Tańczący z Wilkami to jeden z najbardziej znanych westernów w historii kina. Historia
Johna Dunbara, żołnierza, który trafia do opuszczonego fortu na granicy z terytorium Indian,
była reżyserskim debiutem Kevina Costnera. Film odniósł wielki sukces. Powszechnie uważa
sie, że wyciągnął western z wielkiej zapaści, z której ten gatunek nie mógł wejść od czasu
spektakularnej klęski Wrót niebios (Heaven’s Gate, w trakcie produkcji
Tańczącego określano jako Kevin’s Gate, Wrota Kevina) Michaela Cimino. Doskonale
zagrany i wyreżyserowany film dostał bardzo wiele nagród i świetne recenzje.
Muzykę do filmu skomponował John Barry, który dopiero co wyszedł z choroby, która go o mało
nie zabiła. Costner mówi, że od początku chciał współpracować z Anglikiem, zwłaszcza, że
bardzo ceni jego partyturę do Pożegnania z Afryką. Poza tym zachwyciła go
skomponowana przez Barry’ego ścieżka demo. Zespół liczył sobie 95 osób, do tego doszedł
12-osobowy damski chór. Muzyka odniosła wielki sukces komercyjny i artystyczny. Kompozytor
dostał za nią Oskara. Do grona ulubionych płyt zaliczał ją m.in. Jan Paweł II. Jak jest w
istocie?
Płytę zaczyna tradycyjnie Main Titles. Sam temat wykonany przez słynnego trębacza Malcolma
McNaba (współpracował m.in. z Goldsmithem i Zimmerem) to słynny temat Johna Dunbara,
głównego bohatera filmu, po chwili underscore pojawia się brutalna dysonująca progresja
akordowa, w najlepszym stylu Dmitrija Szostakowicza. Znakomite w tym utworze są partie na
trąbkę, które właściwie go prowadzą. Całość jest oparta właściwie na dwóch akordach. Potem
wchodzi ekscytujący fragment akcji, o którym powiem więcej poniżej.
Całość ścieżki utrzymana jest w stylu, który Barry stosuje od lat 80. Dość wolna muzyka
romantyczna, oparta przede wszystkim na smyczkach i dętych drewnianych. Sam Barry mówi, że
film nie jest typowym westernem (a parę w karierze zrobił). Faktycznie, film jest raczej
dramatem psychologicznym, historią żołnierza, który odnajduje się wśród Indian. Nie znaczy
to oczywiście, że muzyka jest pozbawiona elementów epickich. Mamy takie utwory jak znakomite
Journey to Fort Sedgewick (trochę pod wpływem (Flying Over Africa), ze
świetnym tematem, chociaż z drugiej strony Christian Clemmensen (ze strony
lepszy od samego John Dunbar Theme.
Na uwagę zasługuje tematyka partytury. Każdy z licznych tematów jest przepiękny. Wspominany
już John Dunbar Theme jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w historii muzyki
filmowej, ale nie tylko to oferuje nam Barry. Mamy znakomitą, dynamiczną melodię z
Podróży do fortu Sedgewick, co najmniej trzy tematy dramatyczne (w tym jeden dla
Paunisów, pierwszy raz słyszymy go w The Death of Timmons, potem w Stands with a
Fist Remembers), piękny temat dla Wilka, na smyczki i flet, jeden z ulubionych
instrumentów kompozytora, oraz temat miłosny dla Dunbara i Stojącej z Pięścią. Warto jeszcze
wspomnieć, że Paunisów reprezentuje dodatkowo specyficzny, chaotyczny rytm na bębny, który
niektórych może irytować. Muszę przyznać, że ja osobiście przyzwyczaiłem się do niego
dopiero po obejrzeniu filmu. Doskonałą aranżacją melodii Dunbara jest Journey to the
Buffalo Killing Ground, łącznie ze zmianą harmonii, która zupełnie zmienia wydźwięk
tematu.
Warto wspomnieć o dwóch znakomitych utworach, których muszą wysłuchać wszyscy przeciwnicy
muzyki akcji Johna Barry’ego. Są to Buffalo Hunt i w wersji filmowej (opublikowanej
dopiero na recenzowanym wydaniu rozszerzonej). Costner kazał Anglikowi przekomponować gotowy
już utwór. Ostateczna wersja (film version) przypomina stary styl Elmera Bernsteina z
chociażby z Siedmiu wspaniałych. Wersja albumowa została wykorzystana w scenie szarży
na samym początku. Zaletą tej wersji jest bardzo dynamiczna aranżacja tematu Dunbara. Coś
znakomitego i westernowego, też w starym dobrym stylu Bernsteina i ze znakomitymi partiami
na werbel.
Fire Dance to jedyny nieskomponowany przez Barry’ego utwór. Odpowiedzialny za niego
jest Peter Buffet, znawca muzyki Indian. Poza tym partytura nie nadużywa indiańskiej etniki
(tak jak w swoich stylizacjach może to robić James Horner).
Instrumentacja ścieżki jest znakomita. Piękne partie smyczkowe i na dęte drewniane
(zwłaszcza flety, oboje i rożki), doskonała trąbka (bardzo emocjonalna, bo oktawę wyżej niż
zwykle, czasami McNab wręcz prowadzi partyturę Barry’ego. Należy jeszcze wspomnieć o bardzo
subtelnym chórze i smutnej harmonijce Tommy Morgana (jedno z wykonań The John Dunbar
Theme). Bardzo ciekawa jest też perkusja w scenach z Paunisami, bardzo chaotyczna, co
nadaje dość statycznej muzyce dramatyzmu. Jednym z ciekawszych instrumentów jest też
waltornia wykorzystywana zarówno bardzo subtelnie, jak i w dramatyczny i epicki sposób
(charakterystyczne brzmienie Barry’ego)
Farewell/End Title zbiera wszystkie tematy ścieżki. Nie jest to oczywiście tak
spektakularne jak w przypadku Legends of the Fall Hornera, które wykorzystało
wszystkie tematy tamtego filmu (a jest ich właściwie tyle, co utworów, czyli ok. 15), ale
wciąż znakomite. Warto zauważyć, że ścieżka Hornera bardzo dużo zawdzięcza Tańczącemu z
wilkami, łącznie z podobieństwem początku (też solo na trąbkę, a główny temat jest dość
podobny do John Dunbar Theme.
Partyturę Johna Barry’ego należy zaliczyć do najwybitniejszych w historii muzyki filmowej.
Świetna, bardzo mocna i piękna tematyka, doskonałe orkiestracje, duża emocjonalność są
podstawowymi zaletami tej ścieżki. W filmie wypada doskonale, jak rzadko która. Należałoby
się odnieść do krytycznych opinii. Owszem, John Barry może niektórych nudzić. Nie chcę
używać argumentów, które mogłyby być niesprawiedliwe wobec krytyków. Nagrody i pochwały
niech świadczą same za siebie. Wielu pokochało tą muzykę. Mimo pewnego sceptycyzmu wobec
kompozytora, ja też.