Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexandre Desplat

Suburbicon

(2017)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 21-03-2018 r.

Jest rok 1959. Miasteczkiem Suburbicon, słynącym ze statecznego, prostego życia mieszkańców, wstrząsa niecodzienne wydarzenie. Do jednego z budynków wprowadza się czarnoskóra rodzina. Poruszenie jakie w tym czasie powstaje, zbiega się z tragicznym wydarzeniem, jakie rozgrywa się w domostwie Lodge’ów. W wyniku nieudanego napadu, ginie Margaret – matka ośmioletniego Nickiego i żona biznesmena Gardnera. Te dwie sytuacje są punktem wyjścia do czarnej komedii George’a Clooneya zatytułowanej po prostu Suburbicon. Plejada gwizd jaka uświetniła ten obraz nie uchroniła go przed finansowym i artystycznym blamażem. Krytyka punktowała wielki bałagan, jaki zapanował w scenariuszu i niezbyt przekonującą grę między innymi Matta Damona. Natomiast problem segregacji rasowej stał się tutaj narzędziem w budowaniu satyry, co również nie do końca przekonało lewicowych demagogów. Jedyną ciekawostką tego potworka filmowego wydaje się być oprawa muzyczna, która w sposób zaskakujący łączy w sobie tradycję ilustracji kina grozy z nowoczesnym podejściem do zapełniania filmowej przestrzeni.

Autorem oprawy muzycznej do tego obrazu był Alexandre Desplat. Po owocnej współpracy francuskiego kompozytora z Clooneyem reżyserującym Obrońców skarbów oraz Idy marcowe, chyba nikt nie wyobrażał sobie, że rola stworzenia oprawy muzycznej Suburbicon przypadnie komuś innemu. Tym bardziej, że francuski kompozytor słynie ze swojego zamiłowania do barwnych historii osadzonych w przeróżnych epokach i realiach historycznych. A jeżeli wszystko to okraszone jest dodatkowo jakimiś wątkami problemów społecznych, wtedy pole do popisu jest całkiem spore. Sam film zresztą stosunkowo swobodnie porusza się po szerokiej palecie nastrojów, więc eklektyczność i elastyczność twórcy ścieżki dźwiękowej była jak najbardziej pożądana.



Sceny otwierające film Clooneya jak żyw przypominają pełne słodyczy reklamy z lat 50. i 60. Szczęśliwa amerykańska rodzina wiodąca spokojny, nudny wręcz żywot – to wszystko jest przedmiotem przerysowanych obrazków spotu promującego miejscowość Suburbicon. Na potrzeby tego barwnego filmiku Desplat stworzył równie barwny i radosny, co infantylny motyw, świetnie wtapiający się w rzeczoną scenę. Przeniesienie akcji pod dachy poszczególnych bohaterów tylko częściowo studzi te rozbuchane emocje. Skoczna melodia ustępuje miejsca bardziej stonowanej liryce, definiującej trudną, ale ciekawie zarysowaną znajomość Nickiego z czarnoskórym chłopcem z sąsiedztwa. Urocza melodia wykonana na instrumenty dęte drewniane i smyczki jest jednym z kluczowych motywów kompozycji Desplata – zwłaszcza w dalszej części filmu, kiedy przyjaźń obu chłopców zostaje wystawiona na próbę.



Drastyczną zmianę nastroju przynoszą tragiczne wydarzenia, jakie rozgrywają się w domu Lodge’ów. Morderstwo dokonane na Margaret przenosi sferę muzyczną do metodologii pracy nieczęsto praktykowanej przez współczesnych kompozytorów muzyki filmowej. Jak przystało na „rasowy” kryminał osadzony w latach 50., Desplat sięga po bogactwo warsztatu Bernarda Herrmanna w budowaniu napięcia i grozy. Klasyczna konstrukcja tematu grozy przy świetnych aranżach nie stroniących od instrumentów dętych drewnianych, fortepianów i smyczków, stanowią idealne tło do dziejącej się na ekranie, krwawej intrygi. A wraz z odkrywaniem kolejnych kart okoliczności, jakie doprowadziły do tego morderstwa, muzyka francuskiego kompozytora przybiera na sile. Odcinając się od współczesnych (elektronicznych) metod dopowiadania tego, co orkiestra nie jest w stanie opowiedzieć, stworzył całkowicie organiczny soundtrack, który pracuje w obrazie Clooneya bez jakichkolwiek zarzutów. A zrównoważony dźwiękowy miks, nierzadko faworyzujący budującą napięcie, ilustrację muzyczną, dodatkowo punktuje tutaj dokonania Francuza. W kategoriach funkcjonalnych jest zatem Suburbicon dziełem spełniającym ciążące na nim powinności, choć nie da się uniknąć wrażenia, że poza pedantycznym kroczeniem po śladach Herrmanna, Desplat niewiele tutaj dał coś z siebie. Poza dwoma charakterystycznymi tematami i motywem grozy, ścieżka dźwiękowa nie ociera się o gatunkowy geniusz. Pod tym względem Francuzowi daleko jeszcze do słynnego współpracownika Alfreda Hitchcocka.

Nie powinno to zniechęcać do sięgnięcia po album soundtrackowy wydany nakładem Abkco. Niedostępny na naszym rynku w formie fizycznej, ale bez problemu możliwy do zdobycia za pomocą serwisów streamingowych. 67-minutowy album ma prawo budzić mieszane uczucia wśród mniej wymagających odbiorców, dla których zgromadzony na płycie materiał zapewne wyda się zbyt nużący i monotematyczny. Domniemam, że takimi opiniami szastać będą głównie osoby nie mające w zanadrzu doświadczenia filmowego, bowiem wejście w ten pastelowo-krwawy świat Suburbiconu dostatecznie tłumaczy podjęte przez kompozytora środki i formy muzycznego wyrazu.

Zaczynamy co prawda w zgodności z filmową chronologią, ale nie traktujmy jej jako punktu odniesienia producentów tego soundtracku. Materiał skonstruowany i ułożony został w taki sposób, aby z jednej strony opowiadać pewną historię, ale z drugiej nie tworzyć wrażenia przytłoczenia pewną grupą nastrojów. Niemniej po ultraradosnym Welcome To Suburbicon stopniowo popadamy w coraz poważniejszy ton. Zanim jednak w muzyce na stałe zagości groza, przed nami kilka miłych dla ucha, choć owianych płaszczykiem melancholii, fragmentów. A wśród nich ujmujące Friends i piękny, jazzowy aranż When I Fall In Love. Warto zwrócić uwagę na rozsiane po albumie jazzujące kawałki. Słychać z jednej strony dryg kompozytora do tych form muzycznych, z drugiej stanowią idealną odskocznię od tradycyjnych ilustracji.

Drugą stronę festiwalu nastrojów okupują utwory o cięższej wymowie, wśród których na szczególną uwagę zasługuje ilustracja sekwencji napadu na domostwo Lodge’ów. Men In The House rozkręca się powoli, stopniowo ewoluując z leniwie snującego się dramatu do iście herrmannowskiego studium muzycznej grozy w końcówce utworu. Każdy kolejny fragment zamieszczony na albumie soundtrackowym jest niejako wypadkową opisanych wyżej działań.

I fakt, można było wyrzucić z tego zestawu kilka niewiele wnoszących kawałków, ale nie stawiałbym tutaj twardego wymogu odchudzania słuchowiska w procesie oceniania tego ciekawego tworu muzycznego. Ciekawego przede wszystkim ze względu na źródło inspiracji i całokształt wykonania, a niekoniecznie pod względem tematycznym. Nie mam wątpliwości, że wielbiciele klasyki kina grozy czy noir będą ukontentowani słuchając tej kompozycji. Dla całej reszty miłośników muzyki filmowej Suburbicon może się okazać tylko ciekawostką w bogatym dorobku Alexandre Desplat. Osobiście wyżej sobie cenie takie prace niż sztucznie rozdmuchany medialnie, bazujący na jednym temacie, inny highlight Desplata z 2017 roku – Kształt wody. Gorzej jeżeli zestawimy ją z poprzednimi kompozycjami tworzonymi dla Clooneya – Idami marcowymi czy Obrońcami skarbów. Ale oceny i ewentualne porównania pozostają tutaj w sferze gustów odbiorców. Tak samo, jak odbiór filmowego Suburbicon.


Najnowsze recenzje

Komentarze