Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexandre Desplat

Operation Finale (Ostateczna operacja)

(2018)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 07-10-2018 r.

Wydawać by się mogło, że kwestia Holocaustu została już przez filmowców przetworzona w każdym calu. Jeżeli chodzi o przyczyny, przebieg i skutki, to tak. Ale losy sprawców tego ludobójstwa w dalszym ciągu wydają się trudnym do przerobienia tematem. Spektakularne procesy, tajemnicze morderstwa i szereg osób, które dosłownie zapadły się pod ziemię. Jedną z nich przez dosyć długi czas był pomysłodawca „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, Adolf Eichmann. I o jego ostatnich chwilach wolności traktuje najnowsza produkcja tego typu – film Ostateczna operacja (Operation Finale). Dla posiadającego żydowskie korzenie reżysera, Chrisa Weitza, problematyka rozliczania sprawców tragedii jego narodu była szczególnie bliska. I w ten właśnie sposób podchodzi do realizacji swojego dzieła. Głównymi bohaterami są izraelscy agenci, którzy dzięki donosowi dowiadują się o lokalizacji jednego z największych zbrodniarzy wojennych. Wyruszają do odległej Argentyny, aby zorganizować „ekstrakcję” ukrywającego się mężczyzny. I kiedy wszystko zdaje się iść w dobrym kierunku, pojawiają się nieoczekiwane trudności z przewiezieniem więźnia. A jakby tego było mało, podczas długiego pobytu w kryjówce, jeden z agentów nawiązuje bliższą relację z przetrzymywanym zbrodniarzem. Co z tego wyniknie? Znawcy historii mogli sobie odpowiedzieć na to pytanie jeszcze przed rozpoczęciem seansu. Przeokropnie dłużącego się seansu. Faktem jest, że sposób prowadzenia narracji jest fatalny, ale świetnie zarysowane postaci kreowane przez Isaaca i Kingsleya dźwigają tę produkcję z kolan. Szkoda że w palecie kryjących się za obrazem emocji, ścieżka dźwiękowa partycypuje raczej w umiarkowanym stopniu.



Po kompozytorze odpowiedzialnym za tę ilustrację można było się spodziewać zdecydowanie więcej. Można odnieść wrażenie, że po paśmie komercyjnych i artystycznych sukcesów, Alexandre Desplat przeżywa pewnego rodzaju kryzys twórczy. Niby pracuje dużo, intensywnie, zachowując przy tym pewien typowy dla siebie poziom warsztatowy, ale trudno wśród tego gąszczu tworzonych ostatnio partytur odnaleźć jakąś perełkę. Ostateczna operacja nie jest tutaj żadnym wyjątkiem.

Angaż do filmu Weitza był raczej formalnością. Historia pracy między tymi dwoma artystami jest długa i najczęściej owocująca w jakieś ciekawe soundtracki. Odwołam się tutaj do dwóch przykładów, jakim są Złoty kompas i Księżyc w nowiu. Każdy z nich emanuje nie tylko świetnymi koncepcjami tematycznymi, ale i bogatym zapleczem wykonawczym. Obraz niejako osadzony na gruncie kina szpiegowskiego na pewno już na wstępie odcinał kompozytora od zbytniej wylewności melodycznej. Wątek ludobójstwa snujący się w tle, dawał jednak przyzwolenie na sięgnięcie po bardziej emocjonalne zagrania. I poniekąd Alexandre Desplat starał się podążać tą ścieżką w niektórych, bardziej dosadnych scenach. Co z tego, skoro ścieżka dźwiękowa jako całość wydaje się zdystansowanym, skrojonym na miarę filmowych potrzeb, rzemiosłem.

Siłą pociągową partytury jest ostinatowy temat przewodni rozpisany na fortepian i elementy perkusyjne. W czołówce i niektórych aranżach w trakcji filmu, wypada on wyśmienicie. Równie ciekawie prezentują się chóralne partie kojarzone z przejmującymi obrazami wysyłanych na śmierć żydów. Reszta jest już niestety tylko mało znaczącym tłem opartym na sprawdzonych dla tego twórcy, rozwiązaniach ilustracyjnych. Ciekawostką jest natomiast sięgnięcie po subtelną elektronikę, uzupełniającą skąpą w gruncie rzeczy fakturę orkiestrową. Jednakże nawet ten skromny wysiłek kompozytora niwelowany jest w obrazie przez fatalny wręcz miks dźwiękowy. Muzyka Desplata, poza kilkoma znaczącymi fragmentami, pozostaje tylko biernym towarzyszem podejmowanych przez bohaterów działań. Zresztą nie ma jej w filmie Weitza aż tak dużo. Koncentrując się na ważnych, przełomowych wydarzeniach, pozostawia sporo wolnej przestrzeni na budowanie relacji między bohaterami. Nie odcina się przy tym od pewnej stylistycznej spójności. Muzyka jest subtelna, rozpisana z typową dla warsztatu francuskiego kompozytora gracją, ale… miejscami zupełnie obojętna dla odbiorcy.

O wielkich muzycznych uniesieniach nie ma również mowy w kontekście indywidualnego starcia z tym materiałem. Wydany nakładem Sony Music, godzinny album soundtrackowy, jest umiarkowanie przyjemnym doświadczeniem, po którym spokojnie możemy przejść do porządku dziennego. Powściągliwe w sferze emocjonalnej słuchowisko, ma jednak swoje mocniejsze momenty, dla których warto chociażby raz spróbować swoich sił z pracą Alexandre Desplata. Jakie to momenty?

Na pierwszy z nich nie będziemy musieli długo czekać. Tytułowe Operation Finale prezentuje motyw przewodni w suicie specjalnie skonstruowanej pod filmową czołówkę. Troszeczkę bardziej rozbudowaną aranżację otrzymujemy pod koniec albumu, choć nie do końca jestem przekonany akurat do tej formy prezentacji. Subtelne operowanie perkusjonaliami, fortepianem i solową wiolonczelą wydaje się bardziej atrakcyjne i adekwatne do tej melodii. O jako takiej „atrakcyjności” możemy również mówić w kontekście opartych na tym motywie utworów akcji. Choć sformułowanie akcja jest tutaj troszeczkę na wyrost, to podkręcanie dynamiki w takich kawałkach, jak Setting Up Operation, czy Race To Airport ma swoje przełożenie na estetykę albumu. W służbie takowej pracuje zresztą wiele elementów, od dokładnej selekcji materiału począwszy, na jego sposobie prezentacji – lekko uchylającym się od filmowej chronologii.



Jedną z ciekawostek wypływających ze ścieżki dźwiękowej do Ostatecznej operacji jest wykorzystanie chórów. Partie wokalne wykonywane w sakralnym wręcz tonie, idealnie wtapiają się w ujmujące obrazy czekających na rozstrzelanie żydów. Natomiast na płycie stanowią chwilę zadumy przed kolejną porcją trzymających w napięciu ilustracji. Na szczególną uwagę zasługują Sacrificed Children oraz Lost Children, choć wspomniane wokale fragmentarycznie wybrzmiewają jeszcze kilkakrotnie. Reszta utworów zgromadzonych na krążku to głównie operowanie suspensem. Niezbyt wymyślnym i atrakcyjnym dla statystycznego słuchacza. Stąd też nie trudno o szybkie znużenie proponowaną treścią. Z filmowej perspektywy koncentrują się wokół postaci zbrodniarza wojennego i tutaj pracują bez zarzutu. Ale w oderwaniu od kontekstu nie dają niczego ponad standardowe, ilustracyjne tricki serwowane od lat przez Desplata. Czy jest więc jakikolwiek powód, aby zatrzymać się przy tej pracy na dłużej? Co więcej, aby dołączyć ją do swojej płytoteki?



Na to pytanie każdy miłośnik twórczości Desplata będzie sobie musiał odpowiedzieć indywidualnie. Z jednej strony mamy bowiem mocny temat przewodni i kilka fajnych, choć nie do końca należycie wykorzystanych pomysłów. Z drugiej… Wszystko to już w jakimś stopniu mieliśmy okazję usłyszeć u Desplata. Zbyt wiele tu powściągliwości i opierania się na sprawdzonych rozwiązaniach. I nie chcę tu pisać o zmarnowanym potencjale, bo sama tematyka filmu nie daje zbyt dużych możliwości do rozwijania skrzydeł. Niemniej Alexandre Desplat ma w swojej filmografii i takie pozycje, do których tworzył wprost genialne rzeczy. Może zabrakło inspiracji? A może w podejściu do swojej profesji rozgościła się rutyna, którą coraz częściej daje się odczuć z nowszych prac fancuskiego kompozytora? Obym się mylił…


Najnowsze recenzje

Komentarze