W nowoczesnym ekspresie relacji Tokyo-Hakata zamachowcy podkładają bombę. Jeśli nie zostanie zapłacony okup, ładunek eksploduje, gdy maszyna zwolni do prędkości poniżej 80 km/h. Tak prezentuje się w skrócie zarys fabuły filmu Superexpress w niebezpieczeństwie z 1975 roku, który widnieje także pod anglojęzycznymi tytułami The Bullet Train oraz Super Express 109. Czy z czymś Wam się to kojarzy? Ano bardzo podobna koncepcja stała się oczywiście kanwą jednego z najpopularniejszych akcyjniaków lat 90., kultowego Speed: Niebezpieczna prędkość. Co prawda u Japończyków mamy pociąg, a u Amerykanów autobus, niemniej ciężko nie zwrócić uwagi na podobieństwa pomiędzy obydwoma obrazami. Dziś sensacyjna produkcja Junyi Sato, ze słynnym Kenem Takakurą w roli głównej, intryguje głównie ze względu na swoje koneksje z młodszym, i dużo popularniejszym, odpowiednikiem z Hollywoodu.
Muzykę do filmu Sato skomponował Hachiro Aoyama, kompozytor pracujący na rzecz kina w latach 70. i na początku 80. Niewiele o nim wiadomo – nawet nie ma swojej strony na japońskiej Wikipedii. I tak też Superexpress w niebezpieczeństwie jawi się jako jedyny tytuł w jego dorobku, który nie przepadł kompletnie w odmętach dziejów. Stało się to nie tylko ze względu na sam film, ale także dzięki temu, że wytwórnia VAP dotarła do oryginalnych taśm, a następnie wydała w 1996 roku całą ścieżkę dźwiękową Japończyka.
Ze szczątkowych informacji o Aoyamie można wywnioskować, że zajmował się głównie muzyką funky, soul i jazzem. W takiej też stylistyce utrzymana jest recenzowana partytura. Tym samym zbliża się ona do kanonu ilustracyjnego hollywoodzkich filmów sensacyjnych z tamtego okresu. Najlepiej słychać to w temacie głównym, zobligowanym przede wszystkim do zilustrowania napisów początkowych. Oparty jest na charakterystycznym dla tych gatunków rytmie, do którego dołączają bigbandowe blachy i wysokie smyczki intonujące przyjemną melodię. Brzmi to naprawdę fajnie i odprężająco.
Do podobnych stylizacji odwołuje się także underscore, którego, jak to zazwyczaj bywa w przypadku tego typu wydań kompletnych, jest co niemiara. Do tego są to nierzadko króciutkie utwory, które zwyczajnie rozpraszają i nie mają nic do zaoferowania poza filmowym kontekstem, gdzie budują dość typowy, np. dla muzyki telewizyjnej lat 70., podkład ilustracyjny. Perkusja, dęte blaszane, archaiczna elektronika, gdzieniegdzie smyczki – z tych środków wyrazu rzadko kiedy udaje się Aoyamie stworzyć coś ciekawego. W tej materii wyróżnia się może jedynie Ransom Plan Starts, będące dziwnym i mocno eksperymentalnym połączeniem staromodnej elektroniki (Kraftwerk?) i gitar elektrycznych. Co ciekawe, czteronutowy motyw na instrumenty dęte blaszane, niekiedy przewijający się właśnie w warstwie underscore’u, do złudzenia przypomina… muzykę ilustracyjną z pierwszego serialu o Scooby-Doo.
Na szczęście skąpany w muzyce ilustracyjnej album urozmaica nam, pojawiający się od czasu do czasu, temat liryczny, najczęściej aranżowany na wokal Ishu Koyoko. Jest to subtelna, urodziwa, niemalże kołysankowa melodia, zakorzeniona jakby w europejskiej poetyce, która wprowadza do materiału pierwiastek nastrojowości. W filmie pojawia się kilkukrotnie, niejako wyciszając dość szybki i dynamiczny obraz. Jest jeszcze poboczny motyw liryczny, mniej istotny od poprzedniego – jego pierwsze nuty mogą kojarzyć się z twórczością Akiry Ifukube. Temat główny oraz liryczny znalazły się w koncertowych opracowaniach na końcu albumu. Po sporej ilości nierzadko mocno anachronicznego underscore’u takowe kompozycje na pewno mile zamykają nieco ponad godzinną przeprawę przez krążek.
Nie będę szczególnie zachęcał do sięgnięcia po ten soundtrack. Pod taką rozbudowaną postacią jest to pozycja po prostu niezbyt przystosowana do potrzeb statystycznego odbiorcy. Album jest przydługawy, utwory bywają krótkie, we znaki daje nadmiar muzyki stricte ilustracyjnej, a sam score w ujęciu całościowym trąci już myszką. Nie oznacza to jednak, że amatorzy filmówki lat 70. nie mogą spróbować posłuchać tego krążka. Muszą mieć jednak na uwadze, że odsłuch takowego obszernego wydawnictwa będzie praktycznie dla każdego z nich sporym wyzwaniem.