Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Christopher Young

Copycat (Psychopata)

(1995)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 04-11-2017 r.

Poszukując źródeł unikatowego sposobu prowadzenia muzycznej narracji w filmach grozy ilustrowanych przez Christophera Younga, należy spoglądać nie tylko na przełomowe prace z lat 80., ot takie, jak Wysłannik piekieł czy Koszmar z ulicy Wiązów 2. To również tytaniczna praca wykonywana w późniejszym okresie, kiedy amerykański kompozytor coraz częściej angażowany był do wszelkiej maści filmów akcji, thrillerów i horrorów. Najbardziej wdzięcznym okresem do testowania nowych rozwiązań była połowa lat 90., kiedy na jego biurku zaczęły lądować flagowe projekty z kanonu tych trzech gatunków. Jednym z nich był Psychopata (Copycat).

Film Jona Amiela koncentrował się na przeżyciach psychologa sądowego, dr Helen Hudson. Zajmując się profilami psychologicznymi przestępców, skupia uwagę jednego z nich. Od tego czasu nie opuszcza swego mieszkania. Kilka miesięcy później w mieście pojawia się nowy psychopata. Jego działania są nieprzewidywalne, wymykające się nakreślanym przez kryminologów schematom. Policja zwraca się więc o pomoc do odciętej od świata dr Hudson, która odkrywając prawdziwą naturę działalności seryjnego mordercy, staje się jego celem. Abstrahując od naprawdę fajnie zarysowanej intrygi i wciągającej narracji, trzeba tutaj wypunktować kilka elementów, które nie do końca się sprawdziły. A jednym z nich było osadzenie w głównej roli Sigourney Weaver, której ciężko przychodziło wykrzesanie z siebie głębszych emocji. Sam film można było skrócić o co najmniej pół godziny nic nie wnoszących do treści scen eksponujących prywatne relacje między policjantami. W ostatecznym rozrachunku otrzymaliśmy jednak dobrze zrealizowany thriller, który doceniony został zarówno przez ówczesną widownię, jak i krytykę. A sporą zasługę w kreowaniu odpowiedniej atmosfery tego widowiska przypisywano również autorowi ścieżki dźwiękowej.



Do skonstruowania takowej zaangażowany został Christopher Young. Wejście w ten brutalny, pełen dewiantów świat nie było dla kompozytora większym wyzwaniem. Jego dotychczasowa kariera oscylowała bowiem albo wokół podobnych treści albo analogicznych, ciężkich gatunkowo tworów. Niemniej jednak Psychopata wymagał od Younga wzięcia pod uwagę nie tylko ciężaru gatunkowego całego filmu, ale i indywidualnych przeżyć poszczególnych bohaterów. Obok typowej dla Amerykanina filozofii budowania atmosfery grozy, nie mogło więc zabraknąć i symbolicznej liryki roztaczającej płaszczyk smutku nad postacią doktor Hudson. Co ciekawe, wyprowadzony na tę okoliczność, jazzujący motyw, nie jest skojarzony tylko i wyłącznie z przeżywającą traumę psycholożką. Jej strach i poczucie samotności udziela się również współpracującej z nią parą agentów federalnych. Na gruncie tych doświadczeń rzeczony motyw wdziera się talże w intymne relacje między M.J. Monahan a Reubenem Goetzem. Można pytać o zasadność tak szerokiego wykorzystania pojedynczego motywu, ale Christopher Young nie raz wychodził z założenia, ze zamiast skupiać się na konkretnych bohaterach, woli po prostu podkreślać emocje, porządkować je w grupy i w ten sposób tworzyć swoją muzyczną opowieść. A jest ona, co tu dużo mówić, bardzo wciągająca i pasjonująca.



Kreślona szerokim spektrum symfonicznych barw, ociera się zarówno o wspomnianą wcześniej smutną lirykę, troszkę bardziej dynamiczną, muzyczną akcję, jak i klasyczną muzykę grozy. W wykonaniu Younga jest to swoistego rodzaju mini-arcydzieło, pozwalające docenić wyobraźnię autora. Sięga ona nie tylko do sprawdzonych od lat sposobów artykulacji, czy budowania suspensu. Również w eksperymentatorskim podejściu do środków muzycznego wyrazu, sprowadzaniu ich na grunt atonalnych form. Kreowanie pozornego chaosu świetnie sprawdza się w scenach ukazujących szaleństwo tytułowego psychopaty, ale nie roztacza hegemonii nad treścią całej partytury. Paradoksalnie, ścieżka dźwiękowa Younga, jak na swoją gatunkową przynależność, jest bardzo melodyczna, łatwo nawiązująca kontakt z odbiorcą i mocno wyeksponowana w wielu kluczowych scenach. Ten sam przywilej zyskały również inne elementy oprawy muzycznej, czyli wykorzystane w filmie piosenki i utwory z kanonu muzyki poważnej. Skonstruowana w ten sposób ścieżka dźwiękowa miała prawo satysfakcjonować nie tylko widza, ale i stojącego za projektem Jona Amiela, dla którego Psychopata był początkiem długiej współpracy z Christopherem Youngiem.


Przełożenie tych wrażeń na indywidualne doświadczenie soundtrackowe nie wydawało się wielce skomplikowane. Potrzebna była jednak wielka rozwaga w doborze muzycznej treści i sposobie jej prezentacji. O ile więc ze swojej części zadania Christopher Young wywiązał się znakomicie, to już producenci albumu soundtrackowego wydanego nakładem Milan Records nie podeszli do sprawy tak skrupulatnie. Wejście w ten mroczny świat poprzedza bowiem seria skocznych kawałków, które wybrzmiały w filmie Amiela. Rozstrojony słuchacz będzie miał olbrzymią trudność w przeskoczeniu do bardziej wymagającej ilustracji Younga. Na szczęście nie startujemy z pełnym impetem, ale od zachowawczego, zanurzonego w minorowym nastroju, tematu przewodniego. W dalszej części partytury będzie on przewodnikiem po śledczym proceduralu odkrywającym kolejne elementy kryminalnej układanki.



Na pierwszy utwór o zwiększonej dynamice nie musimy długo czekać. Stick Him or Shoot Him to jeden z flagowych akcyjniaków ścieżki, który ilustruje… finałową konfrontację. Taki przeskok w treści nie wydaje się niczym nadzwyczajnym w przypadku albumów Christophera Younga. Ponad pedantyczne trzymanie się filmowej chronologii przedkłada on bowiem estetykę prezentowanego materiału, jego różnorodność w układzie treści, a zarazem spójność pod względem tematycznym. Nie ma więc obaw o przytłoczenie nadmiarem intensywnej, muzycznej akcji, czy też zmęczenie sennymi ilustracjami skupionymi wokół prywatnych spraw bohaterów.



Mimo kilku przestojów, jakie wprowadza kompozytor, to na senność bynajmniej nie będziemy musieli narzekać,. Wdzięcznym polem do odpoczynku od stale kumulowanego napięcia jest melancholijny, jazzujący motyw Helen Hudson, który jak już wspomniałem wyżej, przenoszony jest na relacje między innymi bohaterami. Osobiście uważam tę prostą melodię za jeden z highlightów w karierze Christophera Younga i aby się o tym przekonać warto sięgnąć chociażby po krótkie, ale piękne Housebound. Oczywiście najwięcej uwagi koncentrują wokół siebie utwory o zwiększonej dynamice. Te kreujące atmosferę grozy, budujące napięcie i uwalniające je w spektakularny sposób. Wśród wielu takich propozycji warto zwrócić uwagę na Murder’s an Art. i Pastoral Horror. Nie są to może najbardziej wymyślne pod względem orkiestracyjnym kawałki, ale niezwykle hipnotyczne i bardzo efektywne w zestawieniu z filmowym kontekstem.

Efektywność w przyciąganiu uwagi miałby również album soundtrackowy, gdyby jego konstrukcja pozwoliła w pierwszej kolejności zaistnieć muzyce ilustracyjnej. Nie mam większego problemu z zamykającymi go fragmentami oper Pucciego czy Rossiniego – mają one swoje odzwierciedlenie w muzycznych upodobaniach głównej bohaterki, a i nie kłócą się z treścią partytury. Ale umieszczone na początku krążka piosenki, to już klasyczny bat marketingowy ukręcony na wszystkich soundtrackowych laików. Z tego też powodu obniżam ocenę za wydanie Milanu, mając nadzieję, że w czasach prężnie rozwijającego się rynku kolekcjonerskiego, któraś z wytwórni pokusi się o należyte zaprezentowanie tej muzyki – może nawet w wersji rozszerzonej.


Najnowsze recenzje

Komentarze