Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Piano Stories

(1988)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-07-2017 r.

W dyskografii Joe Hisaishiego, obok oczywiście soundtracków, znajdziemy kilkanaście albumów studyjnych. Jednak wiele z tych płyt, nawet w przypadku fanów twórczości Japończyka, nie cieszy się zbytnią popularnością. Jedne z nich stały się białymi krukami, inne, zwłaszcza te starsze, wypadają zbyt eksperymentalnie dla melomanów rozkochanych w bajecznych ścieżkach dźwiękowych chociażby do filmów Hayao Miyazakiego czy Takeshiego Kitano. Dlatego też szczególną pozycję wśród krążków studyjnych Hisaishiego zajmuje cykl Piano Stories, w którym japoński maestro prezentuje esencję swojej twórczości – wspaniałe, emocjonalne melodie.

Wydana w 1988 roku pierwsza część Piano Stories to dokładnie piąty album studyjny Hisaishiego. Można powiedzieć, że jest to prawdziwy zwrot o 180 stopni w stosunku do poprzednich krążków. Elektroniczne eksperymenty i minimalistyczne naleciałości zostały zastąpione przez bardzo klasycznie rozpisane kompozycje na solowy fortepian, instrument, który wkrótce miał się stać nieodłącznym elementem twórczości Japończyka. W stosunku jednak do późniejszych prac Hisaishiego, tutaj brzmienie fortepianu wydaje się mniej skromne i ciepłe, a za to bardziej wyraziste i ekspresyjne.

Pierwsze Piano Stories odróżnia od poprzednich albumów studyjnych maestro ciekawy aspekt, a dokładnie kompilacyjny charakter. Na recenzowanym krążku znajdziemy bowiem wiele tematów z wczesnych prac filmowych Japończyka, oczywiście w nowej aranżacji na solowy fortepian. Hisaishi przygotował chociażby opracowania dobrze znanych motywów ze wszystkich czterech najważniejszych filmów anime, które miał okazję zilustrować do 1988 roku, czyli z Nausicii z Doliny Wiatru (Fantasia For Nausicaa), Laputy: Podniebnego Zamku (Innocent), Mojego sąsiada Totoro (The Wind Forest), a także z mniej znanego, ale obdarzonego równie świetną ścieżką dźwiękową Ariona (Resphoina). Wrażenie robi zwłaszcza prawie 7-minutowa suita z pierwszej wspólnego filmu Hisaishiego i Miyazakiego. Pomimo jednak ich niekwestionowanej urody, osobiście preferuję symfoniczne aranżacje, na które możemy się natknąć na innych pozycjach z dyskografii urodzonego w Nagano muzyka.

Na płycie znalazło się też miejsce dla aranżacji tematów z kilku pełnometrażowych, aktorskich filmów Hisaishiego. Dość powiedzieć, że większość owych obrazów niemal zupełnie zaginęła w odmętach dziejów, a muzyka Japończyka jest jednym z niewielu śladów, jakie pozostawiły po sobie. Przysłuchując się tym kompozycjom można dojść do wniosku, że maestro wykazywał się w ich przypadku nie mniejszą kreatywnością, jak w przypadku popularnych ścieżek dźwiękowych z anime. Wystarczy przysłuchać się pięknym i dramatycznym utworom W’s Tragedy i Green Requiem (obydwa pochodzą z filmów o tych samych tytułach) czy ślicznemu, relaksującemu Twilight Shore (film Koibitotachino jikoku). Każda z tych kompozycji to klasa sama w sobie.

Reszta kompozycji wypada nieco mniej przebojowo, choć świetnie spełniają się jako przerywniki pomiędzy aranżacjami niektórych klasycznych już tematów Japończyka. Zarówno Lady of Spring jak i Dreamy Child, to w końcu kolejna porcja emocjonalnej, czułej gry na fortepianie. Sporo nastrojowości dodaje także dwukrotnie powtórzona ścieżka A Summer’s Day (nie mylić z One Summer’s Day ze Spirited Way w Krainie Bogów), w którym wyróżnia się delikatnie zakreślone tło syntezatora (poza fortepianem, jest to jedyny instrument pojawiający się na płycie).

Piano Stories to z pewnością jeden z najważniejszych i najbardziej przełomowych albumów w karierze Joe Hisaishiego. O ile obecność fortepianu dawała o sobie znać także we wcześniejszych pracach Japończyka, o tyle to właśnie od owych aranżacji zaczęła się jego prawdziwa przygoda z tym instrumentem. Muszę jednak przyznać, że nieczęsto zdarza mi się wracać do tego wydawnictwa, a to głównie za sprawą tego, iż większość wspomnianych motywów znalazła się w ciekawszych, nierzadko symfonicznych, wariacjach na innych krążkach maestro. Niemniej jednak album ten to świetne podsumowanie pierwszych lat kariery Hisaishiego w branży filmowej, prawdziwy pokaz jego niezwykłego talentu melodycznego.

Inne recenzje z serii:

  • Mkwaju
  • Information
  • α-Bet-City
  • Curved Music
  • Illusion
  • Pretender
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze