w siedzibie Krakowskiego Biura Festiwalowego – Pałacu Potockich na Rynku Głównym, gdzie można było również zobaczyć kameralną wystawę prezentującą plakaty ze wszystkich 18 edycji FMF-u – sentymentalną podróż przez historię festiwalu.

Zdecydowana większość spotkań przeniesiona została jednak do nowej przestrzeni – Fabryczna 13, mieszczącej się w zrewitalizowanym kompleksie przemysłowym z nowoczesnym pasażem handlowo-gastronomicznym i centrum konferencyjnym.

Choć nowa lokalizacja robi estetyczne wrażenie, jej oddalenie od centrum miasta (20–30 minut tramwajem) mogło być uciążliwe, zwłaszcza dla przyjezdnych. Sama okolica nie oferuje też takiej atmosfery jak Kazimierz czy Rynek – co wcześniej naturalnie zachęcało do spędzania czasu między panelami.

Otwarte panele – dobra idea, trudna w realizacji

Idea organizowania paneli i spotkań w otwartych, dostępnych przestrzeniach jest zrozumiała – pozwala dotrzeć do większej liczby odbiorców. Niestety, otwarty pasaż Fabrycznej 13 okazał się trudną przestrzenią do prowadzenia rozmów, co potwierdziły liczne problemy z akustyką.

Dźwięki z otoczenia – rozmowy w restauracjach, hałas maszyn, przypadkowi przechodnie, a nawet mężczyzna na elektrycznej hulajnodze przejeżdżający przez scenę w trakcie panelu – skutecznie zakłócały odbiór treści. Nawet symultaniczne tłumaczenie często gubiło się w tle. Dodatkowym problemem było niewłaściwe rozstawienie nagłośnienia i leżaków – w niektórych miejscach praktycznie nic nie było słychać.

Znacznie lepiej wypadały spotkania organizowane w zamkniętych salach konferencyjnych Fabrycznej 13 – jak choćby panel z Gabrielem Yaredem, który okazał się jednym z najlepszych wydarzeń całego tygodnia.

Panel z Gabrielem Yaredem – mistrzowski poziom

Spotkanie „FILM MUSIC LOVERS | Meet & Greet: Gabriel Yared”, prowadzone przez Dirka Brossé, było idealnym przykładem wartościowego panelu – merytoryczna, żywa rozmowa między dwoma doświadczonymi muzykami, bez sztywnych scenariuszy i pustych frazesów.

Gabriel Yared zaprezentował się jako ciepły, otwarty artysta o ogromnej wiedzy i pasji. Po zakończeniu rozmowy długo rozdawał autografy, podpisując wszystko, co przynieśli fani – od pojedynczych płyt po całe stosy albumów (nawet 14 na raz!). Takie spotkanie na długo zostaje w pamięci.

Trzech zdobywców Oscara – trzy różne doświadczenia

18. edycja FMF-u szczyciła się obecnością aż trzech laureatów Oscara: Gabriela Yareda, Gustavo Santaolalli i Justina Hurwitza. Każdy z nich pojawił się również na panelu – i każdy z tych paneli wywołał zupełnie inne wrażenia.

Panel z Yaredem – jak wspomniano – był wzorcowy. Natomiast spotkania z Santaolallą i Hurwitzem, odbywające się w otwartym pasażu, cierpiały na opisane wcześniej problemy: hałas, słaba akustyka, zagubione tłumaczenie symultaniczne. Co więcej, postawy kompozytorów wobec publiczności mocno się różniły. Gustavo Santaolalla po panelu długo rozdawał autografy, chętnie podpisywał płyty, plakaty, a nawet zagrał kilka taktów na gitarze fana. Tymczasem Justin Hurwitz, mimo wcześniejszych deklaracji o „cenieniu kontaktu z fanami”, po spotkaniu chciał jak najszybciej opuścić scenę. Zgodził się rozdawać autografy wyłącznie na oficjalnych gadżetach La La Land, dostępnych do kupienia w Tauron Arenie. Fani, którzy przynieśli płyty z Whiplash, First Man, Babylon lub własnoręczne fan-arty, odchodzili z kwitkiem. Co gorsza, kilku pracowników FMF zostało przez Hurwitza publicznie zruganych za brak jasnego zakomunikowania jego zasad. Podobna sytuacja miała miejsce po koncercie La La Land in Concert – Hurwitz podpisywał tylko oficjalny merch. Choć jego koncert był spektakularny, całe to zamieszanie pozostawiło pewien niesmak.

Pozostałe panele i spotkania

Warto wspomnieć też o:

Spotkaniu Randy’ego Kerbera i Joanny Kulig – sympatycznej rozmowie o pracy w branży filmowej i muzycznej. Pani Joanna była otwarta, chętnie rozmawiała z fanami i pozowała do zdjęć. Niestety, również ten panel odbył się w otwartej przestrzeni, przez co nie zabrakło zakłóceń (np. dzieci na rowerkach).

Panelu „The Phenomenon of The Girl with the Needle” z reżyserem Magnusem von Hornem i kompozytorką Frederikke Hoffmeier – ciekawa rozmowa w komfortowych warunkach sali Harmonia. Szczególnie interesująca była końcówka, gdzie wywiązała się dyskusja o atonalności i roli melodii w muzyce filmowej – w kontraście do opinii Gabriela Yareda, który podkreślał wagę wyrazistych tematów.

Spotkaniu z Hughem Bruntem – uznanym dyrygentem i orkiestratorem (współpracował m.in. z Th. Yorke’em, Jonny’m Greenwoodem, Robem Simonsonem). Choć panel był bardzo wartościowy, zabrakło odpowiedniej promocji jego osoby i dorobku, przez co frekwencja była zaskakująco niska. A szkoda – to mógł być jeden z ciekawszych paneli festiwalu.

Podsumowanie – wiele dobrego, kilka niedociągnięć

Choć nie wszystko zagrało idealnie, program wydarzeń towarzyszących FMF-u był bogaty i różnorodny. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie – od spotkań z gwiazdami muzyki filmowej, przez dyskusje branżowe, po warsztaty i atrakcje dla dzieci.

Jedyną powracającą wątpliwością pozostaje pytanie: czy otwarte przestrzenie – mimo swojej dostępności – rzeczywiście służą festiwalowi, którego fundamentem jest muzyka i dźwięk? Może przyszłe edycje znajdą sposób, by połączyć otwartość z jakością techniczną.

Masterclass: Gabriel Yared

(Niedziela 01.06.2025)

 Nie ma wątpliwości, że największą gwiazdą tegorocznego, 18. Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie był Gabriel Yared. Francuski kompozytor oczarował krakowską publiczność nie tylko swoją muzyką, lecz także osobowością. Mimo swojego statusu nie zachowywał się jak przysłowiowa „gwiazda”. Przez cały festiwal dał się poznać jako bardzo otwarty, ciepły człowiek o niezwykłym talencie i ogromnej wiedzy muzycznej.

Szczególnie mogli się o tym przekonać uczestnicy warsztatów Pasmo Professional: With Gabriel Yared – Masterclass, które odbyły się ostatniego dnia festiwalu o godzinie 10:00 w sali Synergia 1 w Centrum Konferencyjnym Fabryczna 13.

Podczas tego spotkania Yared, opierając się na swojej bogatej filmografii, wprowadzał uczestników w tajniki pracy kompozytora muzyki filmowej. Nie ograniczał się przy tym do snucia anegdot – miał do dyspozycji keyboard, na którym wielokrotnie grał stworzone przez siebie melodie, a na ekranie wyświetlane były fragmenty filmów, do których napisał muzykę. Uczestnicy mogli więc na żywo obserwować, co to znaczy komponować „do obrazu”.

Warsztaty stanowiły również przekrojowy przegląd jego kariery – od filmów francuskich, takich jak Betty Blue czy Camille Claudel, przez Kochanka, aż po współpracę z Anthonym Minghellą (Angielski pacjent, Utalentowany pan Ripley, Wzgórze nadziei). Yared był przy tym niezwykle otwarty i szczerze opowiadał o kulisach swojej pracy, także o mniej przyjemnych doświadczeniach.

Nie zabrakło historii o Troi – projekcie, z którego został zwolniony. Kompozytor wspominał, jak bardzo reżyser Wolfgang Petersen był zadowolony z muzyki podczas sesji nagraniowej, a jak testowe pokazy filmu doprowadziły do jego odsunięcia. Mieliśmy nawet okazję zobaczyć fragment Troi z muzyką Yareda – i trzeba przyznać, że prezentował się znakomicie. Tym bardziej można ubolewać, że ta wersja nie trafiła do kin.

Jednak nie tylko Troja wzbudzała zainteresowanie. Do każdego filmu, który prezentował, Yared miał coś ciekawego do powiedzenia. Co istotne – nie były to jedynie miłe, nostalgiczne wspomnienia. Kompozytor pokazywał swoje oryginalne partytury i… zachęcał uczestników, by robili im zdjęcia. Na podstawie wybranych scen filmowych tłumaczył, jak muzyka współpracuje z obrazem, na co powinien zwracać uwagę kompozytor i jak ważne są wyraziste tematy oraz melodie.

Z wielką sympatią wypowiadał się o Anthonym Minghelli, z którym łączyła go nie tylko współpraca zawodowa, lecz także głęboka przyjaźń. Nie krył, że do dziś przeżywa jego przedwczesną śmierć.

Podczas warsztatów była również możliwość zadawania pytań – i Gabriel Yared odpowiadał na nie z zaangażowaniem i otwartością. Jeden z uczestników zapytał o film 1408, oparty na opowiadaniu Stephena Kinga. Yared przyznał, że z ogromną przyjemnością pracował przy tym projekcie, ponieważ pozwolił mu on spróbować swoich sił w horrorze. Zażartował nawet (choć w żarcie było sporo prawdy), że po sukcesie Angielskiego pacjenta Hollywood zaszufladkowało go jako kompozytora „do tragicznych historii miłosnych, w których ktoś musi umrzeć”. Jako przykłady podał List w butelce i Miasto aniołów.

Warsztaty trwały ponad dwie godziny. Po raz kolejny należy oddać ogromny szacunek Gabrielowi Yaredowi – nie tylko za sposób, w jaki je poprowadził, lecz także za to, ile czasu i serca im poświęcił.

Szkoda tylko, że w trakcie spotkania po drugiej stronie drzwi panie sprzątające zaczęły odkurzać wykładzinę w Centrum Konferencyjnym. Choć autor tego tekstu (Maciej Wawrzyniec Olech) oraz inni uczestnicy byli tym wyraźnie poirytowani, na szczęście udało się uprzejmie poprosić o chwilową przerwę w sprzątaniu. Nie jest to wielki zarzut wobec pań sprzątających, które po prostu wykonywały swoją pracę, jednak pewne kwestie organizacyjne dałoby się lepiej zaplanować – chociażby tak, aby nie odkurzać, gdy po drugiej stronie drzwi renomowany kompozytor i zdobywca Oscara prowadzi warsztaty muzyczne.

Na koniec Gabriel Yared zostawił na stole książkę ze swoimi partyturami i zasugerował, że uczestnicy mogą spokojnie zrobić jej kopię. To gest, który idealnie oddaje wrażenie, jakie zrobił na nas podczas całego festiwalu – artysty niezwykle utalentowanego, a jednocześnie otwartego, życzliwego i pełnego pasji.

Wszyscy ci, którym nie udało się dotrzeć na warsztaty – czy to przez zbyt wczesną porę, zbyt dużą odległość, czy też z powodu wieczornego świętowania po Wielkiej Festiwalowej Gali – niech żałują! Bo była to bez wątpienia jedna z najlepszych festiwalowych atrakcji tegorocznego FMF-u.

Podsumowanie i pożegnanie Roberta Piaskowskiego

Wybierając najważniejsze wydarzenia związane z muzyką filmową w 2025 roku, bez wątpienia trzeba wymienić 18. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie. Właściwie to wydarzenie należy wymieniać co roku. I tym razem, przez kilka dni, Kraków znów stał się europejskim centrum muzyki filmowej.

Mogliśmy uczestniczyć w różnorodnych koncertach, pełnych emocji i wyjątkowych momentów. Jak zawsze towarzyszyły temu spotkania z twórcami oraz innymi miłośnikami tego gatunku.

Tak dzieje się nieprzerwanie od 18 lat, a wielką zasługę ma w tym Robert Piaskowski – dyrektor artystyczny FMF-u. Właśnie w tym roku, gdy festiwal osiągnął pełnoletniość, Robert Piaskowski zakończył swoją misję jako dyrektor artystyczny.

Niektórzy z redakcji Filmmusic.pl towarzyszą festiwalowi od jego pierwszej edycji, kiedy to na krakowskich Błoniach rozbrzmiewała muzyka z Władcy Pierścieni. Moja przygoda zaczęła się od koncertów w ocynowni w Nowej Hucie. Na przestrzeni tych lat obserwowałem, jak festiwal się rozwijał – i w tym ogromna jest zasługa Roberta Piaskowskiego. Mimo że podczas każdej edycji otoczony był wybitnymi twórcami muzyki filmowej, zawsze znajdował czas dla jej fanów. Nie tylko zapewnił nam niezapomniane koncerty, ale przede wszystkim stworzył z Krakowa prawdziwą mekkę dla twórców i miłośników muzyki filmowej.

Za wszystkie te momenty, koncerty, spotkania, nowo zawarte znajomości i przyjaźnie z tymi, którzy dzielą nasze pasje, serdecznie dziękuję – w moim imieniu oraz w imieniu całej redakcji Filmmusic.pl!

Najnowsze artykuły

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.