Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jang Young-gyu

Seoul Station/Train to Busan (Stacja Seul/Zombie Express)

(2016/2018)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 16-10-2019 r.

Wydane na przestrzeni zaledwie jednego miesiąca Seul Station i Train to Busan w reżyserii Yeon Sang-ho, to jedna z najciekawszych dylogii filmowych, jakie dane mi było obejrzeć. Akcja pierwszego z tych obrazów toczy się Seulu, gdzie wybucha epidemia zmieniająca ludzi w zombie. Train to Busan jest natomiast sequelem i przedstawia historię grupki ludzi, którzy ze stolicy Korei Południowej próbują dotrzeć do Busan, miasta nieobjętego morderczą zarazą. Niby nic szczególnego, na pozór kolejna wariacja na dobrze znany w kinie motyw zombie-apokalipsy. A jednak obydwa filmy zaskakują formą. Seul Station to animowany horror z elementami dramatu. Train to Busan jest z kolei bezpardonowym aktorskim kinem akcji. Co ważne, obydwa obrazy odnoszą sukces. Pierwszy jako ponure, mroczne dzieło o wymiarze społecznym, drugi jako fenomenalna mieszanka humoru, akcji i horroru. Dzieła, choć całkowicie od siebie odmienne, świetnie się ze sobą uzupełniają.

Sukces dylogii, zwłaszcza Train To Busan, które trafiło nawet na Festiwal Filmowy w Cannes, nie przełożył się jednak na szeroką dystrybucję ścieżek dźwiękowych, za które w przypadku obydwu tytułów odpowiadał ten sam człowiek – Jang Young-Gyu. Ujrzały one światło dzienne dopiero na wspólnym krążku dołączonym do specjalnej edycji Blu-Ray z obydwoma produkcjami.

Odsłuch rozpoczynamy od chronologicznie wcześniejszego z punktu widzenia filmowej historii Seul Station. Tę część albumu otwiera zjawiskowy temat główny, bardzo enigmatyczny, ale i niepokojący, oparty na wysoko prowadzonych smyczkach oraz harfie i fortepianie. Ze względu na swój tajemniczy i markotny wydźwięk, dobrze wpasowuje się w klimatyczną introdukcję obrazu, przedstawiającą nam genezę zarazy.

Na przestrzeni niemal całej ścieżki dźwiękowej Jang Young-Gyu pozwala sobie na najprzeróżniejsze eksperymenty z instrumentami akustycznymi i elektronicznymi. Wiele z nich brzmi nietuzinkowo, ale przy tym nie odpychają swoją dziwacznością. Koreańczyk nie rezygnuje co prawda z delikatnie nakreślonych motywów, niemniej skupia się przede wszystkim na mrocznych barwach brzmieniowych, w czym, intencjonalnie lub nie, nawiązuje do pewnych fragmentów ścieżek dźwiękowych Akiry Yamaoki z serii Silent Hill. Generalnie score rozciąga się od subtelnie zaznaczonej liryki (np. refleksyjne, choć przygnębiające Occupied Subway), przez suspens, aż po dynamiczne utwory ilustrujące wszelakie starcia z zombie. Świetnym reprezentantem tej ostatniej płaszczyzny jest Escape, jeden z najbardziej nonszalanckich utworów akcji napisanych do filmu animowanego, będący przykładem pewnego rodzaju modernizmu elektronicznego. Co znamienne, nie ma tu wyraźnie zaznaczonej ciągłości ilustracyjnej. Poszczególne sceny okraszają zazwyczaj osobne idee muzyczne, ale dzięki towarzyszącej praktycznie każdemu utworowi ciężkiej i psychodelicznej atmosferze oraz wspólnym mianowniku w postaci elektronicznych zabaw z brzmieniem, powstałe dzieło jest bardzo spójne. Jedynie towarzyszące końcowym napisom Still Rising Sun zmierza w stronę lżejszych i przystępniejszych brzmień.

Eksperymentalny ton ścieżki dźwiękowej z Seul Station czyni ją intrygującą pozycją w świecie muzyki filmowej. Zamiast dysonansów i klasterów orkiestry typowych dla kina grozy, Jang Young-Gyu zaskakuje pomysłami brzmieniowymi. Tworzy niepokojący i abstrakcyjny score, wpasowujący się w spowite nocą i nasączone pesymizmem kadry filmu Yeon Sang-ho. Warto polecać, choć nie jest to muzyka dla każdego.

Od 18. utworu na płycie przechodzimy do ścieżki dźwiękowej z Train To Busan (celowo nie będę używał oficjalnego polskiego tytułu – Zombie Express uwłacza temu świetnemu widowisku). Jak wspomniałem w pierwszym akapicie, choć kontynuuje historię z filmu animowanego, to jednak od strony koncepcyjnej jest czymś zupełnie innym. Mamy tu nowych bohaterów, którzy wraz z kilkoma zarażonymi wsiadają do pociągu jadącego do ostatniego miasta wolnego od epidemii. Sam obraz przyjmuje konwencję blockbustera, jakby totalnie w odróżnieniu od Seul Station, któremu bliżej do kina off-owego niż międzynarodowego hitu.

Widoczne jest to w ścieżce dźwiękowej, która w dużej mierze jest wzorowana na współczesnej, hollywoodzkiej muzyce filmowej, i to niestety pracach niższej półki. Jest tu więc sporo stricte ilustracyjnego materiału opartego na mało wyszukanych rozwiązaniach i często plastikowych w brzmieniu samplach. Akcja, która wszak stanowi niemałą część materiału, jest bardzo siermiężna, od strony technicznej wykorzystuje praktycznie jedynie ostinata. Wszystko to szybko nuży, a miejscami nawet odpycha. W filmie takowy score co prawda nie przeszkadza, ale nie ma co ukrywać, że po klimatycznym Seul Station jego następca pod kątem muzycznym wydaje się dużo bardziej miałki.

Choć 45-minutowy materiał może razić nieraz mdłymi i prymitywnymi środkami wyrazu, to jednak dwa tematy przychodzą słuchaczowi z odsieczą. Piszę o nich dopiero teraz, bo też pojawiają się dopiero w drugiej połowie seansu, co jest jednoznaczne z tym, że zanim do nich dotrzemy, to najpierw musimy się przebić przez niemałą ilość nieciekawego score. Pierwszym z nich jest temat liryczny, odzwierciedlający relację pomiędzy głównym bohaterem a jego żoną i córką. To ciepła, urokliwa, niezbyt wyszukana melodia, rozpisana głównie na fortepian. Warto nadmienić, że po premierze filmu doczekała się całkiem licznych coverów. Jako że przewodnią ideą filmu jest jednak przede wszystkim akcja, toteż motyw ten nie zostaje dostatecznie wyeksponowany.

Drugi temat tyczy się miasta Busan, celu wszystkich zdrowych pasażerów filmowego pociągu. Słyszymy go najpierw w delikatnej aranżacji na fortepian. Później jednak, już podczas napisów końcowych, Jang-Gyu prezentuje ów temat w znacznie bardziej rozbudowanych instrumentacjach. Dzięki rytmowi imitującemu pędzący pociąg, tworzy przebojową, bardzo motoryczną kompozycję, mającą w sobie nie tylko nutkę heroizmu, ale i nastrojowości, co wynika z lirycznego rdzenia wiodącej melodii. Jedyne, co mogłoby przeszkadzać w tym utworze, to niektóre sample imitujące dźwięki orkiestry. Nie brzmi to źle, ale oczywistym jest, że nikt pewnie nie pogardziłby naturalnym brzmieniem instrumentów akustycznych. Mimo to To Busan End Theme śmiało można zaliczyć do najlepszych kompozycji napisanych na potrzeby południowokoreańskiej kinematografii.

I tak też Train to Busan wywołuje ambiwalentne odczucia. Razi stricte ilustracyjną muzyką, ale nadrabia motywem lirycznym oraz tematem z ostatniego utworu. W tym miejscu jak na dłoni widać różnice pomiędzy obydwoma projektami. Seul Station było dziełem ambitniejszym od strony konceptualnej. Poza balansowaniem na granicy horroru i dramatu społecznego, skupione było na budowaniu mrocznej i pesymistycznej atmosfery, a ścieżka dźwiękowa dokładała do tego cegiełkę swoim odpowiednio wyważonym tonem i barwami brzmieniowymi. Train to Busan jest natomiast kinem akcji oddziałującym na najprostsze emocje widza, przez co świetnie radzi sobie także i bez szczególnie wyszukanej ścieżki dźwiękowej. Dlatego w ujęciu całościowym muzyce z animacji przyznałbym gwiazdkę więcej, ale nie będę ukrywał, że zdecydowanie częściej wracam do tematu głównego z Train to Busan.

Najnowsze recenzje

Komentarze