Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joseph Trapanese

Project Power

(2020)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 21-08-2020 r.

W czasach kiedy masowo odwołuje się kinowe premiery w związku z COVID-19, serwisy streamingowe liczą gigantyczne zyski. Owszem, jakość proponowanych tam produkcji najczęściej pozostawia wiele do życzenia, ale lepszy rydz niż nic. I z takim też poczuciem zabierałem się za oglądanie kolejnego filmu produkowanego przez platformę Netflixa. Project Power, to najnowsze „dzieło” twórcy kultowego już obrazu Nerve. Przedstawia ponurą wizję przyszłości, w której na czarnym rynku pojawia się tajemniczy narkotyk krótkotrwale wyzwalający u „użytkowników” supermoce. Specyfik jest jednak nieobliczalny i nie wiadomo, czy nawet jednorazowa przygoda nie skończy się śmiercią. Film koncentruje się więc na trójce bohaterów próbujących dotrzeć do osoby odpowiedzialnej za dystrybucję tych pigułek. I choć sam zarys fabularny prezentuje się obiecująco, to już sposób w jaki zostało to wszystko przekute na materię filmową budzić może spore obiekcje. Począwszy od zupełnie nieprzekonujących kreacji, poprzez czerstwe dialogi, a na sztampowej konstrukcji fabularnej skończywszy. I być może tylko strona techniczna jest tym czynnikiem, który zatrzyma odbiorcę na programowe dwie godziny czasu trwania widowiska. Do tej technicznej cząstki ułatwiającej odbiór można zaliczyć również muzykę.



Jak w przypadku wielu produkcji Netflixa, tak i tutaj przestrzeń dedykowaną na ścieżkę dźwiękową podzielono na dwie frakcje. Tą najbardziej „inwazyjną” są hip-hopowe piosenki upłynniające przejścia montażowe i poniekąd identyfikujące się z jedną bohaterek (domorosłą raperką). Natomiast budowanie napięcia, dynamizowanie akcji i uwypuklanie sfery emocjonalnej było już domeną oryginalnej ilustracji, o stworzenie której poproszono amerykańskiego kompozytora, Josepha Trapanese. Szczerze mówiąc, kiedy dowiedziałem się o tym angażu mając w pamięci gatunek filmowy w jakim będzie realizowany. nie oczekiwałem niczego spektakularnego. Trapanese od wielu lat bowiem konsekwentnie podąża wydeptanymi w branży ścieżkami, na których w głównej mierze natknąć się można na cały arsenał elektronicznych rozwiązań ilustracyjnych. Orkiestra (najczęściej samplowana) jest tylko narzędziem wzmacniającym przekaz tych części ilustracji, które w jakimś stopniu potrzebują odwołać się do dodatkowego bodźca dramaturgicznego. I choć Amerykanin potrafi zaskakiwać takimi kompozycjami, jak Lady and the Tramp, to jednak Project Power nie rozminął się z oczekiwaniami.


Cały proces powstawania ścieżki dźwiękowej odbywał się podczas tzw. „lockdownu”, więc możliwości było stosunkowo niewiele. Pozorne ograniczenia Joseph Trapanese przekuł jednak na kreatywne wykorzystanie dostępnych środków. Oparł swoją ilustrację głównie na elektronicznych instrumentach, orkiestrowych samplach oraz poddanych obróbce… odgłosach dzikich zwierząt. Skąd taki pomysł? Jak sam wyjaśniał w jednym z wywiadów, chciał w ten sposób nawiązać do siły (dzikiej, nieokrzesanej), jaką dać może filmowy narkotyk. Wtłoczenie tego elementu w sprawdzone już struktury zaowocowało urozmaiceniem całościowego brzmienia ścieżki dźwiękowej. Jest to o tyle istotne, iż Trapanese nie przesadza pod względem wykorzystanych elementów aranżacyjnych. Budowanie napięcia i atmosfery zagrożenia odbywa się przy udziale pojedynczych dźwięków kreatywnie wykorzystujących przestrzeń. Ma to swoje przełożenie na poprawę odbioru widowiska, choć w dłuższej perspektywie nie buduje żadnej relacji z widzem. Obojętna na kreowanie głębszych emocji bezpardonowo odcina się także od jakiejkolwiek melodyki. Ścieżka dźwiękowa przybiera więc charakter sound-designerskiej ilustracji doskonale wtapiającej się w dźwiękowy miks, ale nie oferującej nic ponad to.



Najbardziej odczujemy to wtedy, kiedy po filmowej przygodzie zapragniemy zmierzyć się z muzyką Trapanese w ramach indywidualnego doświadczenia soundtrackowego. Wydany cyfrowo, niemalże kompletny zestaw utworów stworzonych na potrzeby widowiska na pewno nie ułatwia sprawy. 73-minutowe słuchowisko ma niewiele do zaoferowania tym, którzy od muzyki akcji oczekują nośnej tematyki i umiejętnego przekuwania jej na wciągające, nawet proste w konstrukcji utwory. Choć większość albumu budowana jest na narkotycznych, elektronicznych arpach i pulsujących bitach, to jednak w szeroko pojętej treści niewiele się dzieje. Kolejne rozmyte w tle pady lub przesterowane, gitarowe dźwięki będą stałym towarzyszem tej niełatwej, choć (trzeba to przyznać) intrygująco brzmiącej mieszanki muzycznej.



Zresztą efekt końcowy wielu tygodni spędzonych w domowym studio trafnie podsumował sam kompozytor, przyznając, że czasami trzeba stać się po prostu producentem muzycznym. Zamiast kreować melodie trzeba po prostu większą wagę przyłożyć do samego dźwięku. I taki też obraz pozostawia po sobie oprawa muzyczna do filmu Project Power. Muzyki, którą do końca muzyką nazwać nie można i która dostarczać może tyle samo fascynacji, co i pretensji skrajnością w jaką nieraz popada tu Trapanese. Można więc posłuchać jako pewnego rodzaju ciekawostkę, ale bez większych oczekiwań.


Najnowsze recenzje

Komentarze