Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Uccellacci e uccellini (Ptaki i ptaszyska)

(1966/2016)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 29-03-2018 r.

Choć film Ptaki i ptaszyska Piera Paolo Pasoliniego najczęściej klasyfikowany jest w kategoriach komediowych, to jednak trudno o nim mówić, jako o klasycznym reprezentancie tego gatunku. Włoski artysta nie stroni od absurdu i groteski, ale też jak zawsze próbuje przemycać swoje spostrzeżenia dotyczące otaczającego nas świata. Tym razem sięga do ideologii chrześcijańskiej i marksistowskiej, niejako szukając między nimi wspólnych elementów. Sama fabuła opowiada o ojcu i synu (w jednej z tych ról wystąpił znany komediant Toto, którego prawdziwego nazwiska nie będę przytaczał dla dobra przejrzystości tekstu), którzy pewnego dnia napotykają mówiącego ludzkim głosem kruka. Ptak opowiada im historię o dwóch średniowiecznych zakonnikach, którzy postanowili pogodzić od lat zwaśnione ze sobą jastrzębie i wróble.

Był to pierwszy z ośmiu filmów zrealizowanych przez Pasoliniego wraz ze słynnym Ennio Morricone. Już na wczesnym etapie pracy nad obrazem, maestro dostał od reżysera całkowicie wolną rękę w kreowaniu swojej muzycznej wizji. I już teraz mogę napisać, że Ptaki i ptaszyska są najbardziej pamiętnym i różnorodnym od strony muzycznej projektem tych dwóch artystów.

Niestety ścieżkę dźwiękową z Ptaków i ptaszysk spotkał nieciekawy los. Otóż po raz pierwszy ukazała się dopiero w 1996 roku, w 30. rocznicę premiery filmu, na wydawnictwie RCA Records, gdzie niespełna 18-minutowy materiał dzielił miejsce z dwoma innymi score’ami Morricone dla Pasoliniego. Na osobnej edycji ukazała się dopiero w 2016 roku, dzięki wytwórni GDM. Materiał jest bardzo zbliżony, choć nie identyczny pod względem jakościowym i ilościowym, do płyty RCA Records. I tym razem mamy do czynienia z zaledwie substytutem pełnej ścieżki dźwiękowej – w filmie muzyki Morricone jest znacznie więcej. Muszę też jednak przyznać, że najważniejsze idee muzyczne zostały zamieszczone na obydwu krążkach (w ruchomych kadrach część z nich jest dublowana, inne są odpowiednio przycinane). Podczas seansu mamy też trochę muzyki, której reprezentantów nie znajdziemy na oficjalnych soundtrackach, choć czasem ciężko stwierdzić, co jest oryginalną ilustracją, a co muzyką źródłową. W niniejszym tekście przyjrzymy się zawartości krążka GDM, aby całą recenzję poświęcić tylko i wyłącznie Ptakom i ptaszyskom.

Swoboda twórcza, jaką otrzymał od Pasoliniego Morricone, przełożyła się na jedną z najlepszych i najoryginalniejszych w historii muzyki filmowej ilustracji skomponowanych pod napisy początkowe. Otóż Morricone napisał utwór, w którym wokalista wyśpiewuje pokazywaną na ekranie listę płac, co też świetnie podkreśla groteskowość tej produkcji. Od strony czysto muzycznej również prezentuje się niezwykle interesująco – nie licząc chwytliwej melodii, Morricone sięga po cały arsenał instrumentów, począwszy od solowych skrzypiec, przez klawesyn, pseudo-ptasie gwizdy, sopran, dzwony, na agresywnej i impulsywnej perkusji kończąc. Warto też zwrócić uwagę, jak świetnie rymuje się tytuł filmu z nazwiskiem reżysera. Kompozycję wykonuje Domenico Modugno, włoski piosenkarz, który kilka lat wcześniej wylansował legendarny przebój Volare, a który miał sposobność wielokrotnie współpracować z Morricone. Co ciekawe, podobny pomysł znalazł zastosowanie także w 4 lata młodszej Hydrozagadce Andrzeja Kondratiuka.

Pomimo cech włoskiego neorealizmu, Ptaki i ptaszyska noszą znamiona filmu surrealistycznego i awangardowego. I tak też ścieżka dźwiękowa Morricone częściowo ukierunkowuje się w stronę bardziej przyległego do tych gatunków muzycznego modernizmu lat 50. i 60. Aforismi to klasyczny reprezentant tego nurtu – wiodącą rolę odgrywa tu szorstka, polifoniczna i pełna dysonansów sekcja smyczkowa, która zostaje przemieszana z równie nieharmonicznymi partiami fortepianu. Natomiast Teatrino Alla Alberto I to nerwowy eksperyment z gitarą, skrzypcami, akordeonem i werblami. W Teatrino Alla Alberto II Włoch dorzuca natomiast solową, marszową trąbkę.

Na szczęście partytura Morricone do filmu Pasoliniego to nie tylko świetna muzyka z napisów początkowych oraz mało przystępne i przyciężkawe w odsłuchu eksperymenty z instrumentami.
Jednym z najważniejszych i najczęściej przewijających się przez film utworów jest Scuola Di Ballo Al Sole, czerpiący z ówczesnej muzyki rozrywkowej, służący w filmie Pasoliniego za główny temat współczesności. Jest tu intensywna perkusja i skoczna, chwytliwa gitara, które tworzą zdecydowanie jeden z najlepszych punktów tego soundtracku.

Jeśli zaś chodzi o muzyczne przedstawienie tej części filmu Pasoliniego, której akcja toczy się w średniowieczu, to Morricone posługuje się przede wszystkim dwoma utworami. W pierwszym z nich, S. Francesco parla agli uccelli, Włoch, poprzez smutne partie sekcji smyczków nawiązuje do osiemnastowiecznych utworów liturgicznych. Z tego okresu wydaje się też czerpać bardziej humorystyczne, i zinstrumentalizowane na bardziej współczesny sposób (organy, wczesna elektronika), Il Corvo Professore. Co ciekawe, kompozycja ta została, w innej wersji, użyta w dokumentalnym filmie Giotto z 1969 roku, opowiadającym o średniowiecznym malarzu Giotto di Bondone. Na tym jednak ciągle nie kończy się eklektyzm tej pracy.

Jeszcze inaczej prezentuje się Scarpe Rotte, przypominające żołnierską pieśń. Spora część słuchaczy wychwyci zapewne podobieństwa z popularną w naszych kręgach piosenką Katiusza. Okazuje się jednak, że genezy tej kompozycji nie należy szukać u naszych sąsiadów. Scarpe Rotte to aranżacja włoskiej przyśpiewki partyzanckiej z czasów II wojny światowej, Fischia Il Vento. Pierwsze skojarzenie nie jest jednak zupełnie mylne, albowiem melodia z Fischia Il Vento została zaczerpnięta właśnie z Katiuszy. Do tego mamy jeszcze oparte na partiach trąbki Funeral, mi osobiście kojarzące się odrobinę z folklorem bałkańskim. Eklektyzm tej pracy zamyka Nidi di Rondine, w którym słyszymy inspiracje muzyką Dalekiego Wschodu (w jednej z początkowych scen przytaczany jest cytat Mao Zedonga, twórcy maoizmu, ideologii wywodzącej się z marksizmu). Jak widać zatem, na płycie mamy styczność z prawdziwym mętlikiem stylistycznym.

Czas zatem na podsumowanie. Jeśli weźmiemy pod uwagę gabaryty zamieszczonego na płycie materiału, to ciężko nie rozważać tego soundtracku głównie w kategoriach ciekawostki. Faktem jest, że trwający nieco ponad kwadrans krążek sprawia wrażenie, jakbyśmy mieli mieć do czynienia z wersją demo jakiejś większej ścieżki dźwiękowej. Pewnym mankamentem jest też spora różnorodność, choć może właśnie gdybyśmy mieli więcej czasu na zapoznanie się z poszczególnymi ideami muzycznymi, to bylibyśmy w stanie bardziej wkręcić się to, co proponuje nam Morricone. Jakkolwiek fantastyczna muzyka z czołówki, zarazem jeden z najoryginalniejszych utworów w gigantycznej filmografii włoskiego mistrza, absolutnie nie pozostawia nikogo obojętnym. I choćby dla tej fenomenalnej kompozycji warto znać ten soundtrack.

Inne recenzje z serii:

  • Teoremat
  • Kwiat tysiąca i jednej nocy
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze