Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Marco Beltrami

Live Free or Die Hard (Szklana pułapka 4.0)

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 31-07-2007 r.

Marco Beltrami w ostatnich paru latach stał się hollywoodzkim specjalistą od sequelozy maści wszelakiej. „Blade II”, „Underworld: Evolution”, „Terminator 3”, „xXx 2”, „Straszny film 2”, „Kruk 3” i do tego wyliczmy jeszcze remake’i – „Omen” czy „Lot Feniksa”… Wątpliwej jakości przedsięwzięcia filmowe i zazwyczaj (chyba oprócz „T3” i „Blade’a II”) wątpliwej jakości ścieżki dźwiękowe. Niewątpliwie pozwala to amerykańskiemu twórcy włoskiego pochodzenia dobrze egzystować, ale czy przyczynia się do jakiejkolwiek ewolucji w karierze tego młodego kompozytora, który jakiś czas temu był szumnie typowany na następcę odchodzących ostatnio gigantów gatunku? Po wysłuchaniu kolejnej jego pracy do kolejnej kontynuacji filmowej serii – tym razem legendarnej „Szklanej pułapki” – śmiem twierdzić, że te wszystkie oczekiwania spełzły na panewce. Beltrami po raz drugi współpracuje z reżyserem Lenem Wisemanem, starając się pójść w ślady kompozytora opraw muzycznych do trzech poprzednich części, Michaela Kamena. Co powstało, nietrudno zgadnąć. Odgrzewany kotlet, którego prymitywna funkcjonalność oraz zachowawczość budzi rozczarowanie i smutek w kontekście kolejnej straconej szansy otrzymania znakomitej ścieżki dźwiękowej do spektaklu rozrywkowego jakim jest w tym przypadku film pokroju „Die Hard”.

Prac Michaela Kamena do wspomnianych, poprzednich odsłon serii bynajmniej nie zalicza się do chwalebnych osiągnięć w historii muzyki filmowej, jednakowoż w kontekście filmów jak i w samych obrazach, partytury te spisywały się nie raz znakomicie, podnosząc ekscytację wizualnych fajerwerków i dramatyzm szaleńczej akcji. Wszystkie najważniejsze i najbardziej oryginalne pomysły zdaje się gromadzić z perspektywy czasu partytura z części pierwszej – klimatyczny suspense, rasowa, spektakularna muzyka akcji czy drobne lejtmotywy, które zostały potem naturalnie zastosowane do kolejnych score’ów z części 2 i 3. Seria „Die Hard” była również z założenia tematycznie „bezpłodna”. Jedynym tak naprawdę tematycznym wyróżnikiem, który unosił się nad trylogią był 4-nutowy, dramatyczny temat głównego bohatera (np. utwór Landing), o którym – tu należy zaliczyć mu na plus – nie zapomniał Beltrami. W tym miejscu z pewnością nie dostanie mu się od fanów serii tak jak to było przypadkiem trzeciej części „Terminatora”. Co zatem zdołał jeszcze wymyślić na potrzeby „Szklanej pułapki 4.0” bohater naszej recenzji?

Ano niewiele. Album wydany przez Varese jest monstrualnie długą, przeciągniętą do granic możliwości wyprawką na temat muzyki akcji. Utwór pełen akcji, potem kolejny i kolejny, i kolejny… I akcja ta sama: mono-tematyczna, tak samo oparta na nudnych, nie inspirowanych, synkopowanych rytmach, tak samo monotonna… Muzyka akcji ze swojej definicji powinna pobudzać do życia, ekscytować, pulsować. Jednak akcja Beltrami’ego, oprócz swojej niechybnej funkcjonalności w filmie, pozbawiona jest szczerze mówiąc polotu. Bezbarwna konstrukcja utworów, opartych na silnej rytmice, w których imituje Jerry Goldsmitha, jak i Michaela Kamena a nawet Elliota Goldenthala (siermiężne melodie Traffic Jam), razi swą przewidywalnością i powszechnym brakiem ekscytacji.

„Szklana pułapka 4.0” wywołała kontrowersję z uwagi na to, że jest pierwszym filmem serii z kategorią wiekową „PG-13”. Jeżeli takie wybiegi, mające się przypodobać dzisiejszemu targetowi tego filmu – młodzieży (zamiast brutalnej akcji z kategorią „R” jak było to do tej pory), można byłoby zastosować do sytuacji Beltramiego, to powiedziałbym, że Beltrami popełnił grzech napisania muzyki akcji w wersji młodzieżowej. Lajtowej, wyzbytej „pazura” i agresji, które charakteryzowały Kamena. A to brzmienie – na nieszczęście Beltrami’ego – zdeterminował Kamen. Próżno tu szukąć spektakularnych fanfar w stylu The Battle czy muskularnych zrywów orkiestry z Assault on the Tower (oba utwory z soundtracka do 'jedynki’). Ona może pasować do kolejnej części „Blade’a” czy „Underworld” ale chyba nie „Szklanej pułapki”

Beltrami popełnił ilustrację akcji w stylu nowoczesnym. Powagę muzyki zaniża przede wszystkim syntetyczna perkusja, wprowadzana jako podkład pod najbardziej dynamiczne fragmenty (Copter Chase, Break-In). Zawodzi szczególnie marginalne budowanie suspense’u, które mogłoby być chwilowym oddechem od nawału akcji. Beltrami w tym temacie nie był nigdy zbyt przekonujący – typowy underscore, bez krzty oryginalności, czasami przypominający inną kompozycję z filmografii Willisa, „Hostage”. Broni się jedynie kulminacyjny The F-35, w którym Beltrami wreszcie popuszcza wodze zamkniętej do tej pory fantazji i serwuje nam porządne, pełne brawury (in-plus przemycona z „Die Hard” fanfara!) cztery minuty, zakończone crescendo, które przypomina muzyczne finały trzech poprzednich części. Gdzie zatem ulotniła się z reszty partytury ta przebojowość i dramatyzm? Gdzie podziała się bardzo ciekawa rytmika, która charakteryzowała „Terminatora 3”? Gdzie pomysłowość, na którą można było liczyć w starszych pracach amerykańskiego Włocha? Album kończy utwór o znamiennym tytule amerykańskiej wersji filmu – Live Free or Die Hard, przy którym spragniony takich właśnie wrażeń słuchacz liczy na jakieś ciekawe podsumowanie, może z przewodnią rolą tematu McClane’a, coś jak specjalna aranżacja tematu Terminatora z „T3”? Niestety, dostajemy tylko jakąś bezosobową tapetę, pseudo-muzyczkę akcji.

Największym grzechem albumu ze „Szklanej pułapki 4.0” jest jego długość. Mając na względzie starą „politykę” Varese i dla przykładu 30-minutowe edycje partytur Goldsmitha, taka długość byłaby stanowczo wystarczająca dla „Live Free or Die Hard”. Jest sprawnym do bólu rzemiosłem w stylu ostatnich dokonań „młodych wilczków” sceny hollywoodzkiej – Michaela Giacchino („M:I-3”) czy Johna Ottmana. I jest kolejnym słabiutkim i męczącym dokonaniem Beltramiego – po pracach takich jak „Ja, Robot” i „Omen”. Michael Kamen może być spokojny – kontynuator jego schedy to żadna dla niego na polu „Die Hard” konkurencja.

Najnowsze recenzje

Komentarze