Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alan Silvestri

Flight of the Navigator (Ucieczka nawigatora)

(1986/1995)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 28-03-2020 r.

Są takie ścieżki dźwiękowe, które zyskały na tym, że zostały nagrane nie za pomocą orkiestry, lecz tańszych w użyciu syntezatorów. Tak właśnie było w przypadku Ucieczki Nawigatora w reżyserii Randala Kleisera. Alan Silvestri, autor muzyki, nie mógł nawet pomarzyć o instrumentach akustycznych, które wszak nie tylko cechują po dzień dzisiejszy większość jego prac, ale były również całkiem ochoczo wykorzystywane w ówczesnym kinie familijnym. Historia Davida, który w magiczny sposób zostaje przeniesiony do przyszłości, a następnie próbuje za pomocą statku kosmicznego wrócić do domu, została zilustrowana jedynie za pomocą instrumentów elektronicznych. Na nic więcej nie pozwalał budżet. Silvestri otrzymał do dyspozycji Synclavier, jeden z najpopularniejszych syntezatorów lat 70. i 80.

Twórcy nie każą nam długo czekać na pojawienie się tego instrumentu. Już podczas napisów początkowych zostajemy rzuceni w wir synthpopowych brzmień. Po krótkiej i tajemniczej introdukcji, na pierwszy plan wysuwają się skoczny, elektroniczny motyw, najpewniej inspirowany hitem Jump Eddiego Van Halena, oraz perkusyjny beat. W końcu pojawia się znak firmowy tego score’u – bardzo giętki i fikuśny sampel, mi osobiście kojarzący się z zabawami artykulacyjnymi na gitarze elektrycznej. Całość tworzy uroczą, choć przy tym dość cudaczną mieszankę, dlatego słuchacze co bardziej wyczuleni na rozwiązania typowe dla lat 80. mogą kręcić nosem. Mimo wszystko utwór punktuje świeżością i brawurą, a poza tym trafnie wprowadza w filmową przygodę.

Omawiane we wcześniejszym akapicie Main Title nie prezentuje jednak tematu głównego. Ten znajdziemy we Theme from Flight of the Navigator. Przewodnia melodia jest sercem tej ścieżki dźwiękowej. Delikatna, nieco naiwna, ale przy tym posiadająca w sobie nutkę enigmatyczności i uroczystości. Dzięki tym zróżnicowanym cechom odznacza się dużą plastycznością. Silvestri wykorzystuje ją jako motyw tajemnicy, relacji Davida z rodziną, czy wreszcie w podniosłych fragmentach filmu. Kolejny temat jest natomiast dużo prostszy. To sugestywny, złożony z zaledwie trzech nut motyw statku kosmicznego kontrolowanego przez familijny odpowiednik Hala z 2001: Odysei Kosmicznej. Reprezentuje on nieco inną sferę recenzowanej pracy, mniej synthpopową, a bardziej ambientową.

Największą gwiazdą soundtracku nie jest jednak któryś z tematów wiodących, czy muzyka z napisów początkowych, lecz Robot Romp, ilustracja sekwencji montażowej ucieczki Davida z bazy naukowej. Mistyczna introdukcja zbudowana na bulgoczących teksturach anonsuje motyw basu i maszyny perkusyjne, do których po chwili dołącza szalenie chwytliwy syntezatorowy riff (złożony z kilkunastu nut i zaledwie dwóch akordów). Jest przebojowo i, że się tak wyrażę, czadersko – filmowy synthpop w najlepszym tego słowa znaczeniu. Fragmenty tego utworu zostają wykorzystane w jednej z późniejszych scen, niestety już bez zachowania ciągłości muzycznej narracji. W przypadku filmu familijnego takowe niedociągnięcia można jednak wybaczyć.

Część muzyki skupia się na budowaniu aury tajemnicy i suspensu. W tym celu służy wspomniany motyw statku kosmicznego oraz rozmaite elektroniczne tekstury osadzone w stylistyce lat 80., niekiedy nawiązujące do osiągnięć zespołów pokroju Tangerine Dream. Niektóre barwy muzyczne mogą się również kojarzyć z powstałym kilka miesięcy wcześniej Klanem niedźwiedzia jaskiniowego, inną elektroniczną ścieżką dźwiękową Silvestriego. Tylko w jednym przypadku Amerykanin ewidentnie imituje instrumenty akustyczne. To utwór Flight, gdzie zastosował syntetyczne smyczki. Jest to bodaj najsłabszy element tego score’u – właśnie ze względu na łatwo wyczuwalne, budżetowe brzmienie. W przypadku innych utworów ten problem nie jest na szczęście tak widoczny. Dlatego w domowym zaciszu recenzowany soundtrack po latach wciąż tworzy przystępne słuchowisko z pogranicza synthpopu oraz subtelnego ambientu. Na deser dostajemy jeszcze kolejny zwariowany utwór, Star Dancing. To następny dowód, że Silvestri pewnie świetnie się bawił, pisząc tę muzykę. Kompozycja nie została jednak wykorzystana w obrazie.

Wracając do rozważań z pierwszego akapitu, zastosowanie tylko i wyłącznie instrumentów elektronicznych było strzałem w dziesiątkę. W ten sposób powstała przesympatyczna ścieżka dźwiękowa, dobrze współgrająca z familijną historią oraz elementami science fiction. Ponadto, patrząc z punktu widzenia dzisiejszego widza, świetnie uwypukla sentymentalny wymiar obrazu. Nie oglądałem Ucieczki nawigatora w dzieciństwie, ale jestem przekonany, że to właśnie oldschoolowa muzyka jest jednym z głównych nośników nostalgicznego ładunku tego filmu.

Najnowsze recenzje

Komentarze