Joe Hisaishi

Chiisai Ouchi (Mały domek)

(2014)
Chiisai Ouchi (Mały domek) - okładka
Dominik Chomiczewski | 08-07-2015 r.

Chiisai Ouchi (Mały domek), znany także pod anglojęzycznym tytułem The Little House, to kolejny film w dorobku weterana japońskiej kinematografii, Yojiego Yamady. Dramat, bazujący na powieści Kyoko Nakajimy, opowiada o Taki Nunomiyi, która jako starsza kobieta wspomina czasy swojej młodości, gdy przeniosła się z rodzinnej Yamagaty do Tokio, aby tam rozpocząć pracę pokojówki.

Yamada ponownie zaprosił do współpracy Joe Hisaishiego, tym samym prawdopodobnie już na dobre zrywając owocną współpracę z legendą muzyki elektronicznej, Isao Tomitą. Japoński reżyser połączył siły z nadwornym kompozytorem Hayao Mizakiego już rok wcześniej, realizując, zbliżony gatunkowo do Małego domku, remake kultowej Tokijskiej opowieści Yasujiro Ozu – Tokyo Family. Zarówno jeden, jak i drugi dramat obyczajowy nie należy do tego rodzaju kina, w którym Hisaishi czuje się najlepiej. Owszem i do takich filmów potrafił pisać piękne melodie, jak zawsze zresztą, lecz nie ma co ukrywać, że stonowany, społeczny dramat, jakim jest Mały domek raczej nie był obrazem zdolnym wykrzesać z niego pokłady kreatywności.

Ostatecznie powstały produkt jest stylowo podobny do ścieżki dźwiękowej z poprzedniej produkcji Yamady, wspomnianego w poprzednim akapicie Tokyo Family. Zbieżności widać także, gdy porównamy soundtracki z tychże filmów – obydwa zawierają sporo krótkich, klasycznie brzmiących utworów, a długość albumu nie przekracza 30 minut. Co by jednak nie powiedzieć, Mały domek ma małą przewagę nad swoim „starszym bratem” w warstwie tematycznej, jakże ważnej w dziełach Hisaishiego.

Recenzowana partytura zawiera dwa urokliwe tematy przewodnie, wokół których zbudowana jest praktycznie cała partytura. Pierwszy z nich to ładna, aczkolwiek dość standardowa melodia liryczna. Drugim jest z kolei akordeonowy walczyk, nasuwający na myśl podobne utwory z filmów Miyazakiego, w tym z Ruchomego Zamku Hauru. Obydwa motywy tworzą najlepszą kompozycję na płycie – tytułową suitę The Little House, gdzie zostają zaprezentowane w pełnej okazałości, w odróżnieniu od pozostałych ścieżek, które ze względu na czas trwania nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Rzeczona kompozycja pojawiła się na albumie Works IV, zbierającym utwory Hisaishiego wykonane przez New Japan Philharmonic World Dream Orchestra pod batutą kompozytora.

Niestety, oba tematy są jednak bardzo przewidywalne, zwłaszcza walc, i gdyby nie brak możliwości wskazania konkretnych plagiatów z wcześniejszych dokonań Japończyka, to nie zawahałbym się wystawić najniższej noty za oryginalność. Co prawda można się przeczepić, że fortepianowe pasaże z Shoji Itakura Memorial Hall oraz z początku The Little House są wręcz zapożyczone z kompozycji Feel z filmu Lalki, to jednak stanowią one relatywnie mały element omawianej partytury. Co ciekawe, w Stormy Night pojawia się solowe, nieco stłumione za pomocą komputerów, brzmienie fortepianu, co nasuwa skojarzenia z niszowymi dramatami ilustrowanymi przez Hisaishiego na początku lat 90-tych, takimi jak Futari czy Haruka Nostalgy.

Poza bardzo wątpliwą oryginalnością, dużym minusem jest także albumowa prezentacja muzyki. Znaczna ilość krótkich ścieżek daje we znaki – jeśli odrzucimy ostatni utwór, średnia przypadająca na kompozycję wyniesie zaledwie jedną minutę. Choć Hisaishi stara się aranżować dwie zasadnicze melodie na różnorakie sposoby, to jednak, de facto, niewiele to daje słuchaczowi. Zanim zdąży się on w czuć w muzykę, najpewniej dana wariacja gwałtownie się urwie, a odtwarzacz zmieni ścieżkę na następną w kolejności.

Niewiele dobrego da się także powiedzieć o oddziaływaniu muzyki w filmie. Naturalnie, nie gryzie się ona z obrazem – dwa motywy oraz ich aranżacje ładnie dopełniają lekki, nastrojowy ton opowieści Yamady. Niestety nie potrafi ona na siebie zwrócić szczególnej uwagi. Na taki stan rzeczy nie pozostaje bez wpływu ilustrowanie przez Japończyka zaledwie kilkudziesięciosekundowych fragmentów Małego domku, zamiast dłuższych sekwencji, co wydatnie mogłoby podkreślić rolę muzyki. Ponadto samego score’u jest stosunkowo mało – do produkcji trafiło około 30 minut materiału. Teraz wystarczy tylko spojrzeć na długość filmu (prawie 140 minut), aby łatwo dojść do wniosku, że ścieżka dźwiękowa Hisaishiego nie ma pełnić znaczącej funkcji w obrazie Yamady.

Jak zatem widać, Mały domek nie jest pozycją, którą poleciłbym na początek słuchaczom nieobeznanym w dyskografii Japończyka. Można wręcz powiedzieć, że jest to drugo-, a może i nawet trzecioligowa partytura, patrząc przez pryzmat jego dorobku (choć, co prawda, nie przeszkodziło jej to zdobyć nominacji do nagrody Japońskiej Akademii Filmowej). Nie jest tego wstanie zmienić, ani oparcie partytury o dwa, bądź co bądź, ładne tematy, ani nawet jak najbardziej warty polecenia ostatni utwór, którego można określić „Hisaishim w pigułce”. Konkludując, Mały domek znajdzie posłuch jedynie u najwytrwalszych miłośników muzycznego stylu Japończyka.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.