Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Steve Jablonsky

Texas Chainsaw Massacre, the (Teksańska masakra piłą mechaniczną)

(2003)
-,-
Oceń tytuł:
Przemek Korpus | 15-04-2007 r.

Teksańska masakra piłą mechaniczną to klasyczny remake filmu z 1974r autorstwa Tobe Hoppera. Nową wersję TCHM (Texas Chainsaw Massacre) wyreżyserował Marcus Nispel. Film można opisać w kilku zdaniach. Grupka ludzi wybierająca się na koncert do Dallas przypadkiem natrafia na dziewczynę, która popełnia samobójstwo. W poszukiwaniu szeryfa trafiają w pobliże farmy, która zamieszkała jest przez bardzo dziwną rodzinę. Owa rodzina do grupka bezwzględnych kanibali. Zwyrodnialcy z niepojętym okrucieństwem dokonują istnej rzezi na młodych obywatelach.Cała nagonka o inspiracji na faktach była jedynym wielkim chwytem marketingowym producentów. Stara odsłona filmu jak i jej remake była prawdopodobnym nawiązaniem do postaci Eda Gaina, który przed 50 laty brutalnie mordował oraz rabował nagrobki. Nosił on na sobie maskę z ludzkiej skóry jednak nie używał piły motorowej przy dokonywaniu zabójstw na swoich ofiarach. Historia Amerykanina wstrząsnęła opinią publiczną gdy dowiedziała się, iż to uosobienie zła przedstawia spokojnego starszego obywatela, który niejednokrotnie opiekował się małymi dziećmi.

Wszyscy z niecierpliwością czekali na nową odsłonę filmu. Niestety powstało trywialne i przewidywalne dzieło pozbawione jakieś szokującej puenty. Wszystko to sprawiło, iż TCHM nie zagościła długo na filmowym box office. Była zaledwie sprawnie zrobionym horrorem, mającym szokować ilością makabrycznych scen, które do znudzenia próbują poruszyć widownie zebraną przed dużym ekranem. Aranżacją muzyki podjął się jeden z kompozytorów stajni Media Ventures Steve Jablonsky. Muzyk oprócz kilku suit stworzonych do prac swoich kolegów z MV, nie mógł pochwalić się żadnym osobnym projektem. Swoich pomysłów użyczył po części w takich filmach jak Pearl Harbor, Chicken Run oraz Tears of The Sun.

Ta ścieżka była dla niego debiutem oraz szansą, szansą, której Jablonsky nie wykorzystał. Stworzył muzykę bardzo mroczną, lecz ciężką w brzmieniu. Nie ma tu tak wiele muzyki ilustracyjnej, choć o melodyczności też jest trudno cokolwiek powiedzieć. Całość brzmi jakby była wyciszona i przytłumiona. Nie ma ona swej mocy(nikogo nie straszy) ani też nie posiada żadnego mocnego tematu przewodniego. To dużo ujmuje filmowi, gdzie były z pewnością możliwości na zrealizowaniu tejże rzeczy, bo kto z nas nie chciałby usłyszeć jakiegoś ciekawego motywu dla obleśnego Leatherface (Skórzana twarz), czy też rezydencji chorej psychicznie rodziny Hewittów(gdzie rozgrywała się główna akcja).

Przez większość filmu Leatherface biega z piła motorową wymachując nią na wszystkie strony i robiąc z ludzi istny sok pomidorowy. Taki rozwój wydarzeń w rzeczywistości miał ogromne znaczenie dla kompozytora. Jablonsky bowiem nie mógł tu korzystać instrumentów szarpanych (przede wszystkim skrzypiec oraz wiolonczeli), ponieważ buczenie oraz harmider, jaki powodowała piła motorowa w całości pożarłyby barwę tych znaczących (bogato stosowanych w horrorach) instrumentów. Kompozytor zmuszony koniecznością współpracy z donośnym narzędziem łańcuchowym wprowadza jedynie ciężkie klasyczne dęciaki, oraz paletę perkusyjnych dźwięków, które w symbiozie z piłą radziły sobie zaledwie poprawnie. Nie można tu też krytykować narzędzia zbrodni z filmu tylko braku jakiegokolwiek pomysłu kompozytora, który widocznie nie potrafił poradzić sobie z przeciwnościami akustycznymi.

Pomimo to od czasu do czasu w niektórych utworach pojawiają się skrzypce, które atakują słuchacza dysonansami oraz denerwują brakiem jakiejkolwiek linii melodycznej. Zapewne mają one za zadanie budować nastrój grozy oraz naciąganego strachu. Pojawiają się również w muzyce akcji tworząc tam niewielkie crescendo. W pewnych momentach można odnieść wrażenie, że niektóre kawałki przypominają budową oraz swą unikalną barwą Terminatora Brada Fidela. Pokrewieństwa można odnaleźć przede wszystkim w wykorzystaniu perkusyjnych bitów oraz elektronicznych uderzeń „pręta metalu”. Album nie ma typowej konwencji horroru. Bardziej przypomina jakiś mroczny thriller a nie krwawą masakrę. To zarazem plus i minus. Niektórych, bowiem mogą cieszyć wyciszone monotonnie brzmiące kawałki, a innych irytować brak nerwowych smyczków, tak kojarzących się z tym gatunkiem.

Podsumowując mamy tutaj do czynienia z przeciętnym score’em. Nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi. Typowa, odbębniona robota. Muzyka posiada wprawdzie swoisty klimat i atmosferę, ale zupełnie brakuje jej złożoności tak niezbędnej w tego typu produkcjach. Proste dźwięki, niemające ładu i składu oraz nieistnienie jakiejś specyficznej melodii powodują, iż miejsce albumu znajduje się jedynie w koszu na śmieci lub na sklepowych półkach. Z pewnością ścieżka Jablonsky’iego ze względu na wszechobecną nudę, nie podwyższy nikomu poziomu adrenaliny zarówno podczas projekcji filmu jak i podczas nocnego dosłuchiwania. W całej tej mizerii znajdują się jednak dwa malutkie plusiki: ciekawe rozpoczęcie albumu i jego zamknięcie. Niestety to kropla w morzu beznadziei, jaką serwuje nam kompozytor. Jeśli ktoś oglądał film to z pewnością wie, że to, co widział można nazwać MASAKRĄ. Natomiast temu, co usłyszymy na płycie z pewnością przypiszemy miano Tragicznej Masakry W Muzycznej Aranżacji.

Najnowsze recenzje

Komentarze