Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Dalle Ardenne All’Inferno/Sorriso Del Grande Tentatore, Il(Brudni bohaterowie/Uśmiech(…)

(1967/1975/1998)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 07-06-2008 r.

Ponieważ Ennio Morricone w najbardziej płodnych latach swojej kariery „produkował” muzykę do naprawdę wielu filmowych obrazów, często napotykamy się na pewnego rodzaju „comba” łączące na jednym krążku partytury z dwóch lub więcej różnych filmów (kilka z nich zostało już zrecenzowanych przez Łukasza Koperskiego). Podobnym tworem jest niemal 50-minutowe wydanie słabo znanej włoskiej wytwórni Beat Records z 1998 roku, prezentujące nagrania muzyki do dwóch filmów Włocha (szczerze mówiąc kompletnie mi nieznanych) z przełomu lat 60-ych i 70-ych, z modnego w ówczesnym czasie nurtu przygodówek o II wojnie światowej („Brudni bohaterowie”), jak i kontrowersyjnego dramatu o podtekście religijnym („Uśmiech kusiciela”). W obu przypadkach Morricone komponował dla bardzo dobrze znanych sobie twórców – z reżyserem Alberto De Martino pracował w sumie aż siedem razy a z Damiano Damianim – sześć.

Partytura z wojennego „Dalle Ardenne All’Inferno” to zaledwie 12 minut wybiórczego materiału, który Morricone skomponował wraz z dość dobrze znanym kompozytorem z Półwyspu Apenińskiego, Bruno Nicolaiem. Trudno mi orzec, który z nich odpowiada za konkretny utwór czy fragment, choć szczerze mówiąc wszystko „pachnie” mi tu raczej Morricone… Mamy tu standardowy, patetyczny i dość toporny marsz na werbel, orkiestrę i chór, który też chyba nie zrobi na nikim żadnego wrażenia, ponieważ jest bardzo… standardowy (a i osobiście nie przepadam za tego typu dokonaniami Włocha – „Bitwa o Algier” na przykład…). Ciekawsze według mnie momenty są do odnalezienia w reszcie nut z „Brudnych bohaterów”. Subtelny temat miłosny (Tema di Cristine), jego wariacja, która żywo przypomina nasączoną ludowymi elementami muzykę Nino Roty, wreszcie mroczna muzyka tła w której tak Morricone się lubuje, okraszona dramatyczną sekwencją na sekcję dętą (spodoba się bardzo fanom Goldsmitha) i suspensowo-tajemniczy kawałek, który skojarzył mi się z fragmentem Johna Williamsa z „Poszukiwaczy zaginionej Arki” i sekwencją w komnacie map.

Znacznie więcej kolorytu, drapieżności i niewątpliwej twórczej fantazji posiada muzyka z „Il Sorriso Del Grande Tentatore”. Można powiedzieć, że tutaj Morricone czuje się jak „ryba w wodzie”, ponieważ jego partytura zahacza o wątki chrześcijańskie, które tak silne są w jego twórczości. Bałbym się jednak nazwać pracę z „Uśmiechu kusiciela” poważną, liturgiczną w wymowie muzyką na miarę jego późniejszych, już bardziej współczesnych sukcesów („Misja”, „Karol”). Morricone w ponad 35-minutowym materiale atakuje nas różnorodnymi formami chóralnymi, oryginalnym wykorzystaniem zastępów żeńskich i męskich, które tworzą pozorną kakofonię dźwiękową, budującą się jednak w hipnotyczną, czasami porywającą całość. Znajdziemy tu tak solowe partie wokalne na tle powolnie budujących się linii melodycznych jak i na drugim biegunie: zbliżająco-oddalające się zastępy chóralne, wsparte typową dla lat 70-ych elektroniką i perkusją, które tworzą swoiste, radosne religijne katharsis. Najbliżej temu do znakomitej „Queimady” a także, trochę w innym kontekście eksperymentatorskiej muzyce z ” Maddaleny”. Najbardziej satysfakcjonujący jest znamienny dla włoskiego maestro dramatyczny kontrapunkt jaki tworzy niby-radosny chór, pod który kładzie mocarne, syntezatorowe tło, które mogłoby pochodzić z filmu Johna Carpentera. Nie zabraknie również hołubionego często przez Włocha, nadającego muzyce głębi, organu kościelnego. Elementy te wytwarzają pewne napięcie, które może być przypisane tylko Morricone. Ciekawe są również pewne chóralne wariacje, które znajomo zapowiadają muzykę Guarani z legendarnej „Misji” oraz aranżacja słynnej Ody do radości Beethovena.

Pozycję tę trudno uznać za czas zmarnowany. Muzyka z filmu wojennego, mimo że nie ustrzegająca się pewnej anachroniczności, jest w sumie ciekawa (chociaż brzmi zaledwie jak próbka), jednak prawdziwym głównym daniem jest kreatywny gejzer w postaci pasjonującej momentami partytury z „Uśmiechu kusiciela” i szczególnie dla tej pozycji warto sięgnąć i poszperać za tym wydawnictwem. Omawiane tutaj „combo” to praktycznie jedyne oficjalne wydanie obu partytur, innego wydania pochodzącego z 1996 roku (wyd. Spalax) a „Il Sorriso(…)” oryginalnie wydane zostało w 1974 roku, co zrozumiałe, jedynie na nośniku winylowym. W kwestiach technicznych pracy z „Brudnych bohaterów” przydałby się remastering, ale już druga partytura jest nagrana całkiem porządnie. Całość nie tylko dla kolekcjonerów Morricone.

Najnowsze recenzje

Komentarze