Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Masamichi Amano

Shin Kaitei Gunkan (Super Atragon)

(1996/2003)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 01-08-2014 r.

Atragon Ishiro Hondy – bazujący na inspirowanej twórczością Juliusza Verne’a powieści Shunro Oshikawy o tym samym tytule – okazał się być jednym z największych hitów w bogatym dorobku japońskiego reżysera (recenzja muzyki Akiry Ifukube tutaj). Sukces finansowy próbował powtórzyć w 1969 roku, kręcąc Latitude Zero, luźno bazujące na poprzedniku. Następnie historia opowiadająca o super łodzi podwodnej czekała 26 lat na kolejną ekranizację zatytułowaną Shin Kaitei Gunkan, znaną na zachodzie jako Super Atragon. W przeciwieństwie do prekursorów, tym razem nie był to film aktorski, a dwuczęściowy miniserial anime. Całość trwa łącznie prawie 110 minut, dlatego równie dobrze można było spokojnie zrobić z tego jedną produkcję. Jednak podobnie jak w przypadku będącego ówcześnie na topie w Japonii miniserialu Giant Robo, zdecydowano się na trwające niespełna godzinę odcinki, które emitowane były z ponad półroczną przerwą. Poza tym ze wspomnianą produkcją Super Atragona łączy także osoba kompozytora, którym był ówcześnie zyskujący coraz większe poważenie w środowisku Masamichi Amano.

Miniserial składa się z dwóch odcinków: Zero Hour to Destruction oraz Memories of the Ocean wyreżyserowanych odpowiednio przez Kazuyoshiego Katayamę i Miutso Fukuiego. Zarys fabuły przedstawia się w następujący sposób. Podczas II Wojny Światowej znikają dwie łodzie podwodne. 15 lat później na Antarktydzie dochodzi do serii dziwnych incydentów, które prawdopodobnie mają związek z zaginięciem tych okrętów. W przeciwieństwie do filmu Hondy, fabuła obeszła się bez wielkich potworów i podwodnych cywilizacji, chociaż w miniserialu nie zabrakło kilku elementów zaczerpniętych z oryginalnego filmu. Z pewnością nie należy do nich soundtrack skomponowany przez Amano.

Masamichi Amano, kiedy przystępował do pracy nad Super Atragonem, miał już za sobą wiele filmów aktorskich oraz przede wszystkim anime – seriali i produkcji pełnometrażowych. Nawet jego najbardziej znany projekt – dylogia słynnego Battle Royale Kinjiego Fukusaku – patrząc przez pryzmat filmografii Japończyka wydaje się być jedynie odskocznią od animowanych filmów. Gdy Amano został przez producentów poproszony o napisanie omawianej partytury, zgodził się niemal natychmiastowo, nie bacząc nawet na swój napięty grafik – kompozytor pracował wtedy równocześnie nad dwoma innymi projektami, w tym nad kolejną częścią Giant Robo. Jak sam później wspominał, pogodzenie obowiązków okazało się trudniejsze niż myślał. Powód przyjęcia angażu był bardzo prozaiczny. Japończyk uwielbiał filmy z efektami specjalnymi, a zwłaszcza te, które oglądał w dzieciństwie, czyli tokusatsu wyprodukowane przez Toho w latach 50. i 60. Co ciekawe, w tym okresie większość jego szkolnych rówieśników darzyło sympatią przede wszystkim filmy Ishiro Hondy z wielkimi potworami w roli głównej, ale Amano był fanem innych obrazów kultowego reżysera, m.in. The Mysterians, Battle in Outer Space oraz właśnie Atragona. Podobnie rzecz się miała w przypadku muzyki. Podczas gdy przeważającej części kolegów imponował temat przewodni z Godzilli, Amano wolał nucić motywy z innych produkcji, m.in. z Atragona. Zatem napisanie muzyki do Super Atragona był dla niego z osobistego punktu widzenia jednym z najważniejszych projektów, z jakim miał do czynienia.

Być może najtrudniejszym aspektem skomponowania muzyki do Super Atragona był dla Masamichiego Amano fakt, że większość fanów na myśl o Atragonie miała w głowie motywy skomponowane przez Akirę Ifukube. Amano jednak ani myślał mierzyć się z legendą i dla animowanego filmu chciał napisać coś innego, brzmiącego znacznie bardziej zachodnio. Japończyk zatem odciął się od muzyki Ifukube i napisał score w typowym dla siebie stylu, który zakreślił się wyraźniej kilka lat wcześniej przy pracy nad pierwszym odcinkiem Giant Robo. Cechują go klasyczne brzmienie, potężne orkiestracje, melodyjność i świetne wykonanie przez stale współpracującą z kompozytorem polską Filharmonię Narodową z Warszawy. Bez wyjątku wszystkie te elementy odnajdziemy w Super Atragonie.

Osią partytury jest fenomenalny, zapierający dech w piersiach temat przewodni skonstruowany w formie fanfarowego marsza napisanego na cześć tytułowego okrętu podwodnego. Na płycie występuje on już w pierwszym utworze, jednak wersja filmowa tej kompozycji została obcięta o ten temat i podczas seansu usłyszymy go w pełnej krasie dopiero towarzyszącego napisom początkowym. Trzeba przyznać, że Amano zawsze potrafił doskonale posługiwać się orkiestrą, lecz w przypadku Super Atragona wspiął się absolutnie na wyżyny swoich możliwości. Ponadto dzięki aranżerskim zdolnościom kompozytora temat okazał się być bardzo plastyczny. Usłyszymy go np. w lirycznej odmianie, m.in. w The Return of the Ra. Równie świetnie radzi sobie jako muzyka akcji w Decisive Battle – When the Pacific Ocean was Dyed Red (Ra vs. Liberty), gdzie przez ostatnią minutę Japończyk wprowadza ten temat wielokrotnie, za każdym nie dając się mu w pełni rozwinąć. Jednak każde kolejne wejście jest co raz bardziej ekspresyjne. Tym sposobem świetnie ilustruje jeden z punktów kulminacyjnych produkcji. Oczywiście album nie mógłby się zakończyć niczym innym, jak właśnie tym tematem. Tak też w Launch into the Unknown (Ending) Amano żegna słuchacza motywem przewodnim w jego najbardziej okazałej aranżacji, która znakomicie ilustruje pompatyczne zakończenie miniserialu. Nie jest to jednak jedyny marsz, jaki Japończyk napisał na potrzeby Super Atragona, bo już w Theme of US Forces znajdziemy kolejną kunsztownie napisaną kompozycję tego typu. Zapewne pozostanie ona nieco w cieniu wcześniej omawianej przeze mnie melodii, niemniej gdyby poświęcono jej więcej miejsca, być może mogłaby równać się pod względem efektywności z tematem przewodnim. Z drugiej strony, ograniczenie jej roli wydaje się być niezłym posunięciem, gdyż mając do dyspozycji kapitalny temat przewodni i wszelkie jego aranżacje, wprowadzenie innego motywu o podobnej wymowie byłoby raczej zupełnie zbędne.

Znakomita baza tematyczna dotyczy także warstwy lirycznej partytury. W tym aspekcie na krążku znajdziemy klasycznie brzmiące Theme of The Hyuga Family, nieco bardziej dynamiczne Departure for the Sount Pole, a także skonstruowane z dwóch motywów Theme of Eternal Love – To the Ends of the Deep Blue Sea (Theme of the Voyage of the Ra). Pierwszy prowadzi sopran i chór, aby następnie oddać sekcji smyczkowej kolejną melodię. Amano sprytnie próbuje przemycić tutaj pomiędzy taktami temat przewodni. Wspomniane w tym i poprzednim akapicie tematy stanowią jedynie część materiału melodycznego. Myślę, że nie ma sensu rozwodzić się nad każdym z nich. Tym bardziej, że nie samą liryką i epiką opisywany soundtrack stoi.

