Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Fiore delle mille e una notte, il (Kwiat tysiąca i jednej nocy)

(1974/2003)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 01-12-2016 r.

Ennio Morricone zrealizował z Pier Paolo Pasolinim, jednym z najbardziej znanych włoskich reżyserów lat 60. i 70., dokładnie siedem filmów. Zalicza się do nich tzw. „trylogia życia”, luźno bazująca na dziełach średniowiecznej literatury. Pierwszym obrazem był Dekameron (1971), następnym Opowieści kanterberyjskie (1972). Serię zamyka natomiast Kwiat tysiąca i jednej nocy (Arabian Nights, oryg. Il fiore delle Mille e una notte), który został nakręcony w 1974 roku. To właśnie ścieżka dźwiękowa z tej produkcji będzie przedmiotem niniejszej recenzji. Ktoś może spytać, czemu wybór padł na ostatnią część, skoro nie omawiałem pod tym kątem poprzednich filmów z cyklu? Otóż powód jest prozaicznie prosty – z całej trylogii życia jedynie Kwiat tysiąca i jednej nocy doczekał się oficjalnego soundtracku.

Film przenosi nas do krajów arabskich, gdzie poznajemy miłosne (nierzadko erotyczne) perypetie głównych bohaterów. Fabuła jest o tyle trudna do streszczenia, że ma charakter tzw. „powieści szkatułkowej” (to samo możemy powiedzieć o Rękopisie znalezionym w Saragossie Wojciecha Jerzego Hasa). Składa się bowiem z wielu pomniejszych opowiadań, których wspólnym mianownikiem jest nie tylko tematyka, ale także pojedyncze postacie. Taka nietypowa fabuła z pewnością może nastręczać kompozytorowi sporych niedogodności w prowadzeniu muzycznej narracji. Morricone nie miał jednak problemów z obrazem Pasoliniego. Tym razem jednak nie ze względu na swój niekwestionowany talent ilustracyjny. Włoski reżyser po prostu mocno ograniczył rolę oryginalnego score (pierwsze jego wejście to około 40. minuta seansu), posiłkując się za to bliżej niesprecyzowaną muzyką źródłową i klasyczną. A tymczasem maestro nagrał całkiem sporo materiału, o czym możemy się przekonać biorąc do ręki soundtrack wydany nakładem wytwórni GDM Music.

Gdy zabieramy się za oglądanie filmów Pasoliniego, to możemy być praktycznie pewni, że czeka na nas bezprecedensowe, nierzadko kontrowersyjne kino. A skoro ruchome kadry kipią nietuzinkowością, to i po muzyce skomponowanej pod nie możemy się spodziewać nieszablonowości, zwłaszcza w przypadku tak świetnego twórcy, jak Morricone. Nie inaczej jest z Kwiatem tysiąca i jednej nocy. Choć akcja filmu toczy się w Arabii, to nie odnajdziemy w muzyce żadnych naleciałości rodem z tamtejszych krajów. Podobnież znaczenia wydaje się nie mieć problematyka miłości podejmowana przez Pasoliniego – nie usłyszymy żadnych lirycznych i rzewnych melodii, których przecież Morricone skomponował bardzo wiele podczas swojej długiej kariery. Na szczęście nie jest też tak, że opisywana partytura nie posiada żadnych tematów. Wprost przeciwnie. Morricone napisał na potrzeby obrazu Pasoliniego dokładnie trzy osobne motywy muzyczne.

Pierwszy z nich został stworzony dla dziewczynki Azizy. Jest to subtelny, niespieszny temat, wygrywany przez harfę w asyście snującej się gdzieś w tle sekcji smyczkowej. Linia melodyczna jest bardzo prosta, lecz nieszczególnie zapadająca w pamięć. Tema di Aziza punktuje jedynie wyciszającym, odrobinę nostalgicznym charakterem. Na płycie zostają nam zaprezentowane dokładnie trzy wariacje tej kompozycji, aczkolwiek niestety różnią się one pomiędzy sobą jedynie kosmetyką. Ciekawiej prezentuje się natomiast materiał księżniczki Dunji. Jej motyw, poprzedzony charakterystycznym wstępem harfy, wyróżnia się ciekawymi partiami polifonicznych fagotów. Tema di Dunja doczekała się łącznie pięciu aranżacji. Podobnie jak w przypadku Tema di Aziza, i tym razem poszczególne wersje są do siebie bardzo zbliżone. Z bardziej rzucających się w ucho zmian, jedynie w Temat di Aziza – Secondo fagoty zostały zastąpione fletami poprzecznymi.

Trzecią i ostatnią koncepcją muzyczną, napisaną do Kwiatu tysiąca i jednej nocy, jest temat z tytułowego utworu. Tworzy go posępna, intensywna melodia, rozpisana na organy kościelne. Jest to bardzo ciekawy i jednocześnie dyskusyjny zabieg, wszak użycie tego instrumentu, nieodparcie kojarzącego się z cywilizacją chrześcijańską, w ilustrowaniu wydarzeń toczących się w muzułmańskiej Arabii, może wywoływać u widza niemałe uczucie konsternacji. Zapewne nie był to przypadek, w końcu twórczość Pasoliniego słynęła ze swojej prowokacyjności. Tym razem Morricone przygotował szesnaście (sic!) aranżacji tej kompozycji, w każdej z nich posługując się solowymi organami (raz grają w wyższych, raz w niższych rejestrach). To oczywiście szybko wywołuje uczucie przesytu rzeczonym motywem, tym bardziej, że najdłuższe aranżacje dobijają do prawie 8 minut. Zresztą cały soundtrack w dość krótkim czasie zaczyna nużyć i męczyć odbiorcę, zwłaszcza w przypadku tego rodzaju, że się tak wyrażę, ascetycznej muzyki. Niekończące się repetycje tych samych motywów potrafią przyprawiać wręcz o zawrót głowy, a tymczasem album wcale nie zamierza się skończyć. Tutaj problem tkwi oczywiście w samym wydaniu, które jest zdecydowanie za długie. W zasadzie można powiedzieć, że za oficjalny soundtrack z Kwiatu tysiąca i jednej nocy mogłaby posłużyć edycja EP, zawierająca w sobie po jednej aranżacji każdego z trzech tematów.

Z pewnością specyfika kina Pier Paolo Pasoliniego znów zainspirowała Ennio Morricone do napisania nietypowej muzyki. Niestety ciężko nie odnieść wrażenia, że tym razem mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią. O ile recenzowany score niewątpliwie posiada swój osobliwy urok, o tyle na dłuższą metę jest on w stanie raczej zmęczyć słuchacza, niźli go zachwycić, zwłaszcza przy tak obszernym i monotonnym wydaniu. Muzyka Morricone jest bardzo prosta, mało zróżnicowana, a trzy tematy, na których zbudowana jest dosłownie cała ścieżka dźwiękowa, też nie należą do czołówki dokonań włoskiego artysty. To wszystko tłumaczyłoby fakt, dlaczego partytura z Kwiatu tysiąca i jednej nocy po raz pierwszy ujrzała światło dzienne dopiero w 2003 roku, prawie 30 lat po premierze filmu.

Inne recenzje z serii:

  • Ptaki i ptaszyska
  • Teoremat
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze