Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Frizzell

Alien: Resurrection (Obcy: Przebudzenie)

(1997)
-,-
Oceń tytuł:
Przemek Korpus | 15-04-2007 r.

Obcy to legenda kina, efektów specjalnych, scenografii oraz muzyki. Na przestrzeni dekady saga o obcym dała przepustkę do kariery kompozytorom zajmującym się aranżacją muzyki do tych 4 produkcji. Alien jest filmem kultowym, o którym każdy zapalony fan s-f na pewno słyszał, a wielu z nich posiada nawet wszystkie dzieła stworzone przez czwórkę reżyserów. W pierwszym filmie za muzykę odpowiedzialny był Jerry Goldsmith. Stworzył on niezwykle wnikliwe oraz interesujące dzieło. Po nim pojawił się mało znany kompozytor James Horner (obecnie jeden z najbardziej cenionych muzyków ścieżek dźwiękowych). Zbudował on niepowtarzalny, niezwykle tajemniczy i budzący niepokój album, gdzie prym wiodła mroczna ilustracja każdej sceny, wybuchając gdzieniegdzie wysoko tonową sekcją smyczkową. Do trzeciej części zatrudniono Elliota Goldenthala, który napisał wręcz psychodeliczne dzieło, z nutką poetyki, wyprzedzając w jakości odbioru ścieżki Goldsmitha i Hornera.

Przebudzenie, tj. czwarta odsłona quatrylogi , znacznie obniżyła wrażenie całości, ilustrując w zasadzie tylko efekty specjalne. Nie czyni tego jednak w sposób tak dobry jak jej poprzednicy. Wykonaniem muzyki zajął się John Frizzell, znany dotychczas w zasadzie jedynie z katastroficznego filmu Dante’s Peak (Góra Dantego).
Przejdźmy do samej muzyki. Album zawiera 14 kompozycji, w tym jeden klasyczny utwór D’Ogni Conforto,” z ”Juliusza Cezara” Handela, co daje łącznie nieco ponad 45 minut, które w zupełności potrafiły parokrotnie nadwerężyć ucho.

Pierwszy utwór Main Title, jedna z ciekawszych kompozycji na płycie, rozpoczyna się bardzo tajemniczo. Na pierwszy plan wysuwa się sekcja smyczkowa, a po chwili dołącza niezwykle mocna sekcja dęta, która nadaje właściwy rytm, by w końcowych sekundach uderzyć z całą mocą i ekspresją. Rozpoczynający track staje się po części przewodnikiem kilku kolejnych, tworząc motyw przewodni. Bardzo interesującym utworem jest Post-Op. Po raz pierwszy zostaje użyty chór, który delikatnie wspomaga sekcje dętą i smyczkową w raz ze sporą domieszką nowoczesnego brzmienia i gdzieniegdzie małymi taktami klawiszy. W Docking The Betty ponownie pojawia się zagłuszany przez cala orkiestrę chór. Dość wysoko brzmiące skrzypce i podkład perkusyjny ubarwiają finałowe sekundy utworu. Call Finds Ripley i Ripley Meets Her Clones to minimalnie różniące się brzmieniem kompozycje zawierające jednak zaczerpnięty z pierwszego utworu temat przewodni.

Ogromną zaletą partytury jest to, że nie przeważa w niej muzyka ilustracyjna, jak to się miało u Goldsmitha czy Hornera. Usłyszymy ją właściwie w The Alien Escape, The Swim oraz The Battle With The Newborn. Głownie w tych kawałkach kompozytor używa metody zwanej crescendo oraz accelerando, która umiejętnie przyspiesza i akcentuje każdy takt muzyczny. W utworach tych panuje muzyczny bałagan i atonalność. Linia melodyczna zostaje zatracona, tudzież pojawia się piskliwy elektroniczny łomot oraz dysharmonia, która niestety w tego typu filmach jest standardem. Eksplodującym kompozycjom akcji nie warto poświęcać czasu. Na samym końcu ścieżkę ratować będzie End Title i jest to, według mnie, najlepsza pozycja na płycie. Mamy tu doczynienia właściwie z kopią otwierającego płytę utworu, lecz bardziej tematycznie rozpisaną na poszczególne sekcje, które pojawiały się podczas trwania płyty(tak więc: smyczki, wiolonczele, instrumenty perkusyjne, basy i dęciaki plus na okrasę elektronika i chór).

Podsumowując John Frizzell stworzył dzieło poprawne, dopasowane do stylistyki i klimatu filmu. Muzyka czasem jest spokojna, ale też miejscami staje się bardzo hałaśliwa. Można powiedzieć, że mamy doczynienia z mroczna i bardzo ponura ilustracja. Album dzieli się zarówno na nastrojowe i nostalgiczne pozycje, oraz bardzo agresywne z potężnym brzmieniem orkiestry symfonicznej i zastosowaniem wyżej wymienionych metod kompozycji(crescendo i accelerando). Zaletą partytury jest znakomita estetyka łączenia chóru z orkiestra. Najsłabiej wypadła tu próba oddania klimatu filmu i tu daleko Frizzellowi do dzieł Hornera ,Goldsmitha czy Goldenthala. Ogólnie po partyturę mogą sięgać prawie wszyscy miłośnicy filmów science-fiction. Wielbiciele sagi o obcym na pewno nie będą rozczarowani po przesłuchaniu całej płyty, trudno jednak o zachwyt, bo dla wielu film i muzyka umarła w trzeciej części i nikt w stanie nie jest tego wskrzesić czy obudzić….

Inne recenzje z serii:

  • Prometheus
  • Alien Covenant
  • Alien
  • Aliens – The Deluxe Edition
  • Alien 3
  • Alien 3 – Expanded Edition
  • Alien: Resurrection – Expanded Edition
  • The Alien Trilogy
  • Alien vs. Predator
  • AVPR: Aliens vs Predator – Requiem
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze