Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Armand Amar

Premier Cri, le (Pierwszy Płacz)

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 07-02-2008 r.

Pewnego razu, rozmawiając o muzyce filmowej, zapytałem jednego z moich przyjaciół jak odbiera Armanda Amara i jego twórczość. Usłyszałem wtedy słowa, które głęboko zapadły mi w pamięć:

„Wydaje mi się jakby wszystko co pisał, pisał dla rodziny lub przyjaciół. Jego muzyka jest taka… osobista”.

Jakże wiele prawdy jest w tej refleksji. Amar, to jedna z nielicznych postaci branży muzyczno-filmowej, która ponad karierę zdaje się stawiać chęć samorealizacji. Jakże bowiem tłumaczyć tą trwającą już przeszło dekadę izolację kompozytora od wielkich projektów francuskiego przemysłu filmowego. Nie jest to kompozytor niszowy, wszak przez te kilkanaście lat pracy popełnił wiele wspaniałych i stosunkowo głośnych (przynajmniej we Francji) partytur, do których zaliczyć należy nade wszystko: La Terre Vue Du Ciel, Amen oraz Va Vis E Deviens. Obrazy do których pisze są zazwyczaj trudne, niekiedy mało przemawiające do widza zatopionego na codzień w banale filmowym. Są jednak dosyć oryginalne, śmiałe zarówno pod względem artystycznym jak i tematycznym.

Najnowsze dzieło Amara, to partytura do dokumentu, o którym prawdopodobnie większość Polaków nie słyszała i nie prędko usłyszy – Le Premier Cri. Film przedstawiający w sposób kontrastowy cud narodzin dzieci z różnych zakądków świata jest próbą przekazania widzowi tej uniwersalnej prawdy, że mimo wielu różnic kulturowych dzielących ludzkość, wszyscy tak naprawdę jesteśmy do siebie podobni. Ten obrazowy charakter kina jakże doskonale odnajduje się w specyficznym, ascetycznym warsztacie francuskiego kompozytora. Warsztacie, nie grzeszącym niezliczoną ilością środków artystycznego wyrazu, to jednak nadającym się do „ciosania” różnego surowca filmowego.

W Pierwszym Płaczu, tak jak i w wielu poprzednich pracach, Armand Amar posługuje się charakterystycznym dla siebie minimalizmem. Ograniczając orkiestrę do niewielkiej sekcji smyczkowej, zaledwie paru instrumentów dętych drewnianych oraz wokalów etnicznych, roztacza nad ścieżką atmosferę harmonii, zrównoważenia emocjonalnego. Niezwykle istotną rolę w zachowywaniu balansu muzycznego odgrywa tu wspomniany wyżej wokal, stanowiący pomost pomiędzy instrumentalną ekspresyjnością, a mistycyzmem etnicznym, serwującym odbiorcy dużo przestrzeni do zadumy i refleksji. Doskonałym odzwierciedleniem tego stanu rzeczy jest chociażby temat z tytułowego Le Premier Cri. Najwięcej ożywienia w strukturę melodyjną wprowadzają (jak zwykle zresztą u Amara) sekcje smyczkowe, dyktujące proste, niekiedy bardziej kompleksowe pod względem technicznym dźwięki, nierzadko kontrapunktowane z różnymi instrumentami solowymi jak fortepian, czy gitara akustyczna. Perełką w tego rodzaju zabiegach jest City of Birth. Jak zwykle nie mogło zabraknąć tu bliskowschodnich elementów etnicznych, stanowiących pewnego rodzaju wizytówkę Armanda Amara. Poza powszechnie używanym przez niego dudukiem rozpościerającym nad kompozycją płaszcz smutku i nostalgii, spotkamy tu także płaczliwe fiddle oraz flety przywołujące na myśl kulturę dalekiego wschodu. Pomijając całą sferę instrumentalną, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element ścieżki, mianowicie piosenkę promującą, A New Born Child, napisaną przez samego Amara, a wykonaną przez Sinead O’Connor. Bardzo ładny to utwór, raczej wolny od fałszywych emocji i identyfikujący się mocno z klimatem oraz charakterem pozostałej części partytury.

Muzyka Amara jest w swym minimalistycznym artyźmie stosunkowo rzemieślnicza. Opiera się ona wypracowanej przez niego metodologii „hermeneutyki filmowej” i odpowiedniego transferu owoców tej analizy na język muzyczny, wszystko oczywiście modelowane na bazie określonego typu środków dźwiękowego wyrazu. Prowadzi to niestety do pewnego rodzaju nieporozumień. Francuz od kilku lat bowiem wydaje się być zamknięty we własnej klatce sprawdzonych pomysłów, które nie dają mu tak łatwo zapomnieć o sobie. Niczym James Horner od jakiegoś czasu powiela wcześniej zarysowane schematy techniczne oraz melodyjne, powodując nierzadko u wyczulonego na inwencje twórczą słuchacza (takiego jak ja) gwałtowne reakcje. By nie przynudzać posłużę się może tylko jednym przykładem, mianowicie utworem Les Enfants de L’Eclipse, który przepisany został dosłownie ze suity Te Amo ścieżki do La Terre…. Mimo tego, w przeciwieństwie do „biznesmenów” zachodniego przemysłu muzyki filmowej sprzedających to samo dziesiątki razy, Armand Amar jawi się jako postać, która nawet ograny materiał potrafi przerobić na ściskające serce dzieło z przypiętą doń metką ideologii artystycznej.

Le Premier Cri nie stanowi żadnego przełomu w karierze Amara, nie prowokuje także do dyskusji, tak jak kilka lat temu La Terre Vie du Ciel. Jest to kompozycja dobrze odnajdująca się w swoim gatunku, mistrzowsko wykonana i co najważniejsze mogąca trafić do każdego słuchacza poszukującego w muzyce filmowej duchowego ukojenia. Dla miłośników prac Amara będzie to kolejna dobra partytura, dla pozostałych dobry bodziec, by zacząć przygodę z twórczością tego kompozytora.

Najnowsze recenzje

Komentarze