Super Atragon to także film akcji, dlatego gros partytury musiała stanowić dynamiczna muzyka ilustrująca poszczególne sekwencje. Amano opiera ją głównie o partie instrumentów dętych blaszanych i naturalnie sekcję smyczkową. Myślą przewodnią jest temat stanowiący melodyczny fundament w Fortress Bimarna, Spotted oraz Triagle Battle. Co ciekawe, w pierwszym z tych utworów partie na instrumenty dęte blaszane nasuwają skojarzenia z partyturami Ifukube do monster-movies, jednak na tym się kończą podobieństwa do muzyki słynnego Japończyka. Z tych reguł wyłamuje się Giant Column Indra – dysonująca, modernistyczna muzyka akcji. Amano udowadnia tym nasuwającym skojarzenia z tuzami awangardy (głównie Ligeti i Penderecki) utworem, że trudne w odbiorze, ale jednocześnie świetne technicznie kompozycje nie są mu obce (zresztą w następnych latach nierzadko będzie się do tego rodzaju muzyki odnosił w swoich kompozycjach pisanych na rzecz muzyki poważnej). Bardzo ciekawie wypada ilustracja finałowej bitwy, którą na albumie znajdziemy w przedostatnim utworze – Decisive Battle – When the Pacific Ocean was Dyed Red (Ra vs. Liberty). Tak jak podpowiada nam tytuł kompozycji, usłyszymy tutaj pojedynek dwóch tematów: przewodniego (odpowiadającemu Ra i Super Atragonowi) oraz nieco dysonującego motywu Liberty. Przeplatające się ze sobą motywy nawet bez seansu mogą rysować przed słuchaczem obraz podwodnej batalii dobra ze złem, a następujący później ekscytujący i pompatyczny Launch into the Unknown (Ending) nie pozostawia nam wątpliwości, kto ostatecznie zwycięża.

Muzyka z pierwszego odcinka prezentowana na albumie różni się w pewnej mierze od tej podłożonej w filmie. Przede wszystkim Amano, wkraczając do studia nagraniowego, miał gotową partyturę napisaną jedynie w oparciu w scenariusz, gdyż wtedy montaż epizodu nie został jeszcze ukończony. Japończyk podczas sesji nagraniowej miał nadzieję, że żadne zmiany nie zostaną wprowadzone w etapie postprodukcji. Niestety ostateczny montaż wymagał pocięcia nagranego już materiału i dostosowania go do nowych scen, przez co score z pierwszej części w obrazie nie prezentuje się już tak okazale, jak na albumie. Na szczęście na soundtrack trafił materiał pierwotnie nagrany, dzięki czemu pierwsze dziewięć ścieżek charakteryzuje się brakiem jakichkolwiek znamion ilustracyjności, co rzecz jasna przekłada się na odbiór albumu. W przypadku drugiego odcinka Amano nagrywał już muzykę pod finalną wersją obrazu, dlatego też prezentowany materiał jest zgodny z tym, co możemy usłyszeć w serialu, a jednocześnie bardziej ilustracyjny.

Jedynym rzucającym się w uszy problemem Super Atragona Masamichiego Amano jest oryginalność. Co prawda nie można zarzucić Japończykowi konkretnych zapożyczeń, niemniej wszystkie wykorzystywane przez Japończyka techniki kompozytorskie nie są żadnym novum, nawet dla kompozytora, który bardzo podobną stylowo partyturę napisał przecież do Giant Robo. Orkiestra i chór brzmią dość podobnie do rzeczonej pozycji, choć poniekąd wynika to także z tego, że w obydwu przypadkach za wykonanie była odpowiedzialna Filharmonia Narodowa w Warszawie. Trzeba jednak przyznać, że potencjał wszystkich tych konwencjonalnych środków muzycznego wyrazu został wykorzystany w najlepszy możliwie sposób.

Porzucenie muzycznych idei skomponowanych przez Akira Ifukube do oryginalnego filmu było strzałem w dziesiątkę, ponieważ Amano zrobił dokładnie to, co potrafi najlepiej. Napisał jedną z najwspanialszych – o ile nie najwspanialszą – partyturę w swojej karierze. Partyturę wyrazistą tematycznie, niemalże bombastyczną, ale zarazem nie pozbawioną lirycznych odcieni. Widać, że jest ona owocem nie tylko ciężkiej pracy, ale także pasji, czyli tego, czego zabrakło w solidnym Atragonie Ifukube.

Najnowsze recenzje

Komentarze