Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Rampage (Szaleństwo)

(1987)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 09-08-2021 r.

William Friedkin, twórca Francuskiego łącznika i Egzorcysty, kilkukrotnie powtarzał, że jednym z jego ulubionych kompozytorów muzyki filmowej jest Ennio Morricone. Choć włoski Maestro napisał muzykę do Heretyka, sequela friedkinowskiego Egzorcysty, pierwsza i, jak się później okazało, jedyna okazja na wspólny projekt obydwu artystów nadarzyła się dopiero w drugiej połowie lat 80. Wtedy to Friedkin zaprosił Morricone do pracy przy Szaleństwie. Był to sądowy thriller o procesie w sprawie seryjnego mordercy, który spijał krew ze swoich ofiar (fabuła inspirowana tak zwanym Wampirem z Sacramento). Swoją drogą, nazwisko Morricone widnieje również przy innych filmach Friedkina z tamtego okresu, a mianowicie przy dylogii telewizyjnych filmów akcji C.A.T. Squad. Obydwa obrazy nie zawierają jednak oryginalnej muzyki Morricone – zostały w nim wykorzystane starsze utwory Włocha.

Współpraca nad Szaleństwem nie była bezproblemowa. Z początku Morricone nie chciał przyjąć oferty, ponieważ twierdził, że w filmie Friedkina jest za dużo krwi (argument ten często pojawiał się w przypadku późniejszych angaży). Ostatecznie zgodził się jednak napisać muzykę, ale na swoich warunkach. Amerykański reżyser oczekiwał ścieżki dźwiękowej, która prowadziłaby film i była wyrazista. Chciał od Maestro czegoś na wzór muzyki ze… Śledztwa w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem. Morricone zupełnie nie zgodził się z wizją Friedkina. I trudno się temu dziwić. Szaleństwo jest filmem sądowym, którego głównym wątkiem jest kwestia kary śmierci – prokurator domaga się najwyżej kary, z kolei obrona twierdzi, że oskarżony jest niepoczytalny i nie może zostać skazany na egzekucję. Morricone widział obraz jako dramat, dramat nie tylko ofiar, ale również mordercy pogrążonego w tytułowym szaleństwie. Doprawdy ciężko sobie wyobrazić w tego typu kinie iście groteskową ścieżką dźwiękową w stylu Śledztwa…. Na szczęście Friedkin ostatecznie ustąpił.

Wykładnikiem tego, co stworzył Morricone na potrzeby Szaleństwa, jest temat przewodni. W odróżnieniu jednak od wielu pięknych i urzekających utworów Włocha, melodia z tytułowego utworu, choć liryczna, jest niepokojąca, wręcz depresyjna. Zszarzałe instrumentacje dodatkowo potęgują to wrażenie. Najciekawiej wypada zwłaszcza w aranżacji na solowy saksofon w wysokim, przenikliwym, jakby drażniącym rejestrze. Z akompaniamentu dla tematu przewodniego wywodzi się motyw poboczny oparty na czterech opadających nutach. Niekiedy Morricone rozwija go w zapętlający się motyw ostinato, innym razem staje się on punktem wyjścia dla nowej idei muzycznej – pseudokołysanki na dzwonki. Najpierw usłyszymy ją w Since Childhood. Z początku utwór brzmi infantylnie, lecz z czasem nabiera fałszu i zanurza się w dysonansowe współbrzmienia. Wprowadzenie kołysankowych stylizacji dodaje partyturze psychodelicznego efektu. Ponadto można to postrzegać jako pewnego rodzaju komentarz – niewinne brzmienie dzwonków pozwala interpretować mordercę jako ofiarę swojego „szaleństwa”.

Wspomniane we wcześniejszym akapicie pomysły nie są wyjątkami. Morricone na przestrzeni całej partytury stawia przede wszystkim na ponurą i nerwową atmosferę, miejscami przywodzącą na myśl Wilka. Nawet bardziej ożywcze fragmenty, jak drapieżne i nieregularne rytmiczne Run, Run, Run, odznaczają się tym samym swoiście pochmurnym tonem. Nie inaczej jest z wyróżniającym się na płycie utworem Magma, być może pierwotnie napisanym pod charakterystyczną scenę bezczeszczenia przez filmowego zabójcę kościelnego ołtarza. Obok dość typowych dysonansów smyczkowych zastosowanie znalazł tutaj liturgiczny chór. Jako że nie uświadczymy chóru w żadnym innym utworze na soundtracku, a książeczka dołączona do wydania sugeruje, że materiał został zarejestrowany przez orkiestrę (bez partii wokalnych), to też możemy przypuszczać, że mamy tutaj do czynienia z samplem któregoś ze starszych utworów Morricone (tę samą metodę zastosował w późniejszej Lolicie – w utworze Requiescant wbudowane zostało Bambini del Mondoz 1979 roku). Zresztą, niektóre partie chóralne Magmy dość mocno kojarzą się ze ścieżką dźwiękową z El Greco.

Mimo krótkiego czasu trwania soundtracku, Szaleństwo ze względu na swoją stylistykę brzmieniową może się wydać przyciężkawe, miejscami nawet męczące. Jednocześnie trudno zarzucić Ennio Morricone braku pomysłu na score. Ten markotny i depresyjny nastrój, czyniący Szaleństwo jedną z najbardziej ponurych pozycji w jego dorobku, może się okazać magnesem na odbiorców poszukujących niełatwych w odbiorze doznań słuchowych. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że właśnie ów nastrój może skutecznie zniechęcić licznych wszak amatorów twórczości wielkiego Maestro.

Najnowsze recenzje

Komentarze