Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Shigeru Umebayashi

Trishna (Trishna. Pragnienie miłości)

(2011/2015)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 23-09-2015 r.

Shigeru Umebayashi jest jednym z najbardziej kosmopolitycznych kompozytorów muzyki filmowej. Pod swoje skrzydła bierze filmy nie tylko pochodzące z jego ojczystego kraju, czy też generalnie wschodniej Azji (Chiny, Korea Południowa), ale także z wielu innych zakątków świata, głównie z Europy. W curriculum vitae Japończyka możemy znaleźć produkcje z Włoch, Niemiec, a nawet Serbii. Do tej stawki zalicza się także Wielka Brytania. Jednym z obrazów tam powstałych, które zilustrował Umebayashi, jest Trishna z 2011 roku, w Polsce wyświetlana pod tytułem Trishna. Pragnienie miłości.

Za kamerą filmu stanął angielski reżyser Michael Winterbottom. Fabuła jest luźno oparta na powieści Thomasa Hardy’ego Tessa d’Urberville. Historia kobiety czystej (dokładnie tę samą książkę wziął na warsztat Roman Polański kręcąc Tess). W wersji Brytyjczyka jest to opowieść o pochodzącej z małej wioski, pięknej Hindusce, Trishnie, w której zakochuje się ze wzajemnością bogaty i sumiennie wykształcony Jay. Dziewczyna, poszukująca prawdziwego uczucia, wkrótce zaczyna orientować się, że jej wybranek nie jest tym, za kogo go z początku postrzegała.

Dla Winterbottoma była to już trzecia ekranizacja książki Hardy’ego. Wcześniej wyreżyserował bazujące na twórczości angielskiego pisarza Więzy miłości (1996) oraz Królów życia (2000), odpowiednio z muzyką Adriana Johnstona i Michaela Nymana. Pierwszy z tych filmów otrzymał prześliczny motyw miłosny, natomiast drugi okraszony został ekspresyjną, typową dla angielskiego minimalisty ścieżką dźwiękową, co ciekawe, inspirowaną między innymi partyturami Ennio Morricone. Jak zatem w porównaniu z tą dwójką wypada muzyka Japończyka? Bez dwóch zdań na pewno bliżej jej do pracy Johnstona, lecz najprędzej porównałbym ją do… romantycznych score’ów Umebayashiego.

Co doskonale pokazało kino Wong Kar-Wai’a (Spragnieni miłości, 2046), Japończyk czuje się jak ryba w wodzie podczas ilustrowania historii miłosnych, nie ujmując nic jego niekwestionowanym zdolnościom komponowania muzyki do różnorodnych gatunkowo obrazów. Filmy słynnego, hongkońskiego reżysera przywołuję zresztą nieprzypadkowo. Najbardziej znana kompozycja Umebayashiego, pochodzące ze Spragnionych miłości Yumeji’s Theme, była zapewne wzorcem, na którym miał opierać się Japończyk podczas komponowania muzyki do filmu Winterbottoma. Skąd takie przypuszczenie? Otóż temat przewodni z Trishny, Trishna’s Waltz, jest bliskim kuzynem popularnego utworu z obrazu Kar-Waia. Metrum trójdzielne, smyczkowy rytm grający pizzicato i formuła wolnego, dostojnego walca niemal z miejsca przywołuje na myśl tamtą kompozycję. Trishna’s Waltz odróżnia się jednak całkowicie inną melodią, choć i w tym przypadku mamy do czynienia z dramatycznym, pełnym uroku i melancholii motywem muzycznym.

Wokół podobnych brzmień oscyluje cała reszta ścieżki dźwiękowej. Nieśpieszne tempo, sekcja smyczkowa wspomagana niekiedy harfą, fortepianem i fletem poprzecznym, a także intymne, dramatyczne melodie towarzyszą nam praktycznie od pierwszego do ostatniego taktu. Dlatego też score Umebayashiego może się wydać niekiedy z lekka senny. Jednak w tej nastrojowej, nieco ospałej aurze każdy, kto ceni sobie uczuciową muzykę powinien odnaleźć wiele emocji, które płyną z tych prostych, ale za to bardzo sugestywnych nut. Ponadto odbiorcy lubujący się w lirycznych partyturach na pewno zwrócą uwagę na motyw miłosny, Trishna and Jay, który raz jeszcze przywoła nam do głowy filmy Kar-Waia. Do tego możemy wyróżnić jeszcze jeden temat, który w trackliście, nieco na wyrost, jest określany jako główny. Celowo wymieniam go na samym końcu, albowiem wypada dużo słabiej od nadmienionych wcześniej melodii, choć jego aranżacja z Trishna Soul dobrze sprawdza się jako zakończenie tego refleksyjnego krążka.

Ścieżka dźwiękowa z filmu Winterbottoma obejmuje jednak nie tylko oryginalny score Umebayashiego, ale także muzykę źródłową, w sporej mierze składającą się z piosenek specjalnie skomponowanych przez Amita Trivediego. Stoją one w opozycji do score’u Japończyka. O ile jego utwory odrzucają wszelkie hinduskie naleciałości i identyfikują się z emocjami Trishny, o tyle wspomniane kompozycje źródłowe są w większości bardzo silnie zakorzenione w tamtejszych tradycjach muzycznych, przez co w filmie oddelegowane zostają do podkreślania miejsca akcji.

Piosenki ukazały się na krążku jeszcze w roku premiery, podczas gdy muzyka Umebayashiego musiała czekać przeszło cztery lata na ujrzenie światła dziennego. Jak widać, choć Japończyk jest rozchwytywany przez europejskich reżyserów, to w kwestii wydawania soundtracków z jego muzyką nie jest już tak kolorowo. W przypadku Trishny nie ma co się takiemu stanowi rzeczy dziwić. Winterbottom ze znacznie większą ochotą sięga po wspomniane kompozycje źródłowe, wyrażanie emocji pozostawiając przede wszystkim aktorskiej ekspresji i nastrojowemu tempu filmu. Mimo to w Trishnie znajdziemy kilka sekwencji montażowych, w których pierwsze skrzypce odgrywa ścieżka dźwiękowa Japończyka, przede wszystkim walc głównej protagonistki. Sceny te, także ze względu na muzyczne zbieżności, przywołują na myśl Spragnionych miłości. Możemy żałować, że jest ich stosunkowo mało, choć z drugiej strony ich nadmierna ilość mogłaby zbytnio zbliżyć Trishnę do filmu Kar-Waia.

Krążek wydany przez Caldera Records raczej nie znajdzie fanów u odbiorców ceniących sobie hollywoodzkie trendy muzyczne. Trishna. Pragnienie miłości Shigeru Umebayashiego to partytura bardzo stonowana, ale w owej emocjonalnej subtelności dość intrygująca. Zwraca uwagę także dobry montaż płyty, który zawiera przystępne 40 minut odpowiednio ułożonego materiału. Niemniej jednak adresatami tej muzyki powinni być zwłaszcza ci słuchacze, którzy dobrze wspominają soundtracki z filmów Kar-Waia.

Najnowsze recenzje

Komentarze