Towarzysze! Piszę do was z dalekiej farmy, do której uciekłem wiele lat temu, gdy na moim ojczystym folwarku ten wstrętny wieprz Napoleon postanowił przejąć pełnię władzy dla siebie. Piszę do was by przedstawić wam dzieło towarzysza Richarda Harveya, mało znanego brytyjskiego kompozytora, który tworzy głównie muzykę dla produkcji telewizyjnych. Jego nazwisko znane jest miłośnikom muzyki filmowej głównie za sprawą Beyond Rangoon Hansa Zimmera, której to ścieżce nadał charakterystyczne, etniczne brzmienie. W 1999 roku Harvey zilustrował poświęcony historii naszej rewolucji i jej następstw, telewizyjny obraz Folwark zwierzęcy. Film, jak wiadomo, nie jest do końca wierny prawdzie, którą opisał skrupulatnie towarzysz George Orwell, ale ma sporo atutów, a jednym z głównych (obok roli prosiaka, który zagrał moją postać) jest niewątpliwie muzyka.
WSZYSTKIE UTWORY SĄ RÓWNE… ALE NIEKTÓRE UTWORY SĄ RÓWNIEJSZE OD INNYCH
Animal Farm łączy w sobie epickie brzmienie z musicalem, gdyż obok podpartej chórem orkiestry znajdziemy na płycie fragmenty śpiewane przez solowych wokalistów bądź kolektyw chóru. To, co najbardziej zapada w pamięć to znakomity motyw przewodni, który pojawia się już w pierwszym utworze, przewija się przez cały album w różnych aranżacjach i chyba najlepiej brzmi w „We Were Never Free”. To nieco mroczna kompozycja, która jednak ma w sobie coś takiego, że aż chciałoby się krzyknąć „Powstańcie towarzysze! To jeszcze nie koniec! Odbijemy nasz folwark!”. Drugim ważnym tematem jest radosny motyw, który możemy usłyszeć chociażby w „At Last We Were Free” czy „End Titles”, a który wręcz promienieje szczęściem i beztroską jaka z początku udzieliła się wszystkim po zwycięstwie rewolucji. Do wyróżniających się utworów na płycie należą też te, w których wykorzystano chór oraz dynamiczne fragmenty „The Battle of the Barn” i „The Big Battle”, w filmie ilustrujące naszą heroiczną walkę o folwark, w której to odegrałem, nie chwaląc się, bardzo istotną rolę.
ŻADEN WYDAWCA NIE UMIEŚCI NA PŁYCIE MUZYKI ILUSTRACYJNEJ… W NADMIARZE
Niestety towarzysze, ale nie jestem Squealerem i nie mogę mówić tak, by czarne stało się dla was białe, a wady zaletami. A Animal Farm wad niestety nie jest pozbawiony. Varese Sarabande umieściła na płycie chyba kompletny materiał z filmu, co niestety odbija się dłużyznami i licznymi fragmentami o ilustracyjnym charakterze. Sam underscore bywa jednak ciekawy, czego przykładem niech będzie początek ścieżki „We Can Help Ourselves”. Nie mogą się za to zbytnio podobać stosowane od czasu do czasu zabiegi tow. Harveya w stylu kompozytorów z imperialistycznej Ameryki, z tzw. mickey-mousingiem na czele, kiedy krok po kroku usiłuje muzycznie zilustrować np. zwierzęcy chód, co w filmie nadawać może pewnym scenom lekko komicznego zabarwienia, a na płycie brzmi zupełnie nieciekawie. Poza tym ciągłe powtarzanie dwóch głównych tematów, też nie wpływa pozytywnie na ich odbiór.
ŻADEN KOMPOZYTOR NIE BĘDZIE ZŻYNAŁ OD INNEGO KOMPOZYTORA… WSZYSTKICH NUT
Należy wspomnieć też słowem na temat oryginalności kompozycji. Cóż, towarzysze, prawdę powiedziawszy, tow. Richard Harvey w tej kwestii nie może się szczególnie pochwalić. Nie ma tu wprawdzie jakichś bezczelnych plagiatów, ale już „Storm of Judgment/Main Title” swoją formą bardzo przypomina analogiczny utwór towarzysza Trevora Jonesa z soundtracka do Ostatniego Mohikanina. Zaś początek „End Titles” z kolei konstrukcją przypomina nieco temat z The Edge tow. Goldsmitha (choć oczywiście ma zupełnie odmienny charakter). Także melodia z zabawnie zaśpiewanej na modłę radzieckich patriotycznych pieśni „The Song of the Grateful Duck” nie jest oryginalna i możecie ją usłyszeć np. na różnorakich uroczystościach państwowych czy defiladach w Korei Północnej. W tym jednak wypadku nie jest to zarzut, gdyż całość idealnie wpasowuje się w obraz tyranii Napoleona.
TRZY GWIAZDKI DOBRZE, CZTERY GWIAZDKI LEPIEJ!
Partytura towarzysza Harveya świetnie brzmi w filmie i temu nawet Squealer nie potrafiłby zaprzeczyć. Gdy słucham soundtracka przy wielu utworach serce bije mi mocniej, a przed oczami stają pamiętne obrazy naszej zwierzęcej rewolucji, która miała wszystkim czworonogim i skrzydlatym towarzyszom przynieść wolność, równość i braterstwo a przyniosła jedynie dyktaturę kilku wieprzków (której z początku, czego teraz bardzo żałuję, byłem częścią). Dla towarzyszy, którzy jednak w owych historycznych wydarzeniach nie uczestniczyli, ani nie są miłośnikami filmu, score wyda się pewnie nieco przydługi, o czym trzeba pamiętać wystawiając końcową ocenę. Mimo wszystko polecam ten ciekawy album, w którym Richard Harvey, notabene rodak George’a Orwella, udowodnił że nie tylko świetnie gra na wszelakich fletach i piszczałkach, ale i jest bardzo dobrym kompozytorem, potrafiącym napisać bardzo udaną partyturę na orkiestrę i chór.
Z animalistycznym pozdrowieniem – towarzysz Snowball (Biały)