Kow Otani

Shadow of the Colossus

(2005)
Shadow of the Colossus - okładka
Dominik Chomiczewski | 22-05-2016 r.

Shadow of the Colossus to jedna z najczęściej nagradzanych gier na konsolę pierwszej dekady XXI wieku. Ujrzała ona światło dziennie w październiku 2005 roku i niemal z miejsca stała się hitem wśród posiadaczy Playstation 2. Fabuła skupia się na Wanderze, młodym chłopaku, który za wszelką cenę pragnie przywrócić życie swojej dziewczynie, Mono. W tym celu musi się udać do Zakazanej Krainy, gdzie ma zabić 16 legendarnych kolosów, czyli bestii o gigantycznych rozmiarach. Do dyspozycji ma jedynie miecz, łuk, strzały oraz swojego wiernego wierzchowca, Argo. Wander musi wypełnić zadanie – w przeciwnym razie na zawsze straci Mono.

Nie jest to jednak typowa gra z gatunku przygodowego fantasy. W czasie wirtualnych wojaży nie znajdziemy bowiem żadnych miast, zamków, lochów, czy też innych postaci, z którymi możliwa byłaby interakcja. Cała rozgrywka skupia się tylko na walce z kolosami, które są w dodatku jedynymi przeciwnikami głównego bohatera. Zadanie polega na odnalezieniu słabych punktów ogromnych potworów, a następnie ich zgładzeniu. Dlatego też Shadow of the Colossus to względnie oryginalna pozycja dla miłośników Playstation 2. A co możemy powiedzieć o ścieżce dźwiękowej?

Jej autorem jest japoński kompozytor Kow Otani. Do czasu premiery omawianego soundtracku był on głównie kojarzony ze swoich partytur tworzonych do filmów, wśród których należałoby wymienić trylogię Gamery z lat 90., a także jedną z części serii o Godzilli – Godzilla, Mothra, Król Ghidorah: Gigantyczne potwory atakują z 2001 roku. W świecie gier komputerowych również nie był on anonimową postacią, aczkolwiek to właśnie Shadow of the Colossus ugruntował jego renomę w tej branży. Praca została bardzo ciepła przyjęta, co wraz z popularnością samej gry, pozwala ją uznać za jedną z najważniejszych w karierze Japończyka.

Już pierwsze nuty, od których rozpoczyna się album, świetnie wprowadzają nas w klimat gry. Otani sięga tutaj po charakterystyczne w brzmieniu irlandzkie buzuki, strunowy instrument pochodzący z Grecji, lecz zaadaptowany na potrzeby folkloru Zielonej Wyspy. Prologue (To The Ancient Land) to zresztą prawdopodobnie największy highlight tego albumu i wspaniały popis kunsztu kompozytorskiego Japończyka. W znakomity sposób tworzy on aurę niesamowitości, tajemniczości i mistycyzmu, wykorzystując do tego orkiestrę, elektronikę, a także wspomniane buzuki i flety proste, które nadają kompozycji wręcz celtyckiego kolorytu. Doskonale wypada również użycie organów kościelnych i chórów, które z kolei dodają całości liturgicznego pierwiastka. Znamienne jest to, że choć nie wykrystalizowuje się żadna konkretna, wpadająca w ucho melodia, to jednak absolutnie nie da się przejść obojętnie koło tego świetnego i klimatycznego utworu. Do tego rodzaju brzmień Otani wraca kilkukrotnie, m.in. w siedmiominutowym Epilogue.

Otani skupia się przede wszystkim na tworzeniu odpowiednich barw muzycznych, w ten sposób sprawnie oddając charakter nieprzyjaznej i spowitej w odcieniach szarości krainy, w której przyszło wypełniać Wanderowi zadanie. Podobnie jak w pierwszym utworze, Japończyk sięga po orkiestrę oraz syntezatory, gdzieniegdzie wprowadzając również mistyczne partie chóru i solówki na etnicznych instrumentach. Czasem rozpisuje swoją muzykę również na fortepian, tak jak w chociażby w The Prayer, które zdaje się nawiązywać do starszych kompozycji Joe Hisaishiego. Wypada zatrzymać się też na moment przy The Farthest Land, którego repryza zamyka opisywany krążek. Ponownie usłyszymy w nim irlandzkie buzuki, tym razem prowadzące jednak piękną, nasączoną folklorem melodię.

Sama zabawa za konsolą polega naturalnie na epickich i pomysłowych walkach z tytułowymi kolosami, a zatem nie powinno nikogo dziwić, że Otani przygotował szereg kompozycji akcji, które opatrzone zostały dopiskiem Battle with the Colossus. Jest to w głównej mierze stricte orkiestrowa, kipiąca energią muzyka, która dyktuje żywiołowe tempo rozgrywce. Co by nie powiedzieć, Japończyk na tej płaszczyźnie nie sili się na jakieś wyszukane melodie iorkiestracje, przez co wiele z tych ścieżek pełni rolę głównie funkcjonalną. Niemniej i tutaj znajdziemy kilka małych perełek, takich jak m.in. rytmiczne Swift Horse oraz The Opened Way z przebojowym motywem na smyczki.

Pewne obiekcje można mieć do sposobu wydania tej ścieżki dźwiękowej. Cóż, pomysł wypchania po brzegi krążka rzadko kiedy znajduje aprobatę odbiorcy. Tak właśnie jest w przypadku Shadow of the Colossus, gdzie prawie 80 minut muzyki to po prostu trochę za dużo. W dodatku mamy do czynienia z aż 42 utworami, co również nie napawa optymizmem tych, którzy zechcą zabrać się za odsłuch płyty. Oczywiście fani gry powinni być kontent z takiej, a nie innej prezentacji recenzowanego dzieła, co nie zmienia faktu, że okrojenie płyty o przynajmniej kilkanaście minut zapewne wszystkim wyszłoby na dobre.

Niemniej Shadow of the Colossus Kow Otaniego powinno zadowolić słuchaczy poszukujących czegoś bardziej kreatywnego i świeżego. Jest to na pewno muzyka oryginalna, posiadająca swój unikatowy klimat, a ponadto do kilku kompozycji chce się wracać po wielokroć. Co prawda przepastność zamieszczonego na wydawnictwie materiału oraz krótkość niektórych ścieżek osłabia doznania słuchowe, to jednak nie powinno to przysłaniać bardzo pozytywnego wrażenia, jakie robi ten album na odbiorcy. W świecie filmu takie prace również byłyby mile widziane.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.