Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Uomo Delle Stelle, L’ (Sprzedawca marzeń)

(1995)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 11-05-2017 r.

Po eksperymentalnej i kryminalistycznej Czystej formalności Giuseppe Tornatore postanowił wrócić z kolejnym filmem na rodzimą Sycylię. Akcja powstałego zaledwie rok później Sprzedawcy marzeń toczy się nigdzie indziej, jak właśnie na tej słonecznej, śródziemnomorskiej wyspie, której uroki mogliśmy podziwiać chociażby w słynnym Cinema Paradiso. Tym razem poznajemy Joe Morelliego, filmowca z Rzymu. Podróżuje on po sycylijskich wioskach wraz ze swoją kamerą filmową. Ponieważ akcja toczy się w latach 50., urządzenie wywołuje wśród chłopów spore poruszenie. Okazuje się, że Morelli prowadzi casting dla dużej wytwórni. Oferuje każdemu zrealizowanie odpłatnych zdjęć próbnych.

Był to czwarty film Tornatore zrealizowany z Ennio Morricone, którego utwory, właśnie poprzez współpracę z urodzonym w Bagherii reżyserem, chyba już na dobre wtopiły się w krajobraz Sycylii. Ścieżka dźwiękowa ze Sprzedawcy marzeń to kolejna cegiełka w muzycznej wizualizacji największej wyspy Morza Śródziemnego. Oficjalny soundtrack to jednak nie tylko oryginalna ilustracja włoskiego kompozytora, ale również muzyka źródłowa. Przyjrzyjmy się zatem temu, co ma do zaoferowania krążek Hollywood Records.

Album otwiera tytułowy utwór, który zawiera w sobie temat główny. Melodia jest dość specyficzna, trochę liryczna, trochę fikuśna, komediowa. Na uwagę zasługuje jednak, być może nawet bardziej niż linia melodyczna, aranżacja Morricone bardzo umiejętnie próbuje nadać jej iście wiejski koloryt, co naturalnie związane jest z miejscem akcji filmu. Charakterystyczne, obecne gdzieś w tle glissanda nawiązują do dźwięków wydawanych przez zwierzęta hodowlane, a prowadzący główny motyw flet prosty uwypukla rustykalny wymiar tej ścieżki. Do tych środków wyrazu Włoch dorzuca jeszcze smyczki, fortepian i akordeon. Stosuje techniką modularną – łączy ze sobą różne partie instrumentalne nagrywane osobno.

Zaraz po pierwszym utworze następuje zmiana charakteru muzyki. In the Stars wprowadza do partytury pierwszy motyw liryczny, który czasem spełnia funkcję motywu romansu pomiędzy Morellim a piękną wieśniaczką Beatą. Nie jest on niczym szczególnym w dorobku Włocha, acz z pewnością potrafi rozczulić słuchacza swoją delikatnością i tęsknym wydźwiękiem. Pod względem brzmieniowym też nie jest to nic rewolucyjnego, patrząc przez pryzmat warsztatu Morricone (typowa, „ślizgająca się” sekcja smyczkowa w tle. Niemniej ciekawe zastosowanie znalazły tutaj pozornie niepasujące do utworu, chropowate kontrabasy, dodające odrobiny fałszu, bardzo ważnego z punktu widzenia fabuły filmu (nie chcę zdradzać jej szczegółów, choć widz raczej dość szybko jest w stanie ją rozszyfrować). Jeszcze bardziej rzewną, wręcz smutną wymowę, posiada drugi z wiodących tematów lirycznych, najlepiej zaprezentowany w utworze Voci. Usłyszymy tamże polifoniczną, jakby rozmywającą się strukturę z pięknie rozbrzmiewającym, bardzo gorzkim i łzawym brzmieniem klarnetu. Ponadto do instrumentacji dołącza akordeon, którego sentymentalne frazy mogą nasuwać na myśl fragmenty kilka lat wcześniejszego Frantica. To wszystko dobrze wkomponowuje się w dramatyczny ładunek filmu Tornatore.

Jak wspomniałem wcześniej, na soundtracku znalazła się także muzyka źródłowa. To dwa utwory trwające łącznie około 10 minut. Morricone otrzymał od Tornatore zadania zaaranżowania standardu jazzowego Stardust w ten sposób, aby brzmiał, jak wykonywany przez orkiestrę z lat 50. Dla Maestro był to zatem swoisty powrót do lat młodzieńczych – właśnie w latach 50. zajmował się aranżowaniem piosenek na potrzeby radia. Druga kompozycja źródłowa, zamieszczona na końcu płyty, to marsz pogrzebowy. Uważam, że można było podarować sobie ów marsz, ponieważ niezbyt współgra z resztą materiału. Za swoisty łącznik między muzyką źródłową a oryginalną ścieżką dźwiękową można uznać sympatyczny i chwytliwy utwór Hollywood Of The Poor, w którym Morricone odwołuje się do jazzujących stylizacji.

Sprzedawca marzeń, jakby nie patrzeć, pod względem muzycznym wypada stosunkowo słabo na tle innych efektów współpracy Ennio Morricone z Giuseppe Tornatore. Co by nie powiedzieć, nie uświadczymy tutaj takich pamiętnych tematów, jak chociażby na ścieżkach dźwiękowych z Cinema Paradiso, 1900: Człowieka legendy czy Maleny. Nie oznacza to jednak, że jest to muzyka zła lub przeciętna. Wprost przeciwnie. Morricone sprawnie udźwignął słodko-gorzki wymiar opowiadanej przez Tornatore historii, gdzieniegdzie podlewając swoją wizję nutką muzycznej ironii. I tak też Sprzedawca marzeń to z pewnością pozycja wartościowa, choć generalnie skromna i mało przebojowa.

Najnowsze recenzje

Komentarze