Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bear McCreary

Battlestar Galactica (Season 3)

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 23-10-2007 r.

Kiedy w 2003 roku stacja Sci-fi zabierała się za realizację remake’u popularnego w latach 70-tych serialu Battlestar Galactica, nikt tak na dobrą sprawę nie przypuszczał, że ta nowa odsłona spotka się z tak wielkim uznaniem, że doczeka się aż trzech sezonów. Fenomenem Galactici okazały się nie nowatorskie efekty specjalne, ale przede wszystkim problemowa, rozwijająca się z odcinka na odcinek fabuła oraz bardzo oryginalnie zarysowane postaci, które ewoluują wprost na oczach widzów. O ile zatem dwie pierwsze serie stanowiły pożywkę dla żądnych wrażeń i zaskakujących zwrotów akcji odbiorców, o tyle sezon trzeci poszedł już nieco w innym kierunku, zatapiając się w gęstym gąszczu psychologicznych zmagań głównych bohaterów. Zmiana profilu niekoniecznie dobrze wpłynęła na oglądalność, z pewnością nie najlepiej na kondycję fabuły, która (używając medycznego zwrotu) została nieco „zwichnięta”.

Zwyczajem już stało się wypuszczanie ścieżek dźwiękowych do kolejnych Battlestarów. Po mini-serialu otrzymaliśmy solidną, ale jeszcze mało absorbującą płytę w wykonaniu Richarda Gibbsa, gdzie można było posłuchać jak muzyczne uniwersum nowej Galactici dopiero się rodzi. Oprawa do sezonu pierwszego autorstwa Beara McCreary’ego była już ucztą dla spragnionego akcji ucha. Kolejna seria przyniosła kilka nowych pomysłów zamkniętych w schludnie przemontowanym i bardzo wciągającym albumie. Trzeci rok przesiadywania nad tym samym widowiskiem, to z reguły ciężka próba dla kreatywności kompozytora, szczególnie tak młodego i niedoświadczonego jak Bear. Szczerze powiedziawszy miałem bardzo duże obawy, czy oby trzeci sezon nie zostawi po sobie powtórki z rozrywki. Cóż, najwyraźniej zbyt mało ufałem w możliwości tegoż muzyka. Jak się okazuje, Bear McCreary, to człowiek, który nawet oklepany materiał potrafi ubrać w piękne szaty atrakcyjności. Nie wierzycie? Sięgnijcie po soundtrack do trzeciego sezonu Battlestara to się przekonacie!

Ogólny schemat stylistyczny nie zmienił się zbytnio od czasów poprzedniego sezonów. Nadal główną rolę w muzyce akcji odgrywają tu rytmiczne bębny oraz militarystyczne patetyczne trąbki. Całość przyprawiana jest wschodnią etniką, instrumentami solowymi, wokalami oraz elektroniką. Bear często i gęsto powraca do nakreślonych wcześniej tematów (walki myśliwców, Adamy, Baltara, etc…). Owe schematy i tematy nie odcinają jednakże kompozytora od poszukiwania nowych melodii oraz rozwiązań brzmieniowych. Na tym polu McCreary zaskakuje wyjątkowo pozytywnie.

W pierwszej kolejności naszą uwagę powinny zwrócić dwa melancholijne tematy „ocalałych” z Distant Sadness oraz Gentle Execution. Dużą dozą smutku (nie pozbawionego bynajmniej patetycznych form wyrazu) charakteryzuje się motyw rozstającej się z życiem Kat, Kat’s Sacrafice. Bardzo osobliwie prezentują się również: fortepianowy utwór Battlestar Sonatica w solowym wykonaniu samego Beara, zdobiący sceny z udziałem Baltara na… Basestarze, a także orientalny temat Świątyni Pięciu. Szukając inspiracji jak zwykle Bear zwrócił się ku wschodnim rejonom. Obok bliskowschodnich (żydowskich i islamskich) naleciałości czuć tu jeszcze ewidentnie indyjskie, a nawet japońskie klimaty, o czym przekonuje nas wspomniany wyżej temat Świątyni Pięciu. Zamiłowania Beara do mieszania konwencji najbardziej są widoczne w „miękkich” pasażach pomiędzy orkiestrowymi, a rockowymi dźwiękami, czego efektem są wpadające w ucho i porywające kawałki jak chociażby Heeding the Call, albo wieńcząca sezon przearanżowana piosenka Boba Dylana, All Along the Watchtower.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że kompozytor po raz kolejny zaprasza do współpracy wielu artystów, w tym swojego brata Brendana (Bt4), gitarzystę Steve’a Barteka oraz kwartet smyczkowy Supernova. Wszyscy oni mieli swój wkład podczas tworzenia ścieżek do poprzednich sezonów, więc słuchając tego czujemy się jakbyśmy powracali na stare śmieci. 🙂

Można by było wymieniać w nieskończoność atrybuty tego albumu, ale hołdując wartościom empirycznym proponuję abyście sięgnęli po krążek i przekonali się sami. Soundtrack do trzeciego sezonu BSG szczyci się bowiem niewybrednym polifonizmem zdolnym zaintrygować nie tylko znawcę serialu, ale i każdego, kto otwarty jest na nowe doświadczenia muzyczne.

Należy pochwalić również sam układ albumu, gdzie bardzo rozproszony materiał muzyczny z serialu przemontowany został do ładnych suit, zamykających w swoich ramach esencję partytur całego sezonu. Żeby nie rozwodzić się nad tym zbytnio przytoczę tylko jeden przykład – Storming New Caprica – fantastyczny kawałek „ulepiony” z fragmentów ścieżki ilustrującej efektowną ucieczkę z Nowej Caprici. Takie właśnie utwory jak Storming New Caprica, czy Prelude to War z poprzedniej płyty przykuwają uwagę słuchacza nie tylko rozumiejącego znaczenie owej partytury w ramach obrazu. Melodie jakie tworzy McCreary są bowiem proste i wyważone estetycznie, przez co trafiają bezpośrednio w szerokie grono odbiorców.

Jako osoba, która żyła obawami jeszcze przed wydaniem tego albumu, muszę przyznać, że całkiem pozytywnie się rozczarowałem. Cóż z tego, że Bear bazuje głównie na tym, co już wcześniej napisał? Jeżeli kompozytor potrafi zaprezentować stary temat tak, że odbiorca słucha go jak czegoś nowego, to chyba ewidentnie świadczy o talencie artysty, jeżeli nie do komponowania, to przynajmniej do sprytnego manipulowania słuchaczem. Bo skoro kreatywność nie jest w modzie, może warto zastanowić się jak omijać ten problem. Wstyd mówić, ale… Panowie kompozytorzy z branży filmowej, uczcie się od Beara.

Inne recenzje z serii:

  • Battlestar Galactica: 25th Anniversary Edition
  • Battlestar Galactica
  • Battlestar Galactica (Season 1)
  • Battlestar Galactica (Season 2)
  • Battlestar Galactica (Season 4)
  • Battlestar Galactica: The Plan / Razor

    Zobacz także wywiad z Bearem McCrearym, gdzie kompozytor opowiada nam o swojej pracy nad serialem.

  • Najnowsze recenzje

    Komentarze