Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Barry

Dances With Wolves – Expanded (Tańczący z wilkami)

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Tańczący z Wilkami to jeden z najbardziej znanych westernów w historii kina. Historia

Johna Dunbara, żołnierza, który trafia do opuszczonego fortu na granicy z terytorium Indian,

była reżyserskim debiutem Kevina Costnera. Film odniósł wielki sukces. Powszechnie uważa

sie, że wyciągnął western z wielkiej zapaści, z której ten gatunek nie mógł wejść od czasu

spektakularnej klęski Wrót niebios (Heaven’s Gate, w trakcie produkcji

Tańczącego określano jako Kevin’s Gate, Wrota Kevina) Michaela Cimino. Doskonale

zagrany i wyreżyserowany film dostał bardzo wiele nagród i świetne recenzje.

Muzykę do filmu skomponował John Barry, który dopiero co wyszedł z choroby, która go o mało

nie zabiła. Costner mówi, że od początku chciał współpracować z Anglikiem, zwłaszcza, że

bardzo ceni jego partyturę do Pożegnania z Afryką. Poza tym zachwyciła go

skomponowana przez Barry’ego ścieżka demo. Zespół liczył sobie 95 osób, do tego doszedł

12-osobowy damski chór. Muzyka odniosła wielki sukces komercyjny i artystyczny. Kompozytor

dostał za nią Oskara. Do grona ulubionych płyt zaliczał ją m.in. Jan Paweł II. Jak jest w

istocie?

Płytę zaczyna tradycyjnie Main Titles. Sam temat wykonany przez słynnego trębacza Malcolma

McNaba (współpracował m.in. z Goldsmithem i Zimmerem) to słynny temat Johna Dunbara,

głównego bohatera filmu, po chwili underscore pojawia się brutalna dysonująca progresja

akordowa, w najlepszym stylu Dmitrija Szostakowicza. Znakomite w tym utworze są partie na

trąbkę, które właściwie go prowadzą. Całość jest oparta właściwie na dwóch akordach. Potem

wchodzi ekscytujący fragment akcji, o którym powiem więcej poniżej.

Całość ścieżki utrzymana jest w stylu, który Barry stosuje od lat 80. Dość wolna muzyka

romantyczna, oparta przede wszystkim na smyczkach i dętych drewnianych. Sam Barry mówi, że

film nie jest typowym westernem (a parę w karierze zrobił). Faktycznie, film jest raczej

dramatem psychologicznym, historią żołnierza, który odnajduje się wśród Indian. Nie znaczy

to oczywiście, że muzyka jest pozbawiona elementów epickich. Mamy takie utwory jak znakomite

Journey to Fort Sedgewick (trochę pod wpływem (Flying Over Africa), ze

świetnym tematem, chociaż z drugiej strony Christian Clemmensen (ze strony Filmtracks) przesadził mówiąc, że jest

lepszy od samego John Dunbar Theme.

Na uwagę zasługuje tematyka partytury. Każdy z licznych tematów jest przepiękny. Wspominany

już John Dunbar Theme jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w historii muzyki

filmowej, ale nie tylko to oferuje nam Barry. Mamy znakomitą, dynamiczną melodię z

Podróży do fortu Sedgewick, co najmniej trzy tematy dramatyczne (w tym jeden dla

Paunisów, pierwszy raz słyszymy go w The Death of Timmons, potem w Stands with a

Fist Remembers), piękny temat dla Wilka, na smyczki i flet, jeden z ulubionych

instrumentów kompozytora, oraz temat miłosny dla Dunbara i Stojącej z Pięścią. Warto jeszcze

wspomnieć, że Paunisów reprezentuje dodatkowo specyficzny, chaotyczny rytm na bębny, który

niektórych może irytować. Muszę przyznać, że ja osobiście przyzwyczaiłem się do niego

dopiero po obejrzeniu filmu. Doskonałą aranżacją melodii Dunbara jest Journey to the

Buffalo Killing Ground, łącznie ze zmianą harmonii, która zupełnie zmienia wydźwięk

tematu.

Warto wspomnieć o dwóch znakomitych utworach, których muszą wysłuchać wszyscy przeciwnicy

muzyki akcji Johna Barry’ego. Są to Buffalo Hunt i w wersji filmowej (opublikowanej

dopiero na recenzowanym wydaniu rozszerzonej). Costner kazał Anglikowi przekomponować gotowy

już utwór. Ostateczna wersja (film version) przypomina stary styl Elmera Bernsteina z

chociażby z Siedmiu wspaniałych. Wersja albumowa została wykorzystana w scenie szarży

na samym początku. Zaletą tej wersji jest bardzo dynamiczna aranżacja tematu Dunbara. Coś

znakomitego i westernowego, też w starym dobrym stylu Bernsteina i ze znakomitymi partiami

na werbel.

Fire Dance to jedyny nieskomponowany przez Barry’ego utwór. Odpowiedzialny za niego

jest Peter Buffet, znawca muzyki Indian. Poza tym partytura nie nadużywa indiańskiej etniki

(tak jak w swoich stylizacjach może to robić James Horner).

Instrumentacja ścieżki jest znakomita. Piękne partie smyczkowe i na dęte drewniane

(zwłaszcza flety, oboje i rożki), doskonała trąbka (bardzo emocjonalna, bo oktawę wyżej niż

zwykle, czasami McNab wręcz prowadzi partyturę Barry’ego. Należy jeszcze wspomnieć o bardzo

subtelnym chórze i smutnej harmonijce Tommy Morgana (jedno z wykonań The John Dunbar

Theme). Bardzo ciekawa jest też perkusja w scenach z Paunisami, bardzo chaotyczna, co

nadaje dość statycznej muzyce dramatyzmu. Jednym z ciekawszych instrumentów jest też

waltornia wykorzystywana zarówno bardzo subtelnie, jak i w dramatyczny i epicki sposób

(charakterystyczne brzmienie Barry’ego)

Farewell/End Title zbiera wszystkie tematy ścieżki. Nie jest to oczywiście tak

spektakularne jak w przypadku Legends of the Fall Hornera, które wykorzystało

wszystkie tematy tamtego filmu (a jest ich właściwie tyle, co utworów, czyli ok. 15), ale

wciąż znakomite. Warto zauważyć, że ścieżka Hornera bardzo dużo zawdzięcza Tańczącemu z

wilkami, łącznie z podobieństwem początku (też solo na trąbkę, a główny temat jest dość

podobny do John Dunbar Theme.

Partyturę Johna Barry’ego należy zaliczyć do najwybitniejszych w historii muzyki filmowej.

Świetna, bardzo mocna i piękna tematyka, doskonałe orkiestracje, duża emocjonalność są

podstawowymi zaletami tej ścieżki. W filmie wypada doskonale, jak rzadko która. Należałoby

się odnieść do krytycznych opinii. Owszem, John Barry może niektórych nudzić. Nie chcę

używać argumentów, które mogłyby być niesprawiedliwe wobec krytyków. Nagrody i pochwały

niech świadczą same za siebie. Wielu pokochało tą muzykę. Mimo pewnego sceptycyzmu wobec

kompozytora, ja też.

  • Recenzja standardowego wydania
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze