Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
David Arnold

Independence Day (Dzień Niepodległości)

-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Roland Emmerich, niemiecki reżyser podbijający Hollywood oraz brytyjski kompozytor David Arnold, połączyli ponownie swe siły dwa lata po dużym sukcesie Gwiezdnych Wrót we współczesnej wersji Wojny światów pod tytułem Dzień Niepodległości. 1996 rok bezsprzecznie należał do tego filmu, kina pękały w szwach na sensach, gdy światowa widownia chciała zobaczyć na dużym ekranie spektakularne sceny zagłady największych miast USA. Mimo swoich ułomności fabularnych, ID4 był swoistym światowym fenomenem – nie bez znaczenia pozostaje tu fakt, iż obraz pokazuje ludzi różnych ras i wyznań, potrafiących połączyć się w walce o pokój i dobro z bezwzględnymi najeźdźcami z kosmosu. Przed brytyjskim twórcą stanęło natomiast zadanie napisania niemal dwóch godzin muzyki opisującej spektakularne pościgi, trzymającą w napięciu akcję i patriotyczne przemówienia prezydenta Stanów Zjednoczonych…

David Arnold w ID4 wykorzystał w zasadzie te same środki wyrazu co do swego sensacyjnego „debiutu” w kinie wysoko-budżetowym, czyli w/w Stargate. Muzyka z Dnia Niepodległości jest jeszcze bardziej przebojowa, choć synonim „przygodowa” pasowałby raczej bardziej do poprzedniego dokonania Brytyjczyka w kinie Emmericha. Projekt na taką skalę wymagał ogromnej orkiestry, która w kilku wypadkach wspomagana jest całkiem sporym chórem, stojącym bardziej na uboczu w stosunku do pierwszoplanowego używania tego środka muzycznego wyrazu w Stargate. Wszystko rozpoczyna się solową, niemal żałobną trąbką w 1969 – We Came in Peace, przypominając prologi kompozycji do takich filmów jak Apollo 13 czy Tańczący z Wilkami, co już znamionuje o patriotycznym charakterze niedoszłych minut, które są przed nami w dalszej części albumu. W zasadzie album można podzielić na dwie części. Pierwsza, która opisuje wydarzenia związane z pojawieniem się niebotycznych statków kosmicznych nad największymi miastami i wsteczne odliczanie przed decydującym atakiem Obcych, natomiast druga skupia się na heroicznej akcji głównych bohaterów, którzy mają uratować matulę Ziemię.

Przyznam szczerze, iż bardziej zawsze fascynowała mnie ta pierwsza część filmu, gdy jesteśmy świadkami niezrozumiałych i niesamowitych wydarzeń a w powietrzu zawisa widmo nieuchronnej zagłady. Dokładnie taka również jest muzyka. Pierwsze pięć utworów to w pewnym sensie wsteczne odliczanie, Arnold w każdym utworze dodaje coraz więcej napięcia i ekscytacji, słucha się tego sensacyjnie i bez wątpienia zasługują na bliższe im się przyjrzenie. Przede wszystkim znakomity The Darkest Day opisujący zawisające nad miastami gigantyczne statki, gdzie Arnold włącza potężną, poważną sekcję dętą, intonującą mroczny, 5-nutowy motyw Obcych, wspieraną epickim chórem oraz ekscytującym żołnierskim werblem. Należy zwrócić uwagę na znak firmowy, który jest wykorzystywany w tego typu pracach Arnolda, a mianowicie użycie tzw. metal clangs, które wraz z monumentalnymi kotłami nieźle potrafią zatrząść głośnikami. Kto wie czy nie najpiękniejszym momentem na albumie jest emocjonalny, liryczny temat stworzony w Cancelled Leave, który będzie się pojawiał w późniejszej fazie albumu. Wreszcie trzymający w napięciu Evacuation, prawie sześć minut bezustannej, budującej atmosferę orkiestrowej akcji. Na uwagę należy zwrócić tutaj w związku z wykorzystaniem dyskretnej elektroniki oraz smyczkowych pizzicato, które znamionują nam, że wydarzenia na ekranie nie są za wesołe. W dwóch momentach po budujących crescendach orkiestra dosłownie „zawisa” w powietrzu, szczególnie na samym końcu utworu, gdy na ekranie widzimy laptop Jeffa Goldbluma, niechybnie odliczający ostatnich kilka sekund do… Eksplodującego werblem i pełną sekcją dętą Fire Storm, który trwa zaledwie 1,5 minuty ale zapewnia ogromną dawkę adrenaliny i emocji. W tej pierwszej fazie poznajemy jeden z dwóch głównych tematów, pod prezydenta USA, który mimo swojego patriotycznego charakteru może się naprawdę podobać jeżeli szukamy podnoszących na duchu, szybko wpadających w ucho melodii.

Od utworu siódmego następuje znacząca „poprawa nastrojów”, bo oto mamy do czynienia z muzyką heroiczną i dość patriotyczną a i częściej powracać będzie piękny temat liryczny. Kolosem muzyki akcji jest Base Attack, który choć może w pewnych momentach razić pewnym chaosem i czasami dość „szorstkimi” orkiestracjami (co oczywiście nie przeszkadza doskonale wypadać w filmie…), posiada jedną z najbardziej porywających sekwencji jaką daną było mi słyszeć w współczesnej muzyce filmowej. W „morzu” spektakularnych momentów ID4 do tych „naj” należy bezwzględnie właśnie ostatnia minuta opisująca fenomenalny powietrzny pościg Wielkim Kanionem. Muzykę Arnolda prowadzi fascynująca, przebojowa melodia, która pojawia się na albumie niestety tylko raz – sam Arnold może śmiało rywalizować tutaj z najlepszymi momentami twórczości Johna Williamsa. Mimo swojego całego bombastu i przebojowości, tego typu potężna muzyka Arnolda zachowuje pewien pierwiastek dramatyzmu, co niewątpliwie wyróżnia ją spośród prac innych twórców. Pozostająca do końca albumu ilustracja to już czysta, przebojowa, napisana z rozmachem muzyka akcji oparta na melodycznym brzmieniu głównych tematów, co jeszcze bardziej przybliża ją do stylu Johna Williamsa i bezwzględnie do kompozycji z Star Wars. Z takim nerwem i brawurą kompozycyjną mamy tu do czynienia. Dodatkowo wykorzystuje solennie przygodową fanfarę, niechybnie opartą na bazie głównego motywu z Gwiezdnych Wrót. Momencik uwagi należy się również utworowi dotyczącemu przemówienia prezydenta, który zmusza niechybnie do salutowania, tak podniosłą muzykę tworzy tutaj David Arnold, który o ironio nawet nie jest Amerykaninem… Finiszujące End Titles jest świetną kompilacją wszystkich najważniejszych tematów i perfekcyjnie zamyka album

Zdecydowałem się pokrótce streścić zawartość albumu z muzyką z Independence Day, gdyż z uwagi na bogactwo jakie ma do zaoferowania, każda inna próba interpretacji tej muzyki chyba tylko by ją skrzywdziła. Siłą tej partytury jest przede wszystkim gros świetnych tematów – dokładnie z taką samą sytuacją mieliśmy do czynienia przy Stargate. Trudno wybrać ten najlepszy; doskonały jest ten mroczny dla najeźdźców, zachwyca główny temat liryczny, zapiera dech intensywna muzyka akcji, pobudza wyobraźnię praca z chórem; i tym który tworzy wrażenie zagłady jak i tym pięknym, którego subtelność podziwiać możemy min. w Aftermath. Mimo swojego patriotycznego charakteru świetnie prezentuje się temat prezydenta, zresztą kto powiedział, że ten temat ma się odnosić tylko do Amerykanów ;-). David Arnold łączy tutaj romantykę Johna Barry, przebojowość choćby muzyki Golden Age z intensywnością i tematycznym mistrzostwem Williamsa i Goldsmitha. I robi to piekielnie inteligentnie, tak że jego muzyka nadal zachowuje swój niepowtarzalny styl, powstały przy Stargate.

Ciężko powiedzieć, czy partytura ta prześciga jego wcześniejszą pracę, osobiście nieznacznie wskazałbym jednak na Gwiezdne wrota, ale stanowi również pewne apogeum kariery Arnolda piszącego tego typu spektakularne partytury. Późniejsza (niestety ostatnia) współpraca z Emmerichem przy Godzilli nie dała takich efektów ani tym bardziej kolejne projekty, przy których sukcesywnie twórca ten zaczął rezygnować z orkiestrowych środków wyrazu na rzecz elektroniki, nomen omen rzeczy, od której Arnold zaczynał. Jako wadę należy zauważyć strasznie „brutalne” wejścia perkusji i przede wszystkim w/w gigantycznych kotłów. Naprawdę można obawiać się o głośniki, gdy mamy je dość mocno podkręcone. Ale jak inaczej słuchać tak potężnej partytury jak ID4…? Jako ciekawostkę można tutaj przytoczyć plotkę jakoby to Arnold w czasie sesji nagraniowych, jako dodatkowy „asortyment perkusyjny” używał rzucanego na podłogę drewnianego kloca drewna – radzę sprawdzić utwór Base Attack dokładnie w 2:20… Oficjalny album niestety pomija znaczące fragmenty muzyczne z filmu, które znalazły się na wydanym jakiś czas później dwu płytowym bootlegu. Ogólnie nie mogę powiedzieć nic innego niż to, iż serdecznie tą partyturę polecam.

Inne recenzje z serii:

  • Independence Day – complete score
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze