|
|||||||||||||||||||
![]() ![]() |
recenzje
Hyperspace![]() Fenomen Gwiezdnych wojen mia³ swoje prze³o¿enie nie tylko na szeroko pojêtej popkulturze. Tak¿e na twórcach filmowej fantastyki, którzy dwoili siê i troili, aby uszczkn±æ co¶ z tego niespodziewanego sukcesu. Jak grzyby po deszczu wyrasta³y kolejne space-opery, analogiczne seriale osadzone w odleg³ych krañcach galaktyki, ale i parodie przedstawiaj±ce dzie³o Lucasa w krzywym zwierciadle. T± najbardziej rozpoznawaln± s± oczywi¶cie Kosmiczne jaja Mela Brooksa. Aczkolwiek nie ka¿dy zdaje sobie sprawê, ¿e zanim kultowa komedia z Rickiem Moranisem w roli g³ównej ujrza³a ¶wiat³o dzienne, na rynku funkcjonowa³ ju¿ inny pastisz gwiezdnowojennej sagi. By³ nim bardzo niszowy, zrealizowany za gar¶æ dolarów Hyperspace, który w kilku europejskich krajach wy¶wietlano pod tytu³em Gremloids. Film Todda Durhama bezpardonowo wzi±³ na warsztat podstawê fabularn± Gwiezdnych Wojen, stawiaj±c w centrum wydarzeñ z³owieszczego Lorda Bucketheada, przemierzaj±cego galaktykê w poszukiwaniu ksiê¿niczki Seriny. W wyniku b³êdu nawigacyjnego trafia on na Ziemiê, gdzie przy asy¶cie Gremloidów (ma³ych stworków przypominaj±cych Jawów), terroryzuje lokaln± spo³eczno¶æ. Ofiar± Wiadrog³owego pada m³oda dziewczyna pracuj±ca w warsztacie oraz ch³opak dorabiaj±cy przy dezynsekcji insektów. I na tym etapie ogl±dania wszystko wydaje siê dzia³aæ ca³kiem dobrze. Jest ca³kiem zabawnie, choæ przez bud¿etow± produkcjê przemawia kicz i wzglêdny brak pomys³u na rozwiniêcie podjêtego w±tku. W³a¶nie ta niemoc staje siê wkrótce najwiêksz± bol±czk± Hyperspace, które w podró¿y do spektakularnego, finalnego pojedynku, ociera siê o gatunkowy kamp. Mimo wszystko, podchodz±c do w±tpliwego dzie³a Durghana z nale¿yt± rezerw±, mo¿na przetrwaæ programowe 1,5 godziny bez wiêkszego uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym. Przy czym warto pamiêtaæ, ¿e poziom wyniesionych wra¿eñ bêdzie wprost proporcjonalny do ilo¶ci spo¿ytego wcze¶niej alkoholu. Czy po jakiekolwiek wspomagacze musieli siêgaæ twórcy tej parodii, w tym kompozytor odpowiedzialny za oprawê muzyczn±? Ma³o prawdopodobne. Dla Dona Davisa rozpoczynaj±cego dopiero swoj± filmow± karierê, anga¿ do Hyperspace (zrealizowany dziêki studenckim znajomo¶ciom) by³ niejako spe³nieniem m³odzieñczych marzeñ. Ukszta³towany na muzyce Johna Williamsa, oto stan±³ przed mo¿liwo¶ci± stworzenia swoistego rodzaju pastiszu, w którym polichromatyka orkiestrowych ¶rodków muzycznego wyrazu komponowaæ siê mia³a z ³atwo wpadaj±c± w ucho tematyk±. Ju¿ na pocz±tku kszta³towania wizji ¶cie¿ki d¼wiêkowej, jasnym by³o, ¿e muzyka ma ¶ci¶le identyfikowaæ siê ze stylem, powag± i rozmachem, z jakim powstawa³y gwiezdonwojenne partytury. Zasadniczym problemem w dalszym ci±gu by³ bud¿et, ale i tê kwestiê uda³o siê w koñcu rozwi±zaæ. Ekipê techniczn± ograniczono do niezbêdnego minimum, a wykonawców wybrano z grona osób nie przynale¿±cych do zwi±zku zawodowych. Oszczêdzano nawet na sesjach nagraniowych, które odbywa³y siê bez odpowiedniego systemu synchronizacji obrazu z muzyk±. Wszystko robione „po omacku”, w wielkim ferworze i z niema³ym optymizmem oraz wiar± w sukces tego przedsiêwziêcia. Przygl±daj±c i przys³uchuj±c siê efektowi koñcowemu, trudno o inn± reakcjê, jak wzglêdna satysfakcja powsta³ym w ten sposób dzie³em. Czasami ¶ci¶le identyfikuj±cym siê z wizualnym kontekstem, a innym razem kontrapunktycznie celuj±cym w sedno komediowego tonu widowiska. To w³a¶nie rzeczowe, powa¿ne podej¶cie do opisywanych bohaterów i ich czynów, sprawi³o, ¿e ¶cie¿ka d¼wiêkowa Davisa rzuci³a film Durhama w objêcia niczym nieskrêpowanej przygody. Nas±czona potê¿n± dawk± tematyczno-stylistycznych klisz, stawia³a sprawê jasno – jest to tylko i wy³±cznie pastisz, który ma swoj± moc sprawcz± w ¶ci¶le okre¶lonych warunkach. Z jednej strony uwiarygodnia bowiem emocje prezentowanych postaci, z drugiej natomiast ¶wiadomie przerysowuje rangê ich dzia³añ i podejmowanych decyzji. Imponuj±cym jest fakt, ¿e m³ody wówczas kompozytor bez wiêkszego do¶wiadczenia i praktycznie bez niczyjej pomocy stworzy³ i wyprodukowa³ tak rozbudowan± partyturê Wyniesione w ten sposób do¶wiadczenie prze³o¿y³y siê na pó¼niejsze, bardziej szumne medialnie projekty. ![]() W momencie premiery filmu o jakimkolwiek soundtrackowym larum na temat Davisa nie mog³o byæ mowy. Dopiero po ukszta³towaniu siê kariery amerykañskiego kompozytora zaczêto coraz czê¶ciej siêgaæ do jego pierwocin. W ten sposób dziêki staraniom wytwórni Prometheus Records, w 1993 roku ukaza³ siê album kompilacyjny, zawieraj±cy fragmenty ¶cie¿ki d¼wiêkowej do Hyperspace oraz suity z kilku epizodów serialu Piêkna i Bestia, ilustrowanego przez Davisa. Przez ponad dwie dekady by³a to w³a¶ciwie jedyna opcja wnikniêcia w materia³ muzyczny opisywanej tu pracy. Dopiero pod koniec roku 2017 nak³adem niszowej wytwórni Dragon’s Domain Records ukaza³ siê limitowany do tysi±ca egzemplarzy, kompletny soundtrack. Oryginalne ta¶my dostarczone przez samego kompozytora poddano gruntownej renowacji, oddaj±c na rêce s³uchacza ¶wietnie zremasterowany, niespe³na 50-minutowy album, który mo¿na okre¶liæ mianem niez³ego s³uchowiska. Nie przekonamy siê o tym od razu. Wej¶cie w ten materia³ bez odpowiedniego kontekstu, a przynajmniej teoretycznej wiedzy o projekcie, mo¿e pocz±tkowo budziæ niesmak ilo¶ci± podejmowanych przez kompozytora klisz. Dopiero do¶wiadczenie filmowe rzuca ¶wiat³o na my¶l przewodni± stoj±c± zarówno za ca³ym tym filmowym przedsiêwziêciem, jak i ukrytymi w poszczególnych fragmentach odniesieniami. Czasami mniej lub bardziej subtelnymi, ale stanowi±cymi integraln± ca³o¶æ, sprawnie poruszaj±c± siê po filmowych w±tkach. I takie wra¿enia pozostawia po sobie rozpoczynaj±ca film fanfara, zdobi±ca napisy pocz±tkowe ostentacyjnie parodiuj±ce intra do kultowych filmów Lucasa. Materia³ tematyczny nie pozostaje w tyle. Choæ motyw przewodni bardziej oscyluje wokó³ klimatów kina superbohaterskiego (np. Supermana), to jednak motyw g³ównego antagonisty jak ¿yw przypomni analogiczny marsz najs³ynniejszego ze z³oczyñców. I chocia¿by w tym kontek¶cie warto siêgn±æ po film, a dok³adniej po scenê patetycznego przemarszu Wiadrog³owego przez ulicê prowincjonalnego miasteczka. Podnios³y nastrój towarzysz±cy komicznej wizualizacji przemarszu jest najlepszym przyk³adem kontrapunktowego wykorzystania powa¿nej w wymowie ilustracji. Wiêkszo¶æ utworów koncentruj±cych siê na dzia³aniach tego z³oczyñcy stara siê przemawiaæ w podobnym tonie. Aczkolwiek w miarê rozwoju wydarzeñ jest to coraz bardziej trudne. Do g³osu dochodzi bowiem seria podnios³ych, heroicznych fraz, towarzysz±cych dwójce bohaterów, uciekaj±cych przed przybyszami z kosmosu. Kiepsko zrealizowane sceny akcji otrzyma³y niewspó³miernie dobrze skonstruowane oprawy muzyczne, choæ w oderwaniu od filmowego kontekstu potrafi± zmêczyæ przerostem formy nad tre¶ci±. Swoistego rodzaju hiperdramaturgia odsy³a nas my¶lami do prac Korngolda i Steinera z okresu Z³otej Ery. Owszem, s± wyj±tki wyrywaj±ce nas z tego rytmu i przek³adaj±ce siê na urozmaicenie tre¶ci. Jednym z nich jest organowa melodia ilustruj±ca scenê pogrzebu… krowy. Innym przypadkiem bêdzie ¿ywio³owy fragment ze sceny le¶nego po¶cigu, któr± Davis potraktowa³ parafraz± prologu do s³ynnej opery Bizeta, Carmen. Wszystkie te niuanse sk³adaj± siê na kolorow±, choæ nie zawsze ³atw± w odbiorze ¶cie¿kê d¼wiêkow±. Z pewno¶ci± doskonale radz±c± sobie ze swoimi ilustracyjnymi powinno¶ciami, ale nie zawsze wychodz±cej naprzeciw oczekiwaniom odbiorcy. Oceniaj±c tê pracê warto pamiêtaæ, ¿e tworzona ona by³a przez jeszcze m³odego, nieukszta³towanego kompozytora przy bardzo niskim bud¿ecie. Na wielu p³aszczyznach przypominaæ wiêc mo¿e partyturê, jak± kilka lat wcze¶niej James Horner napisa³ na potrzeby Bitwy w¶ród gwizad. Choæ ró¿ni je ranga i wymowa opisywanego widowiska, to jednak cech± wspóln± pozostaje zaanga¿owanie i wk³ad w proces twórczy. W obu przypadkach mia³o to pó¼niej prze³o¿enie na dalsz± karierê. Dlatego moim zdaniem ka¿dy mi³o¶nik twórczo¶ci Davisa powinien przynajmniej jednorazowo siêgn±æ po Hyperspace zwany inaczej Gremloidami. ![]() Autor recenzji: Tomek Goska
Nasza ocena
Lista utworów
Komentarze Takie tam symfoniczne granie do kosmicznego kina klasy B, sporo by³o takich ¶cie¿ek na prze³omie lat 70/80 (Black Hole, Saturn 3, Battle Beyond the Stars), ta jednak niczym szczególnym siê nie wyró¿nia, ale zapoznaæ siê mo¿na ¶mia³o. |
![]() Kompozytor:
Dyrygent:
Orkiestrator:
Wydawca:
Producent:
|
|||||||||||||||||
Strona hostowana przez www.twojastrona.pl |
Copyright © 2005-2019 FilmMusic.pl. Wszelkie materia³y multimedialne wykorzystane na tej stronie s³u¿± jedynie celom informacyjnym. |
Projekt i wykonanie |