Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

L’Isola

(2012/2018)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 04-10-2019 r.

W 2012 roku Ennio Morricone napisał muzykę do 13-odcinkowego serialu L’Isola wyreżyserowanego przez jego wieloletniego przyjaciela Alberto Negrina. Produkcja odniosła w rodzimym kraju spory sukces i fani szybko zaczęli wypatrywać oficjalnego soundtracku. Ten jednak z przyczyn finansowych nigdy nie został opublikowany, więc grupka zapaleńców na podstawie tego, co usłyszała podczas seansu, postanowiła nagrać zupełnie od zera serialową ilustrację. Za pomocą kilku instrumentów akustycznych (min. fortepianu i gitary) oraz syntezatorów odtworzono każdą kompozycję, starając się jak najbardziej oddać ducha oryginalnych nagrań. Praca trwała dobre kilka lat, a jej efekt ostatecznie ujrzał światło dzienne w 2018 roku na obszernym dwupłytowym wydawnictwie.

L’Isola uznawana jest za najdłuższą, obok Marco Polo, ścieżkę dźwiękową w karierze Morricone. Serial złożony z 13 odcinków, liczących sobie po około 100 minut wymagał wszak zarejestrowania pokaźnej ilustracji muzycznej. Należy przy tym jednak nadmienić, że część utworów to recykling z innych wspólnych projektów Morricone i Negrina.

Tym, co najbardziej kuleje na recenzowanym wydawnictwie, jest brzmienie. Nieliczne instrumenty akustyczne nie zawsze wypadają przekonująco, a samplowane fragmenty sprawiają wrażenie ubogich, przypominając pewnego rodzaju demo. Wręcz strach pomyśleć, jak na niektóre nagrania zareagowałby Morricone, który nie cierpi, gdy syntezatory próbują naśladować instrumenty akustyczne. Twórcy projektu byli zresztą świadomi, że Maestro najpewniej znienawidziłby ten projekt. Zaznaczyli jednak, że podjęli się tej pracy, ponieważ w obliczu braku oficjalnego soundtracku rerecording jawił się jako jedyna alternatywa dla fanów.

Brzmienie brzmieniem, ale czas przyjrzeć się samym ideom muzycznym. Najbardziej jaskrawym elementem jest świetny temat główny: dynamiczny, energetyczny, z nutką heroizmu, niestety jednak pożyczony ze ścieżki dźwiękowej z filmu Missus Negrina z 1993 roku. Ciekawie prezentują się tutaj instrumentacje: smyczki, dęciaki, fortepian, gitary elektryczne i organy. Poza tym L’Isola jest kopalnią rozmaitych motywów, często lirycznym wydźwięku (mamy tu na przykład kilka tematów miłosnych). Ponownie warto zaznaczyć, że część z nich pochodzi z innych filmów Negrina (dokładnie: Missus, Perlasca, L’ultimo dei Corleonesi, Pane e libertà i Gino Bartali, l’intramontabile) a te, które zostały napisane specjalnie na potrzeby serialu, oryginalnością nie grzeszą. Ponadto ilość nie idzie tutaj w parze z jakością. Rzecz w tym, że większość melodii wydaje się beznamiętna, jakby napisana bez inspiracji i na siłę. Gdy weźmiemy pod uwagę jeszcze problemy brzmieniowe, niską oryginalność i ogrom materiału, to okazuje się, że lektura tegoż soundtracku będzie dla nas naprawdę sporym wyzwaniem.

Czym zatem wyróżnia się L’Isola? Poza niezłym, acz skopiowanym tematem głównym zwraca na siebie uwagę kilka ciekawszych idei muzycznych, np. zastosowanie duduka w skojarzeniu z gitarą akustyczną, co ma najpewniej podkreślać śródziemnomorski koloryt. Jest tutaj też parę utworów, w których Morricone idzie w stronę szeroko rozumianego suspensu. Efekt jest różny. Azione Prime i Indagine to przykłady właśnie tego typu kompozycji – mimo niekiedy intrygujących eksperymentów od strony formalnej, wypadają dość archaicznie i dziwacznie, co potęgowane jest przez wspomniane problemy natury brzmieniowej. Takowe stylizacje, choć nie muszą się podobać, z pewnością nie brzmią jednak banalnie i odtwórczo. Są to jednak sporadyczne wyjątki w tej utrzymanej w generalnie niezbyt wyszukanym stylu partytury.

Wydawać by się mogło niestosowne krytykowanie tytanicznej pracy włożonej w odtworzenie oryginalnej ścieżki dźwiękowej, niemniej doprawdy trudno mi pisać o tym projekcie w pozytywny sposób. Nie tylko nagranie nie spełnia podstawowych standardów, ale również i sama muzyka z L’Isola nie wydaje się szczególnie interesującym kąskiem. Jest generalnie mało angażująca, miejscami w jakiś sposób stetryczała, a kolejnym mankamentem są liczne zapożyczenia z wcześniejszych projektów Morricone. Może nowe światło na ten materiał rzuciłby soundtrack z oryginalną ścieżką dźwiękową, niemniej w tej formie nie poleciłbym go nawet fanom twórczości Maestro.

Najnowsze recenzje

Komentarze