Nunczaki Orientu

Kapitan Bomba

(2008)
Kapitan Bomba - okładka
Tomek Goska | 02-04-2008 r.

Poziom telewizyjnych produkcji z roku na rok spada coraz niżej. Pojawienie się na rynku 4FanTV podziałało na ten proces niczym akcelerator. Pracująca dla niej zaściankowa firma GIT Produkcja, zajmująca się wymyślaniem i realizowaniem krótkich animowanych seriali („Kartony”), stworzyła niemały ferment w środowisku młodzieżowym, jeszcze zanim ktokolwiek zdołał usłyszeć o czymś takim jak Władcy Móch. Cel był jeden – stworzyć denne do granic możliwości kreskówki obalające wszelkie standardy nałożone na ten gatunek. I choć treść takowych wzbudzać może niesmak, jest wiele osób w Polsce, którym to się podoba. A wszystko zaczęło się od Generała Italii, serialu przedstawiającym w krzywym zwierciadle realia II wojny światowej. Potem przyszedł czas na mniej smaczne produkcje jak Czesiek Hydraulik, Człowiek Biegunka oscylujący tematycznie wokół problemów seksualno-gastralnych, animowany talk-show Pod Gradobiciem Pytań oraz Miś Push-UPek, urabiający niegdysiejszego ulubieńca dzieci na alkoholika i chama. Najnowsze dzieło ekscentrycznych developerów z GIT Production, Kapitan Bomba, kładzie na łopatki wszystkie wcześniejsze twory tej firmy.

Galaktyka Kurvix została opanowana przez złych kosmitów. Pokonać ich może tylko załoga gwiezdnego patrolu, na czele której stoi Kapitan Bomba!

Zamieszczony wyżej transkrypt z intra otwierającego Bombę chyba mówi wystarczająco o tym w jakich klimatach obraca się bajka. Twórcy postanowili wziąć na tapetę kultowe filmy z gatunku s-f (Żołnierze Kosmosu itp.) i przerobić je na swoją wulgarną i mało apetyczną papkę wyjętego ze slamsu humoru. Głównym bohaterem jest tytułowy kapitan Bomba, który z dwuosobowym oddziałem przemierza galaktykę wzdłuż i wszerz szukając tylko okazji, by wpier… tj. dołożyć kosmitom. Wszystkich uważa za tępych ch**ów, a jego motto życiowe, to „najpierw strzelaj, potem pytaj”. Słownictwo jakim posługują się postaci występujące w bajce jest tak cięte, że podczas oglądania w porze dziennej, w co trzecim wyrazie daje o sobie znać aktywność cenzorów. Innymi słowy, chłam jakich mało, który ma swoje momenty, zdolne rozbawić nawet najbardziej zatwardziałych przeciwników niskolotnego humoru.

-Ku*wa, nic nie zrozumiałem.

-Pewnie dlatego, że jesteś tępym ch**em!

-Przecież ku*wa, panie kapitanie, jeżeli wylądujemy na słońcu to się spalimy!

-Tępy ch**u masz mnie za idiotę? Wylądujemy w nocy!

-Ku*wa, teraz to już wiem, czemu jest pan kapitanem…

Mając taką czy inną styczność z „Kartonami” zawsze intrygowała mnie muzyczna strona tego przedsięwzięcia. Tandetne przygrywki syntezatorowe, żałosne aż do bólu piosenki w normalnych warunkach wzbudzałyby tylko litość. W tym przypadku są komicznym komponentem tej błazeńskiej produkcji. Pierwsze kreskówki GIT’u ilustrowane były właściwie przez ludzi związanych z „firmą”, jednak z roku na rok poszerzano muzyczne horyzonty. Do pracy nad ścieżką do Kapitana Bomby poproszono mało znaną grupę metalową Nunczaki Orientu, która śladem Behavioru i ich działalności na potrzeby Włatców Much miała stworzyć muzykę w klimatach swojego gatunku.

Wpadamy i napier***amy!

Sentencja przyświecająca codziennym czynnościom kapitana Bomby jak ulał pasuje również do metodologii pracy jaką obrali muzycy Nunczaków. Tory stylistyczne na jakie skierowali swój twór zbiegają się z tymi po których poruszają się rodzynki w swoim gatunku typu: Power Rangers oraz animowane Saber Rider, o których niegdyś co nieco pisałem. I choć sama muzyka przypomina raczej wyprany z wszelkich emocji łomot gitarowo-perkusyjny, zaskakująco poprawnie sprawdza się ona w ramach obrazu, zagłuszając głupotę scenarzystów silną dawką ostrego dźwięku. Co się jednak stanie, gdy wyjmiemy tą muzykę z ram obrazu? No cóż, mamy kolejną powtórkę ze wspominanych wyżej Rangersów i Riderów. Kilka dni temu jeden z muzyków Nunczaków umieścił na oficjalnym forum zespołu link do nieoficjalnego soundtracku Kapitana Bomby. Ten 16 minutowy promocyjny album zawarł w sobie wszystkie tematy jakie grupa stworzyła na potrzeby kreskówki + bonusowy remix. Wrażenia jakie zostawia po sobie owe promo dla wielbiciela dobrej muzyki filmowej dalekie będą od miana pozytywnych. Zajrzyjmy jednak do środka.

Hałas, hałas i jeszcze raz hałas. Pod tym wspólnym mianownikiem podpisuje się większość utworów zawartych na albumie. Tematy akcji determinowane przez wyjące (powiedziałbym, że wręcz z bólu) gitary elektryczne sprawiają tyle samo przyjemności, co wysłuchiwanie odgłosów młota pneumatycznego kruszącego beton. Ale nawet i wśród tego jazgotu znajdziemy coś znośnego (być może tylko w wyniku osłuchania się), jak utwór ilustrujący jedną z najgłupszych scen kreskówki, Z Przyczajki, czy stały motyw towarzyszący prującemu z karabinu Bombie i jego żołnierzom. Ze stałych elementów towarzyszących niemal każdemu odcinkowi widowiska spotkamy tu kilka wersji jingli pełniących funkcję przerywników w akcji lub melodii zamykających kreskówki. Jako iż bajka ta pełna jest absurdów, mają one swoje odzwierciedlenie w warstwie muzycznej. Przykładów można tu mnożyć i mnożyć, ale ograniczę się tylko do zwrócenia uwagi na dwa utwory, mianowicie: Polne Igraszki oraz Dziwni Kosmici, eksponujące zamiłowania twórców do zabawy z elektronicznymi samplami i wiązaniem ich w komiczne muzyczne frazy. Daleko im jednak do miana artystów w tym co robią. Na ogół są to płytkie i technicznie kulejące dziwolągi. Ale czego się spodziewać po tego typu produkcji. Panowie z Nunczaków jako takiego doświadczenia na polu ilustracyjnym nie mają, więc ich ścieżkę nazwać można bardziej zabawą i czerpaniem radości z czynionej funkcji niż profesjonalnym podejściem do zadania ilustracyjnego.

W ramach bonusu członkowie grupy dorzucili pikantny utwór rozszerzający przewodni temat kreskówki. Nic specjalnego pod względem melodyjnym, ale z pewnością technicznie lepiej dopracowany jest on niż beznadziejnie syntetycznie brzmiące niektóre kawałki dedykowane serialowi.

Zapewne niejeden z was zastanawia się w tym momencie po co w ogóle marnuję swój czas na opisywanie tego serialowego gniotu i jego wcale nie lepszej oprawy muzycznej. Sam nie wiem. Może wynikło to z chęci ponownego zejścia w podziemie (mroczne jak widać) muzyki filmowej. Cóż. Byłem, zobaczyłem, usłyszałem i… nie chce już tam wracać.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.