Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Tom Holkenborg

Run All Night (Nocny pościg)

(2015)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 16-05-2015 r.

Na początku reagowaliśmy śmiechem. Bo kto o zdrowych zmysłach wróży poważną karierę byłemu DJowi firmującemu się ksywą ćpuna? Później nastało wielkie zdziwienie, kiedy patron współczesnych młodych talentów, Hans Zimmer, otwierał przed nim furtki do kolejnych superprodukcji. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak zaakceptować nabierającą zwrotnego tempa karierę Toma Holkenborga. Nie jest to łatwe, bo jego styl – drapieżny, choć bardzo zbieżny ze standardami RCP – jest wodą na młyn dla wszystkich miłośników i krytyków muzyki filmowej pochylających się nad upadkiem klasycznych wzorców. Ale czy we współczesnym teledyskowym kinie ktoś jeszcze zwraca na to uwagę?


Junkie XL, to jak jego mentor zupełny samouk. Multiinstrumentalista, którego sercu szczególnie bliskie wydają się klawisze i perkusje. To właśnie umiejętność wykorzystywania tych ostatnich tak bardzo zauroczyła Zimmera, że postanowił sprawdzić go w kilku swoich projektach (m.in. Mroczny rycerz powstaje i Człowieku ze stali). Dalszy przebieg wydarzeń już znamy. I pal licho, że każda jego kolejna kompozycja przypomina poprzednią. Najgorsze jest to, iż Zimmer utwierdza w przekonaniu takich Holkenborgów, że wychodząc na ulicę i nagrywając szczekające psy, czy dźwięki rozsypującego się fortepianu, poważnie eksperymentują z brzmieniem, przecierając nowe szlaki w muzyce filmowej. Całe to kuriozum wydaje się schodzić na dalszy plan, kiedy w centrum uwagi postawimy thriller sensacyjny – właściwie jedyne naturalne środowisko dla kompozytorów pokroju Junkie XL.



Choć Paranoja nie jest idealnym przykładem wykorzystania tych możliwości, to jednak popełniony w 2015 roku Nocny pościg (Run All Night) pozwala wierzyć w dobrą chemię między posępnym klimatem i bezpardonową akcją, a warsztatem tego kompozytora. I nie trzeba tu przesadnie dobrej fabuły z widowiskowym zapleczem technicznym. Film Jaume Collet-Serry, to kolejny gatunkowy średniak, który odgrzewa wcześniej podejmowane przez tego reżysera koncepcje (Non-Stop, Tożsamość). Mamy więc patową sytuację pomiędzy dwoma podstarzałymi gangsterami, a bliskimi do tej pory przyjaciółmi. W wyniku tragicznego splotu wydarzeń Jimmy Colon wyprawia na drugi świat syna Shawna Maguire, Danny’ego. Zaprzysiężona vendetta jest zatem okazją do zaistnienia wielu spektakularnych pościgów, strzelanin i kolejnych zimnokrwistych mordów współczesnego bohatera kina akcji – Liama Neesona.



Aktor ten od wielu lat był osią wokół której Collet-Serra kręcił swoje filmowe lody. Tego dzieła dopełniał kolejny stały współpracownik – John Ottman. Niestety na etapie produkcji zajęty on był komponowaniem i montowaniem X-Men: Przyszłość, która nadejdzie, więc projekt powędrował na ręce Alana Silvestriego. Na niecałe cztery miesiące przed premierą nagrana już ścieżka wylądowała w koszu, a do pracy nad nową zaangażowany został właśnie Tom Holkenborg. Wydawać by się mogło, że wirtuoz instrumentów perkusyjnych pokusi się o stworzenie swoistego rodzaju muzycznego metronomu dyktującego tempo akcji. Jednakże protegowany Zimmera zaskoczył skupiając się w głównej mierze na stronie emocjonalnej filmu. Na pierwszym miejscu wyeksponowany został dramat zdewastowanego psychicznie byłego mordercy nie potrafiącego ułożyć sobie życia ze swoim synem. To właśnie początkowo trudne relacje między nimi, a późniejsze dramatyczne doświadczenia, które zacieśniają tę więź, dają najwięcej okazji do zaistnienia smutnej w wymowie liryki. Konstrukcyjnie nie stanowi ona intelektualnego wyzwania dla odbiorcy. Jest to idący z duchem mainstreamu fortepianowy temat, który zaskakująco dobrze radzi sobie w eksponowaniu dramaturgii. Kiedy cichnie ogłuszający huk broni, a kamera zatrzymuje się na zmęczonych twarzach uciekinierów, ta prosta formuła ilustracyjna wydaje się mówić więcej aniżeli wypowiadane przez te same twarze bzdurne frazesy.



Muzyka Holkenborga nie przytłacza. Początkowe kilkanaście minut filmu (za wyjątkiem antraktów między scenami) właściwie się bez niej obywa. Dopiero tragiczne wydarzenia rozgrywające się w domu Mike’a Conlona wywołują efekt domina, uwalniając cały potencjał warsztatu Junkie XL. Ale nawet i w scenach pościgów, strzelanin czy bezpośrednich starć kompozytor stara się hamować zapędy do skrzętnego zapełniania przestrzeni muzycznej. Elementem bardzo mocno identyfikującym się z wcześniejszą twórczością Holkenborga jest natomiast specyficzna motoryka. Nie jest to bynajmniej tylko i wyłącznie potężna perkusja, jaką znamy z MoSa czy 300, choć i takowych akcentów nie brakuje. To eteryczne, jednostajne struktury bitowe, które tylko w bardziej newralgicznych scenach eksplodują zimmerowskim anthemem. Cieszy ten skromny fakt, że Holkenborg nie skupia się na technicznym „usprawnianiu” obrazu poprzez przesadne eksponowanie tej rytmiki. Kluczowym środkiem muzycznego wyrazu staje się tu ambient rozpościerający nad filmem mroczną atmosferę – adekwatną do miejsca i pory toczącej się akcji. Ta swoistego rodzaju asceza w gospodarowaniu środkami muzycznego wyrazu świetnie sprawdziła się w mrocznej wizualizacji Collet-Serry. Na tyle dobrze, by bez większych rozterek uznać ścieżkę dźwiękową Holkenberga za jeden z najlepszych elementów współtworzących Nocny pościg.

Statystyczny miłośnik muzyki filmowej doskonale zdaje sobie sprawę, że nie zawsze funkcjonalność idzie w parze z zaspokajaniem estetycznych gustów odbiorcy. Nocny pościg jest tego dobrym przykładem. To, co w filmowej rzeczywistości sprawdzało się bez większych zarzutów, w przełożeniu na indywidualne doświadczenie soundtrackowe nie daje już tylu powodów do zachwytów. Problem potęguje monstrualne czasowo wydanie dostępne w formie cyfrowej bądź też krążka CD-R dystrybuowanego przez sklep Amazon. Idąc w ślady swojego mentora, Junkie XL zaoferował nam 70-minutowy album podstawowy wzbogacony o bonus w postaci godzinnego „szkicownika” tematycznego. Nie obędzie się zatem bez rozłożenia tej przyjemności słuchania na raty. Ale nawet jeżeli miałoby się to odbywać w kilku oddzielnych sesjach, myślę że warto spróbować tej surowej ilustracji. Ilustracji opartej na elektronicznym brzmieniu, ale nie do końca się w nim zamykającej.



Materiał zawarty na krążku daleki jest od pedantycznego powielania słyszanych w filmie fragmentów. To dobrze przemontowana i zaprezentowana w postaci suit kompozycja. Rozpoczyna się bardzo spokojnie od wprowadzenia nas w zarys głównej tematyki (Prologue i Main Title). Holkenborg niespiesznie odkrywa kolejne karty skupiając się w pierwszej kolejności na ukazaniu wewnętrznej degradacji Jimma Conlona. Jednym z najciekawszych utworów podejmujących tę kwestię, jest I See Those Faces In My Dreams. Jest to zarazem ostatni akcent tam mocno wyeksponowanej liryki. Wraz z nastaniem utworu Witness ścieżka dźwiękowa więcej uwagi zaczyna poświęcać budowaniu mrocznych tekstur, kumulowaniu napięcia i uwalnianiu go w postaci dynamicznej akcji. Nie oznacza to, że od tej chwili Nocny pościg odrzuca subtelność w wyrażaniu pewnych emocji. Przykładem niech będzie My Michael i I Came After Your Son, gdzie kompozytor włącza do faktury również wiolonczelę. Na całej rozciągłości płyty nie brakuje również mainstreamowego nośnika melancholii, tudzież solowych partii fortepianowych. Takie drobne smaczki, choć nie zawsze umiejętnie wykorzystane, potrafią wnieść wiele dobrego do ilustracji nierzadko nudzącej swoją formą. Nie zawsze są to oryginalne pomysły Holkenborga. W tle majaczą przecież eksperymenty Hansa między innymi z wykorzystaniem dźwięku burzy w Main Title, czy wyprowadzania ciężkich dętych fraz znanych między innymi z Incepcji.

Na pewno wiele pretensji może rodzić muzyczna akcja. Junkie XL nie ma w niej wiele nowego do zaoferowania. Action score oparty na rytmicznych, perkusyjnych uderzeniach i ostinatach jest cieniem podobnych fragmentów TDKR oraz MoSa. Jak i w wielu poprzednich pracach byłego DJa, tak i tutaj jest kilka wynurzeń pretendujących do miana zwykłego metronomu. W kategoriach takowego zamknąłbym sporą część utworów The Projects oraz The Cabin. Uderzająca z nich monotonia, to w głównej mierze następstwo próby podkręcenia niezbyt dynamicznie przemontowanych scen akcji. Można więc było okroić album soundtrackowy z kilku takich fragmentów.

Ciekawostką pozostaje natomiast dołączony w formie bonusu Tom’s Run All Night Sketchbook. 50-minutowa baza tematyczna jest w moim odczuciu idealną odpowiedzią na bolączki materiału usłyszanego we właściwiej części soundtracku. Holkenborg skupia się tu bowiem na eksponowaniu liryki i tej mrocznej, opartej na skąpym instrumentarium tekstury. Zaskakuje również wieloma ciekawymi pomysłami w posługiwaniu się elektroniką. Nie mogę więc oprzeć się wrażeniu, że gdyby wydawcy umiejętnie podzielili całość na mniejsze fragmenty, wtedy sam szkicownik mógłby śmiało pełnić rolę bardzo atrakcyjnego albumu. Albumu może nie do końca wchodzącego ciężkimi butami w zarejestrowany na potrzeby filmu score, ale świetnie oddającego towarzyszące mu emocje. I właśnie do tego utworu – do tego wydawać by się mogło mało znaczącego bonusu – wracam najczęściej sięgając po ilustrację Nocnego pościgu.

I tym oto sposobem mój początkowy dystans względem twórczości Toma Holkenberga nieco się skrócił. Mam świadomość, że czeka go jeszcze wiele pracy, by chociażby na kilometr zbliżyć się do swojego branżowego mentora, Hansa Zimmera. Niemniej jednak jest na dobrej drodze, czego żywym przykładem jest nie tylko opisywany tutaj Run All Night, ale i podjęta w tym samym roku ilustracja do Mad Maxa.

Najnowsze recenzje

Komentarze