Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Gabriel Yared

Judy

(2019)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 18-11-2019 r.

W swoim filmie Rupert Goold tworzy portret Garland z końca lat 60. Aktorka traci dach nad głową, jest zadłużona, a jej były mąż postanawia odebrać jej dzieci. Schorowana i uzależniona od alkoholu Judy postanawia szukać punktu zaczepienia. Wyjeżdża do Londynu, gdzie wciąż jest uwielbiana – sama powtarza ze sceny, że Londyn jest jej drugim domem. Wszystko to, by mogła wrócić na prostą, odzyskać rodzinę i odbudować się w najważniejszej roli – matki. Gdy Judy miała trzynaście lat, podpisała kontrakt z Metro Goldwyn Mayer. Niedługo potem zagrała przełomową rolę w Czarnoksiężniku z Krainy Oz, gdzie wykonała nieśmiertelne Somewhere Over the Rainbow. Jako Dorotka szybko otrzymała łatkę “dziewczyny z sąsiedztwa”, co pozwoliło jej awansować do statusu najlepszej koleżanki Ameryki – takiej, która chętnie się uśmiecha, tańczy i nie schodzi ze sceny tak długo, ile tylko starczy sił. Życzenie o tyle tragiczne, co prawdziwe. Bez życia poza studiem i bez przyjaciół Garland stała się najcenniejszym trybikiem producentów MGM. Mało kto jednak widział w niej dziecko. Wszyscy postrzegali ją raczej jako machinę do robienia pieniędzy. Presja jakiej Judy, a raczej Ethel Gumm, była poddawana okazała się mordercza i bardzo szybko odbiła się na wszystkich płaszczyznach jej życia.

Wybór Gabriela Yareda na kompozytora filmu wydawał się naturalny. Libańczyk wielokrotnie pisał dla żeńskich bohaterek, zawsze z charakterystyczną czułością i liryzmem. Tak było w przypadku Sylvii Plath, Amelii Earhart czy Betty z Betty Blue. W przypadku Garland trudno nie odnieść wrażenia, że ta wydaje się być poza skalą Yareda. Obdarzona cudownym głosem, wyznawała przecież zupełnie odmienną stylistykę niż autor Angielskiego pacjenta. Z drugiej strony, Judy, z fenomenalną główną rolą Renée Zellweger, wydaje się być filmem skalibrowanym pod najważniejsze nagrody filmowego sezonu, z drugim Oscarem dla Zellweger na czele. To sprawia, że praktycznie nie opuszcza ona filmowego firmamentu. Cała reszta ekipy zaangażowanej w projekt, pracując odrobinę z tyłu, tylko kolektywnie wspiera jej oszałamiającą kreację. Czy to samo dzieje się z Yaredem?

Zadanie spoczywające na jego barkach jest trudne. Nie tylko dlatego, że najważniejszą warstwą muzyczną w filmie są piosenki wykonywane przez samą Zellweger, ale również, że przez Judy kompozytor zbliża się do zakazanych bram Hollywood – krainy rządzącej się swoimi prawami, a którą wydaje się Yared porzucił lata temu. I choć jak sam mówi – ta decyzja była podyktowana trudnymi warunkami pracy, jakie narzuca fabryka snów, to nie miałby nic przeciwko, by Judy zdobyła nominację do Oscara. Sam Yared czuje się w tym projekcie pewnie – w przeszłości pisał aranżacje dla Charlesa Aznavoura oraz Johnny Hallyday, świetnie dogaduje się z Rupertem Gooldem i miał ochotę napisać jeden z tych przejmujących tematów, jakie regularnie dostarczał słuchaczom na przestrzeni lat.

Będąc świadomy ograniczeń, ale też szans, jakie niesie ten muzyczno-filmowy projekt, Yared spaja w swojej partyturze retrospekcje z dekadą dorosłej Garland. W naczelnej melodii, Libańczyk operuje walczykiem, który pierwotnie był wolniejszy i oparty na skali molowej. Finalnie, co okazało się niezwykle trafne, temat jest radosny, przyjemny dla ucha. Współgra na równych zasadach ze sceną charakteryzacji Judy, kiedy na chwilę zapominamy o jej trudnej sytuacji życiowej. Raz jeszcze Yared pozwala nam i aktorce cieszyć się sławą, poważaniem, angażując swobodną melodykę, która na moment odrzuca cały dramatyzm tej opowieści – a jest go na albumie sporo. Ale zanim nastąpi, kompozytor subtelnie otwiera stawkę utworem Those Other Girls, ilustrującym scenę namaszczenia Judy na gwiazdę przez legendarnego Louisa B. Mayera. Ten z pozornie ojcowską troską przestrzega swoją ulubienicę przed pułapkami show-biznesu. Tutaj muzyka bazuje w pełni na smyczkach i wyraźnym, choć sporadycznie występującym pianinie. Podkreśla przy tym kruchość i bezradność dziecka w obliczu zakusów filmowego potentata. Introdukcję zamyka wzniosła orkiestracja, odsłaniająca magiczny świat Czarnoksiężniku z Krainy Oz na chwilę przed wejściem ekipy na plan.

Następny w stawce Kids On Stage to pozytywna odsłona Judy. Przypominająca o frywolności, jaka charakteryzowała matkę Lizy Minelli, to śliczna i dynamiczna melodia. Yared rezerwuje ją dla dzieci, na chwilę oddając im głos. Ten fragment wydaje się odrobinę wyraźniejszy od reszty, przez co kładzie nacisk na drugoplanowych bohaterów opowieści, którzy tak rzadko przecież dochodzą do głosu w tym teatrze jednego aktora. Lekkość wkrada się do ścieżki jeszcze parokrotnie. Arrival In London roztacza rwący, bezkompromisowy kawałek, podkreślający nowe, lepsze otwarcie w karierze Garland. W Trouble Sleeping z kolei Yared pozwala sobie na dozę stylowego jazzu, kiedy to komponuje pod sekwencję hotelową, z całym jego przepychem i gustownie dobranymi wnętrzami. W końcu w utworze Wedding powtarza główny walczyk, do którego Judy staje na ślubnym kobiercu. Wówczas aktorka doznaje chwilę czystej radości, i w tą nutę po raz ostatni na albumie uderza kompozytor.

Muzyka z Judy z całym swoim dyskretnym kolorytem to przede wszystkim partytura dramatyczna. Począwszy od Wardrobe, tworzy ją stonowana orkiestracja w parze z pianinem. Dużo w tym jest Yareda jakiego znamy, czyli naturalnie romantycznego, przeciągającego solowe partie i układającego je w zgrabne liryczne mozaiki. Kompozytor często próbuje wracać dźwiękami do lat 40., przypominając złotą erę Hollywood, kiedy to Garland brylowała. Czasem próbuje oddać jej zmagania dosłownie, jak w Backstage Booze. Wówczas wyzwala odwagę, duszoną przez słabości aktorki, proponując utwór pełen motywacji i patosu, zwieńczony zaskakującym swoją obecnością chórem. Za chwilę jednak wraca do posępności, refleksji nad straconymi szansami, ale też do samej Judy. Bohaterka jest krucha, ciągle marzy (Doctor), ale również czuje, że jej czas bezpowrotnie minął – wzruszające Saying Goodbye. Co ciekawe, nie ma w tej pracy wyraźnej granicy pomiędzy główną narracją a retrospekcją. To znaczy, że Yared nie wyróżnia tych dwóch okresów z życia aktorki. Z jednej strony ciągle widzi w niej kobietę wracającą do przeszłości, z drugiej, obrazuje dziewczynkę, która nie otrzymuje od kompozytora dedykowanej muzycznej przestrzeni.

W obliczu realizacji, która nie pozwala wybić się nikomu innemu jak samej Zellweger, Yared spisuje się bardzo przyzwoicie. Zawdzięcza to kunsztowi instrumentarium, doświadczeniu w portretowaniu heroin oraz czystej sympatii do swojej bohaterki. Jak sam przyznaje, jej historia go poruszyła i sam jest wielkim fanem głosu amerykańskiej gwiazdy. Nie zważa na to, że muzyczna materia filmu to przede wszystkim piosenki. Podąża obranym tropem, stara się zaskakiwać, czasem delikatnie zmieniając kierunek ścieżki. Wie natomiast, że główna droga prowadzi do tragicznego finału; nie unika tego faktu. Zachowuje wielkość i klasę, która nawet jeśli boleśnie z Judy ulatuje, jest jej znakiem rozpoznawczym. Sama Judy śpiewając Somewhere Over the Rainbow, chciała ze wszystkich sił wznieść się ponad beznadzieję tego świata. Nigdy jej się to nie udało.

Najnowsze recenzje

Komentarze