Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Welkkeom tu Dongmakgol (Welcome to Dongmakgol)

(2005)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 27-02-2015 r.

Tocząca się w latach 1950-1953 wojna pomiędzy północnokoreańskimi siłami sprzymierzonymi z Chinami, a armią południowokoreańską wspieraną przez jednostki ONZ, nie należy do tematów zbyt często podejmowanych przez kino. W zasadzie na palcach jednej ręki można policzyć światowej sławy produkcje dotyczące kampanii wojennej, która w latach 50. ubiegłego wieku podzieliła Półwysep Koreański. Gdybyśmy mieli jednak znaleźć takie obrazy, to powinniśmy oczywiście poszperać we wschodnioazjatyckiej kinematografii. Wśród tamtejszych filmów szybko natrafimy na południowokoreański blockbuster Taegukgi hwinalrimyeo (Braterstwo broni) – wojenny wyciskacz łez, opowiadający o dwóch braciach walczących po przeciwnych stronach konfliktu. Zrealizowana w 2004 roku superprodukcja stała się jednym z największych hitów rodzimego rynku, odnosząc sukces także poza jego granicami. Rok później, w tym samym kraju, ponownie postanowiono nakręcić film oscylujący wokół wojny z początku lat 50. Obraz ten nosił tytuł Welkkeom tu Dongmakgol (Welcome to Dongmakgol) i został wyreżyserowany przez Kwang-Hyuna Parka. W przeciwieństwie jednak do Braterstwa broni, który był typowym dramatem wojennym, tym razem zdecydowano się podejść do tej tematyki w nieco lżejszy sposób.

Akcja filmu Parka toczy się w trakcie wojny, w tytułowej wiosce Dongmangkol położnej gdzieś z dala od pół bitewnych. Zrządzeniem losu trafia do niej dwóch żołnierzy z południa, trzech z północy oraz amerykański pilot myśliwca. Z początku wrogo do siebie nastawieni, wkrótce zaprzyjaźniają się ze sobą oraz z mieszkańcami wioski. Pobyt w Dongmakgol wkrótce zmienia ich nastawienie do świata. Taka fabuła dała dogodną możliwość wprowadzenia wielu wątków komicznych, rezultatem czego powstała zgrabnie zrealizowana komedia wojenna. Welcome to Dongmakgol spotkało się ze świetnym przyjęciem przez widownię oraz krytykę, o czym świadczy chociażby wystawienie obrazu Parka jako koreańskiego kandydata do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Chociaż, być może jedynie w mojej opinii, przeskok ze scen z komediowych w dramatyczne jest niekiedy zbyt gwałtowny, to jednak produkcja zasługuje na uwagę przede wszystkim ze względu na oryginalność, świetną rolę – znanej z Oldboya – Hye-jeong Kang, a także muzykę Joe Hisaishiego.

Może się to z początku wydać dziwne, że na stanowisko autora ścieżki dźwiękowej powołano akurat tego renomowanego japońskiego kompozytora. Wybór ten nie był jednak przypadkowy. Kwang-Hyun Park od dzieciństwa był wielkim miłośnikiem twórczości Hayao Miayazakiego, w tym partytur skomponowanych do jego filmów przez Hisaishiego. Koreańczyk do tego stopnia hołubił muzykę Japończyka, że pisał scenariusz Welcome to Dongmakgol słuchając albumów Hisaishiego i wyobrażając sobie jego muzykę w swoim filmie. W końcu przyszedł jednak czas wyboru kompozytora. Gdy producent filmu zapytał Parka, kogo by widział na tym miejscu, Park bez chwili zastanowienia odparł, że tą osobą może być tylko Joe Hisaishi. Koreański reżyser wysłał w tym celu bardzo serdeczny list do Japończyka, dołączając do niego scenariusz. Na odpowiedź Park nie musiał długo czekać. Hisaishi przyjął propozycję z wielkim entuzjazmem i w ten sposób napisał muzykę do swojego pierwszego koreańskiego filmu.

Pod napisy początkowe Japończyk przeznaczył delikatny wokal swojej córki, Mai Fujisawy, której partnerowała piosenkarka Mitsuko. Wyśpiewują one główny temat ścieżki – śliczną, subtelną i jakby zaczarowaną melodię, nie pozbawioną azjatyckiej urody. Na płycie będzie się on pojawiał wielokrotnie, ilustrując głównie sielskie życie w wiosce Dongmakgol. Hisaishi za pomocą motywu głównego podkreśla wyjątkowość tej osady. Traktuje je jako miejsce niemalże magiczne, w którym dojdzie do pogodzenia tak odległych ideowo postaci, przy tym wyizolowane od problemów „wielkiego świata”. Temat przewodni zostaje zawarty w dwóch najbardziej reprezentacyjnych ścieżkach – A Waltz a Sleigh oraz Welcome to Dongmangkol. Pierwsza z nich to kolejny udany walc w dorobku Hisaishiego, świetnie rozbrzmiewający w filmie, choć w przypadku odsłuchu płyty niestety nieco „skażony” nadmierną ilustracyjnością. Niemniej jednak znajdujące się w nim wejścia tematu przewodniego zachwycają swoją lekkością i emocjonalnością. Welcome to Dongmakgol to natomiast przeznaczone pod ostatnie kadry filmu oraz napisy końcowe opracowanie głównego motywu, którego rozwinięcie nasuwa skojarzenia z inną kompozycją Hisaishiego – Asian Dream Song. Japończyk uwypukla magię Dongmakgol nie tylko za pomocą rzeczonego tematu, ale także poprzez specyficzne orkiestracje – wokale, dzwonki, harfę i fortepian, dodające subtelnej i baśniowej aury.

Hisaishi nie tworzy osobnych motywów dla żołnierzy z północy, południa czy mieszkańców Dongmakgol. Gdyby tak zrobił, to naturalnie byłoby ilustracyjnym błędem, albowiem wraz z rozwojem fabuły postacie zaprzyjaźniają się ze sobą i nie ma tutaj podziału na dobrych oraz złych. Film potrzebował zatem tematu, który będzie scalał relacje głównych bohaterów i taką właśnie melodię, nazwijmy ją tematem przyjaźni, usłyszymy w Leaving Dongmangkol for Battle, a także w kilku innych utworach – After the Battle oraz Friendship Song. W drugim z nich pojawia się w aranżacji na solową trąbkę (nasuwa tym samym skojarzenia z tematem z When the Last Sword Is Drawn), tworzącą coś na wzór żołnierskiej elegii. Hisaishi napisał także motyw miłosny, który znajdziemy w Love and Garbage. To dość typowa, jak na Japończyka, liryczna melodia prowadzona przez ciepły, uczuciowy fortepian, na którym gra oczywiście sam kompozytor. Temat miłosny, podobnie jak sam wątek, nie odgrywa jednak większej roli. Omawiając poszczególne melodie można jeszcze wspomnieć o krótkim motywie z American Army, który, jak podpowiada sam tytuł, Hisaishi przypisuje oddziałom ONZ.

Obraz Parka to oczywiście także kino stricte wojenne, poruszające widza zarówno brutalnością, jak i dramatyzmem przedstawionego konfliktu. Sporo materiału zajmuje więc niezbyt dobrze przyswajalny underscore, oparty w głównej mierze o dysonanse sekcji smyczkowej i dętej blaszanej. Podobnie zbudowana jest muzyka akcji, która odrywa nas od lirycznego materiału. Na uwagę zasługuje jednak świetny motyw akcji z The Battle, przypominający późniejsze utwory z Yamato i Chinese Tall Story. Z dynamicznych kompozycji wyróżnia się także A Wild Boar, ilustrujący walkę mieszkańców z gigantycznym dzikiem (skądinąd to bardzo dziwna scena), gdzie Japończyk wprowadza dodatkowo etniczne perkusjonalia. Interesujące jest to, że w połowie tego utworu pojawia się na moment motyw przyjaźni – wszak jest to sekwencja, podczas której żołnierze po raz pierwszy muszą połączyć siły, aby osiągnąć wspólny cel, jakim było, w tym przypadku, powstrzymanie bestii.

Recenzowany album ukazał się w Korei Południowej jako wydanie promocyjne zawierające jeden utwór więcej (ścieżka nr 22 o tytule… No Title, będąca zapewne cytatem z muzyki źródłowej) w stosunku do podstawowej edycji. Alternatywna wersja recenzowanego soundtracku miała premierę rok później w Japonii, lecz znajdziemy na niej jedynie 21 utworów, w związku z czym osobiście polecam pełny materiał zawarty na południowokoreańskim wydaniu. Przy okazji warto wspomnieć, że temat przewodni z Welcome to Dongmakgol pojawił się na studyjnym albumie Hisaishiego Asian X.T.C. W odróżnieniu od oryginalnej aranżacji, znajdziemy go tam ciekawie zinstrumentalizowanego na fortepian, gitarę oraz instrumenty perkusyjne.

Welcome to Dongmankgol to partytura, która powinna zadowolić zarówno fanów Hisaishiego, jak i innych amatorów muzyki filmowej. Japończyk nie łamie tutaj żadnych schematów, ale w zamian za to jest prostu sobą. Niemalże od pierwszej do ostatniej nuty wiemy, kto jest autorem tego muzycznego dzieła. Mamy tu bowiem uroczy walczyk, ładne melodie, wrażliwe, emocjonalne partie na fortepian czy na nawet dość typową dla Hisaishiego muzykę akcji. Mimo to nie możemy powiedzieć, że kompozytor kopiuje bezczelnie swoje wcześniejsze pomysły. On jedynie pozostaje wierny swojemu unikatowemu stylowi. Welcome to Dongmakgol to po prostu jedna z tych wielu bardzo dobrych prac, dzięki którym Joe Hisaishi ugruntował swoją pozycję i zyskał fanów na całym świecie.

Najnowsze recenzje

Komentarze