Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Sinoia Caves

Beyond The Black Rainbow (Za czarną tęczą)

(2014)
4,5
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 16-09-2018 r.

Beyond The Black Rainbow to kanadyjski horror science fiction, który w wielu kręgach ma już status kultowy i nazywany jest „Zaginionym filmem lat 80tych.”. Tak naprawdę pochodzi z 2010 roku i jest debiutem reżyserskim Panosa Cosmatosa, syna zmarłego reżysera George’a P. Cosmatosa, który nakręcił chociażby takie filmy jak Rambo: First Blood Part II, Cobra czy Tombstone. W wywiadach mówił, że nakręcił on ten obraz jako próbę terapii i poradzenia sobie ze śmiercią rodziców. Sama fabuła jest dość umowna delikatnie mówiąc. Akcja dzieje się niby w 1983 roku w tajemniczym instytucie naukowym, gdzie więziona jest dziewczyna o niezwykłych paranormalnych zdolnościach. Nie tylko sam okres czasowy, ale też strona wizualna filmu wprost krzyczy „RETRO” i „80’s”. W ogóle Beyond The Black Rainbow można odebrać jako jeden wielki hołd złożony klasykom horroru i science fiction. Liczba inspiracji jest nieskończona i można ich szukać od THX-1138 George’a Lucasa, przez Suspirię Dario Argento, z uwzględnieniem twórczości Johna Carpentera, a a nawet Stanley’a Kubricka, Andreja Tarkowskiego, David Cronenberga, czy filmach Michaela Manna z lat 80tych. Choć wielu krytyków chwaliło stronę wizualną debiutu Cosmatosa, wielokrotnie pojawiały się zarzuty przerostu formy nad treścią. I rzeczywiście sama historia nie jest szczególnie mocną stroną tego obrazu, który najlepiej określić mianem audiowizualnego doświadczenia.

Skoro pojawiło się słowo „audio” to łatwo się domyślić, że i muzyka spełnia bardzo ważną rolę w kreowaniu niezwykłej retro atmosfery. I rzeczywiście nie tylko obraz, ale i oprawa dźwiękowa wprost krzyczy „RETRO”, „LATA 80te”, czy „SYNTEZATOR”! Jej autorem jest Jeremy Schmidt keybordzista z kanadyjskiej kapeli Black Mountain. Jako Sinoia Caves tworzy on również muzykę elektroniczną, którą sam określa mianem „elektroniczno-kosmicznej”. I właśnie przez wzgląd na tę twórczość został on zatrudniony przez Panosa Cosmatosa, który nawet jako temptrack podłożył parę kawałków Jeremy’ego Schmidta/Sinoia Caves. Podczas wczesnych rozmów reżyser dał muzykowi jasno do zrozumienia, jakiej muzyki oczekuje, wymieniając takich twórców jak Tangerine Dream, Giorgio Moroder, John Carpenter, Goblin czy Wendy Carlos. Aby osiągnąć odpowiedni brzmienie Schmidt zaopatrzył się w różnej sprzęt analogowy z jakiego korzystali muzyki w latach 70tych i 80tych. W ruch poszły między innymi syntezatory analogowe Prophet-5, Moog Taurus, czy też keyboard Mellotron. Efektem czego otrzymaliśmy idealnie pasującą do obrazu ścieżkę dźwiękową, kipiącą elektronicznym analogowym brzmieniem dawnych lat. Będącą jednak czymś więcej niż tylko kolejną i jakże popularną współcześnie ich kolejną imitacją.

Naturalnie nawiązań do wspomnianych wyżej twórców i ekspertów do muzyki elektronicznej jak Giorgio Moroder, John Carpenter, Tangerine Dream, Jan Hammer, Jon McCallum, jest pełne w ścieżce dźwiękowej Jeremy’ego Schmidta. Jednak należy je uznać jako podążanie pewnymi utartymi już ścieżkami, czy też pewnego rodzaju hołdem, niż kopiowaniem, czy też przysłowiowym „jechaniem na nostalgii”. Nie wspominając, że sam film wprost się prosi o taką muzykę i to ona pomaga kreować go, niejednokrotnie czyniąc go też bardziej znośnym dla widza. Wiele scen, ujęć, jest naprawdę bardzo ładnych i stylów, ale szybko zaczynają nużyć nachalnością. Tak, że Suspiria Dario Argento z całą swoją paletą kolorów i wizualnie niezwykłym podejściem, może się przy Beyond The Black Rainbow jawić jako zwykły stonowany film. Arthouse’owe podejście Panosa Cosmatosa i wielokrotne delektowanie się ujęciami z jego strony, dają Schmidtowi wielkie pole do popisu. Gdyż choć sam film nie jest przeładowany muzyką, to jednak w tych artystycznych i wizualnie wymagających momentach score Sinoia Caves łączy się z obrazem tworząc niezwykłe audiowizualne przeżycie, wręcz jak z narkotycznego snu.

Otwierający film i album utwór Forever Dilating Eye idealnie wprowadza nas w ten świat Beyond The Black Rainbow. Hipnotyczne i dynamiczne jednostajne brzmienie, któremu towarzyszy syntetyczny chór idealnie współgra z prologiem. Dowiadujemy się w nim o tajemniczym instytucie Arboria, gdzie dzięki najnowszej technologii i mistycyzmowi ludzkość ma szansę na wyższy rozwój. Specyficzny chór pojawia się również w bardzo przyjemnym i mającym coś z twórczości Giorgio Morodera Elena’s Sound World. Przypisany on jest trzymanej w zamknięciu tajemniczej Eleny i oddaje on z jednej strony jej niewinność, osamotnienie, ale też ukrywające się w niej moce. Całkowitym przeciwieństwem jest agresywny, Run Program: Sentionauts z charakterystycznym granym na elektronicznych organach brzmieniem doskonale oddającym poczucie zagrożenia i osaczenia. Miejscami można wręcz odczuć pewne podobieństwa z twórczością Popol Vuh na rzecz filmów Wernera Herzoga. Zaś 1983 – Main Titles to już bardziej klasyczny John Carpenter a la Christine.

Ścieżka dźwiękowa do Beyond The Black Rainbow, poza ogromnej roli jaką odgrywa w obrazie, także po odłączeniu jej od niego, spisuje się bardzo dobrze jako solowy elektroniczny album. Pomijając może dość ciężkie, męczące i niezwykle długie (ponad 16 minut) 1966 – Let The New Age of Enlightenment Begin każdy utwór jest drobną analogową perełką. Nie ma ich też tak dużo, gdyż soundtrack nie trwa nawet 40 minut i składa się z 7 kawałków. Jedynie szkoda że dostępny on jest tylko w formie elektronicznej, albo jako płyta winylowa. I nic nie wskazuje, aby wydawnictwo JAGJAGUWAR & Death Waltz Recording Company zamierzyła wydać tę ścieżkę na płycie CD. Albo tym bardziej na kasecie, jeżeli już się w lata 80te i klimaty retro bawimy.

Beyond The Black Rainbow pozostaje na razie jedynym filmowym projektem Jeremy’ego Schmidta/Sinoia Caves. Do kolejnego filmu Panosa Cosmatosa Mandy muzykę skomponował już Jóhann Jóhannsson. Trudno więc powiedzieć, czy mamy do czynienia tylko z jednorazową przygodą? Ale jak tak to naprawdę więcej niż udaną. W obrazie ta muzyka spisuje się rewelacyjnie, tak naprawdę tworzy go, co już było wielokrotnie (ale wciąż zbyt rzadko) w tej recenzji wspominane. I choć w przypadku strony zajmującą się muzyką filmową może to brzmieć jak świętokradztwo , ale nawet bez znajomości filmu Cosmatosa można ten soundtrack docenić. Niezwykły klimat i odpowiednie brzmienie, czas trwania i prezentację pojedynczych utworów sprawiają, że dla miłośników muzyki elektronicznej, szczególnie tej retro znajomość tego albumu jest wręcz musem.

P.S. Na albumie nie znalazła się piosenka zespołu synthpopowego SSQ pt Anonymous. Pojawia się ona podczas napisów końcowych i jest ciekawą odskoczną od horroru jaki przeżyliśmy.

A poniżej otwierający album i film utwór Forever Dilating Eye w hipnotyzująco monotonnym teledysku wykorzystującym ujęcia(e) z filmu:

Najnowsze recenzje

Komentarze